Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-06-2009, 22:19   #37
John5
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Do tej pory milczał. Nie widział sensu w dyskutowaniu o czymkolwiek, chciał najpierw wypracować sobie jakiś określony pogląd na sytuację w jakiej się znalazł. Nie lubił działać pochopnie, bez planu…
Bez słowa skargi czy sprzeciwu z zacięciem wymalowanym na twarzy, podążał za resztą tej bądź co bądź przypadkowej grupy. Miał zbyt wiele wątpliwości i wyczuwał zbyt wiele zagrożeń, by odkrywać przed innymi wszystko co wiedział i co sądził o sprawie.

Powoli do przodu…” uśmiechnął się cierpko „ Tylko jak powoli? Na razie nie wiem dosłownie nic. No poza paroma oczywistościami.

Wyglądało na to, że jednak ruszą w kierunku narzuconym przez zarozumiałego bogacza, kiedy rozległ się jego krzyk. Jan podobnie jak wszyscy biegiem ruszył w miejsce, gdzie stał Thomas. Truchło nie wyglądało zachęcająco a ślady cięć na plecach zmarłego bynajmniej nie stanowiły zapowiedzi miłej wędrówki przez bezpieczną okolicę. Ale tyle mógł powiedzieć już po samym sposobie w jaki znalazł się na tym pustkowiu.
Zawiła teoria Thomasa odnośnie podłączenia do jakiejś maszyny niezbyt do niego przemówiła.

To bez sensu. Gdyby ktokolwiek miał możliwości nie tylko by stworzyć taką maszynerię ale i podłączyć do niej ludzi z kompletnie różnych miejsc globu, to zadbał by o odpowiednie ich przygotowanie. Jakieś pranie mózgu. Takie mówienie „to nie istnieje” jest po prostu głupie. Gdybym podał mu nazwę stolicy jakiegoś państewka z Indonezji też powiedziałby, że nie istnieje bo o nim nie słyszał? Z kolei ma trochę racji, wszystko to jest nie tylko nowe ale i niezrozumiałe. Cholera nie mogę być nawet pewny czy to nie jest po prostu sen, w końcu nie takie rzeczy się człowiekowi śniły… Chociaż nie… to nie jest sen choćby dlatego, że wtedy człowiek nie zadaje sobie takich pytań. W snach zawsze uznawałem wszystko za prawdę i rzeczywistość nawet się nad tym nie zastanawiając. Zresztą nad rozmyślaniem czy nasz „rzeczywistość” nie jest czasem snem życie przetraciła rzesza filozofów. Obojętne gdzie jestem muszę działać tak jak dyktuje mi rozum i intuicja a ona mówi mi, że to wszystko dookoła to nie iluzja.

Po jeszcze kilku chwilach wznowili podróż w stronę ruin, nie wiedzieli co tam znajdą i czy branie akurat tego kierunku ma jakikolwiek sens, ale było to lepsze niż siedzenie na tyłku i marudzenie „co ja mam robić?”.
Droga nie była szczególnie ciężka… a raczej nie obfitowała w żadne rewelacje. Ot tylko piasek, kamienie i jeszcze trochę piachu. Zaczynało już zmierzchać, kiedy przekraczali pas będący służący kiedyś zapewne jako mur obronny. Nie uszli daleko. Niespodzianka czekała można by rzec tuż za rogiem. Stojąc, z wytłuczonymi szybami wrak nadal wyglądał na autobus.

Autobus! Tutaj? Skąd do cholery się tutaj wziął? I czemu stoi jakby, spadł z jakiejś skarpy?

Zrobił kilka kroków do przodu wpatrując się w powyginaną blachę i dobrze sobie znane zasłonki zwisające smętnie przez wybite okna. Uwagę od tego motoryzacyjnego trupa dość skutecznie i szybko odciągnął ryk jakby dzikiego i wściekłego zwierzęcia, które wyrwało się na wolność. Jeden rzut oka w stronę skąd dobiegał hałas starczył, by nogi odruchowo wycofały Jana o dwa kroki. Niezgrabną i bezładną masą biegły na nich dzieci. A raczej coś co kiedyś było dziećmi. Teraz przypominały znacznie bardziej zombie żywcem wyjęte z taniego horroru, którego twórca braki w fabule zapycha krwawą jatką na ekranie.
Jednak sytuacja nie wyglądała zbyt różowo. Nie wiadomo było stać w miejscu czy uciekać, rozsądek podpowiadał to drugie, ale nogi jakoś nie rwały się do wykonania polecenia.

Potworki były już na tyle blisko, że Jan był w stanie rozpoznać pierwotny kolor poszarpanych i ubrudzonych krwią ubrań., kiedy niespodziewanie zniknęły.
Mężczyzna zachwiał się jakby rzeczywiście coś na niego wbiegło, ale szybko otrząsnął się z dziwnego i nieprzyjemnego uczucia. Rumor z autokaru kazał mu nadal pozostać w gotowości.
Dlatego też, kiedy rozległ się spokojny, stonowany głos obcego, Jan podskoczył jak oparzony i rzucił dziko wzrokiem w stronę przybysza.
Zaskoczenie było spore…

Przecież… przecież on wygląda jak niezbyt udanie przebrany naśladowca Zorro!

Odchrząknął lekko zmieszany swoją niezbyt politycznie poprawną miną. Spojrzał po towarzyszach, ale nikt nie kwapił się, żeby zabrać głos.

- Nazywam się Jan… jesteśmy zaszczyceni tym eee… miłym zaproszeniem na poczęstunek od włodarza tego khem – odchrząknął cicho, żeby zamaskować zająknięcie – tego miasta. Nie wiem zbyt dokładnie co oznacza ten cały efekt Delevarino ale nie kryję, że chętnie opuszczę to miejsce, a wnioskując po minach inni, podzielają moje zdanie. Może więc opuśćmy to ponure miejsce?

Wskazał na jedną z uliczek, dając do zrozumienia, że chce by Augustus ich poprowadził.
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline