Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2009, 19:54   #115
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Gdy wracali z wyprawy z trupem na noszach i niepocieszonymi minami ona również nie promieniała. Całą drogę szła w milczeniu, rozmyślając i wspominając zarówno to co odkryli jej towarzysze jak i to co się stało. Gdy zaś dotarli do wioski postanowiła odwiedzić świątynię i odłączyła się od reszty, rzucając za sobą że niebawem wróci.

Oczom Rivielli znów ukazał się kościół Lathandera. Mury zdawały się dawać dziwne poczucie bezpieczeństwa a poświęcona ziemia uspokajać. Tym razem było tu dość pusto, nie było już rannych zapewne liżących rany już w domach. Paladynka wodziła spokojnym wzrokiem po architekturze wnętrza, szukała Fiary. Usiadła w końcu za ławą, zarzucając dla wygody nogę na nogę i czekając cierpliwie aż dojrzy kapłankę. Wcale nie śpieszyła się oznajmiać iż właśnie siedzi tu i czeka. Chciała przez chwile na nią spojrzeć jakby z boku, przyglądając się jej pracy. Wewnątrz nie było wiele ludzi, a świątynna cisza koiła przyjemnie i dawała myślom snuć się wedle własnej woli. Zastanawiała się nad reakcją Fiary na jej przybycie wpatrując w kolorowe witraże.

W kapliczce poza Riviellą przebywała jedynie jakaś modląca się żarliwie wraz ze swoją kilkuletnią córką kobieta. Obie cichutko szeptały litanie przed ołtarzem Lathandera, zapewne prosząc o zdrowie dla poszkodowanego męża i o lepsze jutro, lub tym podobne, zwyczajowe, prostackie, lecz zarazem ważne sprawy.

Paladynka wsłuchując się w ich cichy szmer przymknęła lekko oczy, zastanawiając się, czy ona sama mogłaby tak prosto żyć, i żarliwie prosić o zdrowie kogoś jej wyjątkowo bliskiego... .

- Czy mogę w czymś pomóc? - Usłyszała nagle cichy głosik tuż obok swojego ucha. Spojrzała lekko zaskoczona na stojącą obok niej Maten. Zarumieniona wyraźnie własnym postępowaniem dziewczyna poruszała się po kapliczce wprost niczym jakiś kot... .

- Właściwie tak, szukam najwyższej kapłanki.. Fiary. Jest bardzo zajęta?

- Wyszła z wizytami do rannych, odwiedzić ich po domach, a to coś ważnego pani? - Szepnęła ponownie Maten, zerkając również w stronę modlących się przy ołtarzu.

- Nie... w sumie nie. Przyjdę innym razem. Dziękuję - westchnęła pierw, skinęła miękko uśmiechając, wstając i zbierając do wyjścia.

Gdy Paladynka wychodziła z przybytku Lathandera niemal wpadła wtedy właśnie na Fiarę. Obie kobiety były najwyraźniej w tym momencie mocno zamyślone.

Zaskoczona Kapłanka spojrzała prosto w twarz Rivielli, po czym powoli na jej twarzy zagościło ciepło, a na ustach pojawił się miły uśmiech. Fiara miała na sobie tym razem szarawą suknię, włosy zaś starannie przyczesane, choć niezwykłe ogniki w oczach wywołane widokiem Elfki pozostały znajome... .



- Witaj - Odezwała się, wyciągając w stronę Paladynki rękę - Co cię tu sprowadza ska... Riviello?.

Parę kroków za Elfką stała z rozdziawioną buźką wyjątkowo zdziwiona tym wszystkim Maten. Kapłanka bowiem była znana z dużej dozy obojętności wobec większości znanych jej osób... .

Riviella uścisnęła miękko dłoń Fiary, jakby nieco przydługo, nie odrywając wzroku od jej oczu. Uśmiechnęła się lekko i powiedziała:

- Przyszłam oderwać Cię troszkę od zajęć i porozmawiać, o ile masz czas... - wywinęła lekko oczami.

- Oczywiście że znajdę chwilkę - Fiara lekko zmrużyła oczy, po czym wyjątkowo zabawnym machaniem dłoni na wysokości swojej twarzy przegnała podglądającą Maten w głąb przybytku Pana Poranka - Chcesz porozmawiać w kapliczce, czy może się przejdziemy?.

