Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2009, 09:33   #116
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Beagle poszedł w las. Wprawdzie z początku kręcił się przy budynkach, lecz potem niczym łaciata strzała pomknął między drzewa klucząc tak skutecznie, iż już wkrótce Lexinton stracił orientację, gdzie się znajduję. Na szczęście łowczy pospieszył z informacją, że zmierzają w kierunku jeziora.
Wkrótce zarośla przerzedziły się ukazując widok co najmniej zdumiewający. Nad truchłem jakiegoś zwierzęcia stała Olimpia z Virgilem i Somersetem.
Jim skłonił się na powitanie dziewczyny dostrzegając od razu jej mokre włosy, skórę i ledwie zwilżoną suknię. Wyglądała na to, iż Olimpia zażywała kąpieli bez ubrania i sama najwidoczniej, bo panowie byli idealnie susi. Kwestią nierozstrzygniętą pozostawało, czy zrobiła to ku niewątpliwej uciesze obu dżentelmenów, czy też kąpała się samotnie, a panowie nadeszli później. Ogromnie żałował, iż spóźnił się i nie mógł naocznie przekonać się jak było naprawdę.
Kwestia domniemanego ekshibicjonizmu Olimpii pochłonęła go na tyle, iż w pierwszej chwili zignorował zupełnie martwe zwierzę. Cóż zresztą mogło ono znaczyć wobec przemoczonej kobiety. Jim zdjął surdut i podając go powiedział :
- Olimpio proszę. Jesteś cała mokra. Załóż chociaż to, nim się przeziębisz. Angielska pogoda bywa bardzo zdradliwa mimo lata.
Było nieco dziwnym, iż żaden z mężczyzn nie zaofiarował jej swego odzienia, a może … Olimpia go nie przyjęła ? Poirytowana ich obecnością ? A może obecnością jednego z nich ? Zdaje się że wybierała się nad jezioro z Somersetem, a zatem to Virgil swoim pojawieniem się podczas kąpieli spowodował jej irytację, ale dlaczego nie przyjęła pomocy od Somerseta w takim razie ? Czymś ją uraził ? Może pozwolił Virgilowi oglądać coś co chciała pokazać tylko jemu ? Być może … to by nawet dobrze tłumaczyło zaistniałą sytuację.
Oczywiście przy założeniu, że Olimpia pokazywała swoje wdzięki ledwo co znanemu mężczyźnie. Wydawało się to mało prawdopodobne, ale wiele na to wskazywało.

Wyjaśniwszy sobie sprawę mokrych włosów dziewczyny Jim spojrzał na martwego psa. Przez długą chwilę milczał, by w końcu wzruszyć ramionami.
- Czymkolwiek jest ten pies, to nie z nim walczyliśmy nocą. Ta … - szukał przez chwilę słowa – psina nie uciekłaby z ranami po kulach pistoletowych, a już z całą pewnością tymi pazurkami nie zadałaby takich obrażeń, jakich doznała pani Davies. Tym niemniej ktoś bardzo się postarał, by ten kundelek wyglądał na nocną bestię.
Zgodził się w zupełności, by truchło przenieść do rezydencji.

