Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-06-2009, 19:44   #18
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy oddalały się od „wróżbity”, Tavarti miała wrażenie, że jego oczy dalej ją śledzą. Że towarzyszą jej mimo tłumu. Nie potrafiła tego uzasadnić. Po prostu czuła, że ON dalej za nią patrzy.

To niedorzeczne. Zapomnij! Przecież orczyca ma zupełną rację. Za taką wróżbę szkoda było nawet tej jednej monety. Ale... Żadnych ale!

I wtedy na ratunek przyszedł sklep. I to przecież nie byle jaki. Tavarti poddawała się wszelkim potrzebnym zabiegom nie narzekając. Nie mówiła, najwyżej przytakiwała. Damarri świetnie sobie radziła sama.

Też powinnam się tego nauczyć.

Dlatego też Tavarti obserwowała dokładnie każdy ruch orczycy, słowo, gest. Należy umieć sobie radzić z innymi istotami. A orczyca przodowała w przekonywaniu do swojej racji.

Może to dlatego, że jest taka uparta? I praktyczna. Tak z pewnością te dwie cechy dają orczycy dużą siłę argumentów.

Dopiero wtedy dojrzała amulety krwi. Na chwilę zupełnie straciła zainteresowanie tagami i przyglądała się po kolei „ozdobom”. Pięknie zdobione, często z doszytymi drogimi kamieniami lub wypolerowanymi kośćmi czy zębami, jakiegoś potwora zapewne, prezentowały się niebywale.
- Ale na które zdolności wpływają? I o ile je powiększają? - wzruszyła ramionami, kiedy padło na nią zaniepokojone spojrzenie Damarri.- Chcę wiedzieć czego mogę się spodziewać po kimś, kto zdecydował się na takie cacuszko. - uśmiechnęła się rozbrajająco. Damarri tylko westchnęła znacząco, jakby chciała powiedzieć „Poddaję się, rób jak uważasz”.
- Cóż...takich rzeczy nie da się wycenić za pomocą liczb prawda?- uśmiechnął się krasnolud, sięgając po opaskę z wprawionym pięknie oszlifowanym kryształem górskim.- Ten amulet krwi zwie się Celne oko. Po założeniu robak uśpiony w krysztale, zjada oko robiąc miejsce na amulet. Operacja jest całkowicie bezbolesna. Acz może być... niezwykłym doznaniem. Zaś po zjedzeniu oka, robak umiera...Opaska z Celnym Okiem, co prawda powoduje lekkie zamglenie obrazu, ale podwyższa celność każdej strzały wystrzelonej z łuku i każdego ciśniętego noża. I każdy doświadczony łucznik z pewnością doceni przydatność tego amuletu.-Potem odłożył opaskę by sięgnąć po kolejną opaskę, tym razem podtrzymującą okrągły kawałek białożółtego bursztynu.- Amulet zwie się Oko Astralne, założony amulet również powoduje utratę oka w sposób podobny od Celnego Oka. Niemniej Astralne Oko pozwala właścicielowi spojrzeć w przestrzeń astralną, a jest to rzadka i cenna umiejętność dostępna jedynie wietrzniakom i niektórym adeptom.- krasnolud sięgnął po kolejny przedmiot, kryształ górski stopiony w stalowy ornament przypominający miecz.-Amulet ten przyczepiony do ciała pozwala jednorazowo polepszyć sprawność walczącego lub zwiększyć siłę jego ciosu...Nieoceniona rzecz dla osób mieczem zarabiającym na życie. Pomaga w ciężkich sytuacjach...a zwie się ten amulet Desperacki Cios. Jest jeszcze o tyle dobry, że można go ponownie użyć, ładując magią krwi. I sam proces nie jest zbyt skomplikowany, nawet nie-adept sobie z tym poradzi. A tutaj mamy...- krasnolud sięgnął po kolejny przedmiot, otoczoną srebrnymi płomieniami perłę.- ...bliźniaczy amulet Desperackiego Ciosu, że tak się wyrażę. Desperacki Czar, amulet przydatny jedynie magom, dlatego kiepsko się sprzedaje. Desperacki Czar wzmacnia jednorazowo siłę magiczną maga, lub sam czar. I podobnie jak Desperacki Cios, może być ponownie naładowany magią krwi...ale liczba potencjalnych klientów jest ograniczona. A szkoda, bo to naprawdę ładny amulet krwi.-
Odłożywszy Desperacki Czar na miejsce, sięgnął po kolejny, piękny amulet w którym, mały kryształek mieniący się kolorami tęczy, otoczony był przeplatającymi się nićmi ze złota i srebra, mówiąc.-A to Amulet Ochrony przed Horrorami, niezbędny gdy się na nie poluje, lub szpera w starych opuszczonych kaerach. Wzmacnia ochronę osoby go noszącej...Kryształ w środku to autentyczna esencja żywiołu ziemi, żywy kryształ. A co do samego amuletu, to cieszy sporym zainteresowaniem, zwłaszcza wśród zabójców Horrorów. Oczywiście, amulet nie czyni całkowicie odpornym na moce Horrora, ale w przypadku tych astralnych bestii, każda przewaga się przydaje. Amulet niestety nie działa ciągle, ale jest jednorazowy i wymaga aktywacji, tak samo jak Desperacki Cios i Desperacki Czar, i podobnie jak one, można go ponownie uaktywnić magią krwi. A teraz mój ulubiony...- rzekł krasnolud sięgając po pięknie rzeźbiony turkus.- Ów amulet, nazywa się Oszukanie Śmierci i ma tylko jedno zadanie uratować życie noszącej go osoby. W przypadku otrzymania śmiertelnej rany, budzi się magia w klejnocie powodując wzmocnienie sił życiowych i zaleczenie rany. Dzięki temu osoba go nosząca, przeżywa...zazwyczaj. Czasami rany są zbyt ciężkie, nawet jak na moc tego amuletu. Po użyciu ów amulet traci swą moc i staje się półprzeźroczysty. Ale na taki zużyty klejnot zawsze znajdzie się chętny kupiec, który zakupi go nawet za 100 sztuk srebra. By inny głupiec mógł go od niego odkupić i chwalić się jak to narażał życie w obronie kogoś, czego ów zużyty amulet ma być dowodem. Jest jednak dość drogi. Ja sam muszę się zadowalać tym..- westchnął sprzedawca sięgając po kwarc ozdobiony przecinającymi jego wnętrze, czerwonymi żyłkami.-...Jest to Osłabienie Ciosu, użyty czyni skórę niezwykle odporną na ciosy, choć na niezbyt długo. I raz użyty, czernieje stając się kruchym osmalonym kawałkiem kwarcu. Niemniej nawet taka krótka ochrona, bywa przydatna. Co prawda Travar to nie Kratas, ale i tu zdarzają się napaści. Co by tu jeszcze rzec. – odłożył amulet i dodał.- Pomijając opaski na oczy, pokazane przez mnie amulety, należy wszczepić w skórę, a właściwie do niej przyłożyć, a magia zrobi swoje. Boli to chwilkę, jak mocne ukłucie, ale potem nie odczuwa się żadnego dyskomfortu. Amulety aktywują się dopiero po 24 godzinach ich założenia i muszą być przynajmniej raz użyte w przeciągu roku i dnia, od dnia założenia ...Inaczej ich magia przepadnie.
Przerażające, dziwne, intrygujące. Które z tych słów pasuje najlepiej? Nie wiem. Tyle możliwości, jednocześnie z takimi konsekwencjami - jeśli idzie o oczy. Jak bardzo zdecydowanym trzeba być, aby coś takiego zakupić?