- Wybieram to drugie. Tylko gdzie można się przejść nie ryzykując pożarcia przez stada gnolli? - przechyliła lekko głowę i zaśmiała się podchodząc nieco bliżej.

- Myślę, że spacerek po mieście będzie w sam raz - Najwyższa Kapłanka doskoczyła nagle lekko do Rivielli, po czym pochwyciła ją "pod ramię". Spojrzała z bliskiej odległości wesołym spojrzeniem w oczy Elfki - Idziemy?.

Przeszły kilka metrów, z początku Riviella nie wiedziała od czego zacząć. Spojrzała na Fiarę, przyglądając się jej. Po chwili jednak poczuła powietrze w płucach.

- Jak Ci minął dzień? Wczoraj.. chciałam o tym troszkę porozmawiać - twarz elfki uśmiechnęła się spłoszona rumieńcem. - Chodźmy gdzieś gdzie będzie można swobodnie porozmawiać.

Starsza kobieta na słowa Elfki, na chwilę równą mrugnięciu oka, przygryzła lekko wargę.

- Znam takie miejsce.

Zaczęła ją gdzieś prowadzić ulicami poprzez Dęby, wśród licznie spotykanych mieszkańców, miło pozdrawiających obie spacerujące. Ku uldze Paladynki nikt jednak zbytnio nie wybałuszał oczu na sposób w jaki obie spacerowały, trzymając jedna drugą pod ramię, w końcu czasem tak się kobietom zdarzało. Cóż, taka niby zacofana dziura, a czasem potrafi zaskoczyć jakąś drobnostką... .

Fiara doprowadziła Riviellę do czegoś, co wyglądało jak zakańczający ulicę park. Zieleń w mieście nie była wielce obszerna, a w tym miejscu znajdowało się ledwie parę małych drzewek i krzewów, do tego mała fontanna i dwie ławeczki, jednak zawsze coś, swojskie i nawet ładne w swojej prostocie.

Usiadły więc obie, a Kapłanka w końcu puściła rękę Rivielli.
- Dzień lepszy niż wczoraj, oby takich więcej. Wczoraj... - Trzymając dłonie na swoich kolanach poruszyła palcem po materiale swojej sukni - To o tym chciałaś porozmawiać? - Spojrzała wyczekująco Elfce w twarz.

- Tak, powiedz mi czy żałujesz wczorajszej nocy? Muszę się zapytać.. bo nie daje mi to spokoju. - elfka nerwowo pogłaskała się po policzku. - A jeśli nie.. to czemu ja? Czy byłam jedną z wielu? - spojrzała w ziemię skrępowana nieco.

Nastała wyjątkowo długa cisza... obie zaczęły mimowolnie wsłuchiwać się w ćwierkot jakiegoś pobliskiego ptaszka.

- Nie żałuję - Odezwała się w końcu Fiara, kładąc również niespodziewanie swoją dłoń na dłoni Rivielli, spoczywającej na ławce - I nie, nie było wielu. A czemu, naprawdę nie wiem... poczułam magię chwili, coś niezwykłego. Wybacz jeśli cię zraniłam.

Kapłanka zabrała swoją dłoń, po czym teraz ona zaczęła wpatrywać się w ziemię.

- Nie smuć się, nie zraniłaś. - przytuliła się do Fiary czule i dała ciepłego całusa w policzek, szukając jej spojrzenia - Ja.. po prostu nie miałam takich doświadczeń wcześniej. Byłaś cudowna. - delikatnie odgarnęła jej włosy z twarzy.

- Smakowało Ci śniadanie? Przyjemnie było obudzić się rano czując Cię wtuloną. - Riviella ponownie chwyciła za dłoń Fiary która uciekła chwile wcześniej.

Fierna z lekko zaciśniętymi ustami przysłuchiwała się słowom Rivielli, gdy ta zaś ją do siebie przytulała i całowała w policzek w oczach Kapłanki pojawiły się znane "ogniki".

- Ty także - Szepnęła - Dziękuję ci bardzo za śniadanie i za perfumy, pachną wprost cudownie.

