Pytanie koroniarza przerwało parsknięcie Nuszyk. Tatarzynka wypluła skrawek twardawej kiełbasianej skórki i ruszyła w górę rzeki.
- A co tutaj tropić? Żyd ich podle brodu przy Czartowym Uroczysku widział. Tam jedźmy i tam ich śladów szukajmy... a nie przez całą drogę jak ta sobaka z nosem przy ziemi... Gdzie wam, Lachom, za tropienie się brać... Jakbyś koty iść w ordynku uczył...
Nuszyk pewnikiem i jeszcze jakowyś słodkości by mości Głodowskiemu poprawiła, ale zzieleniała na licu, nagły paroksyzm zgiął ją w pół w siodle, i Tatarzynka porzygała się rzęsiście, odchylając się z kulbaki, coby końskiego boku nie ubrudzić. Splunęła na koniec, a na trzymaną w dłoni kiełbasę z wielką podejrzliwością spojrzała, po czym w krze cisła. Na szlachciców jeno spode łba spojrzała. - Nu i co wyślepiają się? |