Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-06-2009, 17:58   #5
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
- Nienawidzę cię gnoju! - Łzy złości ciekły po pokrytych brudem policzkach Ulryka gdy gonił mniejszego od siebie chłopaka zręcznie lawirującego pomiędzy tłumem ludzi na rynku – Taki łomot dostaniesz, że za pierdlem zatęsknisz!
Uciekający płowowłosy chłopak o dość wymizerowanej posturze ciężko dysząc biegł co sił w chudych jak patyki nogach, mijając kolejne stragany. Wyglądał zupełnie jak inne dzieciaki, które można było znaleźć w dzielnicy biedoty, bawiące się na zasyfiałych podwórkach. Proste lniane spodnie, takaż koszula i kamizelka podszyta poprzecieranym futrem jakiejś zwierzyny, a wszystko nie pierwszej nowości, mogły budzić co najwyżej współczucie. Błoto miejskie pryskało na lewo i prawo spod jego sfatygowanych trzewików, na których przy każdym zakręcie zaliczał niewielki poślizg. Przerażenie w jego oczach nie zostawiało wątpliwości, że wie co się stanie jeśli zaraz nie zgubi prześladowcy. Minął kiermasz zielarski biorąc zapas na łuku i... prawy trzewik nie zdzierżył przeciążenia, a trzynastolatek próbując utrzymać równowagę na prawej nodze, która nie wytrzymała przeciążenia, runął na ziemię niemal podturlając się niemal pod sam stragan i nogi kupującego akurat pęczek przylaszczek jakiegoś dostojnika, który zważywszy na grube futro sobolowe, mógł pochodzić z północy.
Nat jednak nie zdążył nawet rzucić mu błagalnego spojrzenia o pomoc gdy Ulryk rzucił się na niego i zaczął okładać dłońmi.
- Wszawy fiucie! Teraz cię urządzę!
- A co to?! Co wy chłopcy robicie!? Złaźże z niego! - rzekł obcy i odkładając przylaszczki złapał Ulryka za kubrak i bez większego trudu ściągnął z Nata i postawił przed sobą – Co to znaczy?! Chcesz go zabić, czy jak?!
Ulryk z początku wyrywał się silnym dłoniom, ale po chwili częściowo się uspokoił patrząc tylko wilkiem na podnoszącego się z ziemi panicznie szybko Nata.
- Rozpowiada, że moja mama to pijana kurwa – warknął – i że za butelkę bimbru obciąga krasnoludom.
- O bogowie, a cóż to za słownictwo?
- To nie prawda!
- odkrzyknął przestraszony Nat – to Bibi tak mówi, a nie ja! Naprawdę Ulryk! Uwierz mi proszę. Ja bym tego nie zrobił!
- Znam cię gnido! To byłeś Ty! - Ulryk znów chciał się rzucić na chowającego się za dostojnikiem chłopaka, ale mężczyzna szczęśliwie go powstrzymał.
- Dość tego! - obcy potrząsnął oboma – Jak wy się zachowujecie! Nie możecie normalnie porozmawiać ze sobą i wyjaśnić? Natychmiast podajcie sobie dłonie na zgodę, bo jak nie to ja wam obu tyłki spiorę.
Chłopcy pod taką groźbą dość skwapliwie wyciągnęli do siebie dłonie mierząc się niepewnie wzorkiem.
- No! A teraz do domów! A jak się uspokoicie to porozmawiajcie ze sobą i wyjaśnijcie jak dorośli ludzie!
Obaj trzynastolatkowie nadal patrząc na siebie nieufnie spuścili jednak po sobie głowy i oddalili się od wielkiego dostojnika. Nie odzywając się do siebie, jakby w napięciu mijali małe uliczki, by w końcu, w jedną z nich skręcić i zniknąć w ciemnej bramie pustostanu zamieszkałego głównie przez szczury. Wejście na dach mieli opracowane do perfekcji i gdy w końcu usiedli na znajdujących się tam kocach, wyjrzeli za gzyms wyłącznie odruchowo, by upewnić się, że nikt nie wykazuje zainteresowania ciemną uliczką, Nat wyciągnął zza pazuchy pokaźny trzosik.
- Ja nie wiem jak ty kurwa ich wybierasz. Mi się zawsze gołodupce żołędne trafiają.
Nat spojrzał drwiąco na przyjaciela.
- I pewnie myślisz frajerze, że ci powiem, co? Policzmy, potem do Tędlarza, a na koniec na drożdżówki... tylko te z budyniem tym razem.


Wujo Gunther miał jak się okazało dziwniejszych znajomych niżby nawet można się było tego spodziewać. A w każdym razie takie wrażenie odniósł Nat gdy siedząc na jednym z tych wygodniutkich krzesełek przyjrzał się wchodzącym. Już wcześniej czuł się cokolwiek głupio z tą hałastrą wielgasów. No ale polecenie było wyraźne i tak jasne, że nawet Baryła, by je ogarnął. Przyjść o godzinie i czekać. Więc czekał. Machając trochę za krótkimi nogami i z umiarkowanym zainteresowaniem lustrując dwie babeczki i dwóch faciów. Obdartusa i krasnoluda można było od razu skreślić. Ulotną uwagę trzynastolatka odwróciło potem wejście spóźnionej... ciotki? Skąd się tu wzięła i co tu robiła, tego Nat nie wiedział, ale widocznie ucieszył się na jej widok gdyż żując jednego z oddawanych za bezcen w piekarni Knuta cukierków z mleczka pszczelego, pomachał do niej wesoło. Ta tylko na chwilę zatrzymała się dostrzegłszy chłopaka, ale nie powiedziała ani słowa. Widać jednak było, że poza zdziwieniem po kącikach jej ust błąkał się wiedźmowaty uśmieszek, którym zwykła go raczyć. Dopiero wtedy wszedł jakiś bakałarz i trójka wymuskanych urzędasków z tym bretolem na czele. No i posypały się w końcu pierwsze informacje o tym co tu się dzieje. Gdy bakałarz się przedstawił, Nat domyślił się co się święci. Wyprawa! Albo śnił, albo planowano właśnie kolejną z tych głupich wypraw po skarby! A najlepsze było to, że najmłodsza tu poza nim osoba miała co najmniej dziesięć lat więcej niż on. A to heca! Nat oczywiście nie wierzył w skarby. Choć może, lepiej byłoby powiedzieć, że gdy kiedyś w jeden uwierzył, spędził w więzieniu w towarzystwie paru zwyrodnialców dwa tygodnie które oduczyły go wiary w skarby... i uświadomił sobie, że wcale nie chciał sobie tego przypominać. Życie w Nuln dostarczało pełnego zakresu doświadczeń.
Tak czy inaczej przynajmniej kierunek się zgadzał.

Postanowił, że nie będzie się odzywać, bo i niby co go to obchodziło wszystko. Le Boeuf miał widocznie jakieś swoje sprawy do załatwienia i choć dobrze było się im przysłuchać, to chyba przecież nie będzie chciał, żeby Nat brał w tym udział. Prawda? Zadane sobie pytanie jednak pozostawiło nieprzyjemny cień wątpliwości. Oczy Franciszka Karola zdawały się patrzeć wprost na niedorostka... Ale jazda.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline