Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-06-2009, 23:16   #56
Nimue
 
Nimue's Avatar
 
Reputacja: 1 Nimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputacjęNimue ma wspaniałą reputację
Sandra...

Nienawidziła jej od wielu lat. Sama już nie pamiętała kiedy to się zaczęło. Może już w szkole średniej, a może na uniwerku? Dlaczego? Bo była ładniejsza? Miała wyższą średnią? A może dlatego, że sprzątała jej sprzed nosa co przystojniejsze kąski? Tyle lat bezskutecznej walki. Tyle lat zagryzania warg i walenia pięściami w wyimaginowany mur odrzucenia i pseudo rywalizacji.

Plan zaświtał w jej głowie, jak powstaje myśl o tym, by otworzyć lodówkę i rzucić się na to, co znajduje się w środku. Nie potrafiła się mu oprzeć, pozwoliła owinąć się mackami kolejnych jego zasadzek, które miały zaprowadzić ją do upragnionego celu – zemsty doskonałej.

Sandra i Mark byli szczęśliwym małżeństwem, na tyle szczęśliwym, by kłuć ją tym w oczy, na tyle kłuć, że bez trudu znalazła w tym fakcie środek do celu.
Znała bardzo dobrze ich rozkład dnia, wystarczył jeden telefon, by znaleźć się na miejscu „zbrodni”, czy raczej scenie głównej tego domowego teatru. Jedna tabletka wrzucona do jego drinka, odczekanie na powrót z pracy Sandry. Mistrzowska scena zaskoczenia przyłapanej, cudnie amatorska przyłapującej. Majstersztyk?

Miłość zwycięża wszystko. Cóż za bzdura! A jednak... Rozstali się na krótko. Po miesiącu otworzyła drzwi, w których stała jej dawna przyjaciółka. Sandra długo wpatrywała się w twarz Annie, zanim wycedziła :

- Powinnaś się leczyć. Jesteś chora z nienawiści...

Cóż za bzdura. Idiotka! - powtarzała sobie potem, zmywając z twarzy makijaż. Ja chora? To ona zawsze ze mną rywalizowała. To ona nie pozwoliła mi być sobą.

Odkręciła kran z zimną wodą i włożyła głowę pod strumień wody. Kiedy to nie pomogło, odkręciła czerwony kurek. Para powoli objęła w posiadanie szklistą taflę lustra. Podniosła się gwałtownie do góry, jakby szukając we mgle wypełniającej pomieszczenie znaków i podpowiedzi. Wśród mlecznej atmosfery odnalazła przez chwilę widok malutkiej płaczącej Annie, skulonej na łóżku w ciemnym pokoju. Zza drzwi dobiegł ją jeszcze wrzask ojca... „Śpij wreszcie gówniaro, nie potrzebne ci są bajki do tego (..)”.

Tak, nie były. Najpierw przypominała je sobie, choćby fragmenty z opowieści babci, potem zaczęła eksperymentować...

Tknięta nagłym przeświadczeniem, że widzi coś w lustrze, przetarła dłonią pokryte parą zwierciadło. Przerażenie targnęło na chwilę jej ciałem. Była gotowa przysiąc, że spoglądała przez ułamek sekundy w oczy czarnoskórego mężczyzny.

- Nie , nie jestem chora. Nie jestem do cholery... - wyszeptała, przywracając pucowaniem ręcznika nienaganność odbicia w lustrze.
 
__________________
A quoi ça sert d'être sur la terre?
Nimue jest offline