Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2009, 10:57   #13
Raincaller
 
Raincaller's Avatar
 
Reputacja: 1 Raincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znanyRaincaller nie jest za bardzo znany
Nicolas spoglądał na zebranych w windzie Spokrewnionych. Nie kojarzył zbytnio żadnej z tych twarzy, nie mógł jednak zaprzeczyć, iż obie kobiety były zjawiskowo piękne. Z uwagą wysłuchał słów wypowiadanych przez ciemnowłosą...

Pani Cherrytwig... - powtórzył w myślach, kątem oka wyglądając reakcji na twarzy kobiety o płomiennych włosach. - Eve Calldwell... Panna Eve... - uśmiech mimowolnie wpełzł na jego usta.
Winda dobiła do celu, świnka wyznaczyła kierunek, a pozostali ruszyli posłusznie za komicznym przewodnikiem. Krótki korytarz z dywanem o kolorze uderzającej czerwieni doprowadził ich przed drzwi, drzwi, których nikt nie miał zamiaru przed nimi otwierać. A to coś nowego...

Nicolas rozglądał się po pozostałych towarzyszach, próbując skupić się na czymś innym, niż krzątająca się pod nogami świnia. Z trudem powstrzymywał się od wymierzenia jej kopniaka, zwierzak ostatecznie okazał się co najmniej przydatny. Ciągle wzorowo wywiązując się z funkcji przewodnika, wieprzyk otworzył przed nimi drzwi do pustki...

Cisza, przejmująca, niepokojąca cisza. I ciemność. Nico zaczął bawić się kartami, jakby nieświadomie tasując je w rękach, to go uspokajało. Najpierw musiałem się tutaj przyczołgać, a teraz jeszcze to? Pusty apartament? Może książę przeniósł imprezkę w jakiejś bardziej zaciszne miejsce... Może po prostu nasza grupa przybłędów nie miała się tu znaleźć?

Tik, tak... Cenny czas, czas upływający do kolejnego wschodu słońca upływał. A on stał bezczynnie w durnym hotelu, zamiast siedzieć w kasynie...

Nagle, niespodziewany hałas przeciął wszechogarniającą ciszę - dźwięk tłuczonego szkła. Wszyscy spojrzeli w kierunku źródła dźwięku, jednakże w tej samej chwili drzwi do sali głównej uchyliły się lekko, ulegając powiewom wiatru. Nicolas szybkim krokiem znalazł się obok nich i bez zbędnego przeciągania chciał je otworzyć. Czując obecność Damiana tuż za sobą uchylił drzwi. Głos Toreadora ubranego w panterkę ostudził jednak jego zapędy. W pokoju panował półmrok, toteż pan i władca świnki postanowił zapalić światło. Widok spopielonych ciał Spokrewnionych zasiadających za stołem wywołał lekkie dreszcze na ciele Nicolasa. Niech żyje bal... - w myślach nie skąpił ironii, jednakże nastrój psuł mu wygłaszany przez jednego z kompanów tekst z Ksiegi Nod.

Akcja nie bacząc na odczucia zgromadzonych w sali wampirów postanowiła mknąc naprzód, kolejny irytujący dźwięk dobiegł do ich uszu. W sąsiednim pomieszczeniu zastali jedynie rozbitą witrynę i zniszczoną zawartość, nikt jednak nie skupiał się na niej w tej chwili, gdyż kolejne drzwi kryły prawdopodobnie sprawcę tych wszystkich hałasów.

Ostatni obraz tego smutnego spektaklu przeszedł najśmielsze oczekiwania Nicolasa. Otóż kukła, niepozorna kukła, poruszająca się o własnej woli, a bynajmniej sprawiająca takie wrażenie stała w oknie. Co więcej po paru chwilach poradziła sobie z klamką i wyskoczyła z pomieszczenia. Konsternacja ogarnęła wszystkich obecnych w pokoju.

- Bez paniki. Chyba wszyscy zgodzicie się ze mną, że sprawa która właśnie zaistniała, jak najdłużej powinna pozostać tajemnicą ósemki członków Rodziny która właśnie przebywa w tym pokoju… - słowa wypowiadane przez Nosferatu wyrwały go z otumanienia. Przepełniona sarkazem odpowiedź Hektora wywołała u Nicolasa zdławiony śmiech. Nikt jednak nie zwrócił na to szczególnej uwagi, a dialog ciągnął się dalej.

- Może ktoś z naszych uzdolnionych kompanów zaprezentuje nam prawdziwą sztukę dedukcji? – Damian obrzucił zgromadzonych licznie Torreadorów wymownym spojrzeniem. Hektor dość szybko udzielił wymijającej odpowiedzi. Panna Eve natomiast zabrała się za badanie miejsca tej okrutnej zbrodni.

W myślach Nicolasa tylko jedna rzecz nie dawała mu spokoju... Co zabrano z gabloty? Na szczęście to pytanie bardzo szybko znalazło swoją odpowiedź. Stał tuż obok zniszczonej witryny, gdy panna Eve ogłosiła światu swoje odkrycie.
- To coś zabrało księgę.
Spoglądał na towarzyszkę, która wyczerpana nieco poniesionymi kosztami używanej mocy oparła się o ścianę.

Ciągle jednak milczał... Wolał wysłuchać pozostałych pomysłodawców, jedyne co mógł zrobić to rzucić jakiś złośliwy komentarz... a biorąc pod uwagę towarzystwo w jakim się znajdowali, mogłoby to mieć opłakane skutki. Dlatego nadal milczał. Chrząkanie czas zacząć...
 
__________________
"Tylko silni potrafią bez obawy śmiać się ze swoich słabostek." - W.Grzeszczyk
Raincaller jest offline