Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2009, 16:45   #6
Sekal
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Przyszedł prawie jako pierwszy, wolał bowiem samemu kierować oczy na przybywających ludzi i nieludzi, niż być ocenianym przez świdrujące spojrzenia. Rozważnie wybrał miejsce, chociaż w ostatecznym rozrachunku to i tak nie będzie miało znaczenia. Miał ochotę pociągnąć sobie z piersiówki, ale byłoby to nierozsądne. Woniejący alkoholem oddech nie pomagał w negocjacjach, więc powstrzymał ten swój odruch. Już od samego rana go powstrzymywał, zrobił to też wtedy, gdy dobierali ludzi. Ucieszyli się, gdy się przedstawił i podał specjalizację. Dobrze, znaczyło to, że przynajmniej w tej grupie był w pewien sposób unikatowy. Miał swoją wartość, nie to co te zwykłe rębajły. To było ważne, podnosiło status. Czyżby znów budziła się jego szlachecka krew? Ojciec zawsze potępiał jego ścieżkę, ale łożył na edukację. On był wojownikiem, Dieter zaś sprzątającym tyły medykusem. Nie było to hańbiące, ale nie tak stary von Hohenzoler wyobrażał sobie karierę najstarszego syna. W końcu pochodzili z Ostlandu, tam nie było miejsca dla słabych.

Dość młody, przystojny, szczupły mężczyzna o kilkudniowym, ale wypielęgnowanym zaroście czekał więc na pozostałych, siedząc na krześle w dość swobodnej, przynajmniej na pozór, pozie. Jego schludne i dobrze skrojone ubranie było najwyraźniej przygotowane na podróż, bowiem wyglądało solidnie i chociaż jego właściciel nie wyglądał w nim jak szlachcic, to jednak na pewno tym elementem nie utrudni sobie podróży. Patrzył spokojnie, świdrujące spojrzenie ciemnych oczu kierując na każdego wchodzącego. A na co patrzeć było, chociaż Dieter w duchu dziwił się wyborowi ludzi profesora. O ile na kilka postaci prawie kiwnął z aprobatą, to już przy krasnoludzkim Zabójcy prawie wytrzeszczył oczy. Nie spotykało się ich zbyt często, zwłaszcza w miastach, ale medyk wiedział o nich troszeczkę. Tyle by wiedzieć, że nie warto do nich zagadywać, że stracili honor i poszukiwali śmierci. Nigdy jeszcze nie widział Zabójcy, który kłania się grzecznie i przedstawia jako pogromca gigantów. Szybko przeszukał swoją pamięć, ah. Czyli ten tutaj zabił już jakiegoś trolla? Jeśli tak to Dieter postanowił nie zbliżać się do tego samobójcy. Potem na szczęście było lepiej. Przybycie kobiet skwitował lekkim uśmiechem, gdyż było do czego się uśmiechać. Zwłaszcza, gdy jedna z nich otarła się o niego. Jeszcze tylko ten chłystek, który zjawił się jakby nigdy nic, lekko podniósł mu ciśnienie. Miał zamiar poruszyć tę sprawę.

Wysłuchał spokojnie podstawowych wyjaśnień, zastanawiając się przez chwilę w jakie to szaleństwo się właśnie pakuje. Przysięga, cóż, przysięga była prosta, nie miał przecież zamiaru przywłaszczać sobie jakiejś korony. A właściwie to nawet nie wierzył w jej zdobycie. Wstał więc po słowach czarodziejki, nie odnosząc się do nich bezpośrednio. Ukłonił się tylko, najpierw Bauholzowi, potem kobietom, z uśmiechem zawieszając wzrok najpierw na damie z tatuażem między piersiami, potem czarnowłosej o której dowiedział się, że pochodzi aż z Kislevu, a więc w pewien sposób sobie bliskiej. Na koniec skłonił się pozostałym, ignorując jawnie ulicznika.
-Jestem Dieter von Hohenzoler, z Ostlandu. Zostałem zatrudniony jako medyk w tej wyprawie i obiecuję służyć swoimi umiejętnościami, szkolonymi w nulneńskiej szkole medycznej. I dobrze, obiecuję oddać koronę cesarzowi, jeśli ta przypadkiem trafi w moje dłonie.
Urwał na chwilę, ponownie siadając na swoim miejscu. Ale bynajmniej jeszcze nie skończył.
-Pani ma z jednej strony rację. Czy te trzy korony będą należeć się na równi moim umiejętnościom i... - spojrzał w kierunku dzieciaka -... chociażby temu chłopcu, który wygląda jak zwykły ulicznik? Rozumiem też, że jak najbardziej uiszczacie wszelkie opłaty celne, wjazdowe, karczemne i tym podobne, a słowa, które usłyszałem, były po prostu źle użytym sformułowaniem w naszym prawie pięknym reiskpielu?
Nie miał ochoty iść na głupią wyprawę bez zapewnienia sobie z niej jakiś wymiernych korzyści.
 
Sekal jest offline