Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2009, 18:27   #15
Idylla
 
Idylla's Avatar
 
Reputacja: 1 Idylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znanyIdylla wkrótce będzie znany
[ Kristobal A’randez ]

Książę nadal przerażony bez sprzeciwów wykonał polecenie generała. Właściwie nie miał innego wyjścia. Koń sam go poniósł. Ręce mu drżały Chwyt stracił na sile. Chciał nabrać większej prędkości. Schylił się ku końskiej grzywie. Ledwie widział drogę przed sobą. W polu widzenia dostrzegał jedynie sierść i kontury drzew. Wkrótce zaczynało się pole. Szczerze, puste na całej szerokości pole. Nie było nikogo, kto mógłby na nim pracować w tej chwili. Książe obejrzał się za siebie. Dostrzegł pędzącego za nim generała i aż dreszcze przebiegł mu po kręgosłupie.
„Generał przybył po mnie z rozkazu ojca. Powinienem się czuć bezpieczny. Dlaczego więc przed nim też uciekam?”
Edgar nie potrafił znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Nie zauważył innego napastnika. Pewnie wszyscy zajęci byli zwalczaniem się nawzajem, żeby zwrócić na niego uwagę. Jego szczęście, ich pech.
Pogonił konia i jeszcze mocniej wtulił się jego grzywę. Świadomość bezradności, jaką odczuwał stała się dla młodego następcy tronu nieznośna. Miał w ręku taką władzę, a jedyne, co mógł zrobić w obecnej sytuacji, to uciekać przed wszystkimi. Modlił się, żeby go żaden z nich nie załapał.
Na horyzoncie mignął mu szary budynek. Podniósł nieznacznie głowę, żeby generał nie zorientował się, na co patrzy. Skręcił nieznacznie konia i pognał wprost do stodoły. Był zaledwie dwa metry przed nią. Już widział jej wylot – słabe, jaskrawe światło. Zapatrzony nie dostrzegł, że zwolnił konia.
Kiedy się zorientował, było już za późno. Generał był kilka kroków od niego. Spojrzał w jego kierunku nieufnie. Odwrócił się na chwilę, by zobaczyć, że rolnik zamyka wielkie, drewniane drzwi po drugiej stronie stodoły.
„Co się dzieje? Oni są w jakiejś zmowie? Oni też chcą mnie zabić? Tego byłoby za wiele na moją głowę. Ojciec pewnie uwierzyłby w bajeczkę, że to był nieszczęśliwy wypadek...”
Nie miał innego wyjścia.
- Spotkamy się w pałacu generale. – Krzyknął w jego stronę. Koński łeb wygiął się nienaturalnie mocno, kiedy książę bez chwili zawahania szarpnął go w pożądanym kierunku, wskazując zwierzęciu drogę. Koń poderwał się i stanął na tylnych kopytach. Po chwili książę pędził już na wierzchowcu wzdłuż ściany stodoły.
Miał chytry plan, jak zmylić wroga. Wszystkich wrogów, którzy na niego czyhali i zebrali się w jednym miejscu.
„Nie daleko stąd jest garnizon generała. Ale po drugiej stronie, w przeciwnym kierunku jest letnia rezydencja hrabiny van Lagren. Ona z pewnością mi nie odmówi gościny. Może nawet kokietować generała, byle tylko nie odprawiła mnie ze swojej rezydencji.”
Harbina była znaną wdową i światową kobietą. Często bywała w królewskim pałacu w odwiedzinach. Na każdą większa okazję zapraszana bywała jako pierwsza. Uznawano ją za autorytet w dziedzinie mowy i ekstrawagancji. Kobiety starały się jej dorównać. Żadna jego nie miała tak wyjątkowej, egzotycznej urody. Wyjątkowo śniada cera i zgrabna figura. Delikatne, prawie niewidoczne rysy twarzy. Uwodziło ją wielu mężczyzn, żaden jednak nie zdołał jej zmusić do ożenku.
Edgar rozważał opcję posłuchania generała i udania się do bezpiecznej jednostki wojskowej, ale przeczucie okazało się silniejsze. Książę postawił na swoją intuicję, na której zwiódł się tak wiele razy. Wolał takie wyjście niż śmierć. Nie ważne z czyjej ręki.

[ ... ]

[ Nett Curio ]

Gianni zemdlał. Nie brał udziału w akcji Netta, chociaż jego pomoc bardzo przydałaby się mężczyźnie. Plan, jaki opracował był wykonalny w duecie. W pojedynkę miał marne szanse na powodzenie.
Napastnicy przepuścili obok siebie konia. Pewni, że nie zostaną zaatakowani z drugiej strony zakradli się do miejsca, gdzie ostatnio widzieli ochroniarzy księcia. Broń pozostawała w stałej gotowości. Pistolet rękach jednego, miecz w rękach drugiego. Obaj przyczajeni i ostrożni. Nie zamierzali dać się zwieść. Z uwagą stawiali każdy krok. Jeden fałszywy ruch i zostaną nakryci.
Należało wyczekać momentu, kiedy ofiara sama postanowi zaatakować.
- Uważaj na tyły! – Szepnął jeden z nich. Machnął za sobą rękę dając znać, że on będzie martwił się o zabezpieczenie przodu. Nie potrzebował potwierdzenia. Ledwie słyszalny szelest podpowiedział mu, że polecenie zostało wykonane.
Znajdowali się w znacznej odległości o kryjówki przeciwników. Nie sposób się było do niej zbliżyć na tyle, by oszacować zagrożenie. Teren za i przed nią, a także wokoło był stosunkowo równy, bez pagórków i skał.
- Nie lepiej od razu zaatakować. Nie mają z nami szans. Jeden z nich jest ranny, pewnie teraz się wykrwawia. Stanowi niewielkie zagrożenie. W dwóch damy sobie radę z jednym.
- A jeżeli tamten ma wystarczającą wolę życia, żeby nas jeszcze załatwić?
- Dlatego ty go dobijesz, a ja zajmę się tym drugim – podrzucił ochoczo mężczyzna ochraniający tyłu.
- To zbyt ryzykowne! Za teraz siedź cicho! Przez ciebie nas nakryją.
- I tak wiedzą, że tutaj jesteśmy. Elementu zaskoczenia nie mamy.
- Dlatego poczekamy! Cicho! – Zawołał. Coś niepokojącego zwróciło jego uwagę. Ruch, który dostrzegł kątem oka. Schylił się i nakazał to samo towarzyszowi. Znajdowali się po stronie lasu. Naprzeciwko drogi znajdował się niewielkich rozmiarów rów.
„Schował się tam, żeby nas zmylić. Nie uda mu się uciec.”
- Idę tam. Ty obserwuj okolicę. – Nakazał i ostrożnie podkradł się do rowu. Leżał na brzuchu. Wpierając się na łokciach zajrzał do rowu, który okazał się pusty.
„Niech to wykiwał nas!”
- Uważaj! Czai się gdzieś tutaj!
- Pamiętasz? Mieliśmy być cicho! Łamiesz własne zasady! – Oburzył się na cały głos drugi napastnik.
- Uważaj za tobą! – Cios w głowę zamroczył mężczyznę. Upadł na ziemię, nadal przytomny.
- Co to było, do licha?! – Obejrzał się za siebie. Nad nim stał jeden z napastników. Ten którego zdołał trafić swoim strzałem. – A gdzie ten drugi?

[ ... ]


[ Ares Nailo ]

Dwóch żołnierzy wyskoczyło na nich z zarośli. Uzbrojeni. Uch ekwipunek z pewnością był równie niebezpieczny jak zatrzymanych przestępców. Czaili się tam na księcia, ale dowódca nie będzie miał ich chyba za złe, kiedy przywiozą dwoje jeńców. Postrzelili kobietę. Młodszy z nich spudłował. Nagłe zrywy i uniki utrudniły mu dokładne namierzenie celu. Las skutecznie uniemożliwiał im pościg. Sytuację za trudną uznał by nawet najznakomitszy żołnierz królewski. Otrzymali swoje rozkazy, których się trzymali. Mieli zatrzymać pościg, tak też uczynili. Napastnicy wyglądali na członków jakiegoś tajnego bractwa, o którym nigdy nie słyszeli, a jeżeli już szybko wyrzucili je z pamięci, na rzecz ważniejszych spraw. Oni nie byli od rządzenia. Do tego nadawał się ktoś inny. Jako żołnierze mieli zadanie wykonywać rozkazy.
Kobieta ciężko oddychała. Kiedy podeszli jej towarzysz był nieprzytomny. Sprawdzili udawał kopiąc w kostkę. Nie poruszył się. Pomijając reakcję ciała na zewnętrzną siłę. Wyglądali na pokonanych.
- Dobijemy ich?
- Po co? Brat będzie wściekły, jeżeli pojawią się kolejne trupy. – Celowo nie wymienił imienia, ani nie podał rangi wojskowej. Mogłoby to naprowadzić tych dwoje na ich ślad. Mieli za dużo kłopotów, żeby stwarzać następne, poważniejsze od poprzednich.
- W takim razie co z nimi robimy? Zostawimy tutaj? Tak po prostu? – Dopytywał się jeden z napastników. Wyglądał na młodszego, ale nie należało oceniać go po pozorach.
- Zwiążemy i zostawimy. Będzie to wyglądało na napad. Jeżeli przeżyją, nie powiedzą przecież, że to my. Nie wiedzą, kim jesteśmy. Nie będzie problemu. Masz jakiś sznur. Bradley jakąś posiadał. – Imię jednego z żołnierzy było popularne i w żaden sposób nie naprowadzało ich na trop generała, ani Towarzyszy Miecza.
- Chyba był po drugiej stronie las. Pójdę po niego. Ty miej na nich oko. I nie daj się zwieść. Mogą jedynie udawać nie przytomnych i czekać na okazję.
- Nie jestem taki głupi! – Zawołał za nim. Dla pewności kopnął jeszcze raz chłopaka w nogę. Nie wyglądał na dobrego aktora, ale może to tylko pozory? Lepiej mieć się na baczności.
Z dziewczyną było nie dobrze. Lada chwila może umrzeć. Nikt nie będzie podejrzewał, że brali w tym udział. Śledczy króla zapewne będą węszyć, ale nie znajdą tak szybko ciała. Kristobal zajmie się księciem. Za plecami usłyszał pojedynczy strzał. Po nim następny, a zaraz po nim cisza. To tam poszedł Jonatan. Może być niebezpiecznie. A jeżeli któryś z tych łotrów się tam pojawił i go zaatakował nim dotarł do Bradleya?
Bijąc się z myślami, Daniel opuścił swój posterunek, żeby pomóc bratu. Jeżeli rzeczywiście byli nie przytomni, to nic się nie stanie, jeżeli ich tutaj zostawi, a nawet, jeżeli udają, to, co mogą im zrobić na wpół żywi? Oni są świetnie wyszkolonymi żołnierzami, a ci zwykłymi najemnikami. Wiadomo, kto wygra.
 
Idylla jest offline