Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2009, 19:38   #30
Col Frost
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
Słowa żołnierzyka dopiekły Scorpionowi na całego. Aż cały poczerwieniał na twarzy. Gdyby były to inne okoliczności to jeden z nich już miałby kulkę między oczami. Sytuacja jednak nie była ciekawa i jest to jeden z nielicznych przypadków, kiedy temperament bandito ustępuje rozsądkowi. Co nie znaczy, że najemnik nie postawi na swoim:

- Słuchaj frajerze. Nie zasłaniaj się dziewczyną, bo bez niej nie potrafiłbyś nawet plastra na przecięty opuszek przykleić. A gdyby nie moje oko i sprawna ręka to wciąż kuliłbyś się za tym kamulcem i srał w gacie ze strachu. W moich okolicach takich jak ty rozwala się przed śniadaniem. Dziękuj, w kogo tam wierzysz, że nigdy tam nie zawędrowałeś. Ale nie martw się, wszystko jest do nadrobienia. Chętnie złoję ci dupsko jak już dotrzemy do tych twoich zgrupowań. Nawet z przestrzelonym bokiem. Kurwa i bez ręki, jeżeli będę musiał!

Potem dodał już nieco spokojniejszym tonem:

- Póki co nawet taki mięczak jak ty może się na coś przydać. O swoje tyły sie nie obawiaj. Ja nie strzelam w plecy. No, na co czekasz? Prowadź.

I ruszyli...

* * *

Po długiej wędrówce trafili na jakieś zapomniane przez wszystkich miejsce, które kiedyś pełniło rolę lotniska. "Ale ruina" pomyślał Scorpion. Nie podziwiał jednak przedwojennej budowli bo schowali się tu przed nadjeżdżającym patrolem. Nawet bandito wie, że stanie na środku drogi, kiedy z naprzeciwka nadjeżdża banda nieznajomych nie jest brawurą, ale prawdopodobnym samobójstwem. Dlatego cała czwórka zaczaiła się w pobliżu i czekała. Okazało się, że dobrze zrobili.

- Mutki - szepnął najemnik bardziej do siebie niż kogokolwiek innego. - Ech, żeby Jeździec, DJ i Słodki wciąż żyli i byli tutaj. Zatańczylibyśmy z nimi po swojemu.

Na samą myśl o walce Scorpion się uśmiechał. Do twarzy szaleńca jeszcze trochę mu brakowało, ale nie tak znowu wiele. Ostatnio to oni zostali zaatakowani z zaskoczenia. Nie było nawet czasu by pomyśleć o prawdziwej strzelaninie tylko trzeba było stamtąd zmiatać. Najemnik miał ogromną ochotę na rewanż.

- I co? - tym razem zwrócił się już do towarzyszy. - Walimy w nich czy podwijamy ogony i spadamy?

Bok wciąż doskwierał, a sprawność ruchowa pozostawiał wiele do życzenia, ale znów poczuł się jak za dawnych lat na autostradzie. Mieli pełno broni i amunicji, mieli element zaskoczenia i przewagę w inteligencji. Scorpion znów czuł, że żyje.
 
Col Frost jest offline