Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 08:40   #23
Bażna =^^=
 
Bażna =^^='s Avatar
 
Reputacja: 1 Bażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumnyBażna =^^= ma z czego być dumny
... polała się krew, zginęło dwóch tutejszych, w tym mój syn… - gdy Fardan wyrzekł te słowa, reszta jakoś nie była tak istotna dla Lidii. Poczuła smutek. Była zła na siebie, mogła się nie pytać. Starzec – ojciec osierocony przez syna, został sam. Jakże ludzka głupota i pazerność może kogoś skrzywdzić i to nieodwracalnie. Przypomniała sobie znowu tego kupca, o którym opowieści sięgają jeszcze sprzed jej narodzin. On także nieomalże zniszczył życie jednej osobie. Patrzyła smutnym wzrokiem na starego zielarza. Człowiek mimo wszystko jest kruchą istotą a takie zło może zmienić jego postrzeganie świata. I nie jest się już wtedy tą sama osobą. Lidia przecież nie znała Fardana wcześniej, ale jakoś tknęło ją, że ten stateczny i poważany przez mieszkańców wioski człowiek, miał kiedyś trochę blasku w oczach.

„Rodzice nie powinni grzebać własnych dzieci…” - pomyślała.

- Wybacz mi, że przeze mnie ożyły bolesne wspomnienia … - powiedziała prawie szeptem. Na szczęście Tua szybko zaczęła zadawać starcowi swoje pytania i po chwili na jego twarzy pojawił się nawet lekki uśmiech. Łuczniczka rozmyślała o tajemniczym Margacie, który ukradł ów magiczny pierścień. Niepokoił ją też fakt, że tak naprawdę to nikt wiarygodny wcześniej nie szedł omówionym przez Fardana szlakiem. Popatrzyła po swoich towarzyszach. Pozostało jej mieć nadzieję, że bogini Solane będzie nad nimi wszystkimi czuwać.

Kiedy Lidia odzyskała swoja broń i pozostałe rzeczy, niepostrzeżenie wsunęła rękę do torby aby upewnić się czy wszystko jest w jednym kawałku. Nie posądzała mieszkańców, bo nie miała w środku nic co sami nie mieliby w swoich chatach. Miała jednak wątpliwości co do sposobu z jakim się obchodzono z ich rzeczami, biorąc pod uwagę, że wieśniacy nie spodziewali się widzieć ich swobodnie oddalających się od wioski…

Nie wszyscy mieszkańcy wsi byli chętni aby sprzedać młodym podróżnikom swoje wyroby. Właściwie to większość w ogóle nie była chętna do jakiej kolwiek współpracy z nimi i ułatwienia im podróży. Z jednej strony Lidia im się nie dziwiła. Nie miała jednak zamiaru dać im tej satysfakcji, że robią łaskę przybyszom. Nie była winna śmierci Pankracego Hallusa, więc nie pozwalała aby mieszkańcy patrzyli na nią jak na winowajcę. Każde ich spojrzenie odpierała swoim, bacznie się im przyglądając. W jej złotych oczach nie było skrępowania ani tego zawahania, które czasem człowiek stara się ukryć, kiedy ma coś na sumieniu. Kowal Lago przyglądał się „winowajcom” z pogardą i chęcią wymierzenia „sprawiedliwości” na jaką jak sądzono, obcy zasługiwali. Łuczniczka spojrzała na kowala, kiedy wyczuła jego wzrok na sobie. Z oczu barczystego mężczyzny wyczytała, że jest on prawy, jednak nawet tacy ludzie czasem dają się uwieść krótkowzroczności i niestety… „podążają za tłumem.”
I temu osądzającemu spojrzeniu Lidia dała do myślenia. A przynajmniej takie miała intencje. Fardan zdołał jednak przekonać jego i każdego kto mógł za niewielka opłatą uzupełnić zapasy na te podróż. Podobnie Waren, chyba najwyższy z mieszkańców Podkosy, patrzył się nachalnie. Lidia nie kazała mu długo czekać i jak tylko wyłowił jej spojrzenie to przeszyła go nim na wylot. Skupiła się na jego źrenicach i niezauważalnie uśmiechnęła, bo Waren nie był wstanie wytrzymać świdrujących go lśniących oczu.
- To ile Wać pan za te linę chcesz? – zapytała lekko pochylając się w jego stronę. Waren wymamrotał pod nosem kwotę i niby nie spiesznie wrócił do swoich zajęć. Po chwili cofnął się i chwycił należne mu miedziaki, które cały czas czekały na rozłożonej dłoni dziewczyny.

Do wymarszu została niespełna godzina. Lidii już tylko brakowało prowiantu. Rozejrzała się po wiosce. Wieśniacy obserwowali każdy krok niedoszłych skazańców.
„Ludzie czy Wy zaiste nie grzeszycie ani krztą rozumu? ” - pomyślała z irytacją. „Toż to ino łeb zakuty by został aby go nakryto na zbrodni” pokiwała głową i weszła do karczmy. Żona karczmarza była zajęta sprzątaniem za barem. Gard, jej mąż akuratnie schodził ze schodów. Kiedy zobaczył dziewczynę uśmiechnął się nie zatrzymując . Był to taki serdeczny uśmiech. Lidia ledwo mogła ukryć swoje zdziwienie. W ten przypomniała sobie słowa Fardana mówiące o tym co się tu działo te dwa lata temu. Spojrzała na wiadro z wodą i mokre szmaty, które dźwigał staruszek.
- Czy ciało kupca, już pochowane? – spytała biorąc od niego pełne wiadro.
- Ja nie wiem panienko – odparł i zamrugał patrząc z zaskoczenie na jej gest. – Mnie sołtys nic nie mówił, ale pewnie tak zrobią. Wszak umarłych trzeba chować… - popatrzył jeszcze i dodał - …dziękuję Ci dziecko za pomoc.
- Mości panie Gard, czy nie sprzedałby mi pan trochę sera?
- Sera? Na daleką podróż to trzeba mięsa wędzonego i chleba – rzekł położywszy mokre szmaty w kąt i wytarł spracowane dłonie w fartuch – Ale sera też pannie znajdę, prawda moja droga? – zwrócił się do żony, która ciepłym głosem odparła – Prawda, znajdzie się.

Po czasie Lidia była już spakowana. Przełożyła pas skórzanej torby przez lewe ramię zaś pełna torba spoczęła na prawym biodrze. Długi łuk, zdobiony rzeźbionymi ornamentami oraz kołczan ze strzałami tradycyjnie zajęły swoje miejsce na jej plecach. Bukłak podczepiła pod pas zaś wysłużony ciepły koc zwinęła i obwiązała sznurem po obu końcach przekładając go przez drugie ramie. Zaś sztylet… schowała w sobie wiadomym miejscu. Mając jeszcze chwile czasu skierowała swe kroki ku chacie Fardana, która znajdowała się na granicy wioski. Nie wchodziła do środka. Podeszła do wielkiej lipy co roztaczała swe gałęzie na jego domem. Zdawało się być tu spokojnie.


Oby było Twoją wolą, Selune, Nasza Matko i Bogini
naszych przodków, że powiedziesz nas ku pokojowi i dasz nam
kroczyć pośród harmonii Twego serca o Selune! W swym
bezgranicznym miłosierdziu doprowadzisz nas do urzeczywistnienia
naszych pragnień dla życia, radości i pokoju.
Ocal nas z rąk każdego wroga i od zasadzki, od duchów złych
i dzikich zwierząt na drodze, i od wszelkich nieszczęśliwych
wypadków, które spadają na świat. Ześlij błogosławieństwo
na wszystkie dzieła naszych rąk i obdarz nas przychylnością,
łaskawością i życzliwością w oczach wszystkich, którzy nas widzą.
Wysłuchaj naszego błagania, bo Ty jesteś Bogini Matka, która
wysłuchuje modlitw i próśb. Najświętsza i Najukochańsza jesteś
Ty, Selune, która wysłuchuje modlitwy...

– wyrzekła Lidia po czym zacisnęła lewy palec wskazujący i przyłożyła do niego kciuk. W takim geście dotknęła czoła i serca swego. Szary kot zielarza zakręcił ósemkę wokół jej nóg. Wzięła go na ręce, zaczęła głaskać i przytuliła. Miała wiarę, że wszystko skończy się szczęśliwie. Przypomniała sobie słowa starszych "Co nas nie zabija czyni nas silniejszymi". Mimo to wolała być w drodze do Srebrnej Rzeczki bo tam mogło być to co od dawna pragnie odszukać. Zwróciła się ku wiosce wypatrując towarzyszy. Wtedy przypomniało jej się, że chciała się jeszcze zobaczyć z Tuyr’em i Eleną...
 

Ostatnio edytowane przez Bażna =^^= : 18-09-2009 o 16:15.
Bażna =^^= jest offline