Kiedy to Andrzej wraz z Amelią oddalił się, Paweł rzucił chrust na kupkę, gdzie jego towarzysze zrobili to przed nim. Rozgląda się teraz , jakby coś oceniał... robi kilka kroków to w tę, to we wtę, i kręci się tak jak tygrys w klatce. Cały czas wydaje się być mocno zamyślony. W końcu podchodzi do Tomka.
[user=1593,532,170]-Mam nadzieję, że nie żywisz urazy za tamto przegłosowanie. - mówiąc to sili się naprzyjacielski uśmiech, który wygląda jednak jak zmęczony grymas człowieka, który nie spał od kilku dni. I pewnie tak się teraz czuł.
-Rozumiesz, kiedy staneliśmy wcześniej na wysokości lasu, zauważyliśmy tylko tyle, że znajdujemy się na piekielnej, małej wysepce. Żadnych zabudowań, żadnych starych bunkrów a jużna pewno żadnego portu. Nic. Jesteśmy zamknięci na kawałku skały. Ale musisz wiedzieć, że zgadzam się z Tobą. Tamta torpeda sama nie przyfruneła. Ktoś ją celowo tam zaciągnął, i to dość niedawno sądzać po tabliczce. Jeśli jednak jets tutaj jakiś ukryty bunkier, to nie chcę wiedziec co jest w środku. Nie chcę ryzykować znalezienia tam pozostałych towarzyszek "pani numer 5". - stojąc w miejscu, co chwila rozkopuję ziemię wojskowym buciorem, patrząc się usilnie w coraz to głębszą koleinkę.
- Pozatym nie zdążylibyśmy zaciągnąć tam rannych - zwłaszcza pilota. A teraz, jeśli mógłbyś mi pomóc - cholerny harcerz postara się rozpalić ognisko "mokrymi zapałkami". Chociaż tyle mogę zrobić. - mówiąc to, uśmiecha się ironicznie do swojej dłoni, którą właśnie to wyjął z kieszeni. Trzyma w niej małe, metalowe pudełeczko... Zapalniczka benzynowa. Otwieram w dłoniach pokrywkę i szczelnie chroniąc przed wiatrem knot "walczę z kamieniem" , modląc się w duchu, żeby odpaliła.[/user]
Po kilku chwilach, wszyscy widzą, jak Paweł coś trzyma w rękach, otaczając to dłońmi jakby chciał ochronić przed wiatrem. Co jakiś czas połyskuje srebrzyście spomiędzy jego palców, coś w kształcie małego, metalowego prostokąta.
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |