| Keira weszła do gospody krokiem szlachcianki, trzymając Craiga pod ramię. To i ich strój zrobił odpowiednie wrażenie, by zaprowadzono ich do stolika dla specjalnych gości. Ceny na pewno też były specjalne, ale kobieta nie przejmowała się nimi w najmniejszym stopniu. Nigdy nie była dobra w liczeniu złota, czemu teraz miałaby zacząć? Usiadła na stole, zakładając nogę na nogę i uśmiechając się słodko do kelnera. -Chętnie spróbujemy tych dań, gospodarzu. Jesteśmy tak głodni, że potem pewnie będziemy mieli ochotę na deser.
Przygryzła wargę, odprowadzając mężczyznę spojrzeniem. Podano już wino, więc wzięła kielich w dłoń i uniosła w górę. -Za pomyślne zakupy. Wynająłeś już pokoje? Bo jak wypiję za dużo, to robię się bardzo niegrzeczna.
Mag w odpowiedzi wzniósł swój lekko w górę i uśmiechnął się lekko. - Z pewnością bez problemu znajdziemy jakiś pokój do wynajęcia, nasz przewodnik okazał się jak dotychczas doskonała inwestycją.
Keira wypiła łyczek, przez chwilę delektując się smakiem. Pochodziła z Waterdeep a to tam ponoć było wszystko co najlepsze, w tym również wina czy jedzenia. Dlatego nawet obcobrzmiące nazwy jej nie przerażały w żaden sposób. -Całkiem niezłe to wino, chociaż znam się na tym raczej słabo. I chyba nierozcieńczone. Nie wiem czy to dobrze. Chociaż i tak pewnie dziś nic nie załatwimy.
Roześmiał się i powiedział z kpiącą miną: -No no czyżby zakupy tak bardzo cię zmęczyły? Wyglądałaś jak w swoim żywiole... - Upił trunku lekko smakując jego aromatyczny bukiet - Jeśli jedzenie choć dorówna trunkowi będę bardzo zadowolony z obiadu.
Storm odpowiedziała mu tylko spojrzeniem. Cóż, mężczyźni przecież słynęli z tego, że byli tacy niedomyślni! Sączyła wino, szybko prosząc o nowy kieliszek tego trunku. Potem zaś przyszła owa zupa z krabów, wraz ze swoim zapachem. -Ponoć zapach jest w nich najgorszy.
Wzięła ostrożnie łyżkę i spokojnie zaczęła jeść. Na szczęście jako kobiecie nie nałożono jej za wiele. Powiedzmy, że nie znalazł w sobie zamiłowania do owoców morza i ich przetworów, jeśli miałby być ze sobą szczery, Craig musiałby przyznać, że w zasadzie nigdy nie lubił ryb, ani czegokolwiek co swym smakiem je przypominało. Popatrzył na jedzącą naprzeciw dziewczynę, która też nie wyglądała na zachwyconą i odsunął ledwo napoczętą porcję: -Mam nadzieję, że drugi danie mnie nie rozczaruje - powiedział bez entuzjazmu.
Keira tylko wzruszyła ramionami. -Mogłeś wybrać co innego, mężu. Na drugie jest mięso, to chyba mężczyźni lubią bardziej?
-Spotkałaś kiedyś mężczyznę, który nie lubi mięsa? - odpowiedział żartobliwie pytaniem. Kobieta uśmiechnęła się, ale nie powiedziała nic, kierując wzrok w dół a potem wychylając cały kieliszek wina na raz. -Niektórzy magowie nie lubią mięsa. Ale niewielu mężczyzn poznałam wystarczająco dobrze. -No więc moja teoria jest taka: Mężczyzna który nie jada mięsa, jest mięczakiem. Jak ostryga, którą osobiście, mimo jej podobno rewelacyjnych właściwości uważam za okropne świństwo! Natomiast ty kochanie może powinnaś trochę zwolnić tempo? - Z pewnym niepokojem popatrzył na pusty kieliszek czarodziejki. Kobieta dotknęła swoich warg, a rumieniec już pokrył jej policzki. -Chyba tego potrzebuję. Najwyżej zaniesiesz mnie, gdzie będzie trzeba, prawda?
-Z noszeniem nie będzie problemu, ale wolałbym byś była przytomna kiedy już doniosę cię do jakiegoś łoża - Mrugnął do niej wesoło. Przyniesiono już
drugie danie, a polany sosem indyk zarówno pięknie wyglądał jak i pachniał, gdy kelner postawił go na stole. Keira poczekała, aż jej nałożą i bez słowa wzięła sztućce. Poczekała aż mężczyzna weźmie kęs do ust i odezwała się. -Po alkoholu jestem bardziej niż chętna i gotowa, misiu. I lubię mocno.
Dobrze, że po winie rumieniec nie mógł się już powiększyć. Ale lubiła prowokować i przyglądała się reakcji Craiga.
Na szczęście jako mag ćwiczył opanowanie, więc nie zakrztusił się mięsem, które właśnie przeżuwał, a było ona naprawdę rewelacyjne: aromatyczne, soczyste, miękkie, po prostu idealne. Naprawdę szkoda by było nim pluć. Przełknął i nabierając kolejny kęs rzucił w przestrzeń: -Może kucharz dałby się namówić na pracę w naszym zamku? - Mina Keiry warta była tej próby samokontroli. Ale niewiele było widać, bo kobieta również zaczęła jeść. Odezwała się dopiero po tym, jak przełknęła. -Nie wiem czy przekonasz go, tutaj najwyraźniej dobrze zarabia. No i oczywiście będziesz musiał go przekonać, by nie tykał się ryb.
Wzięła kolejny łyk z kielicha. Nie mówiła więcej, wszystko i tak było widać w oczach mężczyzny. |