Gdy ekspres zaczął powoli zwalniać jasne się stało, że zbliżają się do miejsca przeznaczenia.
Dzieciaki w podekscytowaniu zaczęły wychodzić ze swoich przedziałów. Atmosfera była tak gęsta, że wręcz namacalna.
W głosach przyszłych uczniów usłyszeć można było uczucia tak różne jak strach i podniecenie. Teegan nie wiedziała, co czuć. Nie czuła ani podniecenia ani strachu, raczej lekką ciekawość. Prawdopodobnie za dużo się nasłuchała o szkole od starszych sióstr.
Wysiadając z pociągu dziewczyna szukała wzrokiem sióstr. Dziewczęta zmierzały w kierunku powozów i nastolatka już chciała iść za nimi gdy usłyszała tubalny, męski głos.
-Pirszoroczni do mnie! Pirszoroczni! – Głowa dziewczynki zwróciła się w kierunku, z którego dochodził głos mężczyzny. Był to sporych rozmiarów mężczyzna z gęstą, ciemną brodą. W swojej wielkiej dłoni, która była niemal tak duża jak pokrywka od kubła na śmieci, trzymał latarnię, która dawała jasne światło. Panna Reed obserwowała jak wielkolud wita się z chudym chłopcem w okularach. Wydawali się całkiem nieźle znać.
– No jak Harry? – Twarz mężczyzny rozjaśnił uśmiech, tak sympatyczny, że i dziewczyna poczuła, że nie może się nie uśmiechnąć. Zimne powietrze zaczęło powoli dokuczać przyszłym uczniom. Teegan potarła dłonie w nadziei, że to choć trochę jej pomoże. Wielkolud ciągle nawoływał pierwszoroczniaków, a gdy zebrali się już wszyscy ruszyli ścieżką prowadzącą do zamku. Droga była śliska i stroma, więc musieli szczególnie uważać. Nowi uczniowie szli i szli, wokół nich robiło się coraz ciemniej i ciemniej.
- Zara zobaczycie Hogwart! – Usłyszeli głos wielkoluda. Chwilę później minęli zakręt i zatrzymali się na skraju wielkiego jeziora. Na jego końcu dało się zobaczyć zamek, skąpany w świetle księżyca. Osadzony był na wysokiej skale, która górowała nad jeziorem. Z daleka dało się dostrzec rozjarzone okna zamku i jego wież. Wokoło rozległy się głośne „Oooch” i „Achhhh”. Zdawało się, że szczególnie dziewczęta były tym widokiem zachwycone. Teegan zauważyła, że przy brzegu stały w rządku drewniane łódeczki, które zdawały się nawoływać uczniów.
- Nieźle co? – Ucieszył się wielkolud – No dobra, wsiadać mi po czterech na jedną łódkę, ani jednego więcej! – Rozkazał po chwili.
Gdy łódki zaczęły płynąć Teegan oddaliła się myślami. Wodziła delikatnie ręką po wodzie, fizycznie będąc w łódce, jednak jej umysł wymyślał właśnie nową historię osadzoną w tym nieznanym jej jeszcze osobiście świecie. Straciła kompletnie poczucie czasu i nim się zorientowała dopłynęli do jakiejś podziemnej przystani. Następnie ruszyli za mężczyzną.
Nastolatka nie miała pojęcia jak długo szli, ciągle była pogrążona w swoich myślach. „Obudziła się” dopiero, gdy usłyszała jak mężczyzna wali swoją wielką pięścią w drzwi. Pojawiła się w nich starsza czarownica. Wyglądała niezwykle surowo, a emanująca od niej aura siły nieco przerażała najmłodszą z Reedów.
-Pirszoroczni, Pani profesor McGonagall – powiedział do czarownicy.
-Dziękuję Hagridzie, sama zaprowadzę ich na górę.
Hagrid skinął głową i zostawił ich pod opieką kobiety. Profesor McGonagall szerzej otworzyła drzwi i wpuściła ich do środka. W kamiennych ścianach pomieszczenia odbijało się światło pochodni, a sklepienie było trudno widzialne w mrocznej sali. Przyszli uczniowie weszli po marmurowych schodach na górę, do pomieszczenia sąsiadującego z gwarną salą, która najprawdopodobniej była słynną Wielką Salą.
- Witajcie w Hogwarcie – powitała ich Profesor McGonagall. – Uczta rozpoczynająca rok szkolny za moment się zacznie. Jednak zanim to nastąpi zostaniecie przydzieleni do jednego z czterech domów: Gryffindoru, Hufflepuffu, Ravenclawu albo Slytherinu. Każdy dom ma swoje cechy i zalety. Przydział jest bardzo ważny, ponieważ do końca szkoły będziecie należeć do tego domu, który zostanie Wam przydzielony. Wasze osiągnięcia będę nagradzane punktami dla swojego domu, a niesubordynacje karane ujemnymi punktami dla domu. Będzie on czymś w rodzaju rodziny. Z innymi mieszkańcami będziecie chodzić na lekcje, spać w jednym dormitorium i spędzać czas wolny w pokoju wspólnym. Mam nadzieję że każde z was będzie wierne swojemu domowi, bez względu na to, do którego zostanie przydzielone. Ceremonia Przydziału za chwilę się rozpocznie, kiedy będziecie gotowi przyjdę po Was.
I odeszła, zostawiając ich samych w komnacie obok Wielkiej Sali.
Teegan nerwowo przestępowała z nogi na nogę, uprzyjemniając sobie czekanie wymyślaniem nowych historii. |