Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2009, 00:23   #32
Vivianne
 
Vivianne's Avatar
 
Reputacja: 1 Vivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputacjęVivianne ma wspaniałą reputację
Wśród pierwszorocznych panowała napięta atmosfera. Nie ma się co dziwić, w końcu jak powiedziała McGonagall w domu do którego zostaną przydzieleni zostaną do końca szkoły. Siedem lat, długie siedem lat…
I jeszcze ta cała ceremonia. Zdezorientowana Alex rozglądała się bezradnie po salce, w której się znajdowali. Już miała podejść do jakiejś rozgadanej, przemądrzałej dziewczyny i zapytać, czy ma może pojecie, na czym ta całe Ceremonia Przydziału polega, gdy do pomieszczenia wleciały…dychy?!
Wybałuszyła oczy ze zdziwienia i stojąc bez ruchu przypatrywała się sporej grupie przezroczystych postaci latających nad jej głowami. Zerknęła ukradkiem w bok, żeby zobaczyć jak na zaistniałą sytuację reagują jej rówieśnicy. Na szczęście i oni byli zdziwieni tym, co zobaczyli, bo stali bez ruchu przyglądając się przybyszom.
Odetchnęła w duchu, gdy okazało się, że nie tylko dla niej jest to coś niezwykłego.
Gdyby tego wszystkiego było mało duchu rozmawiały ze sobą jak gdyby nigdy nic, a kiedy zorientowały się, ze nie są same przemówiły do nich!
Gadające duchy! O mamo…

Po chwili tajemnicze postacie znikły w ścianach, a do pokoju weszła ta sama czarownica, która ich tu przyprowadziła. Ruszyli za nią posłusznie. To wszystko, co zobaczyła po wejściu do Wielkiej Sali zrobiło na niej ogromne wrażenie. Najwspanialszy był jednak sufit, a właściwie niebo oświetlone setkami latających świec.
Zatrzymali się na samym końcu długiej sali, przy stole, za którym siedzieli nauczyciele, którym nie zdążyła się niestety przyjrzeć.

Później wszystko działo się tak szybko pani profesor przyniosła jakąś starą, wycioraną szpiczasta, czapkę, która zaczęła śpiewać.
Nim zdążyła otrząsnąć się z szoku McGonagall wyczytywała już nazwisko pierwszego w kolejności ucznia.
- Abbott Hanna – powiedziała czarownica.
Dziewczynka usiadła na wysokim stołku założył tiarę, która już po chwili krzyknęła -HUFFLEPUFF!
McGonagall wyczytywała kolejne osoby, w tym dwoje znajomych z przedziału, a stara czapka przydzielała ich do odpowiednich jak miała nadzieję domów.

Litera F zbliżała się nieubłaganie. Z każdym kolejnym nazwiskiem bała się coraz bardziej.
- Fleming Alexandra Alice – usłyszała w końcu.
Wyszła niepewnie z grupki pierwszorocznych, usiadło na krześle i założyła Tiarę Przydziały.
Nastał chwila przeraźliwej ciszy. Dziewczynka miała wrażenie, że Tiara się nad czymś zastanawia.
- SLYTHERIN! – wykrzyknęła wreszcie.
Przy stole ślizgonów po raz kolejny tego wieczoru rozległy się gromkie brawa i wesołe okrzyki. Alex uśmiechnęła się nieśmiało ruszając w kierunku jednego z czterech długich stołów.
Starała się przypomnieć sobie, co wie o domu, do którego trafiła. Do głowy przychodziły jej jakieś urywki z czytanej niedawno „Historii Hogwartu”. Liczy się tam spryt i ambicja, wyszło stamtąd wielu potężnych czarodziejów – przypominała sobie – do Slytherinu przyjmowane są osoby czystej krwi…
No to pięknie…
Skoro trafiłam do takiego a nie innego domu, a moja matka jest mugolem, jak wielkim, albo z jak ważnego rodu czarodziejem musiał być mój ojciec.
Myśli o ojcu wróciły ze zdwojoną siłą. Teraz była pewna, że za wszelka cenę musi się o nim czegoś dowiedzieć, bo jak do tej pory znała jedynie jego imię i nazwisko. Zawsze to jakiś punkt zaczepienia.Ceremonia Przydziału dobiegła końca musiała więc odłożyć rozmyślania na później, żeby nie przegapić czegoś ważnego.
Dzieci, które poznała w pociągu rozeszły się po wszystkich czterech domach. W Slytherinie wylądowała aż czwórka Kristin, Sybilla, Jordan i Alexandra.

Gdy McGonagall wyniosła Tiarę, Dumbledore wstał gotowy do przemowy. Alex rozsiadła się wygodnie czekając na długą, nudną przemowę dyrektora, ale spotkało ją miłe zaskoczenie, kiedy po Sali przetoczyły się salwy śmiechu stoły nakryły się najróżniejszymi potrawami.
Po posiłku Album Dumbledore zabrał głos ponownie. Wysłuchawszy go, uczniowie zaczęli rozchodzić się do swoich dormitoriów.
Schodami w dół, w lewo, znowu zakręt, długi, ciemny korytarz, Ponury cień. – powtarzała w myślach drogę jaka przebyli, aby zapamiętać jak najwięcej.
Niezbyt zainteresowana pokojem wspólnym udała się z koleżankami z przedziału do pokoju, gdzie czekały ich rzeczy. Za przykładem Kristin wypuścił z klatki swoją kotkę i rozpakowawszy się powierzchownie rzuciła się na łóżko.
- Jak tam nastroje po uczcie? Pewnie zmęczone? – spytała rudowłosa.
- Strasznie – powiedziała ziewając. – Przepraszam – dodała zaraz i już po chwili spała.

Nazajutrz długo błądziła po zamku nim znalazła grupę, z którą ma lekcję. Ucieszyła się widząc znajome twarze.
 
Vivianne jest offline