Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-06-2009, 21:30   #451
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Z krasnoludami maszerowało się dobrze. Szybko, sprawnie i bez niepotrzebnych postojów. Miszka szwendał się gdzieś w oddali co jakiś czas tylko wychylając pstrokaty łeb zza któregoś z kamieni. Myśliwy więc dobrawszy odpowiednie tempo pogrążył się w myślach krążących to wokół Cienistej Kniei, to wokół Silii. Dziewczynę zdawało się nosić. Nawet gdy się kochali, była trochę taka zamyślona i jakby dręczona wątpliwościami. Powiedziała, że się boi. Czego, tego myśliwemu już nie powiedziała. Ale wydawała się taka rozkojarzona... Nie wnikał tym razem. Miał tylko nadzieję, że jak dojrzeje do tego, by się wygadać, będzie wtedy przy niej.

Góry tymczasem zadziwiały coraz piękniejszymi widokami. Skaliste turnie pokryte śniegiem zostały za nimi, ale górny regiel wydawał się łowczemu bardziej zachwycający. Nie budził co prawda tego respektu co same góry, ale zdawał się żyć. Jens już od jakiegoś czasu zaczął dostrzegać, że w zależności od tego gdzie są, inaczej odbiera naturę czując jej wielką moc. Tak jakby wszedł do sięgającej mu zaledwie spodu stopy ciepłej i wręcz kojącej wody, która żyła własnym życiem. Nie specjalnie jednak zastanawiał się nad przyczyną tych nowych odczuć, a ponieważ nieczęsto mu się one jeszcze zdarzały, to każde stanowiło odrębne doświadczenie i odrębną przyjemność. Z każdym też następnym woda zdawała się sięgać nieco wyżej i wyżej napełniając myśliwego pozytywną energią, dla której na razie ni było ujścia. A jakby znaleźć takie...

Do wieczornego postoju, mimo iż, słońce wcześnie zniknęło za szczytami, przeszli jeszcze spory kawałek i Jens musiał przyznać, że krasnoludy zważywszy na ilość ekwipunku, którym każdy był obładowany, były świetnymi piechurami.


Wracając z Lillą Alexandra doszła do wniosku, że potrzeba jej czegoś co odwróci uwagę od przykrych myśli i pozwoli czymś konkretnym zająć umysł i ręce. Widząc siedzącego przy ognisku tropiciela przypomniała sobie o rozpoczętych niedawno lekcjach strzelania. Przez ostatnie dwa dni w mieście praktycznie nie wychodziła od Gorkiego, więc nie było okazji by poćwiczyć. Teraz nadarzała się ku temu doskonała okazja. Podeszła do Jensa i zapytała z uśmiechem:
- Może masz trochę czasu by mi udzielić kolejnej lekcji strzelania? Nigdy nie wiadomo, kiedy może się mi taka umiejętność przydać, a przy obecnym poziomie moich umiejętności mogłabym sobie co najwyżej przestrzelić stopę.
- Alexa? - podniósł nos znad zielnika słysząc słowa psioniczki. Choć z początku, dukanie szło mu dość opornie, powoli zaczął się wprawiać i był już przy haśle hepatica nobilis. Z tego co pamiętał mnóstwo tych roślin rosło na skraju lasu , a tu jak się okazało miała ona właściwości wspomagające wytrzymałość, a jeśli chodzi o kłącza, to również trujące. Zmrużył oczy, bo wlepianie wzroku od dłuższego czasu w książkę, męczyło jego wzrok – Jasne... ee... to znaczy, chyba trochę już ciemno, nie? Ale jeśli chcesz to jest parę ćwiczeń, które mogą pomóc.
Psioniczka kiwnęła głową. Myśliwy więc odłożył zielnik i poklepał ręką kamień obok, by usiadła obok niego. W sumie cieszył się, że przyszła, ale wyjątkowo nie miał ochoty na lekcje. Niemniej jakoś tak miło mu się robiło gdy psioniczka z pewną dozą zainteresowania podchodziła do czegoś w czym łowczy czuł się jak ryba w wodzie.
- W strzelectwie wszystko sprowadza się do dwóch rzeczy. - zaczął gdy dziewczyna spoczęła na sąsiednim kamieniu. Dorzucił niedbale trochę chrustu do ogniska i ciągnął dalej - Celnego oka i skupienia. Gdy opanujesz pierwsze i drugie, technika sama przyjdzie więc tym na Twoim miejscu bym się specjalnie nie przejmował. Wbrew pozorom, to drugorzędna sprawa. A teraz słuchaj, celne oko to cecha, którą albo się niestety ma, albo nie. Można je tylko poprawić w niewielkim zakresie, najczęściej poprzez częste patrzenie w dal. Wtedy się je ćwiczy jak każdy inny mięsień. Cała jednak sztuka strzelectwa tkwi w skupieniu. Wyciągnij prawą rękę do przodu.
Słuchająca do tej pory uważnie Alexa usłuchała myśliwego.
- Tak po prostu? Tak?
- Tak, tylko, że wyprostuj jeszcze. Ooo o właśnie i teraz nie ruszaj.

Oboje patrzyli na nieruchome z początku ramię dziewczyny, które jednak szybko zaczęło drżeć.
- Widzisz? To normalne. Każdemu wcześniej, czy później zaczynają drżeć. Trzeba sobie jednak z tym radzić. Drżenie dłoni w trakcie celowania to, przy dalekim zasięgu jaki daje kusza, kwestia chybienia celu nawet o pięć metrów. A gwarantuje Ci, że w krytycznych momentach ręce najbardziej lubią drżeć. Popróbuj.
Psioniczka zaczęła więc ćwiczyć. Widocznym jednak było, że zbyt szybko spodziewała się efektów. Uparcie wpatrzona w swoją dłoń, jakby miała ona swój własny umysł, który można opanować, próbowała utrzymać ją w bezruchu, lecz z każdym następnym razem wydawało się, że jest coraz gorzej.
- Ja nie wiem Jens – rzekła po dziesięciu minutach z rezygnacją – to się chyba nie da.
Łowczy wziął swój kubek i nalawszy do niego wody aż po wrąbek, wyciągnął w dłoni przed siebie. Mijały sekundy, a potem minuty, a po glinianej ściance naczynie nie spłynęła ani jedna kropla.
- Da się – odparł upijając w końcu trochę wody z kubka – tylko trzeba ćwiczyć. Poza tym chyba źle do tego podchodzisz. Drżenie dłoni, to coś czego nie opanujesz. Możesz za to zignorować. To tylko odruch taki sam jak zabranie ręki gdy grzejący ogień robi się zbyt gorący.
Dziewczyna podjęła nowe próby. Tym razem z lepszym skutkiem, co można było przypisać jej zdolnościom psionicznym. Mimo więc zmroku zdecydowali się na oddanie paru strzałów do dużego polana przytaszczonego skądś przez krasnoludy. Ustawiając je blisko ogniska można było spokojnie trochę postrzelać. Gdy jednak zmęczenie całkiem już znużyło dziewczynę ustalili, że będą częściej powtarzać lekcje. W zamian dziewczyna obiecała Jensowi parę wskazówek nad tym jak należy się koncentrować, by opanować myśli, a nie ciało. Zważywszy na ostatnie odkrycie myśliwego, mogło mu się to bardzo przydać w przyszłości.

***

Chmurna postać nie bardzo do niego przemówiła, bo trzeba było przyznać, że Jens do najpobożniejszych nie należał. Niemniej zwiedzenie starego górskiego traktu uznał za doby pomysł. Mimo późnej pory, godzinna wycieczka nie wydawała się niczym niebezpiecznym...
- Nieeee. No to chodźmy już wszyscy w takim razie – rzekł i podszedł do siedzącego przed ogniskiem kapłana. Strapienie nie opuszczało go już od zdecydowanie zbyt długiego czasu – Idziesz stary?
Uśmiechnąwszy się wyciągnął dłoń do towarzysza, by pomóc mu wstać.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 12-06-2009 o 21:33.
Marrrt jest offline  
Stary 13-06-2009, 16:38   #452
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://sites.google.com/site/muzykadosesji/Home/Sephiroth-DraconianPoetry-02-DarkGarden.mp3[/MEDIA]

Weszliście więc na ścieżkę wąską, wspinając się mozolnie i z trudem niejakim po wygładzonych skałach i kamieniach. Mgła i chmury zbiegały się już z mrokiem nadciągającej nocy, toteż dla bezpieczeństwa pewnego wzięliście pochodnie, chociaż prawdę mówmy, nie dawały one wiele. Dziwne też może trochę było, że krasnoludy żadne zainteresowane tą wycieczką nie były i zostały wszystkie w obozie, strawę ciepłą na wasz powrót obiecując. Toteż sami szliście ku mistycznemu cmentarzowi, który bitwę o jakiej wcześniej nikt z was nie wiedział, upamiętniać miał. A raczej może nie sam cmentarz a spore mauzoleum czy krypta jakowaś, która po półgodzinie marszu zamajaczyła przed waszymi oczami, oświetlana ostatnimi promieniami zachodzącego gdzieś tam słońca. Podłużny, kamienny budynek musiał być zbudowany zaprawdę solidnie, gdyż wiele lat wytrzymał, chociaż nie w idealnym stanie oczywiście. Ale wróćmy jeszcze do słońca promieni, które ogołociły tę dużą, górską... polanę? nie to nie do końca dobra nazwa, ale zostawmy ją - ogołociły tę polanę ze wszelkiego światła, tak jak rodzice pozbawiają go dzieci w ich łóżkach, gdy gaszą nocną lampę. I wy byliście takimi dziećmi. Pojawiły się cienie.

Najpierw niewielkie, z pochodni czy lamp pochodzące, niegroźne i nie napawające ciepłych, żywych serc jakimkolwiek strachem. Ale wkrótce nadeszły też inne, kłębiące się, jakby jeszcze trochę niepewnie na granicy światła. Czyżby odbijały się w nich wykrzywione maski, lustrzane odbicia twarzy, którymi kiedyś były? Nie, to musi być tylko ułuda, złudzenie, którymi karmiły was wasze dziecięce oczy. Tym bowiem byliście, dziećmi, czyż nie? Kierowani pokusą, a może czym innym, ruszyliście dalej, tak jest, nikt nie stał bowiem w miejscu czując... coś. Coś nieokreślonego, nie dającego się określić. A najmocniej czuła to Lilla, dzielna, silna dziewczyna, którą sam Pan Poranka pobłogosławił i dał siłę. To ona pierwsza przeszła obok żelaznego, wysłużonego już płotu pobliskiego cmentarza, zostawiając za sobą błyski swych pięknych, jasnych włosów. O tak, to ona pierwsza poczuła ów chłód, który po chwili ogarnął wszystkich. Cienie się zbliżały, tak jak zbliżają się do przestraszonego dziecka, pragnącego, by sen nadszedł jak najszybciej. I tak jak te dzieci, widzieliście teraz cieniste macki nieumarłego świata, wyciągające ku wam swoje szpony.

Czy wspominałem już o cmentarzu? Tak, najpewniej tak. W niknącym we mgle blasku pochodni, majaczyły ponure mogiły, których kamienne płyty, owiewane przez stulecia pasmami mgły, sterczały dumnie ku górze. Nieoznaczone, masowe groby, miały przypominać o poświęceniu i odwadze. Czyż to nie o to zawsze chodziło? Bohaterowie byli martwi, tak, to czekało wszystkich. W życiu jednak chodziło o to, by ową chwilę odsuwać od siebie, najlepiej w nieskończoność. Łatwiej, owszem, było elfom czy krasnoludom, ale i ludzie znali swoje sposoby. Zapytajcie Elminstera z Cienistej Doliny, chociaż jego potężne spojrzenie zgromi was tylko a potem sami uciekniecie, pytając samych siebie skąd się wzięły te głupie pytania. Bohaterowie tej bitwy byli od dawna martwi, o tak, zimni jak lód. Lód, który wyciągał ku wam swoje szpony, odganiany blaskiem, który bił od Lilli Kalvar, kobiety, która wciąż uważała się za prostą chłopkę, a wiemy przecież wszyscy, że nią nie była. Aż w końcu pochodnie zgasły, jakby za pociągnięciem magicznej różdżki.

Czy stało się po tym coś dramatycznego? Zapewne, ale nie tu, nie u naszych dzielnych bohaterów, którzy prowadzeni przez paladynkę, dotarli do umieszczonego przed mauzoleum postumentu. Ku zaskoczeniu wszystkich, o tak, owych szponiastych cieni zwłaszcza, rozbłysnął biały, oszlifowany kryształ.


Ciepło ogarnęło nagle wasze ciała, wasze serca. Pozbawiło trosk i napełniło nadzieją. Pogrążony w chaosie i rozterkach swojego serca Aldym, czy ostatnio coraz mniej pewne samych siebie, chociaż wciąż piękne i inteligentne - Silia i Alexandra, tak, oni wszyscy, uśmiechnęli się lekko, jakby uniesieni w powietrze, wolni od wszystkiego. Niestety, takie chwile zawsze trwają niezwykle krótko, a gdy opadło uniesienie, powróciły szczegóły. Cieniste, humanoidalne bestie kłębiące się poza zasięgiem światła kryształu i ponure mauzoleum czekające tuż tuż, kilka kroków ledwie. Z ciemnością zawsze najlepiej walczyła światłość, a tą była tego wieczoru Lilla.
-To kamień światła, stworzony z prawdziwej jasności Annomandarisa, starożytnego boga światła. Jest blisko związany z Lathanderem i to jego moc czuję. Ale coś splugawiło to miejsce...
O tak, tego ostatniego zdania złotowłosa nie musiała mówić. To czuli wszyscy, nawet ci, którzy z magią nie mieli nic wspólnego. I te cienie! Nawet potężny Drago i jego smocza krew czy ognistowłosa i pewna siebie Elizabetha czuli ten chłód. Ogarniał całe ich ciała, sięgał ku duszy. Jens, ten Jens, który uważał, że magia nie ma z nim nic wspólnego, słyszał tu wołanie natury, wołanie o pomoc, na które jego wierny wilk zaskomlał, kładąc po sobie uszy.

Och, nie można było zostać w tym miejscu! Było zbyt przerażające, zbyt... uszkodzone. Jak krwawiące serce, rozdarta rana błogosławionej ziemi. Podświadomie jednak chcieliście iść dalej, przeć przed siebie, by... właśnie? Uzdrowić to miejsce? Czy może dla własnej próżnej ciekawości? Paladynka nie miała wątpliwości, wyjmując kamień z postumentu i kierując się do mauzoleum. Tak, to tam czuła plugawą truciznę, sączącą się do zadanej tu rany. Trzymając kryształ przed sobą poprowadziła wgłąb budynku, rozświetlając jego mrok. I szła, pewnie i dumnie, czując moc swojego boga, czując, że musi pomóc. Kamienna posadzka dudniła od kroków, echo kpiło sobie z widmowych sylwetek kłębiących się przy prostych ścianach. Ach, byliby przeszli przez całe to pomieszczenie, gdyby nie ruch, który pojawił się nagle przy ołtarzu, tam, na drugim końcu!


Potężna moc wypłynęła z ubranego w ciemne ubrania mężczyzny, jej mieniące się strużki uformowały się i uderzyły, popychając was do tyłu, zatrzymując, a nawet przewracając! Nic to jednak, w porównaniu do tego, jak mocno uderzyły w Lillę i jej kamień, obalając paladynkę, i och, odrzucając kryształ, hen, tam do wejścia. Cienie zafalowały, chociaż powietrze wciąż było nieruchome, gdy złotowłosa podnosiła się, wspierana przez swoich towarzyszy. Ogromny barbarzyńca ciął jedną z sylwetek, rozpłatając ją na dwie części, które zbiły się na chwilę w całość a potem znów powróciły do swojej postaci! Dzielna Elizabetha wbiła swój miecz a runa rozbłysła, sprawiając, że cień odsunął się trwożnie! Ale ileż ich było! Wszystkie głodne, a każdy ich dotyk sprawiał ból, powodował chłód!
Wróćmy jeszcze na chwilę do naszego maga, który bardzo dokładnie to wszystko sobie zaplanował. Znaki na posadzce rozbłysły szkarłatem, a ich moc uwięziła, tak właśnie, uwięziła naszych bohaterów! Mogli tylko stać i patrzeć się, jak człowiek ten schodzi powoli z podwyższenia i kieruje się ku nim, a ciemne pasma mocy rozchodzą się na boki, rozganiając wszystkie cienie. Och tak, cóż za pomyłka w tym ciemnym pomieszczeniu, oświetlanym tylko leżącym kilkanaście metrów dalej kamieniem! Nie człowiek to był, a elf. Ta szczupła sylwetka, spiczaste uszy. A głos był dźwięczny, brzmiała w nim siła. I obca nuta, akcent kogoś nienawykłego do mówienia w prostackim, ludzkim języku.

-Dziękuję, że przyjęliście moje zaproszenie. Byłem pewien, że tak właśnie będzie, o tak. Znam dobrze wasze serca, wasze umysły. Tylko moment trzeba było wybrać odpowiedni. Bohaterowie, prowadzeni przez dzielnych krasnoludów. Czujecie się wielcy? Czujecie, że zrobiliście coś dobrego w waszym żałośnie krótkim życiu?
Roześmiał się, a echo poniosło te słowa. Jego oczy, o tak, one zabłysły.
-Wiem, że nie. Chwilowy tryumf, chwilowe szczęście a i to dla niewielu z was. Wiem do czego dążycie, znam każdy wasz sekret. Nie musicie się wstydzić, nie musicie się bać. Przybyłem by ofiarować wam wielki dar. Nazywam się Aerandir.
Oddalił się od was, podnosząc coś z ołtarza. Gdy zbliżył się na powrót, rozpoznaliście ją. Świeca, taka sama jak te, których szukaliście. Och, jakże chcielibyście się ruszyć! Ale on tylko podsunął ją wam pod oczy, byście odczytali jego imię.
-Nie musicie już szukać. Dostaniecie ją, jeśli tylko przysięgniecie lojalność mojej pani, otworzycie serca na Shar! Pomyślcie, ile ona może wam ofiarować!
Lawirował między nieruchomymi sylwetkami jakby zamrożonych w czasie bohaterów, przywołując na usta niewielki, wyrachowany uśmiech. Zatrzymywał się przy każdym, szepcząc, ale ten szept słyszeli wszyscy.

-Aldymie, wiesz dobrze, że oddalasz się od Sune. Nie pasujesz do niej! Twoje serce chce wolności, chce miłości dla siebie, a nie dla innych. Nie czujesz tego? Wyrzeknij się tych ograniczeń! Czujesz tę drugą moc, ten chaos i siłę? Będziesz miał tego pod dostatkiem! A kobiety będą twoje na wieczność, przychodząc do ciebie z własnej woli! Przecież wiesz, że tego właśnie chcesz.
-Silio, ach, droga, niesamowita Silio! Czy wiesz jaki potencjał istnieje w twojej duszy?! Zdajesz sobie sprawę, z tego czego mogłabyś dokonać?! Shar udostępni tę drogę dla ciebie, pokaże ci jak to robić. Patrz na moją moc! Wyrzeknij się zdradzieckiej Mystry, którą niesprawiedliwie wyniesiono na boski tron! Przyjmij dar i obejmij we władanie cieniste pasma mocy, poczuj je, pozwól im się poznać! Krew Ellendila jest w tobie silna, możesz być znacznie potężniejsza od swojego ojca. O tak, pomogę ci go odnaleźć. Nie jest to tak trudne, jak myślisz.
-Alexandro, moja cudownie piękna kobieto... Mógłbym spędzić z tobą wieczność, porażony tym pięknem i intelektem! Czy wiesz kim jesteś? Czy chciałabyś mieć dostęp do mocy, które są przed tobą ukryte? Masz w żyłach krew de Blightów, pięknej szlachty z północy! Ach, no tak, nie wiedziałaś o tym! Cała prawda odkryje się przed tobą. Porzuć ograniczenia, odrzuć głupie nauki Kallora. Jakże mało wiesz o swoim mrocznym nauczycielu! Przyjmij do serca prawdziwą wiarę a wskaże ci drogę!
-Drago, wielki wojowniku! Krew smoka jest w tobie silna, ale nie tak silna, jakbyś tego chciał. Twój potencjał wciąż jest ukryty, ale ja wiem jak go wyzwolić. Shar wie. Bez tracenia życia na poszukiwania. Porzuć naiwną ścieżkę i stań się prawdziwym uczniem czerwonego smoka! Przyjmij jego niesamowite dary!
-Elizabetho, piękna, ognistowłosa i jakże niesamowita dziewczyno! Czy wiesz, jak niewiele jest takich jak ty? Odrzuciłaś monetę, twoje serce jest wolne, tak samo jak ty. Shar pozostawi ci tą wolność, ale obdarzy mocami, o jakich nie śniłaś. Zdobędziesz wszystko, a ludzie będą cię wielbili lub uciekali z trwogą, jak tylko zechcesz! Przyjmij cień do swojego serca, wiesz doskonale, że tam jego miejsce! Staniesz się lepsza, znacznie lepsza od tego, którego tak podziwiałaś pod swoją rodzinną wioską! Będziesz dowodzić legionem, legionem takich jak tu!
-Jensie, miałeś kiedyś cel w życiu? Wiedziałeś, kim chcesz zostać? Czy chciałeś spędzić swój krótki żywot na chodzeniu po lasach? Nadal tego chcesz? Uganiać się za półelfką, która dba głównie o siebie i swoją moc? Tego chcesz? A co ty otrzymasz?! Zastanów się. Shar daje możliwości, daje moc. Nie chciałbyś zostać kimś wielkim? Władcą lasów, gór i nizin? Pomyśl o tym, pomyśl o sobie.
-Lillo, cóż ja mam z tobą zrobić? Twoja wiara jest słaba, twoja charyzma nikła. Nie nadajesz się na paladyna, nie nadajesz się na przywódcę! Tym powinna być taka kobieta, jak ty. Ale ogranicza cię wiara w dobro, które nie przynosi nic dobrego. Jedna śmierć goni drugą, ty zaś zabijasz w imię swojego bożka. Czy to jest dobre? Walcz dla siebie, okryj się chwałą! Wyrzuć z serca tą marną wiarę i przyjmij Shar, a da ci siłę i odwagę, byś została prawdziwą paladynką. Wtedy chwała, zaszczyty i cielesne przyjemności przyjdą same! Możesz zmienić swoje życie, bez bredni tych staruchów, którzy cię uczyli!


Skończył nagle, aż ogłuszyła was cisza, jaka po tym zapadła. Wolnym krokiem znów wszedł na oddalone nieco podwyższenie. Ale czuć było coś innego. Cienie znów się zbliżały, znów widzieliście ich szpony i zimne jak lód oczy. Słabła też magia, w jakiej uwięził was elf, mięśnie znów pracowały a nieco pokrzepiający ciężar trzymanego oręża stał się na powrót realny. Aerandir postawił na ołtarzu swoją świecę i odezwał się raz jeszcze.
-Podejmijcie decyzję. Nie musicie jej wypowiadać na głos, otwórzcie tylko swoje serca! Oddam wam świece i pomogę w poszukiwaniach następnej! I zyskacie wiele więcej niż ja mogę wam dać, Shar bowiem kocha swoje dzieci. Decydujcie się szybko, bowiem matka ciemności nie lituje się nad słabymi!
Czar wypuścił was ze swych objęć, a cienie zafalowały, otaczając was ciasnym kręgiem.
 
Sekal jest offline  
Stary 14-06-2009, 16:29   #453
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Jej nauczyciel zwykł mawiać: „Uważaj o co prosisz bo możesz to otrzymać”. Zaiste święte słowa, a i chwila taka, że nie sposób było nie wspomnieć owej złotej myśli. Mag pojawił się w najgorszym z możliwych dla Silii momentów. Dokładnie wówczas, gdy targały nią wątpliwości, gdy umysł opanowały wszelkie słabości. Przez moment pojawiły się też wyrzuty sumienia. Czy to ona to na nich wszystkich sprowadziła? Swoimi myślami i ukrytymi pragnieniami? Rozmyślała nie tak dawno o Shar, wypowiadała w przestrzeń jej zakazane imię nie dbając o konsekwencje. Nie można igrać z bogami, teraz to zrozumiała. Nie można nadaremno ich wzywać, bo pewnym jest, że oni cię usłyszą... Czy to się właśnie wydarzyło? Czy zła bogini odpowiedziała na jej wołanie? Sama się o to prosiła. A teraz, czy powinna się cieszyć czy raczej rozpaczać ponieważ sama zgotowała własną zgubę?

Silia dygotała na całym ciele. Wpatrywała się jak zahipnotyzowana w ciemnego maga. Jego słowa kusiły jak najsłodszy miód, zniewalały jak upojna noc w ramionach mężczyzny. Myślała o tym, co Shar mogłaby jej ofiarować… Oczami wyobraźni widziała już swoją przyszłość. Siebie jako potężnego maga decydującego o losach świata, wygrywającego całe bitwy, przed którym klękają królowie a wrogowie uciekają w popłochu… Pokusa niemal odebrała jej dech. I pomyśleć, że wystarczyło wypowiedzieć w duszy jedno pojedyncze „tak”. Otworzyć serce. Tak wiele na wyciągnięcie dłoni, na jedno pokorne skinienie. Spełnienie marzeń o potędze, o bezmiarze magii, o pozycji, szacunku, o Elendillu.

Od natłoku myśli zakręciło jej się w głowie. Gdyby nie zaklęcie, które zmuszało ją do stania w bezruchu zapewne osunęłaby się na posadzkę. Usta półelfki drgały, oczy błyszczały niby w gorączce. W jej wnętrzu rozgrywała się bitwa największa z tych, w jakiej dotychczas brała udział. Walka z sobą samą.

Oblizała językiem wyschnięte na wiór usta. Czar, który ich trzymał w swej mocy zaczął słabnąć i półelfka zdając sobie sprawę, że może się poruszać uczyniła nieśmiały krok w przód. Wokół tańczyły cieniste sylwetki, zapraszająco wyciągały do niej swojej długie bezkształtne ramiona, jakby było już przesądzone, że do nich właśnie należy. Powietrze wokoło przesiąknięte było magią. Tą samą magią, której tak pragnęła, a zarazem tak inną i obcą. Mroczne cieniste sploty, jakże obiecujące i kuszące, przedsmak tego czym mogła zostać obdarzona...

Kolejny krok... Co ją pchało do przodu? Specyficzny hipnotyczny urok mrocznych postaci, zwykła ciekawość czy może głód mocy? Wyciągnęła mimowolnie dłoń ku górze, wprost ku cienistym tancerzom. Czyż nie byli piękni? Przerażający i nęcący zarazem.

Miała wrażenie, że jeden z nich także wyciągnął dłoń w jej kierunku. A może tylko jej się wydawało? Elfie oczy pozwalały widzieć w ciemnościach, ale kłębiące się w głowie szalone myśli zniekształcały obraz otaczającej jej rzeczywistości. Trudno powiedzieć, czy postrzegała prawdę, czy może umysł ukazywały to co chciała zobaczyć?

Szła dalej do przodu, ku nieznanemu, nie mogąc oprzeć się cudownemu widokowi. Nogi, ciężkie niby z ołowiu, nie chciały oderwać się od ziemi, jakby chciały sprzeciwić się woli swojego właściciela. Ale poddały się w końcu. Kolejny krok. I jeszcze jeden… Ciemność oplatała ją z wszystkich stron. Poczuła spokój.

I wtedy usłyszała za sobą szept. Jego szept.

- Sil… - powiedział tylko jej imię, nic więcej. Ale ton jego głosu sprawił, że się zatrzymała. Obejrzała się za siebie odnajdując jego postać. Było ciemno, nie mogła dostrzec jego oczu. Ale głos… Jedno zaledwie słowo, które opuściło jego usta przesiąknięte było żalem. Czy może go zawieść? Czy tego chce? Byli tak różni od siebie, a jednak los ich połączył. Pozostawało pytanie, na jak długo? A teraz wybiła godzina próby i wiedziała, że decyzja leży po jej stronie. Jeśli się złamie, straci go, albo co gorsza przestanie go kochać. Zimno zagości w jej sercu i wypierze ją ostatecznie ze wszystkich uczuć. Taka była cena złej bogini. Miłość, przyjaźń, szacunek, a nawet zwyczajna radość będzie dla niej odtąd zakazana.

Dlaczego ambicja tak dalece ją opanowała? Skąd w niej to dążenie do potęgi, pragnienie mocy? Czy nie ma wszystkiego co jest jej potrzebne do szczęścia? Mężczyznę, którego kocha. Przyjaciół, którzy nie bacząc na nic wyruszyli wraz z nią na ta straceńczą wyprawę na koniec świata? Czas płynął. A może zatrzymał się w miejscu? Mogłaby rozważać tą sprawę godzinami, ba miesiącami całymi! A tu żądano od niej deklaracji natychmiast. Jeszcze raz rozważyła wszystkie za i przeciw i kolejny raz dopadło ją uczucie bezradności. Co robić kiedy argumenty się równoważą? Kiedy dwie szalki stoją w idealnej harmonii i nic nie jest w stanie zachwiać ich równowagą? Wtedy najlepiej posłuchać własnego serca.

Już czas podjąć decyzję…

Jej usta zaczęły się poruszać. Zamknęła oczy i wyszeptała w myślach modlitwę. Modlitwę do SWOJEJ bogini.

~Wiem, jest we mnie dużo gniewu. I ambicji. A także zawiści i żądzy… Czasem nie potrafię w sobie znaleźć niczego dobrego… Mag z Kar- Razan miał rację. Jeśli się nie zmienię będę zgubiona. Jesteśmy tylko ludźmi. Jesteśmy słabi i ulegamy pokusom. Daleko mi do ideału, ale jedno wiem z całą stanowczością. Nie jestem złą osobą. Nie jestem i nigdy nie będę. Mystro dodaj mi sił. Pomóż mi dostrzec właściwą drogę. I wybacz, że cię zdradziłam myślą mą i mową. Obiecuję, że już więcej nie poddam w wątpliwość mojej wiary i twojego boskiego majestatu. A teraz w imię twe stanę naprzeciw złu. I pewnie oddam ostatnie me tchnienie, bo czy można walczyć z cieniami? Czy mieczem bądź strzałą, ogniem albo lodem można pokonać mrok? Jedynie światło może go rozproszyć… Światło. Rzecz najbardziej Shar wstrętna. Niech więc objawi się moja decyzja.~

Wyszeptała zaklęcie. Pewnie, bez wahania. Teraz była już pewna, że postępuje właściwie. Na środku pomieszczenia, pośród widmowych postaci rozbłysło światło. Niezbyt agresywne, ale i tak w pierwszym momencie wydało się oślepiające. Unosząca się w powietrzu świetlista kula rozmyła wszechobecne ciemności. Najpewniej będą walczyć, a aby to zrobić jej towarzysze muszą coś widzieć. Silia cofnęła się w tył, za plecy stojącego nieopodal Drago. Ktoś jej ostatnio powiedział, że miejsce maga jest z tyłu. Pierwszy raz w życiu zamierzała posłuchać czyjejś dobrej rady.

