Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 13:03   #289
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kafalin:


Sily'a:


Nagle stwierdziłaś, że znajdujesz się w sali niewiele mniejszej od sali tronowej. Prostokątna hala wyłożona była brązowymi kafelkami, zaś zaskakujące było to, iż biło od nich lekkie, przyjemne ciepło. Z pewnością można było chodzić boso po podłodze, nie wychładzając stóp.

Gładki sufit miał białą barwę, zaś w centrum znajdował się żyrandol o kloszach w kształcie płomieni, natomiast kremowe pasy, promieniście odchodzące od środka, dochodziły do ścian. Na owych pasach zawieszone były pojedyncze, płomienne klosze w odstępie, który można było określić jako metrowy.

Drewniane ściany, po prawej stronie, wypełniały obszerne obrazy Magów podczas bitew czy pojedynków, natomiast lewą stronę zdominowały okna, wychodzące na... ogród?!


Przecież dookoła pałacu nie było żadnego ogrodu, a z okien wyglądał jak prawdziwy! Owa przestrzeń miała około połowy kilometra kwadratowego i nie widać było na niej żadnego człowieka, Elfa lub innego humanoida. Jedynie ogród.

Kiedy oderwałaś oczy od roślinności za oknem, zauważyłaś duże, podwójne drzwi na końcu sali. Były one zamknięte i nie miały klamek. Jeżeli nie ma klamek to jak wejść przez zamknięte skrzydła?
Odpowiedź nadeszła sama, kiedy tylko znalazłaś się przy przejściu, które... Otworzyło się samo, ukazując kolejne, wielkie pomieszczenie, które okazało się sypialnią.


Było to obszerne pomieszczenie o drewnianej podłodze. Znajdowały się tam jaśniejsze i ciemniejsze części drewna, zaś ciemniejsze układały się w jeden, wielki, nieznany symbol wypełniający całą powierzchnię. Ta posadzka również dawała lekkie, przyjemne ciepło.

Sklepienie sypialni było drewniane, lecz przedstawiało przeciwne kolory. Tam, gdzie podłoga była jaśniejsza, tam sufit był ciemniejszy. To samo tyczyło się ciemniejszej części podłogi.
Tutaj nie było jednak większego żyrandola. Nie było również niczego, co mogłoby dawać źródło światła.

Ściany obite były zielonym materiałem pokrytym fantazyjnymi wzorami. Owy materiał omijał jedynie przestrzeń od podłogi do wysokości połowy metra oraz rogi, gdyż te wyłożone były złotem.

Na prawej ścianie znajdowało się wgłębienie, w którym ustawione zostało łóżko z baldachimem o barwie identycznej, co materia ścian.
Zauważyłaś również kotarę, którą można było zasłonić wnękę z łożem.

Naprzeciwko znajdowało się duże biurko oraz wygodny fotel. Ustawione to było tak, iż spoczywając w fotelu, siedziało się naprzeciwko drzwi.
Na blacie znajdowało się kilka kałamarzy i kilka piór w różnych kolorach. Było czerwone, czarne, zielone, niebieskie i białe, a każde znajdowało się przy jednym z pojemników na atrament, wbudowanych w drewno.
Były tam również kartki, wosk oraz pieczęć. Dalej znajdował się drewniany stojak na książkę.

Nieco bardziej na lewo znajdowały się kolejne drzwi, podobne do tych, przez które przeszłaś.

Na lewej ścianie znajdowały się okna identyczne do tych w poprzedniej sali, lecz były tak również drzwi na taras, przypominające jedno z okien. Obszerne podwyższenie z drewna zawieszone było na wysokości dwóch pięter, ponieważ na tejże kondygnacji znajdowały się sale Alvaiena.
Przed wypadnięciem chroniły barierki, sięgające człowiekowi do mostka, lecz była w nich przerwa usytuowana po lewej stronie. Były tam schody prowadzące na dół.

Wszystko wydawało się takie prawdziwe. Słońce, drzewa, rośliny, strumyk, całe niebo, a także wysoki żywopłot... Może jakimś cudem było prawdziwe?

Kiedy stanęłaś przed kolejnymi drzwiami, a one otworzyły się, twoim oczom ukazała się wielka łazienka w całości pokryta niebieskimi kafelkami, przywodzącymi na myśl płynącą wodę.

Jedynie sufit był pokryty malunkami. Przedstawiały one krajobraz nadmorski. Była to plaża nad morzem, zapełniona muszlami o różnych kolorach i kształtach. Gdzieniegdzie rosła palma, rzucająca cień, w którym można było się skryć przed ostrym słońcem.

Dokładnie na środku pomieszczenia usytuowany był mały basenik, który zdolny był pomieścić dziesięcioro dorosłych ludzi, w tym czterech rozpartych na siedzeniu wzniesionym pod wodą, umiejscowionym na prawym brzegu.
Tuż przy nim znajdowała się szyna, a na niej ruchoma tabliczka. Po bliższym przyjrzeniu się, można było stwierdzić, iż było na niej coś podobnego do tarczy zegarowej, lecz miast godzin, były na niej stopnie. Zapewne w ten sposób można było kontrolować temperaturę wody. Było tam również coś, co przypominało symbol fal, a także wodne ręce i stół.

Obok basenu stał mały, biały barek ozdobiony muszlami. Zawierał on przekąski oraz napoje różnego typu. Na jednej z butelek był napis "Feleneraelin". Obok znajdowały się szklane naczynia.


Po lewej stronie umieszczona została złota wanna na cztery dorosłe osoby, sedes oraz umywalka. Nad nią wisiało wielkie lustro.

Pod lewą ścianą, w rogu, stała nawet sporej wielkości, biała szafka, lecz ta już miała klamki.

Ogólnie rzecz biorąc sprawa kąpieli wydawała się rozwiązana, choć powstała inna wątpliwość. Mała istotka z łatwością mogła utopić się nawet w umywalce, jeżeli byłaby wystarczająca ilość wody.

Kiedy wyszłaś, skierowałaś się do ostatniego z przejść, znajdującego się w tej samej odległości od biurka, co te, przez które właśnie wyszłaś, lecz były po przeciwnej stronie względem osi symetrii poprowadzonej z dłuższych boków poziomej płaszczyzny blatu biurka.

Te również zareagowały w sposób identyczny. Do tej pory spokojnie można było stwierdzić, że jest to niemal królewskie pomieszczenie. Zdanie to mogło się zmienić po ujrzeniu wnętrza ostatniego z pokoi.

Znajdowała się za nimi wielka kuchnia, czyli miejsce, gdzie królowie nie wchodzą. Robi to za nich służba oraz kucharze, których tutaj nie było.


Kuchnia była raczej średniej wielkości i wyglądała jakby prawie nie była używana.

Znajdowały się tu szafki wiszące na jasnym drewnie ścian oraz stojące na nieco ciemniejszej podłodze. Było również palenisko, trzy dziwne, metalowe szafki o sześciennym kształcie, a także prostokątne, metalowe drzwi.

W suficie, nad blatem umieszczonym na środku pomieszczenia, wbudowany był sporej wielkości wiatrak. Tutaj również nie było żadnego źródła światła, a mimo wszystko pomieszczenie było jasne. Zauważyłaś jednak jeszcze coś.
Na owym środkowym blacie leżały metalowe tace i otwarta księga, która wyglądała trochę jak książka kucharska, ale kiedy przyjrzałaś się bliżej, stwierdziłaś, że nie ma w niej nic innego niż lista potraw.

Sprawa jedzenia, kąpieli i sypialni wydawała się rozwiązana...

Alemir:

Kiedy zlokalizowałeś pierwszy element i uaktywniłeś go wraz z odpowiadającym mu symbolem na kamieniu. Promienie wystrzeliły od dwóch symboli, łącząc się i wzmacniając barwę.


Kiedy odkryłeś prawidłowość, reszta stała się banalnie prostą kwestią czasu, ponieważ wystarczyło połączyć resztę właściwie wybranych symboli we właściwej kolejności.
Od każdej z par symboli, odchodziły takie same promienie światła, które nie gasły, a kiedy dotarłeś do ostatniego kamienia, który połączyłeś... nic się nie stało.

Czyżby coś było nie tak?

Nagle kamienie całe zaczęły emitować własne światło tej samej barwy, ale promienie były wyraźniejsze, niemal namacalne. Nie mniej jednak promień dalej uległ wzmocnieniu do tego stopnia, że byłeś w stanie zauważyć, iż uderzał on w kamień i odbijał się od niego, by trafić w symbol stołu, od którego odbija się...
Jasnym stało się, w jaki sposób światło wzmacnia się, ale dalej nie wiadomo było, co to daje...
Zaraz... Środek blatu zaczął się zapadać, tworząc coś w rodzaju leja!

Promień również przestał się odbijać, przez co przypominał bardziej wstęgę, naprężoną do granic możliwości.

Kiedy stanąłeś na stole, przy otworze i spojrzałeś w dół, nie zobaczyłeś nic. Była tam jedynie czerń.
Nie wiadomo było nawet czy był to portal czy może tylko zwykły otwór służący za przejście.

Nagle spod nóg uciekł ci kawałek kamienia, na którym się znajdowałeś! Odpadł z całym pierścieniem, otaczającym otwór, a cały blat stołu nachylił się! Teraz już wszystko nie przypominało leja... To był lej! A ty wewnątrz niego!
Mało tego, nie było się czego złapać, ponieważ krawędzie były zbyt daleko, a ty zjeżdżałeś w dół, widząc promienie, które wydawały się tak naprężone, iż wydawało się, że zaraz pękną.

Ty jednak dalej zsuwałeś się powoli, ale systematycznie po niezbyt wielkiej stromiźnie i pewnie dałbyś radę się zatrzymać, gdyby nie to, ze twoje nogi w całości znajdowały się w otworze, gdzie stromizna miała prawie kąt prosty do ziemi, na której znajdował się stół.
Ponadto ściany wewnątrz były dziwnie śliskie... Przywodziło to na myśl świeży śluz, co bynajmniej nie poprawiało nastroju.

Byłeś coraz niżej, a kształt, w którym się pogrążałeś dawał możliwość zatrzymania się jedynie na chwilę, ponieważ w końcu podtrzymywanie całości ciężaru ciała stało się tak męczące, że całe ręce drżały z wysiłku, by w końcu odpuścić i...

Spaść gwałtownie w dół, jakbyś zjeżdżał wzdłuż rury! Nie było tam niczego widać, a otaczały cię nieprzyjemne w dotyku ściany, niemalże wywołujące wymioty.

Nagle wypadłeś z tunelu, choć wcale nie widziałeś zakończenia i znalazłeś się... w kolejnym leju! Ten również był skierowany wgłąb przejścia, z którego wypadłeś, lecz impet był tak duży, że obróciłeś się tam i w połowie wypadłeś za niego!

Dokończenie tej czynności przy oparciu nie było trudne, a lej był umieszczony prawie na równi z kamiennym podłożem.

Kiedy wreszcie stanąłeś na nogi, stwierdziłeś, że kształt, z którego przed chwilą się wygramoliłeś, tak jak całe podłoże, stworzone jest z kamienia o lekkim, niebieskim zabarwieniu.


Zobaczyłeś również wielki, kamienny posąg ponad trzykrotnie przewyższający twoją osobę, a przedstawiał on Elfiego wojownika, który nie posiadał twarzy. Nie miał oczu, ust, nosa, uszu. Pusta skóra okolona kamiennymi włosami. Miał na sobie skórzany pancerz, a pod spodem wystawała pocięta tunika, sięgająca kostek. W ten sposób nic nie ograniczało ruchu nóg w spodniach wpuszczonych w wysokie buty.
U pasa wisiały mu dwa miecze większe niż ty sam oraz dwa sztylety o długości połowy ciebie.

-Kto?-zapytał nagle niski, dudniący głos, pochodzący znikąd, ale można było się domyśleć, iż to jest mowa figury, ponieważ kamiennymi łapskami chwyciła za miecze z zadziwiającą, jak na blok skalny, prędkością...

Valar:

Postanowiłeś udać się w kierunku, w którym udał się Alemir. Nie wiadomo było czy nie zboczył gdzieś i nie krążył, ale postanowiłeś udać się prosto, cały czas prosto.

Po pewnym czasie zauważyłeś coś dziwnego. Kamienny krąg z około trzydziestu kamieni z ogromnym, kamiennym stołem w centrum. Wszystko to pokryte nieznanymi symbolami.

Od pięciu symboli na stole, do pięciu kamieni prowadziły niebieskie promienie, wyglądające jak grube, napięte wstęgi, a kiedy zbliżyłeś się, zobaczyłeś na środku stołu wielki otwór, w którym nie było widać niczego.

Nagle kamień uciekł spod nóg, lecz tym razem pierścień kamienia, który się zapadł, był tak wielki, że niemal sięgał krawędzi stołu, który nachylił się!
Tym razem nie mogło być mowy o jakimkolwiek oporze, ponieważ człowiek wpadł bezpośrednio do środka!

W środku nie było widać dosłownie nic, a ściany pokryte były czymś w rodzaju śluzu.

Kiedy wypadłeś i stanąłeś na nogi, stwierdziłeś, że ten posąg, przed którym stał również Alemir, wcale nie był przyjaźnie nastawiony.

Alemir, Valar:

-Kto?-powtórzył pytanie, obnażając kamienne miecze, wymierzone w wasze dwie osoby.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline