Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 16:00   #54
Artonius
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Po dotarciu do miasta pierwsze kroki skierowałem ku karczmie. Tam zamówiłem piwo. Jeszcze nie zdążyłem skończyć pierwszego łyku kiedy rozległ się donośny głos strażnika: „Pod bramę wszyscy! Atakują!” Wszyscy rzucili się w kierunku drzwi. Biegli chaotycznie, popychali się nawzajem. Patrzyłem na nich z lekką pogardą. „Przydałoby im się szkolenie.” Sam spokojnie dokończyłem w tym czasie piwo. Kiedy karczma opustoszała wziąłem swoje topory i wyszedłem. Wszyscy powiadomieni o alarmie biegli w kierunku bramy, tak jak w karczmie, chaotycznie, bez żadnego szyku. Idąc z nimi nic bym nie zdziałał. Dlatego też postanowiłem pójść inną drogą, wszedłem w uliczki na prawo od bramy. „Mrok, czy oni będą godnymi przeciwnikami dla mnie? Czy wreszcie będę mógł pokazać wszystko, czego się nauczyłem? Hmm… Zobaczymy na co was stać.”

Dotarłem do bramy. Była już zniszczona. Z zawalisk wyłonił się łeb wilkołaka. Z pyska leciała mu ślina, wlepiał we mnie swoje czerwone, przekrwione ślepia, warknął głośno i popędził w moim kierunku. „Nareszcie.” Złapałem topory mocniej w dłoniach. „Chodź do mnie”. Wilkołak pędził coraz szybciej. Kiedy przebiegał obok jednego z domów nagle wskoczył na niego i przebiegł 3 metry po ścianie budynku. Uśmiechnąłem się. „Może być ciekawie.” Nie zwlekając dłużej rzuciłem w niego swój topór z ogromną siłą. Wbił się on prosto w pierś bestii. Spowolniło ją to na moment jednak szybko odzyskała prędkość i nacierała dalej. „Tak, to będzie ciekawe doświadczenie.” Teraz i ja zacząłem biec w kierunku wilkołaka. „AAAgghh!!”Uderzyłem drugim toporem jednak mój atak został sparowany. Szybko zablokowałem nadchodzący kontratak wilkołaka. Zaczęliśmy się siłować. Widziałem teraz dokładnie jego oczy, pełne wściekłości, rządzy krwi, chęci niszczenia i zabijania. „Nie… pokonasz…. MNIE!!” Wykorzystałem siłę wilkołaka i puściłem swój topór. Jego lewa ręka, która parowała cios wygięła się do tyłu. Natychmiast wyrwałem topór z jego piersi, odskoczyłem na bok i uderzyłem w grzbiet zwierzęcia. Topór wbił się głęboko, krew rozprysła się na ziemię i na moją twarz. Wilkołak zawył i padł martwy. Otarłem twarz z krwi. Stałem nad ciałem pokonanego wroga. „Bez zadrapania, myślałem, że strać cię na więcej.” Wyciągnąłem topór z jego karku, podniosłem drugi topór, który leżał obok ciała i poszedłem na dalsze łowy.

Szedłem uliczkami kiedy nagle przebiegła przede mną ranna pantera. Była dość przerażona. „Pff, kolejny zwierzak.” Poszedłem szukać dalej. Usłyszałem za sobą trzask. Odwróciłem się. Zwierzę wyważyło drzwi pewnego domu i najwyraźniej skryło się w nim. „Nie warto tracić czasu.” Jednak zanim odwróciłem się ponownie, zauważyłem strzałę, lecącą do owego budynku i kogoś biegnącego tam. Usłyszałem śmiech dobiegający ze środka budynku. Nie było to zachowanie godne wojownika. Nie było to zachowanie godne podczas bitwy. Komuś trzeba pokazać jak to działa. „Lubisz sprawiać ból? Lubisz się znęcać nad kimś? Ha! Ja Ci pokaże jak to się robi!” Wbiegłem szybko do budynku, zobaczyłem postać o blond włosach. Stała do mnie tyłem. Bez wahania uniosłem topór aby zadać cios. W ostatniej chwili owa postać obróciła głowę i przez ułamki sekundy dostrzegłem przerażenie w jej błękitnych oczach. Głowa upadła obok ciała, potoczyła się i zatrzymała na ścianie. Ciało bezwładnie osunęło się w dół. W kącie pokoju leżało ciało człowieka ze strzałami w barku i w udach. Nie ruszał się. Krew wypływała z jego ciała, tworząc wokół niego coraz większą plamę. Jego oczy były skierowane prosto na mnie. Nie wyrażały żadnego uczucia, ani strachu, ani błagania. Były neutralne. „A więc człowiek… Druid… Uciekał przed swoim oprawcą.” Na moment spojrzałem na głowę leżącą pod ścianą, potem z pogardą na druida. „Cóż za haniebna śmierć.” Zabrałem jeszcze łuk oraz kołczan i wyszedłem szukać kolejnych przeciwników. Chodziłem uliczkami miasta mając nadzieję napotkać godnych rywali.
 
Artonius jest offline