Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2009, 02:50   #12
MigdaelETher
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Eve stała jak skamieniała, jej puste spojrzenie utkwione było w kupkach popiołu spoczywających na eleganckich, obitych aksamitem w kolorze butelkowej zieleni krzesłach. Przez okno, przez które przed chwilą wyskoczyła drewniana kukiełka, wpadł nagły powiew wieczornego wiatru. Prochy, które przed chwilą były jeszcze najpotężniejszymi wampirami w tym mieście, zatańczyły niczym płatki śniegu w powietrzu. Z gracją opadły na podłogę. jeden mały pyłek spoczął na policzku Toreadorki. Niczym w transie dziewczyna sięgnęła do twarzy, na drobnej, bladej dłoni spoczywała krucha, drobina, jedyny ślad jaki został po Księciu, a może w tej szarej cząstce zawarta jest mądrość i magia Tremerów, lub może nieokiełznany temperament Brujah?




Co się teraz z nimi stało, czy przepadli gdzieś w bezkresnej pustce, a może jakaś cząstka ich spaczonej klątwą Kaina duszy znalazła ukojenie. Przed oczami stanęła jej wykrzywiona w agonii twarz Marka... Czy umarł będąc człowiekiem, a może już jako wampir? W głębi ducha miała nadzieję, że jednak jako człowiek, a dobrotliwy stwórca, o którym, opowiadał pastor na spotkaniach szkółki niedzielnej, gdy była dzieckiem, przygarnął jego duszę i zaprowadził do lepszego świata. Znajomy głos wdarł się do jej umysłu i wyrwał z jej małego, hermetycznego świata.

- Damian... - na twarzy dziewczyny odmalowało się zaskoczenie przemieszane z radością -Jak mogłam Cię nie rozpoznać!?

- Jak zwykle się ukrywam, a w tej akurat chwili, moja droga, staram się hm... nie rozsypać. Niezależnie czy w wyniku tauamturgicznego zamachu czy też gniewu nazbyt lojalnych sojuszników byłego Księcia. -ostatnia uwaga była wypowiedziana tak by dotarła tez wyraźnie do uszu jego potomka.

- To twoje specyficzne poczucie humoru, tęskniłam za nim - ironiczny uśmieszek ozdobił karmione wargi dziewczyny - Braciszku...

Nie czekając, na zapewne równie kąśliwą ripostę, Toreadorka podeszła do wielkiego stołu, stojącego w centralnym punkcie sali. Szczupłe dłonie spoczęły na gładkiej powierzchni, chłód, drobne szczeliny, przepiękny wzór, który tworzyły intarsje z różnych rodzajów drewna.

Pasja, miłość, czuły delikatny dotyk... mężczyzna gładzi drewno, jakby to była jego kochanka...

Książę przemawia... milknie... wszyscy spoglądają w stronę drzwi do sąsiedniego pomieszczenia... Giną... natychmiast, cicho, bezgłośnie...stają się marnością...nicością...

Jak w transie Eve przemieszczała się po pomieszczeniu, porcelanowe skorupy chrzęściły pod podeszwami jej wieczorowymi pantofelkami. Chłodne, rozbite szkło gabloty, ale nie tak dojmująco zimne jak ręce martwej od lat dziewczyny.

Ten sam mężczyzna, ta sama pasja, pieczołowitość, ten sam kunszt...

Szkło pęka na tysiące małych, świetlistych odłamków...coś wybija szybę... chciwe ręce szukają,szukają... zabiera księgę...

Eve wytężyła wszystkie zmysły, skupiła sie i nic, jakaś ściana odgradzała ją od istoty która splądrowała witrynę. Spróbowała jeszcze raz...fala mdłości zgięła ją w pół, dziewczyna poczuła metaliczny smak krwi w ustach...nadal nic, pustka.

-Księga, nie ma jej. To coś zabrało księgę -powiedziała, z trudem opierając się o ścianę.
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 19-06-2009 o 09:23.
MigdaelETher jest offline