Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 01:02   #26
Mivnova
 
Mivnova's Avatar
 
Reputacja: 1 Mivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemuMivnova to imię znane każdemu
Roderick- Lambert słuchał. Słuchał z uwagą, z cieniem uśmiechu, z uniesionymi brwiami, to marszcząc czoło, to kręcąc nosem. Słuchał cierpliwie, czasami przez głowę przemykały mu cyniczne riposty na wypowiedzi zebranych, jednak ich nie używał. Wiedział, że nie ma to większego sensu. Żuł tedy swój korzeń, a zabarwione od rośliny na czarno zęby uczyniły jego grymas iście demonicznym.
- Pax, pax, pax vobiscum- zanucił jak jakąś prostą melodyjkę żołnierską.- Spokój z wami, gorliwcy.
Wstał, gładząc szatę raczej z przyzwyczajenia, niż z konieczności i począł mówić. A mówił składnie, głośno, celowo makaronizując i stosując retoryczne chwyty.
- Suma sumarum, mamy dwa stanowiska. A pytanie Was drące na części, szanowne audytorium, brzmi: "dobić rannych czy też ich nie dobijać?". Chcecie odpowiedzi? Dobrze, dam jedną. Czy rozsądną, oceńcie sami. Wcześniej jednak posłuchajcie mego argumentatio*. Prawdą jest, że panowie feudałowie bić się zawsze bili, bić się biją i bić się będą. Bo taka, ich, pozwolę sobie na krotochwilę, zasrana dola. Etos rycerski mówi " rąb i siecz", sine qua non. Bez tego ani rusz. Nie ma w tym nic niezwykłego. Niezwykłym jest, pragnę zauważyć, że z pośród dwójki rannych, jeden wojak to nie wojak, a białogłowa. Damulka o wąskiej kibici w pancerz zakuta. Cóż to dla nas oznacza?
Charakternik przejechał językiem po zębach, zbierając miąższ korzenia. Splunął przez ramię i kontynuował, niespeszony, taksując obecnych spokojnym wzrokiem człowieka, który daje dobrą radę mało rozgarniętej osobie.
- Oznacza to nie mniej, nie więcej, a tyle, że dobić rannych nie możem. Czemuż? Zastanówmy się, konfratrzy. Niewiasta wyćwiczona w mieczu, znaczy szlachetnej głowy córa, filia nobilia. Albo bękart jaśniepański. Nosiła się jak rycerz i z herbami. Czyli ukrywała lub z ojcowskiego rozkazu wojowała. Bądź giermkowała. Ileż to bab do miecza pany dopuszczają i do rynsztunku? Ileż? Kto daje babie żelazo warte więcej niż roczna praca młynarza? Nasza panna ważną być musi. Zarżniemy ją jak prosiaka, a ojczulek zawędruje z grosem kuszników nazajutrz i zapyta: gdzie córa moja? Kurhanik mu wskażemy? On tedy pędź po pędzi Nysde na kurhan przerobi. Zabijać, jak widzicie, sensu nie ma. Zaiste, rozumiem chęć upuszczania juchy z bydlaków, ale z ludzi już mię dziwi. Kretynizm godny dojenia byka. By bronić bab i dziatek, Dumarze, z wolna trza postępować. Inaczej pole ci zaorają, ale końskie kopyta ciężkiej jazdy. Jeśli ktoś pragnie zguby rannej, to przybędzie, a wtedy rozważymy, czy ją wydać. Jeśli ktoś pragnie jej życia, wtedy też przybędzie, a wioska nasza łaskami się obłowi.
Charakternik wziął wdech, zrobił pauzę, by dać Radzie czas do przemyślenia jego słów. I jął dalej prawić, niby kaznodzieja.
- Słusznie wykoncypowano, by się pierwej rozeznać. Ale nie po miastach. Niebezpieczny to pomysł. Trza na spytki wziąć sukę szlachetną, choćby i zaraz, ale miło, łagodnie. Mleka jej dać, sera, po główce pogłaskać i ziółek naparzyć. I pytać, pytać co za jedna. Co za awantura była, kto kogo i dlaczego bił. Napary mogę ugotować, naszprycuję podfruwajkę, wnet wszystko wyśpiewa, półśniąc, pół na jawie będąc. Jak jej w gardło wleję naparstek, za rodzoną matkę mię nawet weźmie. Spiczastouchy biadoli jak to druid, ale nam rozsądku głos podobnie podpowiada. I nie chodzi tu o prawo do zabijania, czy prawa tego brak. My, Rada Starszych, mamy prawo i obowiązek chronić Nysde, nawet ceną krwi. Po prostu krew ta jest zbędna, a wręcz niepożądana. Jeszcze.
Uczony podrapał się po gładkiej brodzie, naśladując gest starych mędrców z wielkiego świata.
- Zbroje i miecze schować. Fortunę te rzeczy są warte, całe Nysde może na tym zyskać. Po trochu będziem odsprzedawać przyjezdnym. A dziewkę i tego drugiego przebrać w łachmany. Niech póki co naszych, tutejszych przed obcymi udają. Tak bezpieczniej. Ludziom w wiosce powiedzieć, że to zwykłe rycerze, ci ranni. Że od naszego króla, że ich poskłada konował i wtedy opuszczą wioskę. Herby spróbuję zidentyfikować...- dochodząc do wniosku, że nieco przesadził, Doctus poprawił się zaraz- rozeznać znaczy. Sprawdzić czyj kogo. Heraldykiem nie jestem, ale mądre książki mam. No, chyba, że druid z drzew wyciągnie, czyje rycerstwo gościm- zachichotał wrednie Lambert.
Usiadł, kończąc swoją mowę.
- Głos jeszcze za Karbula oddać chcę, bo mię prosił poczciwiec. Karbul radzi nowych pod kluczem trzymać, co ja takowoż popieram. Dwa głosy tedy mam. Niechaj ranni myślą, że są gośćmi naszymi, w istocie będąc więźniami. Drzwi im dla ich własnego bezpieczeństwa zamykać trza. Gdzie są, nie mówić. Kto my, też nie mówić.
Siadając, Roderick cieszył się w duchu, że mógł zakończyć katowanie własnego gardła. W istocie powiedział do mieszkańców wioski więcej słów na głos tego dnia, niż przez ostatni cały tydzień. Denerwowała go już maniera i gwara, której był zmuszony używać.
- Jeśli kto ma pomysł lepszy, słucham. Jeno radę dałem. Takie moje consilium dla was, nieboraki.
Wiedział, że wielu może go nienawidzić za jego chłodny racjonalizm. Ale liczył też, że inni dostrzegą poprawność w toku rozumowania wioskowego czarta.


*argumentatio- część spisanego przemówienia. Tutaj po prostu argumenty.
*Filia nobilia- łac. córka szlachetna.
 
Mivnova jest offline