Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2009, 14:01   #105
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
Wielkolud jednak się nie śmiał tylko groźnie spoglądał w stronę „wieśniaków” niemal gotowy do wstania.

Babcia uśmiechnęła się i wypowiedziała cicho kilka słów w języku smoków. Jej twarz zaczęła się zmieniać i po chwili wyglądała tak jak głowa wielkoluda, który nazwał ich wieśniakami. Staruszka uśmiechnęła się szeroko do najemnika i powiedziała jego głosem:
- Ty nie jesteś nawet wieśniakiem, a zwykłym głupcem, który domaga się lekcji dobrego wychowania. Powinnam zamienić cię w żabę... albo coś gorszego? Może w muchę? - spojrzała na Mago. - Co o tym sądzisz?

*

- Wybacz moje bezczelne pytanie, ale chciałam się dowiedzieć - powiedziała Babcia basowym głosem - ile obiecał wam burmistrz za ochronę miasta? To nic osobistego, ale chyba się zgodzisz, że to trochę podejrzane, iż miasteczko stać na opłacenie dwóch grup najemników?
Kosef uśmiechnął się szeroko i spojrzał na Mago, jakby porozumiewawczo:
– Mówi Pani o tej grupie? – Wskazał na obóz – Burmistrz nic im nie obiecał. To ja za nich płacę. W końcu jestem jednym z mieszkańców Dębów prawda?
- Naprawdę? No proszę - odpowiedziała nieco zaskoczona Babcia.
Mężczyzna zaczął się śmiać głośno. – Tak, naprawdę. Dzięki temu zmusiłem burmistrza, by nie był ode mnie gorszy i wysłał posłańców.
- Ciekawe… słyszałam już, że za wysłaniem posłańców stoi matka Fiora, burmistrz, a teraz ty....
- Powiedzmy, że ja dałem mu tylko prztyczek w nos. Ja jedyne co zrobiłem, to sprowadziłem ich - znowu wskazał na obozowisko - na własny koszt.
- Chwali ci się to Kosefie. Obawiam się jednak, że twoi chłopcy to za mało by uchronić miasteczko przed burzą jaką nadciąga… A teraz przepraszam, ale moje stare kości wymagają odpoczynku. Mam nadzieję, że nie długo znów się spotkamy. Zostawiam was panowie samych – Babcia, już z swoją twarzą, ukłoniła się najemnikowi i ruszyła w stronę karczmy.

*

Widząc Ferdiego w karczmie Babcia postanowiła skorzystać z okazji i wypytać się hobbita o ostatnie wydarzenia i o zaginionych. Podeszła więc do stołu, ukłoniła się i powiedziała:
- Witaj Główny Detalisto, jak samopoczucie po wczorajszym ataku?
- Ach Babciu - powiedział Ferdinand - tragedia w rzeczy samej. Co tu się do stu skaczących troli dzieje?
- Nie wiem, ale być może ty będziesz mi umiał powiedzieć coś więcej o szóstce zaginionych. Burmistrz wydaje się zbyt roztrzęsiony całą sytuacją, a mata Fiara ma chyba złe, kobiece dni - ostatnie zdanie było wypowiedziane nieco za ostro i oschle.
- Zaginione osoby? Coś słyszałem. Ale niestety nie wiem zbyt wiele, bo jestem tu dopiero od wczoraj. Nawet nie miałem czasu jeszcze o wszystko dobrze wypytać.
- Rozumiem, myślałam, że może chociaż ty słyszałeś coś więcej. Trudno bowiem rozwiązać wasze zagadki słysząc jedynie plotki i półsłówka - stwierdziła Babcia dosiadając się do hobbita. - Mam nadzieję, że nikt z twojej rodziny nie ucierpiał w czasie wczorajszego ataku?
- Nie, wszystko jest dobrze. W pobliżu nas rozbili się najemnicy, więc zagrożenie do nas nawet nie dotarło. Dziękuje Babciu, że pytasz.
- Dobrze słyszeć, że chociaż ta część Południowych Dębów nie ucierpiała. - Babcia zrobiła krótką przerwę. - Mógłbyś mi coś powiedzieć o zaginionych -kobieta wyjęła list i podała niziołkowi - nie wątpię, że niektórych znałeś, a zapewne o wszystkich słyszałeś w końcu to mała miejscowość.
- Ja tu znam wszystkich - powiedział smutno niziołek i wziął list od babci. Czytał go chwilę po czym szeptem powtórzył - Tak...wszystkich. - spojrzał na kobietę, w jego oczach pojawiły się łzy - Co chcesz wiedzieć Babciu?
- Ech... gdybym sama wiedziała. Może opowiedz mi o pierwszy zaginionym i o tym co tu się działo przed naszym przybyciem... I o tym kto podjął decyzję o wysłaniu po najemników?
- W tym ostatnim nie pomogę. Przecież sam dowiedziałem się o poszukiwaniu najemników od Was, prawda? Pierwsza osoba. Ber. Chłop lubiący swój zawód i mający wiele roboty. Często przesiadywał z znajomymi w złamanym toporze. Nie miał rodziny.
- Ech... to jak szukanie igły w stogu siana. - Odpowiedziała Babcia. Była zła, zmęczona i głodna. - Co mi polecisz na obiad?
- To co dzisiaj serfują jest całkiem na rzeczy. Przykro mi Babciu, że nie mogę pomóc w tej sprawie. Może jakieś inne pytania Cię nurtują? Naprawdę chciałbym pomóc.
- Wiele rzeczy mnie nurtuje, ale obawiam się, że na większość nie będzie potrafił odpowiedzieć, a na inne nie będziesz chciał odpowiedzieć. Chociaż jest jeszcze jedno pytanie które chciałam ci zadać - czy w mieście są podziały? Bo takie odniosłam wrażenie rozmawiając dziś z trzema z pięciu, a może sześciu najważniejszych osób w tym miasteczku. - Kot Babci wskoczył jej na kolana i położył się. Korzystając z okazji, że jedna z dziewek karczemnych przechodziła obok, Babcia zamówiła coś do jedzenia i picia.
- Podziały? Raczej nie. Nic mi przynajmniej o tym nie wiadomo. Co najwyżej na ludzie i niziołki, bądź Południowców i że tak powiem obcych. A kogo konkretnie masz na myśli?
- Może podziały to za mocne słowo, ale Kosef narzekał na burmistrza i jego niezdecydowanie, a burmistrz wyglądał jakby bał się kogokolwiek spytać o radę... ale być może się mylę. Zbyt długo siedziałam w swojej dolinie, daleko od takich problemów jak te.
- Kosef narzekał na burmistrza? A to ciekawe. Wiesz Babciu jeśli o nim mowa. Kosef nie jest nazywany Południowcem. W naszym mniemaniu, on wciąż jest osobą obcą, mimo iż mieszka tu już z dwa lata. Ale tacy jesteśmy już. Pamiętam jako dziecko jak Dazzaan tu przybył. Bardzo długo trwało nim został uznany za swojego. Jednak, to że Kosef narzekał na burmistrza jest o tyle dziwne, że oni dość szybko się zaprzyjaźnili ze sobą.
- Rzeczywiście ciekawe. Kosef przybył dwa lata temu? Taki człowiek rzadko zostaje tak długo w takim miejscu jak to... jeżeli wiesz o co mi chodzi mości Ferdi.
- Wiem. On jednak został. Nigdy nie wspominał o rodzinie, a przeszłości wiemy tyle, że był kiedyś najemnikiem, a później został kupcem i na tym polu mu się powodziło. Na swą emeryturę chciał jakoby zamieszkać w osadzie gdzie jest cicho i spokojnie.
- Tylko, że tu nie jest cicho i spokojnie... już - stwierdziła Babcia - A co możesz mi powiedzieć o elfce, przybranej córce druida?
- Ale zawsze było. Teraz, ale zawsze było. Wszystko staje na głowie. O Amrze? Typowa łowczyni. Miała bardzo dobre oko jeśli chodzi o strzelanie. Czasami wręcz upokarzała naszych, pokazując co ona potrafi, i jak daleko naszym do niej.
- Nie została druidem, jeśli o to chodzi, ale pomagało mu i bardzo często wyręczała.
- I go zabiła, a przynajmniej tak mówią... Przerażające i niezrozumiałe. Wszystko jest bez sensu, a jednak czuję, że umyka nam coś ważnego... - powiedziała bardziej do siebie niż do niziołka. Po chwili zaś dodała - Obawiam się jednak, że nic nie wymyślimy, a tylko zepsujemy sobie apetyt! - Babcia popatrzyła się po talerzach. - Dlatego czas odpocząć na trochę od mrocznych spraw i zająć się czymś przyjemniejszym. - Chwyciła kielich z przyniesionym winem - twoje zdrowie Główny Detalisto.
- Sto lat Babciu - powiedział po czym dodał z uśmiechem - A może już powinienem powiedzieć dwieście?
- Od razu trzysta, skoro już szalejemy - odpowiedziała Babcia również się uśmiechając. Stanowczo Główny Detalista okazał się najmilszym rozmówcą z tych z którymi miała przyjemność rozmawiać dzisiejszego dnia.
- Phi! - powiedział Ferdi niemal się opluwając - Trzysta? I to ma być szaleństwo? Gdzie tam! Niech Babcia przeżyje, choć naszego gospodarza!
- Od razu królową elfów... Poza tym skoro ja mam przeżyć naszego gospodarza, to ktoś musi dotrzymać mi towarzystwa - spojrzała się na niziołka, po czym wybuchła serdecznym śmiechem.
- Dobrze Babciu wyzywam Cię! - niemal już wykrzyknął detalista - Kto z nas dłużej będzie oglądał cudy Pana Poranku, o ! Twoje zdrowie!
- Przyjmuję wyzwanie! - powiedziała, upijając przy tym solidny łyk wina.
- A teraz przepraszam na chwilę, widzę, że trzeba się zaopiekować na chwilę młodą osobą - powiedziała Babcia do niziołka widząc, że Carmellia rozmawia z Kavinem, myśliwym.

Podeszła do stołu, przy którym siedzieli, ukłoniła się nisko tropiciele i mężczyźnie. Mężczyzna spojrzał na swoja córkę i coś jej szepnął do uszka. On jednak pokiwała energicznie główką i niemal krzyknęła. - Tatusiu ja chce siedzieć z Tobą.
- A może chcesz usłyszeć jak Farlan Błękitny pokonał smoka z Dolin? - zapytała się Aldana dziewczynki. Wiedziała dobrze, że opowieść o Farlanie jest popularna w tych regionach, a dzieci ją wręcz uwielbiają.
- Taaaak - pisnęła zadowolona dziewczyna i już po chwili wraz z talerzem zupy szła w kierunku, w którym prowadziła ją starsza kobieta.
- Karo to jest Ferdi, Ferdi to jest Kara, córka Kavina - powiedziała kobieta gdy doszli do stolika przy którym siedział Główny Detalista. - Obiecałem Karze opowieść o Farlanie Błękitnym i o tym jak pokonał smoka z Dolin, mam nadzieję, że nie będzie ci to przeszkadzać?
- Nie, oczywiście, że nie – stwierdził niziołek, po czym uśmiechając się serdecznie do małej powiedział - Cześć mała – na co dziewczynka odpowiedziała. - Dzień dobry wujku Ferdinandzie.

<Muzyka do opowieści>

- Jesteście gotowi? - zapytała się Babcia, patrząc się na dziewczynkę i niziołka.
Oboje z równym zainteresowaniem pokiwali głowami. Widząc to starsza kobieta usadowiła się wygodniej na ławie i zaczęła opowiadać:
- Dawno, dawno temu na Doliny padł cień - powiedziała starsza kobieta, a gdy wypowiadała te słowa na stole tuż przed niziołkiem i dziewczynką, omijając talerze i kielichy, poruszał się niewielki cień w kształcie jaszczura ze skrzydłami. - Ów cień należał do potężnego czarnego smoka imieniem Ervadan, choć ludzie zwali go Złośliwym Ogniem - w tym momencie cień plunął niewielkim światłem o czerwonym kolorze - ponieważ w czasie swojego długiego życiu spalił niezliczoną ilość zamków, miast i wiosek... Nikt - "Prawie nikt po prawdzie" pomyślała Aldana - nie wie, po co przybył do Dolin, jedni powiadają, że podążał za Elminsterem, najpotężniejszym spośród magów Faerunu, by zemścić się na nim za śmierć swojego syna, inni zaś mówią, że Ervadana przywiodła wieść o potężnym artefakcie Lasce Ordana, która należała do młodego maga o tym imieniu, a który mieszkał w Dolinach. Jaka by nie była prawda smok przyniósł Dolinom śmierć i zniszczenie – Cień na stole rozrósł się, wchodząc na niektóre talerze. – tym bardziej, że nie znalazł tego czego szukał. Smoki żyją jednak długo, a do tego są bardzo cierpliwe i niezwykle pamiętliwe, dlatego zamiast zostawić Doliny w spokoju i powrócić na Północ do swego domu Ervadan ukrył się w gruzach Maradan: jednego z miast, które zniszczył. Przez 300 lat Doliny żyły w cieniu czarnego smoka płacąc mu co roku, w czasie przesilenia zimowego, za spokój w klejnotami, magicznymi przedmiotami i ludzkim życiem, bowiem bestia uwielbiała smak ludzkiego mięsa. Jak już powiedziałam Ervadan był okrutny, dlatego w czasie zimowego przesilenia, sam wybierał przyszłoroczną ofiarę. W swej złośliwości zawsze wybierał szlachetnie urodzonych i młodych, tak by pomóc obserwować jak rodzice ofiary opłakują stratę swych dzieci – Cienie na ścianie przybrały kształt smoka, zjadającego ofiarę, by chwilę później zmienić się w dwójkę płaczących staruszków.
Babcia zrobiła krótką przerwę by chwilę odpocząć i upić dwa łyki wina, po czym kontynuowała:
- Zdarzyło się, że Ervadan wybrał jako ofiarę Daerlen, siostrę bliźniaczkę Farlana Błękitnego i córkę Eldego, jednego z władców Dolin. Gdy wszyscy troje wrócili do domu Edle załamał się i zrezygnowany zamknął się w swojej wieży. Inaczej zrobił jego syn, który postanowił uratować siostrę. Wiedząc, że wola to za mało by pokonać smoka wyruszył po radę do Milczącego, potężnego maga, który mieszkał w Dolinie Cieni. Po trzech miesiącach niebezpiecznej podróży – mówiąc to cień na ścianie ponownie się zmienił przybierając kształtem rycerza, który walczy z różnymi bestiami – Farlan dotarł do chatki Milczącego, zsiadł z konia i zastukał trzy razy.
- Kto tam – usłyszał młody głos.
- Jestem Farlan, syn władcy Gard, przybyłem prosić o radę tego, którego nazywają Milczącym, bowiem powiadają, że jest on najmądrzejszym człowiekiem w tej części świata, a być może i na całym Faerunie – powiedział młody książę.
Zaległa cisza, przerywana jedynie trelem wróbla. Po chwili drzwi otworzyły się, a oczom młodzieńca ukazał się starzec z długą siwą brodą, w czerwonej szacie, który trzymał w ręce zdobioną laskę z pięknym zielonym klejnotem na jej szczycie.
- A więc dobrze trafiłeś mój książę. Wejdź do środka, rozgość się i opowiedz, co trapi twe serce.

Farlan przekroczył próg domu Milczącego, który przypominał bardziej wiejską chatę niż mieszkanie potężnego maga. Mimo to nie rzekł nic i usiadł na ławie.