Potem do końca zakupów postanowiła już nie zadawać dodatkowych pytań i nie przedłużać. Tak bardzo chciała gdzieś usiąść. I coś zjeść. Więc kiedy pożegnały się ze skrzatami, gotowa była zgodzić się na każdą propozycję orczycy. Nawet tę najdroższą. Nawet z przyległościami w postaci t’skranga, który nie wie, gdzie należy trzymać swój ogon. Tavarti oczarowana miłym powitaniem, dała się na początku zwieść gładkim słowom jaszczura. Później po prostu cieszyła się możliwością odpoczynku w pozycji siedzącej przy smacznym posiłku i gadatliwym towarzyszu. Kiedy tylko na chwilę je opuścił, aby po powrocie móc napełnić swój organizm kolejną duża ilością wina, dziewczyna zwróciła się do orczycy.
- Dla jasności, bo czuję że się zgubiłam, ten podział na aropagoi jest ze względu na pochodzenie społeczne, zamieszkanie czy coś jeszcze innego? I kim jest shivalahala?
- Pytasz nie tą osobę co powinnaś Tavarti. Tylko t’skrang wyjaśni dokładnie zawiłości dotyczące jego domu.- westchnęła orczyca, następnie dodała.- Ale spróbuję...Przez Barsawię , przepływa olbrzymia rzeka zwana Wężową Rzeką...W niej, i to dosłownie, bo t’skrangi to ziemnowodne stworzenia, żyją setki t’skrangów zgrupowane w wioskach, po ichniemu niall, co znaczy zarówno filar jak i rodzina. Niektóre z tych wiosek sprawują polityczną kontrolę nad pozostałymi, tworząc razem z nimi coś w rodzaju małych państw lub...klanów. To są aropagoi. Większość barsawiańskich t’skrangów należy do któregoś z nich. Każde z aropagoi kontroluje określony odcinek rzeki, a najważniejsze z nich to: Dom K’tenshin, zwany też Domem Dziewięciu Klejnotów, Dom V’strimon zwany też Domem Trzcin, Dom Syrtis zwany Domem Smoczego Księżyca. Jest też kilka innych Domów, mniej znaczących w polityce. Ja sama słyszałam plotki o Domu Henghyoke, tajemniczym Domu Wydry...którego członkowie są bezlitosnymi i okrutnymi piratami. Co prawda i inne Domy uprawiają piractwo w postaci bakshevas, pozornie dobrowolnego haraczu. Na samej Wężowej Rzece ten proceder ukrócił Traktat o Wolnym Handlu, ale na jej dopływach nie jest już tak różowo. I tam można już natrafić na piratów żądających tradycyjnych opłat.- Damarri się łyknęła nieco wina, dodając.- A co shivalahali, to najpierw musisz zrozumieć jedno. T’skrangi to pantoflarze. W każdej rodzinie rządzi kobieta. Każdą wioską rządzi najstarsza kobieta, tak zwana lahala.
Z tego co wiem, t‘skrangi oprawiają specjalny rytuał, dzięki któremu umierająca lahala przekazuje całą swą wiedzę i wszystkie wspomnienia swej następczyni...Zwróć jednak uwagę na ten szczegół, iż owej lahali całą swą wiedzę i wspomnienia przekazała jej poprzedniczka, a wcześniej jej poprzedniczka...Potrafisz sobie wyobrazić życie ze wspomnieniami z całego życia kilkunastu kobiet? Dla mnie to koszmarna perspektywa. A shivalahala to lahala stojąca na czele danego Domu. Więc T’salkin może mówić o szczęściu, że w jego przypadku skończyło się to wygnaniem, a nie na przykład obcięciem ogona.


