Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2009, 08:53   #104
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Skarby znaleziona przez Falkona zainteresowały Broga umiarkowanie. Już dawno złoto i srebro nie wzbudzało w nim specjalnych emocji. Co innego gdyby były tam rubiny lub inne szlachetne kamienie. Te ciągle rozpalały pożądliwość w krasnoludzkim sercu. Szybko oszacował wartość znalezionego dobra i równie szybko podzieliwszy to przez członków drużyny, zagarnął należną działkę.
Z niejakim rozbawieniem patrzył jak mag podchodzi do niego niczym do jeża. Na uwagę Eliota by następnym razem uciekał, jak mag będzie czarował poklepał chłopaka poufale po ramieniu i mruknął :
- Nie przejmuj się chłopcze. Grunt, że dobrze poszło. Teraz już wiem co potrafi tarcza.
Ponieważ nikomu nie spieszno było dożynać orki, niestety, krasnolud zajął się poszerzaniem wyjścia, co okazało się dość proste ze względu na stopień zwietrzenia skał. Kilka wprawnych ciosów kilofem, parę uników przed spadającymi kamulcami i przejście było jak malowane.
Była to jednak dopiero połowa sukcesu. Wyszli u podnóża góry i to dość stromej. Brog tłumaczył sobie, że nie jest winą elfów, że są elfami, ani ludzi, że są ludźmi. Tak ich stworzyli bogowie i muszą dźwigać ciężar swoich ułomnych ciał. Mimo to gdzieś w głębi duszy tliła się złość. Na elfy, że tak łatwo je zranić i przez to nie mogą się wspinać ubezpieczając się liną, na ludzi, że nie widzą w ciemnościach i nie dadzą rady maszerować po zmierzchu i ogólnie że są zmęczeni i nie mają wytrzymałości krasnoludów.
Ale cóż … nie mógł ich zostawić. W końcu byli już teraz towarzyszami broni. Gdy znaleźli jaskinię poszedł, tak jak to się już utarło, na zwiad z Falkonem. Wydawało się, że pieczara nie ma drugiego wyjścia i już na pierwszy rzut oka można było ocenić, że to leże jakiegoś drapieżnika. Ale prawdę powiedziawszy bardziej tu na północy spodziewałby się niedźwiedzia, a tu proszę między ogryzionymi kośćmi leżało sobie lwiątko. Już miał spytać Falkona „Ciekawe gdzie tata z mamą” gdy ryk u wejścia rozwiał wszelkie wątpliwości.
Spojrzał za siebie, po czym … chwycił w dłoń kociątko i potrząsnął nim. Małe gwałtownie obudzone wydało z siebie płaczliwe miauknięcie.
Co jak co, ale to powinno zwrócić uwagę lwów na tyle, by ułatwić reszcie zadanie. Z lwiątkiem w jednej, a toporem w drugiej dłoni zaczął iść w stronę wyjścia.
 

Ostatnio edytowane przez Tom Atos : 16-06-2009 o 09:13. Powód: Podnóże góry, a nie zbocze.
Tom Atos jest offline