Altair ze spokojem obserwował nerwową reakcję
Ardavala. Gdy ten uporał już się z natrętami Altair uśmiechnął się z lekkim rozbawieniem. Nie ze względu na zgoła słuszną reakcję
Ardavala ale na fakt iż ludzie nie potrafią zachować powagi sytuacji. Mowy
Razela wysłuchał w spokoju i z powagą. Nie przeszkadzał gdy i jemu nie przeszkadzano. Gdy
Razel skończył
Altair podniósł się ukłonił i odezwał się.
- Rozumiem obawy
Razela. Nawet częściowo je popieram. Fakt iż ranni przeżyli może być dla naszej społeczności kłopotliwy. Zważywszy że nie wiemy kim są. Ale czy możemy się wcielić w rolę sędziów i katów jednocześnie i wydać wyrok na nich nie wiedząc kim są, nie widząc z czym przychodzą. Nie mówię tego jako Elf, choć w połowie jestem nim. Mówię to jako ktoś kto zajmuje się ratowaniem życia. – w tym momencie jego głos nabrał siły, a oczy zapłonęły żywym ogniem z taką mocą jął mówić.
- Nie można pozwolić aby temu dwojgu stała się krzywda teraz z naszych rąk. Jeśli szacowna rada pozwoli na to okaże się iż jest równie pozbawiona szacunku dla życia jak ci którzy doprowadzili do takiego stanu tych którzy u nas są. Nie mówię iż w razie jeśli są to złoczyńcy nie należy im się kara. Nawet ta najwyższa. Ale nie teraz nie w tej chwili. Nie dopóki nie dowiemy się kim są.