Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2009, 22:33   #44
liliel
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Nie zareagowała gdy Imrak kopał leżącego jegomościa. Chyba, że tłumiony uśmieszek można uznać za reakcję. Później przyglądała się coraz bardziej rozbawiona gdy krasnolud wlókł gogusia za kłaki po brukowanej ulicy. Nieżle mu przy tym ryja obtarł. Krasnoludy to jednak finezji we krwi nie mają. Lecz czy można mieć do nich o to pretensję? Sama za finezją nie przepadała.

Szła w ślad za Imrakiem chichocząc jak dzieciak bo cała sytuacja przednio ją bawiła. Nic, tak jak mocna jatka, nie wprawiało jej w stan takiej cudnej ekscytacji i uniesienia. Niespodziewanie uszczypnęła szczurołapa w tyłek gdy się tak pieklił nad ich jeńcem. Obejrzał się na nią przez ramię piorunując wzrokiem ale dziewczyna wzruszyła tylko ramionami i zrobiła głupkowatą minę.
- To nie ja, to on – wskazała na stojącego nieopodal Bertranda.
Krasnolud wyszczerzył żeby do Braciszka i warknął, o ile to w ogóle możliwe, chyba jeszcze bardziej rozjuszony.
- Policzymy się później.

Imrak nawet z ranną nogą radził sobie wybornie ale ostatecznie uparła się żeby pomóc mu wlec nieprzytomnego patałacha. Złapali za wiosła i wydawać by się mogło, że na wodach nic poważnego grozić im już nie mogło. Wrogi teren obcej dzielnicy zostawili za sobą.

- Dokąd? – zapytał w końcu Imrak.
- No właśnie Fay – Famke wbiła wzrok w siostrę. – Do burdelu czy do zielarki?
Jak zwykle w kwestiach decyzyjnych wolała zdać się na Małą.

Sukinsyn-Prawnik odzyskał przytomność grubo w połowie drogi. Imrak odrzucił wiosła i wystrzelił jak z procy na drugi koniec łajby. Widać aż tak mu było śpieszno przeprowadzić przesłuchanie. Famke zatarła ręce na samą myśl o tym jakby tu chłoptasia zmobilizować do śpiewania. Przypalanko? Łamanie paluszków? A może utnie mu się jęzor? Nie, no bez języka to już by za wiele nie powiedział. Wielka szkoda w sumie.
- Czekaj Imrak, nie tutaj. U zielarki mamy bezpieczne lokum, tam się go o wszystko wypyta.

* * *

Helga przywitała ich jak zwykle serdecznie, chociaż zbudzili ją z głębokiego snu. Famke, nie czekając na nic, zawlokła prawnika do ciasnej murowanej piwniczki bez okien. Ściany ładnie tłumiły tutaj dźwięki i bęcwał będzie mógł drzeć się w niebogłosy a i tak nikt go nie usłyszy. A jeśli nawet sąsiedzi coś spostrzegą, to udadzą, że nie słyszą. W takich dzielnicach jak słyszy się wołanie o pomoc to rygluje się solidniej drzwi.

Famke nałożyła skórzane rękawice z delikatniej koźlęcej skóry. Drogie były, to i używała ich jedynie na specjalne okazje. Nawet nie po to żeby się nie pobrudzić, ale lubiła wyraz ich twarzy kiedy naciągała je na dłonie. Strach wyglądał zza ich szerokich źrenic. Podniecający widok…

A później przeszła do setna. Do punktu kulminacyjnego swojego ulubionego ulicznego przedstawienia, gdzie grała też zresztą główną rolę. Rzuciła prawnika na ziemię, trzeba przyznać, że niezbyt delikatnie, poprawiła kilkoma kopniakami i związała w przysłowiową kołyskę - nadgarstki razem z kostkami stóp. Brudny gałgan wepchnęła mu do ust po czym wesolutko pogwizdując pod nosem weszła schodami na górę. Wróciła niebawem, z solidną świecą w dłoni. Przypalała mu pięty dobry kwadrans. Facet wył i skręcał się z bólu, wytrzeszczał błagalnie oczy ale nie mógł nic powiedzieć. W końcu knebel skutecznie mu to uniemożliwiał.

- Powiesz mi zaraz kto jest w posiadaniu statuetki. I dlaczego ona niby tyle warta? Twój zleceniodawca. Gdzie mieszka, czym się zajmuje, jaką ma ochronę, kiedy wychodzi z domu, gdzie się stołuje, gdzie chadza na kurewki. Jak wygląda każdy jego dzień. I najważniejsze – gdzie trzyma kosztowności. Znaczy statuetkę…

Zabawiała się z nim długo. Zbyt długo można by rzec. W końcu zniecierpliwiona Fay trzepnęła siostrę w łeb, kiedy ta złamała sukinsynowi kolejny palec.
- Jak ma ci niby coś powiedzieć jak ma szmatę w gębie?

- Słuchaj Mała, wiem co robię – uśmiechnęła się do Fay i cmoknęła w czółko. – Mam praktykę, co nie? Jak się najpierw skurwielowi każe gadać to łże jak najęty. A później się okazuję, że kłamał, znów go trzeba łapać, znów przypalać i łamać kończyny… A jak nażre się strachu zawczasu to większa możliwość, że prawdę powie.

Uśmiechnęła się przeuroczo i wypięła dumnie pierś. Fay tylko pokiwała litościwie głową ale zaraz też się zaśmiała i zmierzwiła dłonią siostrzaną czuprynę.
- Nie mędrkuj. Wyjmuj mu tą szmatę z ust i niech skowronek śpiewa.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 18-06-2009 o 22:37.
liliel jest offline