Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-06-2009, 23:13   #20
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Corvus Corax - Ballade von jean jacques und nicolo

To było jak nowe życie. Nowa energia wstąpiła w Tavarti. Błyszczała uśmiechem, zarażając nim wszystkich dokoła. Choć zdawało się to niemożliwe w takim miejscu, jak to. Nagie pląsające dziewczyny z kunsztem wijące się na scenie. Zadymione powietrze wnętrza, duchota i ciepło emanujące z dużej ilości ciał, możliwe że podgrzewane również przez męskie lubieżnie spojrzenia lustrujące każdą istotę rodzaju żeńskiego w pobliżu. Doprawdy gdyby je teraz Alweron widział... Zaśmiała się.
- Widzę, że nie należysz do grupy wstydliwych uzdrowicielek. - Grax napełniał złocistym płynem z pianką kufle dla dwóch mężczyzn stojących zaraz obok dziewczyny.
- Ciii - przyłożyła palec do warg - Nie róbmy Damarri złej famy. - Wzruszyła ramionami, po czym wsparła się na łokciach na kontuarze pochylając w stronę trolla, jakby chciała wyjawić mu jakąś tajemnicę. - Zresztą ja jestem tylko przygarniętym na chwilę pisklakiem.
- Zdrowo wyrośniętym i dojrzałym.
- troll puścił jej oko.
Wybrała ostatniego orzeszka z resztki łupki zaraz przed sobą.
- Przyjmę to jako komplement.
- Jeszcze orzeszka?
- Chętnie. -
uśmiechnęła się patrząc jak jego wielkie dłonie z łatwością rozłupują skorupki.
- Dziękuję. - palcem wybrała kolejny fragment owocu i spojrzała na scenę. - Zresztą czy to grzech zachwycać się czymś, co jest piękne?
Grax sprawnie rozlał wino do kielichów dla elfów ze stolika koło wyjścia.
- To zależy jak szybko od zachwytu przechodzisz do degustacji. - rzuciła wesoło orcza kelnerka, która czekała na kolejne zamówienie.
Wybuchnęły śmiechem, a troll tylko pokiwał głową.
- Nie psuj jej. Damarri nie będzie zachwycona. - ciężką łapą postawił piwo na jej tacy. - Zresztą teraz będzie jej występ.
- Tak?
- Tavarti zerwała się z zydla. - Obiecałam jej, że usiądę w pierwszym rzędzie.
Pomachała na "to na razie" dłonią Graxowi i ruszyła lawirując pomiędzy mężczyznami w kierunku sceny.
- Mogę? - wprosiła się na wolne krzesło przy stoliku jakichś elfów.

Doprawdy niesamowite. Jest taka gibka, zwinna. Ten kindżał jak ulał pasuje do jej charakteru. Zdaje się jakby broń to przedłużenie jej dłoni, a ubranie ustępuje pod ostrzem jak powietrze.


Wtedy właśnie została obdarzona namiętnym pocałunkiem. Zupełnie się tego nie spodziewała. Co więcej, był doprawdy przyjemny. W tle usłyszała gwizdy uznania i oklaski. Zaczerwieniła się, ale uśmiech nie zniknął z jej twarzy. Wystawiła do Damarri język, znów jak mała dziewczynka, chcąc powiedzieć "bardzo zabawne" lub „wielkie mi co” albo też „ja też tak umiem”, choć tamta zapewne tego nie widziała kończąc swój występ.

Teraz to będzie śmiesznie.


Gdy tylko Grax przyniósł im wino, wypiła od razu pół zawartości kielicha.

-No i jak ci się podoba Ognisty Jaszczur...I jak oceniasz mój występ?

Tavarti odrzuciła włosy do tyłu.
- Karczma trzyma poziom i do tej pory nie widziałam żadnej burdy, a w takim natężeniu testosteronu na metr kwadratowy to doprawdy zaskakujące. - Pochyliła się zbliżając do Damarri, żeby jej słowa zginęły w hałasie dla postronnych. - Ale do tej pory tylko jedna osoba przyciągnęła moje spojrzenie na dłużej.
Wymownie spojrzała orczycy w oczy i roześmiała się. Odsunęła się wygodnie zakładając ramię na oparciu swojego krzesła.
- Mówiłam ci moja droga, żebyś uważała na swoje słowa. - Damarri napiła się wina i oblizała górną wargę. - Bo nie wiem, czy będę potrafiła się powstrzymać.
- A kto mówi, że powinnaś?
- zaczepnie rzuciła Tavarti.
Zapewne odpowiedź byłaby iście zachęcająca, ale podszedł do nich ten młodzik.