Bezpardonowe wystąpienie konstabla skłoniło go do postawienia sobie w duchu pytania „No co się stało z podziałami klasowymi ?”
Jednak szybka reakcja Sir Virgila Windermare’a na pytanie wiejskiego stróża prawa, jak i na niespotykanie bezczelne zachowanie Sharpe’a utwierdziła go w przekonaniu, że przynajmniej na razie wszystko w tym względzie w Imperium królowej Viktorii jest w porządku.
Przez chwilę, bo ekscentryczne przedstawienie Olimpii znów zbiło go z tropu, nie mniej jak zupełnie niedorzeczna propozycja Szkota, by odprawiać jakieś dziwaczne rytuały.
Z niejakim pomieszaniem spojrzał na Courtney, jakby szukał u niej pomocy w tym zbiorowym szaleństwie.
Courtney zaś z pewnym zmieszaniem patrzyła na rozgrywające się przed jej oczami scenki. Wszyscy zachowywali się jakby zaczynali tracić kontrolę nad swoimi czynami. Widząc spojrzenie Jima odpowiedział mu uśmiechem i wyciągnęła do niego rękę.
- Cieszę się, że wróciłeś cały i zdrowy. - popatrzyła na ścierwo leżące na ziemi - Naprawdę uważasz, ze to cos powaliło mnie w nocy? - zapytała z powątpiewaniem.
Lexinton pokręcił przecząco głową siadając przy dziewczynie.
- W żadnym wypadku. Spójrz jednak jak to wygląda. Rany się zgadzają. Nawet ma pokrwawione łapy. Ktoś tu ma zdecydowanie chore poczucie humoru.
- Ktoś cały czas kręci się wokół tej sprawy. Może w końcu powinniśmy się wszyscy zdobyć na szczerość... -
popatrzyła pytająco na mężczyznę
- Co masz na myśli ?
- Myślę, że przynajmniej kilka osób w tym towarzystwie coś ukrywa, albo po prostu nie mówi innym wszystkiego... my na przykład o tym co stało sie w Londynie w domu earla... -
zawiesiła głos patrząc na Jima.
Lexinton chrząknął w dłoń dyskretnie rozglądając się i sprawdzając, czy nikt ich nie słyszy.
- Sądzisz że powinniśmy opowiedzieć o naszej małej wizycie u Lucy ?
Courtney pokiwała głową
- Tak, myślę, że nadszedł czas na szczerą rozmowę...
Jim podkręcił wąsa w zamyśleniu, by po raz kolejny wzruszyć ramionami.
- Zaufam Twojej intuicji, choć mam poważne wątpliwości, czy robimy słusznie.
Stwierdził patrząc dziewczynie ciepło w oczy.
Położyła mu dłoń na ręce czułym gestem:
- Kto nie ryzykuje ten nie ma - powiedziała z dziwnym uśmiechem na ustach.
- Kto zacznie ? - spytał z szelmowskim błyskiem w oku.
- Mogę zacząć opowiadać, co się stało jeśli chcesz - mrugnęła w odpowiedzi - Może jednak ty zwróć na nas uwagę reszty?
- Sądzisz, że ktoś mógłby Cię nie zauważyć ? -
spytał retorycznie wstając.
- Powiedzmy, że nie mam ochoty krzyczeć ...
Lexinton zwrócił się do reszty towarzystwa :
- Proszę Państwa. Poproszę o uwagę. Chciałbym wraz z Panią Davies powiedzieć Państwu o czymś, co jak sądzimy wniesienie pewne nowe światło do sprawy. I zapoczątkuję mam nadzieję nowe relacje między nami oparte w mocniejszym stopniu na wzajemnym zaufaniu. Czas bowiem jak sądzę przyznać się do małych grzeszków … Courtney ?
Gdy Lexington skinął jej głową rozpoczęła:
- Drodzy państwo... jak pewnie większość z was zauważyła wokół sprawy Lucy dzieją się dość dziwne rzeczy. Podejrzewam, że każdy z nas ma jakąś ciekawą historie do opowiedzenia - Irlandka powiodła wzrokiem po wszystkich zgromadzonych przyglądając im się uważnie
- Ponieważ to ja wystąpiłam z propozycją szczerości zacznę od siebie.
Wciągnęła powietrze jakby dodając sobie odwagi po czym dodała:
- Włamaliśmy się z baronem do pokoju Lucy w Londynie. Weszłam tam pierwsza. Pomieszczenie po za śpiąca Lucy i jej opiekunką również pogrążoną we śnie, było całkiem puste... sprawdziłam dokładnie! Gdy się jednak odwróciłam w kierunku łoża Lucy, ktoś uderzył mnie w głowę tak mocno, ze na dłuższą chwilę straciłam przytomność.
Wątek podjął Lexinton :
- W tym czasie byłem pod oknem, nie chcieliśmy przestraszyć dziewczyny za mocno pojawiając się u niej jednocześnie. Kiedy Pani Davies nie pojawiała się przez dłuższą chwile zaniepokojony wszedłem za nią na górę. W pokoju odnalazłem nieprzytomną Courtney. Widząc jak się sprawy mają czym prędzej zniosłem panią Davies i odwiozłem do jej rezydencji. W pokoju Lucy prócz niej i jej ciotki ewidentnie ktoś jeszcze był. Cała ta historia odbyła się bez wiedzy i zgody Lorda Ross. Cała wyprawa była podjęta według nasze indywidualnej oceny, co będzie dobre dla Lucy. Udało się dzięki niej udowodnić, że ktoś odwiedzał nocą Lucy. Choć możliwe było dostanie się do pokoju przez okno, ten ktoś był już w rezydencji i zapewnie nie miał szlachetnych zamiarów skoro zaatakował kobietę.
Patrząc na słuchaczy lekko zarumieniona Courtney zaplotła dłonie przed sobą:
- No cóż przyznaliśmy się państwu do tej raczej mało chlubnej sprawy... Mam nadzieję, że zachowają to Państwo do swojej wiadomości.
Popatrzyła na stojącego obok Szkota i dodała :
- Panie Sharpe wiem, że ma pan wątpliwości czy opowiedzieć a swoim śnie... ja jednak uważam, że teraz jest na to najlepszy moment.
Ostatnie zdanie poważnie zaniepokoiło Jima, a co jeśli Sharpe zacznie opowiadać o swoich zwyrodniałych erotycznych fantazjach ? Człowiek nie szanujący porządku społecznego był zdolny do wszystkiego.
 
Tom Atos jest offline