Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2009, 22:48   #112
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Walka zakończyła się zadziwiająco szybko. Praktycznie w kilkanaście sekund dwa piękne płowe ciała leżały martwe na skalnym występie, który był ich domem. Jeszcze dziś leżały na nim ciesząc się ciepłem letniego słońca, obserwując jak maleństwo stawia w nim swe pierwsze kroki. Teraz intruzi, o okropnym zapachu, którzy nadeszli od strony jaskiń ich wrogów, o zapachu jeszcze gorszym, odbierali im życie. Nie obronili siebie, nie udało im się obronić dziecka. Lurien patrzył w oczy lwicy, przez chwilę widział w nich żal i ból. Cierpienie, rozpacz i łzy. Nigdy nie sądził, że lwy potrafią płakać. Przez chwilę miał wrażenie, że widzi w nich też wyrzut i nie były to już oczy wielkiego kota, ale skośnookiej elfki, której twarz głęboko wryła mu się w serce.
Araia nie popatrzyła za siebie, czuła satysfakcję ze zwycięstwa nad tyle większym i silniejszym zwierzęciem. Kolejny raz wyszła z walki bez większych obrażeń. Uratowała czarodziejkę to było najważniejsze. Była twarda i silna, praktyczna i rozsądna. Wiedziała z doświadczenia, że taki powinien być prawdziwy dowódca. Dlatego z zimną krwią wystąpiła z propozycją zabicia zwierzęcego dziecięcia, jeśli tylko stanie się ono zagrożeniem dla drużyny. Wyeliminować najsłabsze ogniwo, chyba tak właśnie nazywała się ta postawa. Poza tym zwierze było obce, dzikie i kłopotliwe. Niepotrzebne.
Pozostałe kobiety jakoś nie mogły się pogodzić z myślą, że małe lwiątko skazane przez nich na sieroctwo, miało jeszcze dodatkowo zapłacić życiem, tylko dlatego, że ludzie upatrzyli sobie dom jego małej rodziny za idealne schronienie. Martha podeszła do czarodziejki i z powątpiewaniem popatrzyła na rozmoczone suchary w jej ręku. To pożywienie nie było odpowiednią dietą dla młodego ssaka. Zdecydowanie potrzebował mleka, a dzisiaj mogli je mu zapewnić tylko w jeden sposób: Z ciała martwej, ale jeszcze cały czas ciepłej matki. Kiedy Falkon zdecydowanym gestem odebrał kota czarodziejce i oddał tropicielce Martha popatrzyła na niego uważnie, ale przytuliła zwierzątko.

W tym czasie Eliot odprowadzał swego skrzydlatego przyjaciela wzrokiem, do momentu, aż tamten nie zniknął mu z oczu. Posyłanie kruka w noc było trochę ryzykowne, bo nie był on przyzwyczajony do nocnych lotów, kierowany jednak nakazem swego pana uczynił to co zostało mu nakazane najlepiej jak potrafił. W końcu, nie bez pewnych problemów odkrył miejsce, które w miarę nadawało się do pozostawienia kamienia. Kolejna skalna półka przy dość łagodnym podejściu w głąb góry. Może orki uznają ją za drogę ucieczki zbiegów? Lulek złożył swój bagaż na płaskiej powierzchni i dziobem rozsunął poły materii. Pociągnął za jeden koniec, a kamień przeturlał się kawałek poza jego obręb, rozświetlając wszystko wokół swym blaskiem.
Kiedy kruk wrócił bezpiecznie młody mag pozwolił sobie na chwilkę odprężenia. Usiadł w kącie i wyjął z torby skrzynkę znalezioną w orczym leżu. Przyjrzał się z uwaga zamkowi i doszedł do wniosku, ze nie otworzy jej raczej bez pomocy Falkona, chyba że zdecyduje się na jej zniszczenie. Była jednak bardzo ładna sama w sobie, poza tym nie wiadomo czy nieodpowiednie otwarcie nie spowodowałoby zniszczenia zawartości. Słyszał kiedyś o takich zabezpieczeniach.
Łotrzyk jednak wyszedł gdzieś na zewnątrz i przepadł w ciemnościach.

Falkon tymczasem doszedł do wniosku, że skoro oni weszli jedyną droga dostępną z dołu, a lwy zaatakowały ich z góry, to może tam znajduje się jakaś ścieżka? Ponieważ Elf zaoferował się pełnić wartę przy jaskini pozostawił mu pełnienie tej funkcji, a sam założył gogle i wspiął się ponad wejście. Po kilku chwilach uważnej penetracji terenu, zauważył pnąca się w górę ścieżkę i ruszył jej śladem. Kilkanaście minut później dotarł do szczytu. Przed nim rozpostarło się zejście w dolinę, zasnutą gęstą mgłą.


Zdawał sobie sprawę, ze jeśli ścigają ich orki, czasu jest coraz mniej. Szybko więc ruszył w drogę powrotną do lwiej jaskini, jak w myślach nazwał grotę, gdzie została reszta jego towarzyszy.

Martha także postanowiła zrobić niewielkie rozpoznanie w sytuacji. Doszła jednak do wniosku, że najlepiej zrobi posyłając na zwiad Metysa, by upewnił się czy przypuszczenia i obliczenia Falkona co do orków, nie są niestety prawdziwe.
Kilkanaście minut później jej najgorsze obawy niestety się potwierdziły. Od strony jaskiń z których uciekli zbliżała się spora grupa humanoidalnych istot. Także chowaniec Erytrei przyniósł jej podobne wieści.
Wracający Falkon przyniósł informację o możliwej potencjalnej drodze ucieczki. Znowu trzeba było podjąć decyzję. Kolejną tego długiego i męczącego dnia. Czy należało zostać w jaskini i jakoś spróbować się bronić? Z doniesień skrzydlatych zwiadowców wiedzieli jednak ze wrogów jest duża grupa, być może zbyt liczna dla ich małej i dość już nadwyrężonej walkami drużyny.
Czy może powinni skorzystać ze ścieżki odkrytej przez łotrzyka i mieć nadzieje, na powodzenie ucieczki?
Co należało zrobić, by nie zostać odkrytymi? Jak zmylić przeciwników? A przede wszystkim co wybrać? Czy decyzja, która podejmą nie będzie ostatnią, jakiej dokonają w swym życiu?
Oto pytania przed którymi stanęli bohaterowie naszej opowieści.
 

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 18-06-2009 o 23:47. Powód: Rozmowa z obce na temat motywacji Arai
Eleanor jest offline