Doprawdy uroczy. W tym muszę się zgodzić z Damarri. Sama słodycz. Niewinność. Brak doświadczenia dodaje mu uroku. A odwaga godna pochwały. Sprawdźmy jaki z niego kozak.


- Mają tu dobre wino, smaczne orzeszki i piękne kobiety. Czegoż więcej żądać od życia? - roześmiała się, odchylając lekko na krześle. - Dosiądziesz się?
Kiedy już młokos znalazł krzesło (a było to warte oglądania - rozglądał się długo, grzecznie "pożyczył" krzesło od orków, czym zaskoczył ich zupełnie, prawie potknął na własnej nodze zestresowany, niepewnie usiadł na brzegu krzesła, żeby potem nie wiedzieć co zrobić z rękami i spojrzeniem - dziewczyna tymczasem rzuciła do opiekunki "jaki pocieszny, prawda?", jakby mówiła o małym kotku), kontynuowała.
- Nazywam się Tavarti, zostałam wychowana przez orków na stepie. A to moja siostra Damarri. - powiedziała bez zmrużenia oka. - Skąd pochodzisz i jak się nazywasz?

Gdzieś w hałasie niestety zgubiła jego imię. Nic straconego, zapyta w którymś momencie jeszcze raz. Na jego pytania dawała urocze wymyślone odpowiedzi, bo cóż mogła właściwie o sobie obecnie powiedzieć? Przybyła do Tarvaru dopiero co, znała tu tylko kilkoro ludzi. Chętnie obejrzy Wielką grę. A on chce w niej wziąć udział? Może obejrzą ją razem z Damarri i pozostałymi jego znajomymi? A kim oni właściwie są?

Miała właśnie zaproponować, żeby przesiedli się do towarzyszy młokosa, ale zaraz obok rozległy się krzyki. Ich trójka jak i zapewne połowa osobników w pobliżu zwróciła uwagę na graczy w karty.
Po plecach Tavarti przeszedł zimny dreszcz. Przypomniała jej się kobieta z asami i dziesiatką pik. I krew. Głównie krew. Dużo krwi. Sugerującą nieprzyjemną śmierć. Schowała się na moment za kielichem.

Przecież to nie możliwe. Prześladują mnie halucynacje, tym bardziej nie powinnam ich brać poważnie. Nonsens. Głupota.


Dopiła do końca wino. Kobiecy instynkt podpowiadał jej, nie on darł się zaraz koło jej ucha głośno - alarm! Alarm!!

Przecież to niepoważne. TO BYŁA HALUCYNACJA. Wszystko inne to tylko zbieg okoliczności.

...

Nie znoszę zbiegów okoliczności.

...

No dobra, lepiej dmuchać na zimne prawda?

- Nabrałam ochoty na pokera. Przyłączmy się do nich! - zerwała się z miejsca, porywając za sobą chłopaka i Damarri.
Nawet nie zdążyli zaprotestować. Puściła ich nadgarstki dopiero przy karcianym stoliku. Przysunęła sobie krzesło ze stolika obok (przez co mężczyzna, który wstał z niego tylko na moment, prawie zaliczył uderzenie tyłkiem o ziemię), usiadła zabierając się za tasowanie kart. Szło jej wybitnie dobrze, co samą ją zaskoczyło.
- Ile będzie teraz kosztowało wejście? - uśmiechnęła się szeroko spoglądając na pozostałych graczy.
Główny problem nie polegał na tym, że straci pieniądze. O nie. Jeśli ten cały Ace używa jakiegoś triku, jak go zauważyć i obejść?
- Tavarti, pamiętasz, jak się gra w karty? - niepewnie szepnęła jej do ucha orczyca.
- Nie. Czy to w czymś przeszkadza? - odparła wesoło dziewczyna. - Co tak stoicie? Zgarnijcie gdzieś krzesła i siadajcie obok mnie.
- Liczysz na szczęście początkującego jak mniemam? -
Damarri uniosła jedną brew i siadła obok.
- Raczej na moją beztroskę i twój duży dekolt. - karty sprawnie przepływały między jej palcami.
- Ale to nie godzi, żeby taka dama...
- Mój drogi,
- przerwała młodzikowi - jeszcze ze mną nie dzieliłeś łoża, a już zachowujesz się jak mój mąż. - Śmiech przeszedł przez zacieśniający się naokoło tłum. - Pozwól mi się zabawić, póki mogę i siadaj. - Poklepała stolik po swojej prawej stronie. - Jesteś dla mnie jak amulet ściągający szczęście. Bez ciebie nie mam najmniejszych szans.
Karty były gotowe do rozdania.
- To jak panowie, kto wchodzi?
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 15-06-2009 o 23:14. Powód: link porpawiłam ;]
Latilen jest offline