- Mój panie – zaczął książę – przybyłem by spytać się czy istnieje sposób by pokonać Złośliwy Ogień? Moja siostra została wybrana na ofiarę…
- Rozumiem – odpowiedział starzec, który usiadł naprzeciwko Farlana. Zamilkł i zamyślił się, by po chwili powiedzieć – Znam jeden sposób by pokonać smoka, ale pytanie brzmi czy jesteś gotów zaryzykować życie nie tylko swoje, ale i innych?
- Tak – odrzekł bez wahania książę.
- W takim razie posłuchaj mnie uważnie…

*

Kobieta skończyła. Była zmęczona, ale zadowolona z siebie, ponieważ dziecko - i nie tylko ono - zdawało się być zachwycone. Mała nie uroiła ani jednego słowa, jedynie czasami gdy Babcia bawiła się cieniami chwytała się ręki Ferdiego.
- Jeżeli chcesz to jutro opowiem ci inną historię, a teraz zmykaj do swojego taty.
- Dobrze Babciu - odpowiedziała dziewczynka i pobiegła do taty opowiedzieć mu o smokach, ogrze, zaczarowanym mieczu i Farlanie Błękitnym.
- Dziękuję, że zostałeś. Mam nadzieję, że twoja żona wybaczy, iż zatrzymałam cię na dłużej w tym przybytku
- O na cuchnącego ogra! Muszę biec do domu - Ferdi zerwał się z krzesła. Zatrzymał się równie nagle i spojrzał na Babcię. - Jutro też przyjdę posłuchać, a teraz biegnę. Chyba, że chcesz o coś jeszcze zapytać?
- Nie, nie mam. A teraz biegiem do domu! Cuchnący ogr jest mniejszym wyzwaniem niż żona! - stwierdziła Babcia głośno.

*

Dosiadła się do swoich towarzyszy. Zamówiła słabe korzenne piwo i wysłuchała tego co mieli do powiedzenia. Gdy Risha skończyła opowiadać Babcia zabrała głos:
- W mieście zniknęło sześć osób, ostatnia wczoraj podczas ataku, jeżeli dobrze wszystko zrozumiałam. Oto lista, którą zrobił dla nas burmistrz - wyjęła z torby list i podała pierwszej osobie po lewej. - Bransoleta Gregora jest chyba magiczna... a może miała kontakt z jakąś magią, trudno powiedzieć. Poza tym nic ciekawego się nie dowiedzieliśmy, Prawda Mago? - Zrelacjonowała w żołnierskich słowach, bo też Babcia nie chciała dzielić się swoimi wątpliwościami - przynajmniej nie bez dowodów.

--------------------------------------------------------------------------------
Dla zainteresowanych treść listu od burmistrza:

Oto spis zaginionych. Dostaniecie to w kopercie, od Was zalezy czy Was znajdzie jakiś posłaniec od burmistrza czy sami się po nią udacie. Jest zalakowana. " Oto obiecane zeń informacje. Modlę się, by Wasze poszukiwania okazały się owocne. Pozwoliłem sobie też, dowiedzieć się, kogóż to Państwo widzieli i słyszeli okrzyki o zniknięciu córki. Jest to osoba numer sześć na liście. 1. Ber Vogel - mężczyzna, lat 49. Szczurołap. Status pieniężny i społeczny: średni. 2. "Stary Lolo" - miejscowy pijaczyna, naprawdę miał na imię Liros. Lat około 30. Czasem zajmował się jakimiś dorywczymi pracami. Status pieniężny i społeczny: żebrak. 3. Renna "Fasolka" - kobieta, lat 52. Zielarka i sprzedawczyni. Status pieniężny i społeczny: niski. 4. Cristinna "Wietrzyk" Alefta, kobieta niziołek, lat 38. Kupiec. Status pieniężny i społeczny: wysoki. 5. Kaspar Betz - mężczyzna, lat 53. Kowal. Status pieniężny i społeczny: wysoki. 6. Rossallia Kalman - kobieta, lat 17. Córka krawcowej - przyuczana do zawodu. (jej matkę Państwo widzieli.) status pieniężny i społeczny: niski. Z poważaniem Gregor Shemov, Burmistrz.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.

Ostatnio edytowane przez woltron : 18-06-2009 o 10:14. Powód: list
woltron jest offline