Cienie cofnęły się nagle, trwożnie, chociaż dźwięków nie wydawały z siebie żadnych. Ale potem mag uniósł wściekle dłonie, sycząc coś w mrocznym języku. Umarli ruszyli do ataku wprost na czarodziejkę, powstrzymywani tylko trochę przez magiczne światło.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 14-06-2009 o 17:20. Powód: ostatni akapit dodany na prośbę GM-a
liliel jest offline  
Stary 14-06-2009, 17:41   #454
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Wieczorny spacer nie był tak całkowicie przyjemny. Alexandra potykając się raz po raz na stromej ścieżce zaczynała mieć coraz silniejsze przekonanie, że zdecydowanie rozsądniej byłoby się tutaj nie zapuszczać. Pewnie krasnoludy wiedziały jak niedogodne jest podejście i po całym dniu wędrówki nie miały ochoty na taki wysiłek. Były na to zbyt praktyczne. Alexa po raz kolejny odczuwała podziw dla opanowania tej niezwykłej rasy.
Sam cmentarz był dość ponurym miejscem, a otaczające go cienie sprawiły, ze poczuła jak jeżą jej się na ciele wszystkie włosy. Coś jednak, jakaś potężna siła pchała ją do przodu. Może gdyby wykonała wysiłek, zdołałaby się jej oprzeć. Wątpiła jednak by była w stanie zatrzymać resztę. Zwłaszcza Lillę, która od momentu zobaczenia dziwnego zjawiska na niebie, była jakoś dziwnie odległa, jakby natchniona. Ponieważ zaś nie chciała pozostać sama w tym dziwnym miejscu szła naprzód, mimo że coś w jej środku krzyczało, że najrozsądniej by postąpiła uciekając jak najszybciej. Wtedy pojawiły się cienie. Niematerialne istoty, wobec których psioniczka była całkowicie bezradna. Instynktownie przysunęła się do paladynki.
Blask kryształu na chwilę uciszył krzyk jej duszy, ale gdy Lilla wzięła go w ręce i ruszyła do krypty wezbrał ponownie z potężną siłą. Szła dalej jak automat, kierowana dziwnym przeczuciem, że nie można postąpić inaczej. Ciemne ściany budynku objęły ich w swe posiadanie, a cieni zrobiło się jeszcze więcej. Tylko blask z dłoni niosących kryształ dawał im szansę, by nie zostali pochłonięci całkowicie przez tę ciemność.
Osłona została jednak odebrana!

Alexa z przerażeniem patrzyła jak wyrwany z rąk paladynki kamień szybuje w powietrzu i opada kilkanaście metrów dalej. Rozkaz w myśli wysłany prawie jednocześnie wyrwał z odrętwienia jej małego przyjaciela. Psikryształ ruszył naprzód lecz zamarł w swym działaniu jak i jego właścicielka. Spętani więzami magii nie mogli się ruszyć. Bezradnie patrzyła jak mag podchodzi bliżej i przemawia do wszystkich po kolei. Kusi, wabi...
Jej umysł podświadomie rejestrował jego słowa, ton, przesłanie czuła że coś jest nie tak, nie nie kłamstwo w tym co mówił nie było bezpośredniego kłamstwa, półprawdy jednak też potrafią być niebezpieczne. To co mówił o jej pochodzeniu... nawet jeśli była to prawda... czy myślał, że ujawnieniem jej może ją skusić?
Po czole psioniczki spłynęły krople potu. Siłą umysłu starała się przebić przez pętające ją magiczne ograniczenie. Nadaremnie była zbyt słaba! Na jej twarz wypłynął uśmiech: Gdyby powiedziała „tak” w swym sercu, w swym umyśle, prawdopodobnie zdołałaby się uwolnić... na chwilę... tylko po to by popaść w wieczną pułapkę uzależnienia od zła. Byłaby śmiercią niosłaby śmierć! Czuła drzemiąca w sobie potęgę, którą jednym słowem mogłaby obudzić...
Wspomnienie bólu i cierpienia jakiego doznawała w czasach gdy wewnętrzna moc przerastała jej opanowanie i umiejętności powróciła niczym fala wraz ze wspomnieniem surowej twarzy Kallora.
Przez większość życia był jej nauczycielem, był jej mistrzem, opoką.
Opanowanie ćwiczone latami niczym balsam spłynęło na rozdartą duszę. Poczuła spokój. Pewność, że wybór jakiego dokonała jest jedynym słusznym!

Mag skończył swe przemowy, a czar zaczął słabnąć. Pokonując odrętwienie wyciągnęła rękę i dotknęła delikatnie dłoni paladynki. Jednocześnie Berni wydostał się z kręgu i pomknął niczym strzała w kierunku kryształu. Swym niewielki szklanym ciałem zaczął popychać kilka razy większy od siebie kryształ w kierunku zbitych w grupkę przyjaciół. Choć siły miał niewielkie, wyrównywała je determinacja płynąca nakazem do jego jestestwa, wprost z umysłu Alexy.
 
Eleanor jest offline  
Stary 14-06-2009, 20:10   #455
 
Nadiana's Avatar
 
Reputacja: 1 Nadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemuNadiana to imię znane każdemu
Lilla szła na czele trzymając w reku pochodnie. Jej światło dawało nikłe poblask, ale po zajściu słońca, było widoczną oznaką obecności Lathandera. Paladynka prowadziła jakby kierowana mocą sięgającą znaczniej poza jej wolę. Boska dłoń, która nią kierowała dodawała jej sił i zdecydowania i ani na moment nie znać było na jej twarzy zawahania. Cienie, wyczuwała ich nienaturalne zimno, ale nie bała się. Podążała naprzód prowadząc resztę do serca cmentarza- mauzoleum. Gdy pochodnia zgasła nie zauważyła tego, odrzuciła tylko zbędny kawałek drewna i spojrzała w nowe źródło światłości.
- To kamień światła, stworzony z prawdziwej jansości Annomandarisa, starozytnego boga światła. Jest blisko związany z Lathanderem i to jego moc czuję. Ale coś splugawiło to miejsce...
Należało uzdrowić to miejsce, uratować je, przywrócić je światłu. Solidne, chłopskie dłonie bez wahania sięgneły po kryształ. Jaśniał w jej wyciągniętych dłoniach oświtlejąc drogę i otaczając sylwetkę dziewczyny jakąś nieziemską poświatą. Jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek miał wątpliwości, że Lilla Kalvar została wybrana przez bogów powinien w tej jednej chwili je stracić. Jej proste rysy nabrały cudownej gładkości, a światło odbijające się od zbroi i tarczy z symbolem Pana Poranka sprawiało, że była przepiękna.

Jej marszu ku boskiej chwale został brutalnie przerwany, mroczne siły odrzuciły Lille do tyłu wytracając jej z dłoni skarb. Już gotowała się do ukarania napastnika, gdy spostrzegła, że nie może wykonać ruchu. Pod jej stopami złowroga runa zabarwiła się kolorem krwi, a paladynka z całych sił próbowała przełamać złowrogie zaklęcie. Na próżno.

Słuchała słów elfa z odrazą, z obrzydzeniem, czuła, że robi jej się od niech niedobrze. Kiedy podszedł do niej jej twarz była skupiona.

- Lillo, cóż ja mam z tobą zrobić? Twoja wiara jest słaba, twoja charyzma nikła. Nie nadajesz się na paladyna, nie nadajesz się na przywódcę! Tym powinna być taka kobieta jak ty. Ale ogranicza cie wiara w dobro, które nie przynosi nic dobrego. Jedna śmierć goni drugą, ty zaś zabijasz w imie swojego bożka. Czy to jest dobre? Walcz dla siebie, okryj sie chwałą! Wyrzuć z serca tą marną wiarę i przyjmij Shar, a da ci siłe i odwagę, byś została prawdziwą paladynką. Wtedy chwała, zaszczyty i cielesne przyjemności przyjdą same! Możesz zmienić swoje życie, bez bredni tych staruchów, którzy cię uczyli!


***
- Derek! Derek! Nie pluj na dziedziniec pestkami, w światyni jesteś! Zachowuj się! Oj.. utrapienie z tym chłopaszyskiem. Gdzie twoja siostra?
- A w środku jeszcze siedzi, gapi się w te kolorowe szkiełka jak głupia.
- Lilla, mus nam wracać do domu, chodź.
- Czyż on nie jest piękny matulu?
- To bóg , nie mówi się tak o bogach. O niech będzie pochwalony, ukłoń się kapłanowi dziecko.
- Niech światłość was prowadzi, moje drogie. Powiedz mi maleńka, podoba ci się nasz Pan Poranka?




***

W tym momencie poczuła dotyk ciepłej dłoni i odzyskała władzę w swych członkach. Zachwiała się przez moment łapiąc równowagę z pomocą Alexy, ale po chwili stanęła prosto i dumnie.
- Zamilcz przedstawicielu swej plugawej bogini. Twe jadowite słowa nie zwiodą nas! Dam ci szanse możesz oddać nam świecę i odejść szukając łaski prawdziwych bogów, albo zostać tu i zginąć!

