Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2009, 16:32   #109
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Araia była ranna, szczęśliwie lekko. Uf. Gorzej z Erytreą, ale wydawało się, że mikstury poradzą sobie z okaleczeniami po pazurach lwich. Dobrze! Bardzo się przestraszył, czy czarodziejce nic się nie stało po ataku wielkiego drapieżnika. Araia, a przede wszystkim Martha zajęły się nią.

Eliot jednym zerknięciem ogarnął sytuację i nie tracąc czasu, zgodnie z sugestią Marthy, zajął się lśniącą końcówką pały. Rzeczywiście, ktoś mógł zobaczyć światło. Nie pomyślał, ale w czasie walki nie miał czasu nic innego kombinować, musiał działać szybko chcąc ratować dziewczynę. Co prawda łuczniczka bardziej chyba przejęła się zwierzakami, niżeli nim, ale cóż, takie są kobiety. Przynajmniej niektóre i przynajmniej czasami.

Owinął kawałkiem peleryny końcówkę lagi. Nie chciał jej wygaszać. Mogła się przydać wewnątrz, gdzie nie miała prawa już być zobaczona przez ewentualną pogoń. Znalazł leżący kawałek kamienia. Umieścił pomiędzy kolanami tak, ze nie można go było zobaczyć od zewnątrz. Rzucił na niego czar światło i owinął w kawałek gęstego materiału. Wezwał swojego chowańca.

- Lulek – tłumaczył mu, podczas gdy ptak przypatrywał się na poły ciekawie, na poły drwiąco – weźmiesz to zawiniątko. Tylko uważaj, wewnątrz jest świecący kamień. Polecisz w tamta stronę, ze dwie i pół mili. Przecież dla ciebie to pestka i ułożysz ten kamień tak, żeby było z daleka widać, jednocześnie zaś gdzieś na boku trasy. Będę patrzył przez ciebie. Nie złość się, tylko troszkę. Powiem ci, gdzie to położyć. Ale położysz tak, żeby kamień świecący tam został, materiał zaś przyniesiesz z powrotem.

Kruk poleciał, Eliot zaś zastanawiał się nad pomysłem, a potem wyjaśnił innym:
- Jeżeli ktokolwiek, czyli owe orki, którym wybiliśmy trochę wojaków nas ścigają, to znaczy, ze idą stamtąd – pokazał dalekie jezioro - bo muszą trzymać trop. Jeśli są blisko, nie ma znaczenia. Widzieli walkę, ale jeśli dalej, to mogli zobaczyć tylko blask mojej lagi, ale wobec tego, skoro byli dalej, nie wiedzą, ze jesteśmy na podeście, bowiem to po prostu niemożliwe. Zobaczyli blask lagi i ustalili kierunek. Teraz zaś zobaczą kolejny blask dalej. Ich wniosek będzie prosty: idziemy dalej nocą. Po pierwsze więc nas miną. Po drugie będą nas próbowali łapać. Ponieważ kamień wyłączy się niezadługo, nie zobaczą, ze to zmyłka. Będą więc gonić dalej, przekonani, ze nas mają. Ale nie dogonią. Albo więc uznają, że zdołaliśmy uciec, wtedy wrócą. Albo będą przekonani, ze się gdzieś ukrywamy, ale wtedy nie będą znali miejsca. Wręcz będą przekonani, że pomiędzy oświetlonym kamieniem a zejściem. My zaś za dnia namierzymy ich ptakami. Będzie nam zdecydowanie łatwiej się przebić, wybić ich lub zrobić zasadzkę. Rzecz jasne, jeśli nie ma pogoni, uwaga Marty była niepotrzebna, jeśli jednak jest, może się koncept uda.

Jeżeli ktoś ma propozycję, gdzie to złożyć, żeby było widoczne z daleka, jednocześnie zaś na trasie zejścia, chętnie przyjmę wszelkie propozycje i przekażę Lulkowi.
 
Kelly jest offline