Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 06:46   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wysoki, młody mężczyznę siedział w kącie gospody, od czasu do czasu unosząc do ust kufel z piwem. Jego ciemne, niemal kruczoczarne włosy były nieco zbyt długie, jakby dawno nie widziały balwierza. Kosmyki włosów spadały na czoło ale wyglądało na to, że ten fakt wcale ich właścicielowi nie przeszkadza.
Starannie przycięte broda i wąsy harmonizowały z opaloną twarzą.

Mężczyzna zdecydowanie nie wyglądał na takiego, w którego sakiewce brzęczy dużo występującego w nazwisku metalu. Pierścień z herbem, obrócony kamieniem do środka, udawał zwykłą obrączkę, a chociaż odzienie Petera było czyste i porządne, to jednak w tłumie kłębiącym się w karczmie nie wyróżniało się niczym szczególnym. Dzięki temu Peter mógł ze spokojem wysłuchiwać wszystkich mniej lub bardziej prawdopodobnych informacji, którymi przerzucali obficie się raczący trunkami bywalcy gospody.

Traf jakiś, czy przeznaczenie sprawiło, że wśród plotek pojawiło się nazwisko profesora Bauholza. I informacja o planowanej przez niego wyprawie.

Wyprawa... To było coś dla niego. Szczególnie uwzględniając fakt, że w wielkim mieście każda sakiewka systematycznie niezasilana chudła błyskawicznie, zwłaszcza gdy trzeba było wyżywić nie tylko siebie, ale i konia.

Peter z chęcią poznałby więcej szczegółów, ale tym razem szczęście mu nie dopisało. Mężczyźni nagle przeszli do omawiania wdzięków kelnerki, która przyniosła im piwo i do poprzedniej tematyki nie wrócili. Na szczęście nie stanowili jedynego źródła wiedzy...


Kierując się wskazówkami umieszczonymi na ogłoszeniu trafił do Zielonego Zaułka. Ku jego zdumieniu kolejka posuwała się nadzwyczaj szybko. Kandydaci na uczestników wyprawy jeden po drugim opuszczali miejsce z zawodem wypisanym na twarzy, przy okazji narzekając pod nosem na pecha lub na stawiane wymagania.
Gdy wreszcie przyszła na niego kolej nie bardzo wierzył w sukces.

- Peter Dorr. Zwiadowca - powiedział. - Woźnicą też bywałem.

Mężczyzna, zwany, jak słyszał, Le Boeuf, zlustrował Petera od stóp do głów.

- A bywałeś w Górach Krańca Świata? - spytał.

Peter pokręcił głową.

- Nie zdarzyło się - powiedział, przekonany że z angażu nici.

- Szkoda - stwierdził Le Boeuf - ale zwiadowca zawsze się przyda. Zgłoś się jutro tam. - Wskazał znajdującą się niedaleko bramę. - O dziewiątej - dodał.



Czy informacje o koronie były prawdziwe?
Nie bardzo w to wierzył, ale, prawdę mówiąc, cel wyprawy był mu obojętny. Najważniejsze było to, że profesor płacił za usługi i to całkiem nieźle.
W brązowych oczach Petera zalśniły wesołe ogniki.
Realne złote korony za znalezienie legendarnej korony. Zabawne.

Czemu miałby nie złożyć przysięgi.
Albo nie będzie czego dotrzymywać, jeśli korony nie znajdą, albo też... Ludzie, którzy dostarczą takie cudo do rąk Imperatora z pewnością mogą liczyć na dodatkową nagrodę.


Wstał.

- Peter Dorr - przedstawił się. - Przysięgam, że zrobię wszystko co możliwe, by odnalezioną koronę dostarczyć do rąk Imperatora.
 
Kerm jest offline