-To jak, Samaelu? Będziesz oficjalną delegaturą do goblinów? -Myślałem, że to Ty Aniele chcesz pełnić ten zaszczyt ale skoro nalegasz...
Już miał iść w stronę goblinów gdy Nizzre zaczęła prowokować wilkołaka. -Nizz! Sathem! Pokłócicie się jak wydostaniemy się z tego przeklętego lasu. Do diabła z kim ja podróżuje? Burdelem na kółkach?
Złość piętrzyła w nim się od dawna. Obijanie się prawie całej drużyny w karczmie, jakiś pyskujący elf-dendrofil i elfka, zniknięcie jedynej osoby na jakiej mógł polegać i elfka której chyba się okres zbliżał. Ręce mimowolnie zacisnęły się w pięść. Lewe ramię zaczęło swędzieć.
"Nie do cholery!"
W ciszy, której nastała z jaskini wybiegł Kalleh, wybiegł jakby coś go goniło. Szamil chwycił za rękojeść miecze. Szczury. Puścił miecz. -Ze szczurami dacie chyba sobie radę. My idziemy. Nizzre, Isendir.
Nie patrząc na elfkę i elfa-dendrofila (swoją drogą Kruk chyba specjalnie dodawał do każdej drużyny miłośnika drzew) skierował się w stronę wioski. Szedł pewnym krokiem ale nie trzymając rąk przy broni. Chciał zobaczyć reakcje goblinów na ich przybycie. Nim do szli do wioski rzucił jeszcze do swojej wesołej kompani. -Trzymajcie ręce zdala od broni. Nie chce tu niepotrzebnej walki.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |