Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 13:17   #456
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nie chciał tu przyjść...Ale nie powinien karać innych za swój ponury nastrój. Dlatego właśnie Aldym zgodził się na propozycję Jensa. I dotarłszy na miejsce, żałował tej decyzji. Cmentarz był ponury i kojarzył się Aldymowi z grobowcami, z których wypełzły szkielety. Jak na tą całą gadkę krasnoluda o tym miejscu, cmentarz był zaniedbany.
Widać nikt o nim nie pamiętał. Taki jest właśnie los bohaterów. Popadają w zapomnienie, stając się tylko wpisami w kronikach.
Tym razem kapłan był przygotowany...jedna szybka prośba do Sune i Aldym trzymał w dłoni morgensztern rozświetlający okolicę delikatnym blaskiem. Na krótko...Światło zgasło, wraz pochodniami. Aldym posłał kose spojrzenie paladynce. Przez nią wpakowali się w tą kabałę...Znów cmentarz, tym razem mroczne cienie w roli przeciwników.
Tylko dlatego, że córce Kalvarów zachciało się obejrzeć grobowce...wszyscy znaleźli się w niebezpieczeństwie. Gorszym jednak od poprzednich, bo tym razem przeciwnika nie dało się pokonać stalą. Ponure miejsce...idealne na paskudną śmierć, jaka ich tu czekała.
Niemniej, to miejsce wymagało oczyszczenia, z tym Aldym się mógł zgodzić. Znaleziony kryształ mógł się do tego przydać. Choć imię, które Lilla wspomniała, imię jakiegoś zapomnianego boga...nic Aldymowi nie mówiło. Ale pomysł oczyszczenia tego miejsca, przez nich właśnie, wydawał się niedorzeczny. Kapłan nie był w stanie tego zrobić. Konsekrowanie miejsc leżało poza jego zasięgiem. Ale zapewne kapłani Kelemvora z krasnoludzkiej twierdzy chętnie by się zajęli oczyszczeniem splugawionego cmentarza... Ale nie. Lilla musiała zrobić to sama. Pytanie tylko: co zamierzała zrobić, bo kapłan nie miał pojęcia jak oczyścić cmentarz z plugawej energii.
Zeszli do mauzoleum, co było kolejnym głupim posunięciem podczas tej wyprawy na cmentarz. Tuż przed zejściem tknięty przeczuciem Drago uprosił o umagicznienie swej broni.
Aldym położył dłoń na ostrzu i wypowiedział formułkę.- O Sune rozjaśniająca wszystko swą urodą, przelej odrobinę blasku swego i mocy na ten oręż.
Dłoń kapłana na moment błysnęła gdy rzucał „Magiczną Broń” , na jedną sztukę oręża barbarzyńcy.
Ciemno i chłód okazały się być, tylko preludium do spotkania ze sługą Shar, elfem imieniem Aerandir. Obiecywał kapłanowi moc, obiecywał siłę, obiecywał tabuny rozmiłowanych w nim kobiet...Więc czemu nie ulec tej pokusie? Ostatnio wędrował bardziej z obowiązku niż ochoty. Opuścić drużynę...opuścić Sune dla Shar. Tak łatwo się zgodzić, nieprawdaż?
Aerandir próbował podłechtać ambicje, żądze, ciemną stronę duszy kapłana...słabą stronę duszy. Elf widział Aldyma, takim jakim widzieli go towarzysze...a przynajmniej większość z nich: Alexa, Lilla, Drago... może Elizabetha. Widzieli Aldyma, zaborczego lubieżnika. Widzieli w nim to, co chcieli w nim widzieć. Aerandir kusił władzą i potęgą. Kusił tym, czego zapewne sam pragnął. Aldyma zaś ni władza ni moc, nigdy nie pociągały. "Miłość dla siebie, a nie dla innych." – pusty slogan. Miłość jest żywiołem, którego nie da się okiełznać, nie da się podporządkować, któremu można jedynie służyć. Ale skąd on to mógł wiedzieć? Służył Pani Utraty. A Sune, na wszystkich bogów, jest boginią miłości, nie miłosierdzia!
Gdyby naprawdę odgadł czego kapłan pragnie...A może odgadł? Może po prostu Shar, nie mogła mu dać tego czego pragnie. Władza i potęga, jedyny dar jaki Shar może ofiarować, były w oczach Aldyma nic nie warte. Zaprawdę, lichą ofertę składała Shar Aldymowi.
Ale mogła dać coś innego...uwolnić od bólu w sercu, na zawsze.

Reakcja większości towarzyszy okazała się gwałtowna i cóż...wroga wobec Aerandira. Zaatakowali, tak po prostu...bez planu, bez powodu...jak dzikie bestie. Aerandir może był i sługą Shar, ale póki co nic wrogiego im nie zrobił. Chciał porozmawiać, przedstawić swą ofertę. Może i podstępną (jako że Aldym nie wierzył iż świeca, którą posiada elf, była autentyczna), ale to jeszcze nie powód by od razu go napaść.
-Nie, nie, nie, nie, nie...- wyrywało się kapłanowi z ust gdy się cofał do tyłu. Spoglądając z przerażeniem na towarzyszy, którzy napełniali go większym lękiem, niż Aerandir. Czy tym i on ma się stać ? Mordercą z wyświechtanymi sloganami dobra na ustach, nie lepszym od tych, których zabijał? Oskarżycielem, sędzią i katem w jednej osobie?
-Nie, nie, nie...- bełkotał Aldym cofając się. On taki nie będzie, nie będzie wybierał najprostszego rozwiązania. Nie będzie zabijał, tylko dlatego że może, tylko dlatego, że przeciwnik jest zły. Kapłan nie zamierzał uczestniczyć w tym boju, nie chciał walczyć. Nie chciał zabijać.
Aldym opadł na kolana i uprosił cicho swą boginię o ochronę. Po chwili otoczyła go świetlista mgiełka zaklęcia „Sanktuarium” .
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-06-2009 o 20:10.
abishai jest offline