- Opowiesz mi troszkę o sobie? - wtuliła policzek w jej ramię i objęła cieplutko.

- Co by tu opowiadać... - Zamyśliła się Fiarna - Nie jestem już taka młoda jak ty, przeżyłam 40 wiosen a to kawał czasu dla człowieka. Większość spędziłam tutaj, nie znam świata, nie podróżowałam i nie prowadziłam zbyt ciekawego i pasjonującego życia, nie walczyłam z potworami. Miałam kiedyś... - Kapłanka nagle zamilkła - Teraz mam Maten, jest dla mnie jak córka.

- Moja rodzina została daleko stąd... Maten? Opowiedz mi więcej....

- Maten to sierota, ojciec zostawił matkę i córkę, sama matka zaś zginęła jakiś czas później w wypadku. Dziewczyna nie miała dokąd iść to ją przygarnęłam, nauczyła się wyrabiać zioła, z biegiem czasu odkryła i Pana Poranku i została moją uczennicą - Fiara spojrzała w niebo - Życie zaskakuje co chwilę... .

Spojrzała na Riviellę, jej kąciki ust zadrżały, po czym zachichotała ze swoich ostatnich, "wielce poważnych" słów.

- Czyli jesteś wolną, słodką kobietą która wie czego chce.. troszkę samotna.. - głaskała jej dłoń - Chciałabyś to kontynuować? Chciałabyś poznać mnie lepiej?

- W twoich słowach to wszystko brzmi wyjątkowo... frywolnie, podczas gdy ja zyskałam miano samotnej, zgorzkniałej kobiety - Kapłanka przytrzymała dłoń Rivielli w miejscu, spojrzała gdzieś w bok, potem w jej oczy - Nasza znajomość... ja... ja nie wiem... tak. Nie... może... bogowie, jaka ja jestem roztrzepana co? - Zadrwiła sama z siebie - Taka stara, a taka... .

Nie dokończyła i uśmiechnęła się do Rivielli.

- Ciiii.... - uśmiechnęła się czule i położyła palec na ustach Fiary - niektórzy patrzą w głąb duszy...

- Może więc opowiesz mi coś o Amrze, druidzie i burmistrzu?

- Hmmm... - Fiara delikatnie musnęła palec Rivielli ustami, po czym rozsiadła się wygodniej na ławce, zakładając nogę na nogę - Amry nie znałam osobiście, choć wszyscy mówią, że z niej niezłe ziółko, więc chyba coś w tym jest. Jej ojczym Aramil... to był wspaniały mężczyzna, często z nim rozmawiałam, nie tylko "fachowo" o ziołach czy maściach, to co się stało to naprawdę przykra rzecz. Burmistrz z kolei jak to burmistrz, politycy mają zawsze te same cele, nawet w tak małej mieścinie jak Dęby, trzyma się władzy niczym rzep psiego ogona.

Kapłanka parsknęła śmiechem, a wokół jej oczu zrobiły się na moment wyraźnie widoczne "kurze łapki". Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na czterdzieści wiosen, pewne drobnostki to jednak potwierdzały.
- A dlaczego pytasz? - Spojrzała na Elfkę.

- Podejrzewamy że burmistrz nie mówi nam całej prawdy.. no cóż myślałam że w tak małej mieścinie wszyscy się znają... Mamy trudne zadanie do wykonania, jednak w przeciwieństwie do najemników staramy się wyplenić całe zło, nie tylko wykonać zlecenie burmistrza - urwała na chwilę - Wychowałam się w pięknej fortecy, położonej w górach gdzie natura obdarowywała nas wszystkich upojnym i wygodnym życiem... Mój dom jednak już istnieje tylko w formie spopielałych ruin i grasujących monstr.. jak w jakimś koszmarze. Nie spaliły go żadne orki czy gnolle... żadne giganty, tylko ludzie... niewielu ocalało spośród szlacheckich rodzin Wichrowych Wzgórz... - elfka zapatrzyła się na dłoń Fiary.

- Wiesz Riviello, ja nie wścibiam nosa w nie swoje sprawy - Kapłanka minimalnie się uśmiechnęła - Jakoś nie przepadam za burmistrzem więc po prostu mało mnie on obchodzi. A twój dom musiał być naprawdę pięknym miejscem, nie żyj jednak w przeszłości, często jej ból odbiera nam chęć na przyszłość... .