Kiedy T’salkin wrócił, już ze spokojnym umysłem zajęła się swoim deserem i słuchaniem Damarri. Aż nagle nadeszło „to coś”.

Prawie tak, jak wczoraj, kiedy Alweron prosił, aby coś sobie przypomniała. Jakbym mogła tej osoby dotknąć. I ta krew - tak rzeczywista, jakby dopiero wypłynęła z czyichś żył.

Sama wizja trwała kilka chwil - akurat tyle, ile łyżeczka, która wypadła z dłoni Tavarti potrzebowała na lot i zderzenie się z podłogą.

Co to było? Czaszka, karty, same asy i jedna 10, wszystkie pik. Tak wysublimowane piękno, że aż przerażające. Może to objaw, że jeszcze nie do końca wyzdrowiałam? Musiałam mocno uderzyć się w głowę. Bardzo mocno.

- Spokojnie, nic mi nie jest. - jej policzki ponownie się zarumieniły. Uśmiechnęła się, aby pokrzepić jej towarzyszy.
Skończyli posiłek, dziewczyna podała z nóg, choć ten krótki przystanek pozwolił jej na chwilowy odpoczynek. Kiedy jednak Damarri zapowiedziała jeszcze jedną atrakcję, Tavarti od razu zapomniała o swoim zmęczeniu. Zapowiadał się interesujący wieczór.

Szły lawirując wśród spieszących się ludzi, aż dziewczyna niechcący wpadła na kogoś.

Dziecko o krótkich jasnych włosach cofnęło się pod ścianę. Jego twarz znaczyła widoczna blizna - przecinająca nos i zakrywająca pół prawego policzka.
- Strasznie cię przepraszam. - Tavarti walczyła z pakunkami, czuła się winna. - Nic ci nie jest?
- Doprawdy, jesteś jak poczwara w składzie porcelany. - Damarri zrobiła kwaśną minę.
- I kto to mówi! - dziewczyna wydęła policzki jak małe dziecko. - Trzymaj!
Wepchnęła większość toreb w ręce swojej opiekunki i zwróciła się do malca.
- Na pewno nic ci nie zrobiłam? - pochyliła się, a dzieciak odpowiedział tylko przeczącym ruchem głowy. Gdyby mógł, zlałby się ze ścianą.
- Nie bój się. Może mogę kupić ci coś do jedzenia?
Znów pokręcił głową. Jego zabrudzone i porwane ubranie wskazywało na to, że raczej nie sypał w drogich kwaterach, a raczej za rogiem na kawałku brezentu. Tavarti westchnęła. Złapała dzieciaka za rękę i podeszła do pierwszego stoiska z jedzeniem. Zza paska wyjęła kilka monet i zapłaciła za kilka bułek i coś słodkiego. Wręczyła małemu, czochrając go po głowie.
- Przynajmniej tyle mogę zrobić. Smacznego!
- Tavarti! - Damarri pospieszała podopieczną.
- Już, już! - przejęła pakunki od orczycy i ruszyły pędem za swoją opiekunką.

„Pod Ognistym Jaszczurem” zrobiło na niej duże wrażenie. Miejsce dla tych (głównie panów), którzy pragnęli oddać się hazardowi i lubili poklepać sobie półnagie kelnerki. Tavarti bezgłośnie westchnęła. Od razu zrozumiała, co orczyca miała na myśli mówiąc o „mężczyznach co się uważają za interesujących”, a przede wszystkich o „naprzykrzających się mężczyznach”. Dlatego słowa Graxa uspokoiły ją nieco. Przynajmniej na tyle, aby poczęstować się rozłupanym orzeszkiem.

Posłusznie podążyła dalej, w czeluści karczmy za kulisy, gdzie w końcu mogła odłożyć pakunki.
- Nie martw się tak bardzo o mnie Damarri, bo to się może dla nas źle skończyć. - i dziewczyna wystawiła język.
Zabrała się od razu do pakunków. W co by się tu... a! Już miała, ta elfia tunika z pawiem nadawała się, zresztą trzeba ją było w końcu wypróbować. Podczas ubierania na podłogę wypadła mała karteczka. Ładnie wykaligrafowane imię: „T’salkin” i dokładniejszy namiar na jaszczura - czyli gdzie o niego pytać, w razie „potrzeby”.

Kiedy on to mi włożył? Z pewnością tym swoim sprytnym ogonem, jak nic.

Po chwili była gotowa.



- No i jak? Wystarczająco obcisłe jak na standardy Jaszczura? - zaprezentowała się obu kobietom i założyła jeszcze pas, aby schować pod nim klejnot. - Życzę sobie miejsce w pierwszym rzędzie, Damarri.

Zaśmiała się wesoło.

- Trochę za piękna jak na przybytek tej klasy i ...za droga.- rzekła orczyca, obchodząc Tavarti niczym matka oceniająca strój córki.- Ale trzeba przyznać, że ładnie ci w niej...
- Wiesz to będzie ...zabawne, zrzucać ciuszki przed piękną kobietą, taką jak ty, Tavarti.-
dodała nagle wprost do ucha dziewczyny żartobliwym tonem orczyca, tak by Savira nie usłyszała.
- Żartujesz Damarri?- zaśmiała się Savira wstając i lekkim krokiem podchodząc do Tavarti, rzekła.- Mogłaby cię zastąpić...wystarczy, że nauczyła by się odpowiednich ruchów, i pozbyła się tremy przed występem. A stałaby się kolejnym klejnotem Ognistego Jaszczura.-
Savira wykonała kilka ruchów lubieżnego tańca, uśmiechając się tylko łobuzersko do obu kobiet. Jej dłonie wędrowały po jej ciele, wyrażając lubieżną obietnicę obserwatorkom jej tańca. Savira zbliżyła się o Damarri i Tavarti dodając ze śmiechem.- Wystarczy kilka odpowiednich gestów, by zawładnąć męskim sercem. W końcu wszyscy mężczyźni, to w głębi duszy...prostaczkowie.
- Znalazła się jaraleh.- zaśmiała się Davarti.- Saviro, kiedyś któryś mężczyzna cię zaskoczy i twe kobiece sztuczki obrócą się przeciwko tobie.
-Co to jest jaraleh?- spytała Tavarti, czując w sercu, że to miano jest dziwnie...znajome.
- Jaraleh to legendarni mistrzowie sztuki miłosnej. Niewolnicy pochodzący z Maraku, hodowani by zabawiać swych panów i panie na różne sposoby.- rzekła Damarri.
- Legendarni, gdyż wiele o nich słyszano w Barsawii, ale nikt żadnego nie widział. Taki towar niezwykle rzadko dociera do Barsawii...a i niewolnictwo tutaj nie jest już popularne. I Pasjom niech będą dzięki za to. Choć ponoś Kypros...-dodała Savira. A orczyca machnęła ręką.- Savira, nie zanudzaj Tavarti polityką.
- Teraz to wszystko jest dla mnie ciekawe,
- rzuciła zaczepnie - ale nie mam do tego głowy.
Ze śmiechem na ustach wyszła z garderoby.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline