19-02-2006, 21:12 | #91 |
Reputacja: 1 | [user=1593, 170, 1063, 1413, 1420, 1576, 345] Andrzej przysłuchuje się w ciszy wypowiedziom towarzyszących mu mężczyzn. Kiedy Tomek skończył mówić odzywa się: Zgadzam się z Pawłem - wracamy. Powodów jest kilka wg mnie Tomku. Po pierwsze mieliśmy wejść tylko trochę wgłąb lasu, aby znaleźć schronienie. Przede wszystkim po to. Nie wydaje się jakby były tu jakieś naturalne groty itp. jednak. Po drugie - Amelia CZEKA na nas z RANNYMI na plaży. To MY mieliśmy nazbierać chrust. Ona i tak ma sporo na głowie. Chociażby umierającego pilota- o ile jeszcze w ogóle żyje... Po trzecie - nie mam zamiaru przekonać się, czy gdzieś w poszyciu nie czekają na nas inne "pamiątki" wojenne. Zwłaszcza, że nie wszystkie muszą mieć 6 metrów i być widoczne z odległości kilku metrów... Robi się powoli ciemno i jesteśmy zmęczeni - zaufasz swojej spostrzegawczości w takich warunkach?... Ja niezbyt. Ostatni powód - zacznie padać, to pewne, a my nie mamy wciąż schronienia. Szukanie w głębi wyspy - nawet jeśli byśmy się zdecydowali jednak - zajmie sporo czasu. A tego nie mamy teraz. Wracajmy i spieszmy się lepiej - Andrzej spogląda na Tomka i powoli kieruje się w stronę plaży. [/user]
__________________ You're another sh... talking punk to me You're living inspiration for what I never wanna be And I see, you've been blinded by what you believe And now back up and sit down, shut up and act like you need to be |
20-02-2006, 10:57 | #92 |
Reputacja: 1 | [user=1593,170,1063,532,1413,1420,345,1576]Niech będzie.Tomek wyraźnie niezadowolony skinął głową i ruszył w strone plaży nie czekając na towarzyszy. Po drodze ostentacyjnie zbierając jakieś gałęzie, suchą trawę itp. Groty, cholera, mówię o bunkrach, budynkach, solidnej kryjówce, a nie zabawie w harcerzy i rozpalanie ognia mokrymi zapałkami w deszczu.[/user] |
20-02-2006, 21:26 | #93 |
Reputacja: 1 | Trójka mężczyzn zawraca i rusza w stronę plaży. Daleko nie odeszli zatem po paru minutach pojawia się przed nimi znajome wybrzeże, szczątki oraz grupka ludzi na trawie niedaleko lasu. Przypatrują się nadciągającej burzy. Widać pilota, który oddycha, ale stracił przytomność. Jest cały zlany potem i czasami przechodzą go dreszcze. Widać też w dole Ami oraz jeszcze jedną dziewczynę, jak zbierają rurki, plastikowe płytki oraz kawałki blach. Trochę leży ich w pobliżu na kupce i to, z czym właśnie wracają, stanowi kolejny już "łup". Andrzej zerka na zegarek. Minęła 17.00. Za godzinkę lub dwie zacznie się ściemniać oraz, co gorsze, padać. Pozostaje niewiele czasu na działanie.
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
20-02-2006, 22:00 | #94 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | - O, jesteście. Znaleźliście coś? Pomóżcie mi zaciągnąć tu te fotele. Potem możemy spróbować coś wyczarować z tych szczątków. - mówię do mężczyzn.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
20-02-2006, 22:00 | #95 |
Reputacja: 1 | Andrzej podchodzi do dziewczyn i mówi: - Niezbyt dobre wieści. Nie znaleźliśmy niczego co mogło by posłużyć za tymczasowe schronienie. Żadnych grot niestety. Trzeba będzie zbudować jakiś prymitywny szałas i przeczekać noc, a z rana ruszyć wgłąb wyspy. Trzeba się spieszyć, dochodzi 17. Udało się przynajmniej nazbierać trochę suchego chrustu - wskazuje głową na naręcza gałęzi, które przynieśli mężczyźni. Następnie spogląda wymownie na Ami i dorzuca - Pomożesz mi przy pilocie? Chciałbym go zbadać, a boję się, że może sie wyrywać jeśli się ocknie. No i znasz angielski - prawie niezauważalnie mruga okiem do dziewczyny - Idziemy? [user=1593, 1063, 561, 170, 1413, 1420, 1576, 345] Kiedy Amelia podąży za nim w kierunku pilota Andrzej rozgląda się czy nie ma