Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2009, 16:07   #13
wojto16
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Zaklął w sposób nie przystający paladynowi widząc jak Elfka oddala się z kapłanem do tartaku mimo jego próśb i gróźb. Zrobiła to z własnej woli, a wyglądała raczej na mądrą dziewczynę. Kapłan mając, wzgląd na swój fach, nie będzie próbował brać jej przemocą. Tym bardziej wiedząc o paladynie za plecami gotowym zareagować gwałtownie bez baczenia na jego profesję, a także o wilku będącym pod jej rozkazami. Zdecydował się na czekanie połączone z badawczym wzrokiem skierowanym w stronę tajemniczego tartaku. Kilkakrotnie wstrzymywał się z zamiarem zajrzenia tam i sprawdzenia czy kapłan nie postąpił wbrew jego woli. Dość kłopotliwa dlań była obecność wyrwidrzewa, który kręcił się tutaj bez żadnego celu i zdawało się, że zamierzał do niego podejść. Sam Artorius nie za bardzo miał ochotę na dyskusje z maszyną posiadającą wolną wolę, demonstrującą piły tarczowe na „dzień dobry”. Oczywiście przypuszczając, że potrafiłby zrozumieć o co jej chodzi, bo jak na razie to jego ostatnie słowa skierowane bezpośrednio do niej zostały odebrane dość opacznie jako sygnał do panicznej ucieczki. Nie rozumiał jak wyrwidrzew mógł odczuwać strach, z drugiej strony nie widział ich zbyt wiele w całym życiu. Możliwe, że gdzieś tworzono je bardziej na podobieństwo istot myślących. Po namyśle uznał to za bezsensowne, wszelakoż z takich orkowie nie mieliby żadnego pożytku. Orcza rasa potrzebuje jak najwięcej siły roboczej dla ułatwienia sobie życia, a nie sztucznych kompanów do pogawędki. W egzemplarzu, jaki miał zaszczyt podziwiać, nie było nawet agresji charakterystycznej dla zielonoskórych (pomijając jego pierwszą reakcję wynikającą raczej ze strachu).

Jego dywagacje przerwało wyjście „zakochanej pary” z tartaku. Najwyraźniej nie zaszło tam nic usprawiedliwiającego danie w mordę kapłanowi za zbezczeszczenie tej kobiety. Zresztą upewnić się nie miał czasu, gdyż zaraz po ich powrocie Strażnik wznowił przekaz informacji dotyczących powstrzymania tajemniczych „wybawicieli świata”. Paladyn zganił się w myślach za skupianie się na drobiazgach miast na kwestiach najwyższej wagi, do których ich misja, bez jakichkolwiek wątpień, się zaliczała. Wszyscy jego towarzysze zdawali się dość luźno traktować informację o możliwej zagładzie świata i o ciężarze spoczywającym na ich barkach. Interpretował to jako krótkotrwałe zapomnienie w chwili słabości, chociaż nie rozumiał jak romanse mogą być bardziej znaczące od losów świata i własnego życia. Sam na chwilę skupił uwagę tylko na bliżej mu nieznanych osobach przestając zważać na odpowiedzialność jaką go obarczono wbrew jego woli. Być może to dążenia do uspokojenia się, odrzucenia negatywnych emocji wywoływanych myśleniem tylko o wadze ich zadania. Te wytłumaczenie uznał za oficjalnie obowiązujące co pozwoliło mu uciszyć falę napływających myśli i utkwić wzrok w zmienionej iluzji prezentującej zamiast kryształu efekt działań, którym mają zapobiec.

Sam dziwił się spokojowi z jakim przyjął ten widok. Spodziewał się tego wszystkiego co zobaczył od czasu jego ostatniej dyskusji ze Strażnikiem. W sumie Krwawy Elf powtórzył to samo tyle, że tym razem uzupełnił słowa o obraz dla wywarcia większego wrażenia.
- Nie pokazałeś nam niczego nowego, ale uświadomiłeś jeszcze bardziej znaczenie tymczasowego zwycięstwa Arthasa. Wygląda na to, że musi wygrać żeby w przyszłości doprowadzić do swojej druzgoczącej klęski. Tak przy okazji to wychodzi nam dość zabawny paradoks. Żeby zachować bierność musimy zacząć działać. Z mojej strony nie ma już żadnych pytań w tym temacie. Miałbym pytania do was, jako siły wyższej, ale uznacie wymaganą przeze mnie wiedzę za swoje prywatne sprawy i odpowiedzi na nie otrzymać bym nie mógł. Bywajcie w pokoju, Strażnicy Czasu i mam nadzieję, że spotkamy się już tylko raz, przed tym jak zabierzecie nas z powrotem do naszych czasów. Więcej razy widzieć was już nie zechcę.

Udał się jako pierwszy w kierunku wejścia służącego za portal do innego czasu. Zbliżył się do niej, wejrzał w jej otchłań i zawahał się. Ten stan potrwał ledwie chwilę, poczym odwrócił się, ostatni raz ogarnął obecnych tu Strażników wzrokiem, uniósł dłoń w geście pożegnania i raźno przekroczył granicę czasu.
 
wojto16 jest offline