Po ostatnich, dosyć zagadkowych słowach Fiara delikatnie poruszyła palcem, gładząc przez moment trzymającą ją dłoń Elfki. Gdzieś w miasteczku rozległo się bicie pojedynczego dzwona, dzwoniącego pięć razy.

- Na mnie już czas - Fiara wydęła minimalnie usta - Jeszcze parę drobnych obowiązków wzywa. Jeśli zechcesz, możemy jeszcze porozmawiać... wiesz, zapraszam cię na kolację! - Spojrzała na nią z drobnym uśmieszkiem.

- Noo.. eh dobrze. Ja tu jeszcze zostanę... - Riviella zamyśliła się wyraźnie zmartwiona. Złapała dłoń Fiary troszkę mocniej po chwili uwalniając i oddając wolność. - Więc do wieczora... o ile nie będę i ja miała obowiązków.


Kapłanka odeszła a elfka poczuła jak wzbiera w niej coś, nie wiedziała jednak co.. w każdym razie paladynka powinna nad sobą panować. Tak więc starała się uspokoić, tak wiele myśli przepływało jej przez głowę. Uśmiechnęła się w końcu nieco ironicznie pod nosem sama do siebie. Wstała by się nie pogrążać i podbiegła do oberży tylko troszkę spóźniona. Wszyscy zajęci byli wymianą informacji, zaś Riv przysiadła tylko do stołu z zamiarem zjedzenia czegoś dobrego kalafior i zupa ogórkowa był w sam raz. Nie zjadła jednak za wiele gdy Tengir przedstawił sytuacje pod chatą druida i zaproponował by się odezwała. Pokrótce opisała swój pomysł zastawienia pułapki na Amrę, widząc jednak skwaszone miny czy to podanym daniem czy to jej pomysłem postanowiła w ogóle się nie odzywać.

- Macie rację, ten pomysł jest bez sensu - rzuciła pośpiesznie ani troszkę się nad tym nie zastanawiając, ani ironicznie, tak zupełnie bez emocjonalnie nie chcąc przedstawiać żadnych swoich pomysłów ani spostrzeżeń. Skupiła się na swoim talerzu tak oddalając się zmysłami od otaczającej rzeczywistości że zapewne sprawny złodziej mógłby zdjąć jej z szyi łańcuch pereł i nawet by nie zauważyła. Zaczęły się kłótnie i spory a posiłek coraz mniej smakował. Spojrzała tylko na niziołka z jakby nie wypowiedzianą pretensją i brakiem zrozumienia zaraz po jego słowach gdy mówił o rzekomej i ewentualnej niewinności Amry.

Za chwilę opuściła wzrok na swoje kolana, zamknęła oczy i westchnęła.
W tym czasie Liadon zaprezentował krasnoludowi toporek, zaczęła się bijatyka. Tylko tego brakowało, próbowała się dostać tam i ich rozdzielić ale wyraźnie rozbawiony tłum jej na to nie pozwolił, Liadon wyszedł. Zaraz po tym wyszła ona. W sumie wcale nie planowała ganiać za Liadonem, a gdy się rozejrzała już go nie było. Musiała się uwolnić od tego wszystkiego.. źle się czuła i dręczyły ją niespokojne myśli. Położyła się pod jednym z drzew nieopodal oberży, w miarę daleko od drogi tak by pobyć w samotności. Tylko ona i matka natura... delikatna trawa, szorstka kora drzewa pachnąca przyjemnie jak i nieco wilgotne, chłodne powietrze otulało ją gdy patrzyła w gwiazdy. Wzrok Rivielli nie wyrażał zbyt wiele, był tajemniczy, jakby zagubiony, niezrozumiały. Ona sama zaś nie wiedziała chyba do końca czego tam szuka. Zaszkliły się jej lekko oczy, wtedy gwiazdy wyglądały jeszcze piękniej. Okryła się nieco dokładniej swoim płaszczem przymykając oczy i uśmiechając przez łzy do siebie. Nie wiedziała ile czasu tak spędziła... cóż wtedy znaczył czas.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun
Kata jest offline