Na te śmiałe słowa cienie, poprzednio skupione na walczącej czarodziejce przerzuciły swe zainteresowanie na paladynkę. Dziewczyna będąc na to przygotowaną puściła bezpieczną dłoń i uniosła swój miecz. Gdzieś z przodu usłyszała kpiący śmiech, ale zignorowała go. Jej magiczna broń niszczyła cienie jeden po drugim, a boska ręka która ją prowadziła i dodawała sił, nie pozwoliła chybiać. Przebijała się przez tabuny zmór idąc prosto w kierunku maga. Czuła za sobą walkę, ale nie odwracała się. Wiedziała również, że gdzieś z tyłu jest kryształ chroniący przed cieniami, ale nim mogłaby po niego wrócić musi rozprawić się z magiem. To on i jego mroczna bogini byli złem plugawiącym to święte miejsce.
 
Nadiana jest offline  
Stary 15-06-2009, 13:17   #456
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nie chciał tu przyjść...Ale nie powinien karać innych za swój ponury nastrój. Dlatego właśnie Aldym zgodził się na propozycję Jensa. I dotarłszy na miejsce, żałował tej decyzji. Cmentarz był ponury i kojarzył się Aldymowi z grobowcami, z których wypełzły szkielety. Jak na tą całą gadkę krasnoluda o tym miejscu, cmentarz był zaniedbany.
Widać nikt o nim nie pamiętał. Taki jest właśnie los bohaterów. Popadają w zapomnienie, stając się tylko wpisami w kronikach.
Tym razem kapłan był przygotowany...jedna szybka prośba do Sune i Aldym trzymał w dłoni morgensztern rozświetlający okolicę delikatnym blaskiem. Na krótko...Światło zgasło, wraz pochodniami. Aldym posłał kose spojrzenie paladynce. Przez nią wpakowali się w tą kabałę...Znów cmentarz, tym razem mroczne cienie w roli przeciwników.
Tylko dlatego, że córce Kalvarów zachciało się obejrzeć grobowce...wszyscy znaleźli się w niebezpieczeństwie. Gorszym jednak od poprzednich, bo tym razem przeciwnika nie dało się pokonać stalą. Ponure miejsce...idealne na paskudną śmierć, jaka ich tu czekała.
Niemniej, to miejsce wymagało oczyszczenia, z tym Aldym się mógł zgodzić. Znaleziony kryształ mógł się do tego przydać. Choć imię, które Lilla wspomniała, imię jakiegoś zapomnianego boga...nic Aldymowi nie mówiło. Ale pomysł oczyszczenia tego miejsca, przez nich właśnie, wydawał się niedorzeczny. Kapłan nie był w stanie tego zrobić. Konsekrowanie miejsc leżało poza jego zasięgiem. Ale zapewne kapłani Kelemvora z krasnoludzkiej twierdzy chętnie by się zajęli oczyszczeniem splugawionego cmentarza... Ale nie. Lilla musiała zrobić to sama. Pytanie tylko: co zamierzała zrobić, bo kapłan nie miał pojęcia jak oczyścić cmentarz z plugawej energii.
Zeszli do mauzoleum, co było kolejnym głupim posunięciem podczas tej wyprawy na cmentarz. Tuż przed zejściem tknięty przeczuciem Drago uprosił o umagicznienie swej broni.
Aldym położył dłoń na ostrzu i wypowiedział formułkę.- O Sune rozjaśniająca wszystko swą urodą, przelej odrobinę blasku swego i mocy na ten oręż.
Dłoń kapłana na moment błysnęła gdy rzucał „Magiczną Broń” , na jedną sztukę oręża barbarzyńcy.
Ciemno i chłód okazały się być, tylko preludium do spotkania ze sługą Shar, elfem imieniem Aerandir. Obiecywał kapłanowi moc, obiecywał siłę, obiecywał tabuny rozmiłowanych w nim kobiet...Więc czemu nie ulec tej pokusie? Ostatnio wędrował bardziej z obowiązku niż ochoty. Opuścić drużynę...opuścić Sune dla Shar. Tak łatwo się zgodzić, nieprawdaż?
Aerandir próbował podłechtać ambicje, żądze, ciemną stronę duszy kapłana...słabą stronę duszy. Elf widział Aldyma, takim jakim widzieli go towarzysze...a przynajmniej większość z nich: Alexa, Lilla, Drago... może Elizabetha. Widzieli Aldyma, zaborczego lubieżnika. Widzieli w nim to, co chcieli w nim widzieć. Aerandir kusił władzą i potęgą. Kusił tym, czego zapewne sam pragnął. Aldyma zaś ni władza ni moc, nigdy nie pociągały. "Miłość dla siebie, a nie dla innych." – pusty slogan. Miłość jest żywiołem, którego nie da się okiełznać, nie da się podporządkować, któremu można jedynie służyć. Ale skąd on to mógł wiedzieć? Służył Pani Utraty. A Sune, na wszystkich bogów, jest boginią miłości, nie miłosierdzia!
Gdyby naprawdę odgadł czego kapłan pragnie...A może odgadł? Może po prostu Shar, nie mogła mu dać tego czego pragnie. Władza i potęga, jedyny dar jaki Shar może ofiarować, były w oczach Aldyma nic nie warte. Zaprawdę, lichą ofertę składała Shar Aldymowi.
Ale mogła dać coś innego...uwolnić od bólu w sercu, na zawsze.

