Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2009, 23:06   #22
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Przez gorący oddech Damarri zalatujący alkoholem nie mogę się skupić. Już nie wspominając jej ciepłej, gładkiej skóry... Full, patrz na fulla. Tak ładnie idą mi karty. Ale skąd Ace bierze te asy, chyba z rękawa? Raz, dwa, trzy, cztery, pięć... pięć... pięć... Osz w mordę!


- Tavarti, uciekaj stąd. Grolmak wpadł w gahad!

10 pik i as pik i krew...i śmierć i dużo krwi...


- Uciekaj! Ork w gahad rozpołowi cię na pół! - rzuciła do zaczerwienionego Raelusa (którego głowa niefortunnie utknęła w biuście Tavarti, powodując u chłopaka zaczerwienienie...i gamę innych „uczuć”). – Już!
Raelus przebąkiwał coś pod nosem, coś co brzmiało jakby: „wojownik nie ucieka”. Lecz srogie spojrzenie Tavarti spowodowało że młodzieniaszek, wygrzebywał się spod dziewczyny, by wykonać jej polecenie.
Jego towarzysze próbowali coś zrobić. Elf nerwowo ładował kuszę, zaś t’skrang wypowiadając zaklęcie, sięgnął do sakiewki po drobne kamyki.
Tavarti rozejrzała się i zobaczyła Graxa...Masywny troll ruszał im z pomocą, tyle że kulał...I to wzbudzało w nim wściekłość. Nie dotrze tu szybko, stara rana czyniła go zbyt wolnym.

Reszta gości rozpierzchła się...Część pognała po oręż. Za chwilę cały konflikt, może się zmienić w krwawą jatkę.

Nie znoszę zbiegów okoliczności.



Niemniej rozwścieczony Grolmak szykował się do kolejnego ciosu, zaś leżący na podłodze Ace wybąkiwał.- Daj spokój, to tylko przyjacielska gra...Naprawdę się nie ma o co gniewać.
Jedynie krasnolud siedział dalej na krześle i mętnym, półprzytomnym wzrokiem rozglądał się po sali, mówiąc.- To...kto ..teraz karty...tasuje?
Zaś Damarri rzuciła się na orka od tyłu chwytając go w pasie, próbując ramionami unieruchomić ręce Grolmaka i krzycząc.- Na co czekasz Tavarti ! Uciekaj, ratuj się!
Grolmak zrzucił z siebie orczycę jakby była szmacianą lalką. Poleciała z impetem w bok, uderzając o krzesła głową i chyba tracąc przytomność. A z głowy Damarri popłynęła stróżka krwi.
- DAMARRI! – dreszcz przeszedł dziewczynie po plecach. Zęby same się zacisnęły, nie było czasu na przemyślenia.

Rzuciła się płaszczką na Ace’a i starała się z nim odturlać jak najdalej od Gromlaka.
- Imbecylu! – wrzasnęła mu do ucha – Za późno na gładkie słówka!
Przetoczyła się z nim kawałek unikając kolejnego ciosu... Świst powietrza przecinanego przez ostrze broni Tavarti usłyszała nieprzyjemnie blisko.
- Za późno też na ucieczkę?- bardziej stwierdził, niż spytał Ace wskazując palcem na Gromlaka, Tavarti spojrzała do góry i zobaczyła widok, który zmroził jej krew w żyłach.



Grolmak stał nad nimi z toporem, za chwilę przetnie ją i Ace’a na pół... Za późno na ucieczkę. Zaraz zginie.

Karty i krew. Krew i karty. Śmierć i krew. Co z Damarri?

Nagle... w rozwścieczonego orka uderzył ciśnięty z impetem stół.



Mebel roztrzaskał się na jego głowie. Tavarti schowała głowę w ramionach i zasłoniła ją rękami przed odlamkami. Na wpół zamroczony ork próbował odszukać nowego przeciwnika. I wtedy kolejny stół uderzył z impetem w Grolmaka. Ork wykonał dwa chwiejne kroki, upuścił topór, padając jak długi na plecy... Zdziwienie było widać na twarzach gości i obsługi, także i Graxa... Nie wiadomo było jakim cudem, jeden po drugim, uniosły się stoły. Przeleciały nad uciekającą widownią i precyzyjnie, acz ze sporym impetem uderzyły w Grolmaka.

Nieważne zresztą, zagrożenie zostało wyeliminowane i obyło się bez rozlewu krwi... No, prawie bez rozlewu.
- Wiesz... Zagrożenie mego życia to niewielka cena, za to, by w me objęcia trafiła piękna kobieta jak ty.- rzekł Ace, do leżącej na nim Tavarti.
Tavarti westchnęła bezgłośnie. Nie miała siły nawet się zarumienić.
- Wisisz mi kilka kolejek najlepszego alkoholu w lokalu za tego piątego asa. - odparła zaczepnie i podniosła się jeszcze na miękkich nogach, żeby podejść do Damarri.
- Damarri. - szepnęła klękając przy uzdrowicielce. Łzy same napłynęły jej do oczu, ale dzięki zagryzionym wargom nie popłynęły po policzkach. - Ahoj, Damarri...

Spokojnie, wdech, wydech. Muszę się trzymać.


- Czy ktoś... - za cicho, zbyt łamliwym głosem - Pomóżcie mi ją podnieść. - rzuciła głośno, znów pewna siebie.

Wszyscy panowie rzucili się z pomocą, co gdyby nie przytomność Tavarti, skutkowałoby obiciem głowy nieprzytomnej orczycy. Położyli ją na stole zupełnie nie zwracając uwagi na nieprzytomnego Gromlaka.
Dziewczyna rozejrzała się, szukając pomocy.
- Damarri? - zdjęła jej włosy z czoła.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 18-06-2009 o 23:19. Powód: post scriptum by abishai
Latilen jest offline