Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 19:33   #457
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Zimny podmuch wiatru owiał go całego gdy bezskutecznie przymierzał się do wejścia do mauzoleum. Bał się. A biorąc pod uwagę zwierzęcą naturę Miszki nie było w tym nic dziwnego. Czuł, że w powietrzu unosi się coś niedobrego, choć jego nozdrza poza zatęchłym zapachem zamkniętych pomieszczeń nie mogły wychwycić nic szczególnego. A jednak lodowaty dreszcz jeżył mu sierść na karku, a ciągnące od wnętrza wrażenie zła łamało siłę woli wilka nie pozwalając mu wejść. Skamląc więc z podkulonym ogonem i położnymi po sobie uszami, poszczekiwał sporadycznie na znikających w ciemności ludzi, by skłonić ich, a przynajmniej Jensa do powrotu. Oddalające się sylwetki znikły jednak po chwili i jedyne co można było zobaczyć to niknący pomiędzy ciemnymi kształtami kryształ trzymany przez Lillę... I nagle nic. Nagła manifestacja wyczuwalnego zła sprawiła, że ciemność niemal wyszła z mauzoleum na późnowieczorny dwór. Wilk znieruchomiał. Ze strachu, ale i również z nowego obcego mu do tej pory uczucia. Niepokoju o przyjaciela, który znajdował się teraz w środku. Którego przez swą słabość zawiódł pozostawiając na ciemnej ścieżce... Nastroszył uszy i węszył. I znów. Ten sam lodowaty podmuch, niby obdarzony wolą zdmuchnięcia wszelkiego życia. Tym razem jednak znajdujący się w oddali kryształ zniknął mu na sekundę przed oczami, by zaraz uderzyć o posadzkę i poturlać się niemal pod samo wejście. Czyjś głos w oddali, ale nie Jensa... i nikogo innego. Obcy i choć niezwykle słodki, to również obmierzły. Był to głos drapieżnika, który w swym zadufaniu woli kusić ofiary, by same sprowadziły na siebie śmierć niż samemu się fatygować. Miszka postąpił o krok w kierunku pulsującego, słabnącym bez rąk paladynki, światłem kryształu i pochylił łeb obwąchując przedmiot. Znowu nic. Prawa natury nie dotyczyły tej nowej dla wilka sfery, a poznanie nie było tu możliwe. Instynkt jednak podpowiadał mu, że tak długo jak kryształ się świeci, tak długo jest dobrze. Emanujące z niego światło miało w sobie ciepło słońca. Zdawało się żyć...
Podniósł pysk usłyszawszy metaliczny stukot o posadzkę. Odgłos zbliżał się... Wilk warknął groźnie w stronę ciemności, lecz po chwili dostrzegł tylko tego małego dziwnego stwora bez żadnego zapachu i ciepła, którego Alexa miała zwykle przy sobie. Szklany twór zatrzymał się dobiegłszy do kryształu, który ich teraz dzielił. Gdyby nie fakt, że nie miał oczu, ni niczego co powinna mieć każda żywa istota, Miszka dałby głowę, że obaj mierzą się zdziwionym wzrokiem. Wilk mruknął pytająco, ale jedyne co uczynił jego nowy kompan, to obszedł kryształ i zaczął mozolnie pchać go przed siebie. Prosto w ciemność i miejsce gdzie zniknęli ludzie. Wilk postąpił kolejny krok przypatrując się bez zrozumienia niewątpliwie wielkiemu wysiłkowi jaki w pchanie kryształu wkładał Berni... i wtedy w głębi pomieszczenia dojrzał rozbłysk świetlny. Grupka ludzi zdawała się wręcz tonąć w morzu ciemnych postaci o ciężkich do określenia kształtach, które tylko na chwilę skuliły się pod wpływem światła, po czym natarły na otoczonych. Zrozumiał. Chwycił w zęby kryształ wraz z pająkopodobnym stworem, który objąwszy swój cel oplótł go cienkimi ramionami i za nic nie chciał puścić. Wilk rzucił się w stronę otoczonych... Dzielące metry topniały z każdym odepchnięciem łap.

***

Jens nie miał wątpliwości. Zadane mu przez elfa pytanie, które sam sobie powtórzył, rzeczywiście nie miało odpowiedzi. Bo czymże był? Dodatkiem do tej opowieści. Przecież nijak go ona nie dotyczyła. Ale czy chciał, żeby go dotyczyła? Chyba nie. Nie zazdrościł Silii, ani jak się teraz okazuje, również Aleksie, że są związane z tym wszystkim bezpośrednio. Dla niego to była przygoda. Jedna z bajek Jaspera, w której jedynym jego zobowiązaniem była Silia. I to był układ, który jak najbardziej mu się podobał. Przygoda. Bez planowania przyszłości. Życie chwilą. Nawet jeśli w danej chwili goni się po lesie roześmianą i nic dla świata nie znaczącą półelfkę. Odpowiedź więc była jednoznaczna. Nie – nie miał celu i nie chciał mieć celu. No może poza Silią... Silią? Sil...

Widział jak dziewczyna postępuje o krok do przodu w kierunku spoglądającego na nich elfa. W czarnych rozbłyskach złej mocy jej ciało zdawało się poddawać działaniu nowej potęgi, którą obrazował Aerandir. I zwątpił. Zwątpił w oczywistość wyboru jaki stawiała przed nimi Shar. To było pytanie zarówno do każdego z osobna jak i do nich wszystkich. A co jeśli ktoś źle wybierze? Pozostali go zabiją? Przecież nie będzie można dopuścić by świece wpadły w niepowołane ręce... Przecież nie da rady podnieść ręki na którąś z dziewczyn, czy nawet Aldyma... czy nawet Drago, który choć był strasznie w sobie zadufany, to chyba na nikogo nie można było tak liczyć jak na niego. A co jeśli Silia usłucha woli Shar? Wiedział co wtedy. Niech sobie mroczna bogini bierze jego duszę wówczas. Nie zostawi jej... nawet jeśli przejście będzie oznaczać, to że zapewne nie będą już siebie potrzebować... Ścisnął skórzany woreczek, w którym spoczywał pukiel jej czarnych, niczym oplatające ich teraz kosmki magii, włosów...

- Sil...

Wybrała... kochana Sil...

***

Zmrużył oczy pod wpływem rozbłysku szybko oceniając pomieszczenie, w którym się znajdowali. Zwykły hol przed piedestałem. Gładkie kamienne ściany i takaż posadzka. Cienie tylko na chwilę skuliły się przed groźnym dla nich światłem i ruszyły do ataku. Niby zupełnie mu nieznane, a jednak ich ruchy wydawały się łatwe do przewidzenia. Cóż jednak z tego skoro nie mógł żadnej krzywdy im uczynić... Dołączył do ściśniętych pomiędzy Drago, a Lillą towarzyszy, lecz nie uniknął ciosów. Pierwsza szponiasta łapa przecięła powietrze obok myśliwego, druga również. Rohatyna śmignęła w półmroku nie robiąc na przeciwnikach jednak żadnego wrażenia. Trzecia i czwarta szponiasta dłoń trafiła. Myśliwy postąpił parę niepewnych kroków do tyłu czując jak robi mu się słabo pod nogami. Znalazł się pod ścianą, a już przynajmniej cztery mroczne kształty szły na niego, by wyssać resztę życia z osłabionej ofiary. Wytworzone przez Silię światło gasło stopniowo coraz słabiej ukazując i tak marną sytuację. Widział jak dziewczyna kryje się za plecami Drago wywijającego lśniącym ciemnym różem światłem. Z rezygnacją pomyślał, że to nawet zabawne jak ten róż pasuje do mocarnego wojownika. Aldym natomiast... modlił się na kolanach? Zmysły biedak postradał? Kątem oka jednak zobaczył również łańcuch uwiązany do ściany. Zupełnie nie daleko... Powiódł po nim okiem w górę do sufitu i do wielkiego żelaznego żyrandola nad ołtarzem... oraz nad obserwującym ich zmagania z cieniami magiem, czy czymkolwiek innym był ten awatar woli Shar. Wystarczyło złapać za koniec i zdjąć z haka. Wtedy się wydostanie, a może nawet zrani przeciwnika, który zdaje się kontrolować cienie... Ruszył słabo opierając się ramieniem o ścianę.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 15-06-2009 o 20:31.
Marrrt jest offline