Reakcja większości towarzyszy okazała się gwałtowna i cóż...wroga wobec Aerandira. Zaatakowali, tak po prostu...bez planu, bez powodu...jak dzikie bestie. Aerandir może był i sługą Shar, ale póki co nic wrogiego im nie zrobił. Chciał porozmawiać, przedstawić swą ofertę. Może i podstępną (jako że Aldym nie wierzył iż świeca, którą posiada elf, była autentyczna), ale to jeszcze nie powód by od razu go napaść.
-Nie, nie, nie, nie, nie...- wyrywało się kapłanowi z ust gdy się cofał do tyłu. Spoglądając z przerażeniem na towarzyszy, którzy napełniali go większym lękiem, niż Aerandir. Czy tym i on ma się stać ? Mordercą z wyświechtanymi sloganami dobra na ustach, nie lepszym od tych, których zabijał? Oskarżycielem, sędzią i katem w jednej osobie?
-Nie, nie, nie...- bełkotał Aldym cofając się. On taki nie będzie, nie będzie wybierał najprostszego rozwiązania. Nie będzie zabijał, tylko dlatego że może, tylko dlatego, że przeciwnik jest zły. Kapłan nie zamierzał uczestniczyć w tym boju, nie chciał walczyć. Nie chciał zabijać.
Aldym opadł na kolana i uprosił cicho swą boginię o ochronę. Po chwili otoczyła go świetlista mgiełka zaklęcia „Sanktuarium” .
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 15-06-2009 o 20:10.
abishai jest offline  
Stary 15-06-2009, 19:33   #457
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zimny podmuch wiatru owiał go całego gdy bezskutecznie przymierzał się do wejścia do mauzoleum. Bał się. A biorąc pod uwagę zwierzęcą naturę Miszki nie było w tym nic dziwnego. Czuł, że w powietrzu unosi się coś niedobrego, choć jego nozdrza poza zatęchłym zapachem zamkniętych pomieszczeń nie mogły wychwycić nic szczególnego. A jednak lodowaty dreszcz jeżył mu sierść na karku, a ciągnące od wnętrza wrażenie zła łamało siłę woli wilka nie pozwalając mu wejść. Skamląc więc z podkulonym ogonem i położnymi po sobie uszami, poszczekiwał sporadycznie na znikających w ciemności ludzi, by skłonić ich, a przynajmniej Jensa do powrotu. Oddalające się sylwetki znikły jednak po chwili i jedyne co można było zobaczyć to niknący pomiędzy ciemnymi kształtami kryształ trzymany przez Lillę... I nagle nic. Nagła manifestacja wyczuwalnego zła sprawiła, że ciemność niemal wyszła z mauzoleum na późnowieczorny dwór. Wilk znieruchomiał. Ze strachu, ale i również z nowego obcego mu do tej pory uczucia. Niepokoju o przyjaciela, który znajdował się teraz w środku. Którego przez swą słabość zawiódł pozostawiając na ciemnej ścieżce... Nastroszył uszy i węszył. I znów. Ten sam lodowaty podmuch, niby obdarzony wolą zdmuchnięcia wszelkiego życia. Tym razem jednak znajdujący się w oddali kryształ zniknął mu na sekundę przed oczami, by zaraz uderzyć o posadzkę i poturlać się niemal pod samo wejście. Czyjś głos w oddali, ale nie Jensa... i nikogo innego. Obcy i choć niezwykle słodki, to również obmierzły. Był to głos drapieżnika, który w swym zadufaniu woli kusić ofiary, by same sprowadziły na siebie śmierć niż samemu się fatygować. Miszka postąpił o krok w kierunku pulsującego, słabnącym bez rąk paladynki, światłem kryształu i pochylił łeb obwąchując przedmiot. Znowu nic. Prawa natury nie dotyczyły tej nowej dla wilka sfery, a poznanie nie było tu możliwe. Instynkt jednak podpowiadał mu, że tak długo jak kryształ się świeci, tak długo jest dobrze. Emanujące z niego światło miało w sobie ciepło słońca. Zdawało się żyć...
Podniósł pysk usłyszawszy metaliczny stukot o posadzkę. Odgłos zbliżał się... Wilk warknął groźnie w stronę ciemności, lecz po chwili dostrzegł tylko tego małego dziwnego stwora bez żadnego zapachu i ciepła, którego Alexa miała zwykle przy sobie. Szklany twór zatrzymał się dobiegłszy do kryształu, który ich teraz dzielił. Gdyby nie fakt, że nie miał oczu, ni niczego co powinna mieć każda żywa istota, Miszka dałby głowę, że obaj mierzą się zdziwionym wzrokiem. Wilk mruknął pytająco, ale jedyne co uczynił jego nowy kompan, to obszedł kryształ i zaczął mozolnie pchać go przed siebie. Prosto w ciemność i miejsce gdzie zniknęli ludzie. Wilk postąpił kolejny krok przypatrując się bez zrozumienia niewątpliwie wielkiemu wysiłkowi jaki w pchanie kryształu wkładał Berni... i wtedy w głębi pomieszczenia dojrzał rozbłysk świetlny. Grupka ludzi zdawała się wręcz tonąć w morzu ciemnych postaci o ciężkich do określenia kształtach, które tylko na chwilę skuliły się pod wpływem światła, po czym natarły na otoczonych. Zrozumiał. Chwycił w zęby kryształ wraz z pająkopodobnym stworem, który objąwszy swój cel oplótł go cienkimi ramionami i za nic nie chciał puścić. Wilk rzucił się w stronę otoczonych... Dzielące metry topniały z każdym odepchnięciem łap.

***

Jens nie miał wątpliwości. Zadane mu przez elfa pytanie, które sam sobie powtórzył, rzeczywiście nie miało odpowiedzi. Bo czymże był? Dodatkiem do tej opowieści. Przecież nijak go ona nie dotyczyła. Ale czy chciał, żeby go dotyczyła? Chyba nie. Nie zazdrościł Silii, ani jak się teraz okazuje, również Aleksie, że są związane z tym wszystkim bezpośrednio. Dla niego to była przygoda. Jedna z bajek Jaspera, w której jedynym jego zobowiązaniem była Silia. I to był układ, który jak najbardziej mu się podobał. Przygoda. Bez planowania przyszłości. Życie chwilą. Nawet jeśli w danej chwili goni się po lesie roześmianą i nic dla świata nie znaczącą półelfkę. Odpowiedź więc była jednoznaczna. Nie – nie miał celu i nie chciał mieć celu. No może poza Silią... Silią? Sil...

Widział jak dziewczyna postępuje o krok do przodu w kierunku spoglądającego na nich elfa. W czarnych rozbłyskach złej mocy jej ciało zdawało się poddawać działaniu nowej potęgi, którą obrazował Aerandir. I zwątpił. Zwątpił w oczywistość wyboru jaki stawiała przed nimi Shar. To było pytanie zarówno do każdego z osobna jak i do nich wszystkich. A co jeśli ktoś źle wybierze? Pozostali go zabiją? Przecież nie będzie można dopuścić by świece wpadły w niepowołane ręce... Przecież nie da rady podnieść ręki na którąś z dziewczyn, czy nawet Aldyma... czy nawet Drago, który choć był strasznie w sobie zadufany, to chyba na nikogo nie można było tak liczyć jak na niego. A co jeśli Silia usłucha woli Shar? Wiedział co wtedy. Niech sobie mroczna bogini bierze jego duszę wówczas. Nie zostawi jej... nawet jeśli przejście będzie oznaczać, to że zapewne nie będą już siebie potrzebować... Ścisnął skórzany woreczek, w którym spoczywał pukiel jej czarnych, niczym oplatające ich teraz kosmki magii, włosów...

- Sil...

Wybrała... kochana Sil...

***

Zmrużył oczy pod wpływem rozbłysku szybko oceniając pomieszczenie, w którym się znajdowali. Zwykły hol przed piedestałem. Gładkie kamienne ściany i takaż posadzka. Cienie tylko na chwilę skuliły się przed groźnym dla nich światłem i ruszyły do ataku. Niby zupełnie mu nieznane, a jednak ich ruchy wydawały się łatwe do przewidzenia. Cóż jednak z tego skoro nie mógł żadnej krzywdy im uczynić... Dołączył do ściśniętych pomiędzy Drago, a Lillą towarzyszy, lecz nie uniknął ciosów. Pierwsza szponiasta łapa przecięła powietrze obok myśliwego, druga również. Rohatyna śmignęła w półmroku nie robiąc na przeciwnikach jednak żadnego wrażenia. Trzecia i czwarta szponiasta dłoń trafiła. Myśliwy postąpił parę niepewnych kroków do tyłu czując jak robi mu się słabo pod nogami. Znalazł się pod ścianą, a już przynajmniej cztery mroczne kształty szły na niego, by wyssać resztę życia z osłabionej ofiary. Wytworzone przez Silię światło gasło stopniowo coraz słabiej ukazując i tak marną sytuację. Widział jak dziewczyna kryje się za plecami Drago wywijającego lśniącym ciemnym różem światłem. Z rezygnacją pomyślał, że to nawet zabawne jak ten róż pasuje do mocarnego wojownika. Aldym natomiast... modlił się na kolanach? Zmysły biedak postradał? Kątem oka jednak zobaczył również łańcuch uwiązany do ściany. Zupełnie nie daleko... Powiódł po nim okiem w górę do sufitu i do wielkiego żelaznego żyrandola nad ołtarzem... oraz nad obserwującym ich zmagania z cieniami magiem, czy czymkolwiek innym był ten awatar woli Shar. Wystarczyło złapać za koniec i zdjąć z haka. Wtedy się wydostanie, a może nawet zrani przeciwnika, który zdaje się kontrolować cienie... Ruszył słabo opierając się ramieniem o ścianę.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 15-06-2009 o 20:31.
Marrrt jest offline  
Stary 15-06-2009, 21:49   #458
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Wspinała się dość mozolnie, nowe siły nowymi siłami, ale kręta ścieżka taką pozostawała i tylko prawdziwa wiara Lili zdawała się ją prostować, bo paladynka pędziła uskrzydlona i z niezachwianą pewnością, że żaden złowrogi cień nie może jej powstrzymać.

A Elizabetha oglądała spektakl jakby stworzony dla drugiej strony jej natury. Wszystko buzowało niepokojąca energią, która wślizgiwała jej się prosto w serce, niesioną przez siebie prawdą, ze nic nie jest jasne i nic nie jest ciemne, ze świat trwa w półmroku i kogo to nie niepokoi ten kiep. Choć dzisiejszy półmrok póki co, nie wydawał jej się specjalnie kusicielski, runa na wyciągniętym mieczu grzała ją swym blaskiem no i była wśród przyjaciół, których być pewnie nie traktowała najlepiej, ale szczerze wierzyła, że mają do zrobienia coś wspólnie i że dla każdego z nich jest to sprawa pierwszorzędna.
Blask bijący od Lili trzymającej kryształ tego jakiegoś Annomandrisa w rękach, dawał Elizabethcie pewność że są na właściwym miejscu, a fakt, że splugawiono przybytek boga paladynki zwyczajnie ją oburzał.
Dlatego, kiedy mag do nich przemówił w kowalównie kipiało olbrzymie oburzenie.

Ale potem nagle wszystko się zmieniło. Czuła nieciężar cieni wokół siebie i znowu, znowu myślała o tym, że one są z jej ścieżki, z krainy między życiem a śmiercią, między światłem i ciemnością, gdzie niecierpliwe dusze choć nie znajdują spokoju znajdują usprawiedliwienie dla tego kim są. Miała 17 lat, nie wiedziała, jakie szlaki prowadzą do tej krainy, ale wiedziała, że do niej właśnie będzie szła. I kiedy mag obiecywał jej wolność, wyrywało się do przodu jej pragnienie wolności, dobrze, że trzymały ja cienie i przypominały, że wolność obiecuje ten kto przymusza.
Może gdyby Aerandir nie ujawnił, że wie o rudowłosej za wiele, może gdyby nie zobaczyła Sili idącej ku magowi co obudziło nagłe przerażenie, może gdyby nie świeżo wykuta runa i to co dla Elizabethy dzisiaj po raz pierwszy zabłysło w paladynce, poszłaby ku magowi, mając nadzieję na drogę na skróty ku swemu przeznaczeniu.
A tak rudowłosa nie wyłamała się I chyba nawet jej wahanie nie było widoczne.

W walce, która zaraz rozgorzała zmitrężyła pierwsze sekundy, bo skoczyła do tyłu po kryształ, który wydawał jej się najlepszą obroną dla nich wszystkich. Ale kryształ nieśli Miszka i … drugi kryształ. Elizabetha mogła więc odwrócić się we właściwą stronę. Jej miecz wnikał w cienie gładko. Odsuwał je i straszył, choć rudowłosa czuła, ze ich macki trafiają ją i przenikają zamrażając wnętrzności i oddech i bała się, że któryś dotyk zamrozi ją dokumentnie i zmieni w cień podobny do tych wokół co zapewne tez kiedyś miały dusze.
Myślała też o tym, ze musi wykuć jeszcze wiele run, bo tylko niektórzy mogli walczyć, Lila ze swoją piękną wiarą i cudownym mieczem i Silia ze swoją wspaniałą magią oraz Drago z orężem pobłogosławionym przez Aldyma. Ale Alexa i Jens mieli zwykłą broń, Alexa zdawała się na czymś bardzo koncentrować, a sprytny Jens znalazł sposób by zaatakować maga, ale oboje nie mieli się jak bronić. Tymczasem Aldym, Aldym miast walczyć i wspierać przyjaciół przeciw cieniom co próbowały ukraść im dusze wycofał się trwożliwie w kąt. Przełknęła łzy zawodu i nagle głośniej niż zamierzała, bo echo tysiącletniego mauzoleum niezwykle wzmocniło jej krzyk, huknęła, nie przestając zresztą atakować cieni, próbując osłaniać tych, co osłony nie mieli.
- Aldym! Ty stary capie! Rusz tą swoją miękką dupę, bo ci ją potem Drago wychędoży, albo ja to zrobię, jak tylko odpowiednio wielki kij znajdę.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 16-06-2009, 14:22   #459
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Spojrzenie jakim kapłan obdarzył Libby, znacznie różniło się od tego, co zwykle widać na twarzy kapłana...Brwi wykrzywił gniew, wargi rozwarły się odsłaniając zaciśnięte zęby tęczówki oczu zmieniły barwę z piwnej na zieloną i świeciły lekkim blaskiem.
Elizabetha zakłócała apatię kapłana, ale nawet gniew wzmacniający mroczniejszą stronę charakteru Aldyma, nie mógł go odmienić. Z jego ust wydobył się charkot, tak niepodobny do wesołego i dźwięcznego tembru głosu kapłana. - Ja...nie...zabiję.-
Niemniej wypowiedź Libby...ta przygana, odniosła skutek. Aldym wstał, sięgnął pod koszulkę kolczą od krasnoludów i wyciągnąwszy symbol swej pani. I krzyknął, już normalnym głosem.- Won stąd, stwory cienia i zła, powróćcie w mrok z którego powstałyście, odstąpcie od tego miejsca. Ugnijcie się pod potęgą Sune i jej oczyszczającego światła!
Krzyczał głośno, a z każdym słowem stawał się coraz bardziej charyzmatyczny i imponujący. Mimo, że wzrost i postura się jego nie zmieniały, to rysy wyszlachetniały. Przez moment był tym samym Aldymem co kiedyś. Upartym i nieustraszonym sługą Sune, który nigdy nie się nie załamywał. Ale nawet skała pęka, pod ciosem który trafi w jej słaby punkt.
Symbol Sune rozbłysnął różowym blaskiem, zalewającym komnatę, kapłan szedł z nim do przodu, kroczek po kroczku...I nic więcej nie czynił. To nie była jego walka, to nie była walka, w której chciał uczestniczyć.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 16-06-2009, 23:21   #460
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Nie. –

Drago lubił proste i konkretne odpowiedzi, to też takiej właśnie udzielił. Bez rozważań i dywagacji. Zwyczajnie. Nie zastanawiał się nawet chwili. Bo i nad czym? Ten śmieszny człowieczek, którego żywot zapewne mierzy się już w minutach, chciał go skusić? Tylko czym? Dary? Smoki niczego nie dają. Smoki biorą to, co się im podoba, z trupów swych wrogów! I niby co, miał służyć tej tam jego... Jak jej tam było? Drago nie miał pamięci do imion, zbyt religijny nie był, więc nigdy nie słyszał i jej imienia. A zapamiętałby je na pewno, bo brzmi jak miano dla nekrofila.

- Nie. -

To samo usłyszał Aldym kilka chwil temu, kiedy poproszony przez barbarzynce, chciał poświęcić jego miecz. Drago już wtedy poczuł, że w zbliżającej się bez wątpienia walce może przydać mu się coś innego. Bulwiaste zakończenie jego nowego łańcucha z cichym dźwiękiem wypuściło kilkanaście długich ostrzy i właśnie tą broń dał kapłanowi do umagicznienia.

- Nie! –

Najeżona ostrzami kula jaśniała pod wpływem czaru kapłana. Drago zaraz też począł wywijać nią okręgi na około siebie i chroniących się koło niego towarzyszy. Początkowe jasne smugi światła znaczące tor jej lotu, za chwile poczęły zmieniać się w świetlisty krąg otaczający barbarzynce i stojących najbliżej mu ludzi. Miecz, który wciąż trzymał w drugiej ręce okazał się bezużyteczny przeciw widmom, ale jak tylko, które dowarzyło się podejść za blisko wirującej śmierci w rękach Czerwonego Smoka, jaśniejąca kula z sykiem przecinała je na kawałki.

- Do mnie! -

Krzyknął, starając się ustawić się tak, aby ochronić obydwie czarodziejki i każdego, kto chciał się koło niego schronić. Aldym tym czasem uruchomił własne sztuczki. W samą porę, bo Drago faktycznie zaraz kopnąłby go w dupę. Z reguły pomogło przełamać pierwsze lody i wziąć się do roboty.

Tymczasem wilk Jensa i stworek Aleksy wspólnymi siłami przytaszczyły do nich święcący kryształ. To i magia Aldyma dały mu chwile, na zajęcie ich „gospodarzem”. W końcu okazał się taki szczodry oferując im te wszystkie wspaniałości, więc nietaktem było samu się czymś nie odwdzięczyć. Drago miał dla niego odpowiedni podarek. Zakręcił jeszcze jednego i jeszcze szybszego młyńca i rozluźniając nieco chwyt na łańcuchu, posłał świetlisty punkt w stronę kapłana mrocznej bogini.
 
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172