nikogo w pobliżu i mówi w miarę cicho: - Nie chciałem rozmawiać przy innych. Przynajmniej na razie. W lesie znaleźliśmy torpedę niemiecką, prawdopodobnie z czasów II wojny światowej. Ma zapalnik akustyczny. Nie jestem saperem i nie wiem jak czas zadziałał na mechanizm detonujący. Może być już dawno rozbrojony, ale możliwe też, że przez korozję stał bardziej czuły. Torpeda ma ok 6 metrów i waży ok. tony - to daje ok. 250 kg czystego trotylu... nie wiemy ile takich "pamiątek" tu spotkamy i czy inne też będą tak łatwo zauważalne. Pomyślałem, że warto najpierw z Tobą to przedyskutować. Może na razie nie warto męczyć tym reszty ludzi? I tak wątpię by spokojnie zasnęli. Jeśli w ogóle... Jak myślisz? Jest jeszcze jedno - na drzewie obok torpedy ktoś przybił ZNACZNIE młodszą blaszkę z wyrytym gwoździem numerem "5". Co o tym myślisz? - Andrzej spogląda na Amelię i czeka.[/user]
__________________ You're another sh... talking punk to me You're living inspiration for what I never wanna be And I see, you've been blinded by what you believe And now back up and sit down, shut up and act like you need to be |
20-02-2006, 22:06 | #96 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | Poszłam za Andrzejem i wysłuchałam co ma mi do powiedzenia. [user=1063,561,532,1576,1413,345,1420] - Myślę, że torpeda nie jest teraz największym problemem. Mamy co prawda pecha, ale chyba aż nie takiego żeby wybuchła nam tu torpeda, która leży tu już sporo czasu. Lepiej nie mówić o niej innym. - westchnęłam i dodałam z rezygnacją w głosie - Cholera, czym sobie zasłużyłam na to co się ostatnio wokół mnie dzieje? Ehh, pobawmy się w lekarzy, zanim przyjdzie nam się bawić w grabarzy.[/user]
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |
20-02-2006, 22:36 | #97 |
Reputacja: 1 | Kiedy to Andrzej wraz z Amelią oddalił się, Paweł rzucił chrust na kupkę, gdzie jego towarzysze zrobili to przed nim. Rozgląda się teraz , jakby coś oceniał... robi kilka kroków to w tę, to we wtę, i kręci się tak jak tygrys w klatce. Cały czas wydaje się być mocno zamyślony. W końcu podchodzi do Tomka. [user=1593,532,170]-Mam nadzieję, że nie żywisz urazy za tamto przegłosowanie. - mówiąc to sili się naprzyjacielski uśmiech, który wygląda jednak jak zmęczony grymas człowieka, który nie spał od kilku dni. I pewnie tak się teraz czuł. -Rozumiesz, kiedy staneliśmy wcześniej na wysokości lasu, zauważyliśmy tylko tyle, że znajdujemy się na piekielnej, małej wysepce. Żadnych zabudowań, żadnych starych bunkrów a jużna pewno żadnego portu. Nic. Jesteśmy zamknięci na kawałku skały. Ale musisz wiedzieć, że zgadzam się z Tobą. Tamta torpeda sama nie przyfruneła. Ktoś ją celowo tam zaciągnął, i to dość niedawno sądzać po tabliczce. Jeśli jednak jets tutaj jakiś ukryty bunkier, to nie chcę wiedziec co jest w środku. Nie chcę ryzykować znalezienia tam pozostałych towarzyszek "pani numer 5". - stojąc w miejscu, co chwila rozkopuję ziemię wojskowym buciorem, patrząc się usilnie w coraz to głębszą koleinkę. - Pozatym nie zdążylibyśmy zaciągnąć tam rannych - zwłaszcza pilota. A teraz, jeśli mógłbyś mi pomóc - cholerny harcerz postara się rozpalić ognisko "mokrymi zapałkami". Chociaż tyle mogę zrobić. - mówiąc to, uśmiecha się ironicznie do swojej dłoni, którą właśnie to wyjął z kieszeni. Trzyma w niej małe, metalowe pudełeczko... Zapalniczka benzynowa. Otwieram w dłoniach pokrywkę i szczelnie chroniąc przed wiatrem knot "walczę z kamieniem" , modląc się w duchu, żeby odpaliła.[/user] Po kilku chwilach, wszyscy widzą, jak Paweł coś trzyma w rękach, otaczając to dłońmi jakby chciał ochronić przed wiatrem. Co jakiś czas połyskuje srebrzyście spomiędzy jego palców, coś w kształcie małego, metalowego prostokąta.
__________________ "All those moments will be lost... In time... Like tears... In the rain. Time to die." |
20-02-2006, 23:05 | #98 |
Reputacja: 1 | [user=170,1593,1413,1420,345,1576]Wszystko OK. Nie czas żeby się kłócić. Trzeba zająć się ogniem i jakoś osłonić go przed deszczem. Rano poszukamy jakiegoś lepszego schronienia. Myślę, ze te bunkry, które ciągle chodzą mi po głowie są pod ziemią. Niemcy większośc umocnień budowali wewnątrz gór albo po ziemią. Nawet jeśli coś tam zostało to na pewno znajdzie się bezpieczny kąt. Na pewno suchszy i cieplejszy niż ta plaża. Jutro jak wypoczniemy musimy obejść całą wyspę. Skoro jest taka mała dużo czasu nam to nie zajmie, a będziemy wiedzieć na czym stoimy i czym dysponujemy. Zbiorę jeszcze trochę drewna, wracam za 20min.[/user] Gdy kończę rozmowę z Andrzejem oddalam się znów w stronę lasu i zbierając gałązki i chrust wchodzę między drzewa. [user=532,1593,1413,1420,345,1576]Kiedy znajduję się już poza zasięgiem wzroku ruszam w stronę gdzie znaleźliśmy torpedę. Idę przyspieszonym krokiem kontrolując na zegarku czas jak mi został żeby za mocno nie przekroczyć obiecanych 20min. Kiedy dochodzę do torpedy omijam ją nieco większym łukiem i idę dalej w las. Dopóki widoczność jest dobra i wiem, że bez problemu wrócę do obozu idę dalej. Rozglądam się bardzo uważnie po drzewach czy nie znajdę więcej tabliczek i spoglądam pod nogi żeby nie wejśc w coś. Zwracam szczególnie uwagę na krzaki i zarośla, rozgarniam je szukając jakiegoś włazu lub jakiegokolwiek śladu, że byli lub są tutaj ludzie. Jeśli w ciagu 10 min nie znajduję nic zawracam do obozu zbierając opał żeby sprawiać pozory, ze to był mój głowny cel. Jeśli wczesniej niż po 10 min orientuję się, że zaczynam się gubić lub mogę mieć problemy z powrotem to nie idę dalej. To samo jeśli zaczyna się ściemniać, ale to raczej mi nie grozi bo do zmroku miało być dwie godziny. Jeśli jednak w międzyczasie coś ciekawego znalazłem to czekam na opis i procedura powrotu zostaje wstrzymana [/user] |
20-02-2006, 23:48 | #99 |
Reputacja: 1 | Ami i Andrzej podchodzą do leżącego na trawie pilota. Ma płytki oddech, skórę zroszoną potem oraz jest nieprzytomny. Wszelka wiedza lekarska, którą posiadacie mówi jedno: "Źle z nim". W zasadzie już nie krwawi, ale jest prawie pewne, że przebicie i wszelkie wynikające z tego powikłania już działają i memento o jego rychłej śmierci może być faktem. Na dobrą sprawę to całe szczęście, że jest nieprzytomny, bowiem ból mógłby być nie do zniesienia. Nieopodal Paweł układał coś z gałązek i po chwili wszyscy poczuli dym a zaraz potem wesołe czerwono-żółte ogniki zapłonęły na prowizorycznym ognisku. Chrustu i drewna wystarczy jeszcze na jakiś czas, ale nie na wieczność, dlatego dobrze, że Tomek poszedł nazbierać go jeszcze więcej. Jednak żeby utrzymać ogień przez całą noc potrzeba go znacznie, znacznie więcej. Dwoje mężczyzn, siedziących niedaleko, nie ruszyło się za bardzo do pomocy, choć z ich stanu można wnioskować, że są w szoku powypadkowym i jeszcze nie dotarła do nich powaga sytuacji. Przy rozpalaniu ogniska pomaga za to dziewczyna, która łamie mniejsze gałązki i podaje dla Pawła. Wszystko robi starannie i zrozmysłem. Wygląda to tak, jakby w tej jednej czynności chciała się skupić i zapomnieć o tym, co jeszcze niedawno było jej udziałem. Tymczasem Tomek zagłębia się w las w poszukiwaniu chrustu. [user=1593]Kierujesz się szybko w stronę, gdzie byliście przed paroma minutami. Szybki marsz zajmuje ci nie więcej niż 3 minuty. Znów widzisz zardzewiałe cielsko torpedy i blaszkę z cyfrą "5" na pobliskim drzewie. Omijasz to miejsce szerokim łukiem i teraz bardziej ostrożnie zagłębiasz się w las. Trwa to może z 5 minut, gdy dostrzegasz ścieżkę. Wydeptaną przez piechurów ścieżkę doskonale widoczną w poszyciu z igliwia. Prowadzi prostopadle do kierunku z którego przyszedłeś czyli należy sądzić, że jest ona też prostopadle do plaży. Powinna zatem prowadzić na wybrzeże albo z jednej albo z drugiej strony wyspy.[/user]
__________________ ...and the Dead shall walk the Earth once more _. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._ |
21-02-2006, 10:31 | #100 |
Patronaty i PR Reputacja: 1 | - Biedak, dobrze że nie czuje bólu. Jemu już nie pomożemy. Lepiej zajmijmy się przygotowaniami do nocy i deszczu. Podchodzę do prowizorycznego ogniska i stoję przy nim chwilę, patrząc się w migające ogniki. - Idę po te cholerne fotele, pomoże mi ktoś? - odwracam się i idę na plażę. Nawet jeśli nikt się nie ruszy, żeby mi pomóc, przyciągnę je sama. Ostatnie czego mi trzeba to stać bezczynnie.
__________________ Courage doesn't always roar. Sometimes courage is the quiet voice at the end of the day saying, "I will try again tomorrow.” - Mary Anne Radmacher |