Wątek: Serce Nocy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2009, 11:12   #292
Alaron Elessedil
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Kafalin:

Alemir:
Skoczyłeś w kierunku jeziora, skupiając na sobie uwagę posągu, który ruszył za tobą w pościg. Był on wolniejszy, lecz stawiał nieporównanie większe kroki, skutkiem czego po chwili zaczął cię doganiać.

Ty jednak zdążyłeś wskoczyć za głaz, lecz była to ostatnia rzecz, którą udało ci się zrobić.

Zobaczyłeś nad sobą monstrualnego Elfa, który... zamachnął się nogą!
Nagle kamień, za którym stałeś runął na ciebie, wpychając twoją osobę do jeziora.

Po zanurzeniu się w wodzie, serce gwałtownie przyspieszyło, ponieważ było to lodowato zimne jezioro. Szok termiczny nastąpił jeszcze wtedy, kiedy twoja głowa była nad lustrem wody, więc mogłeś sobie pozwolić na dwa głębokie, niekontrolowane wdechy, po których zacząłeś się zapadać.
Ciecz była tak zimna, że miałeś wrażenie, że znalazłeś się w bardzo zimnym, płynnym miodzie. Co chwila uderzały w ciebie małe kryształki lodu, zaś twój umysł stracił orientację.

Nie mogłeś stwierdzić gdzie jest góra, a gdzie dół. Może znajdowałeś się w korzystnej sytuacji z głową do góry? A może było całkowicie przeciwnie. Być może byłeś skierowany bokiem do powierzchni wypłynięcia?
Dezorientację wzmógł również kawał głazu, z którym obracałeś się przez chwilę.

Miałeś bardzo niewiele czasu, by wyjść na powierzchnię, a twoje pole widzenia już zaczęło się zwężać.

Ty jednak byłeś przyczepiony do kamienie i nie mogłeś oderwać zmarzniętych kończyn. Spadałeś w dół, oddalając się od źródła jasności, którą widziałeś nad sobą. Zapewne była to powierzchnia.

Brak oddechu również dał się we znaki. Potrzebowałeś tlenu! Nie mniej jednak dalej spadałeś, nie mogąc odczepić się od głazu, zaś twój organizm zdecydował za ciebie i wziął potężny wdech...

Nagle wynurzyłeś się z wody, leżąc na głazie i oddychając ciężko. Stwierdziłeś, że jesteś na środku jeziora. Miałeś szczęście, że chropowaty kamień był czymś w rodzaju pumeksu.

To nie był jednak koniec zagrożeń. Co prawda posąg aktualnie skierował się na Valara, ale tobie i tak groziło wychłodzenie.

Twoim ciałem wstrząsały dreszcze i drżałeś, czując jak coraz bardziej sztywnieją palce. Kręciło ci się w głowie, zaś ty sam miałeś coraz mniej sił...

Valar:
Widziałeś jak Alemir popędził za głaz, za którym się schował, lecz posąg kopnął w kamień, wrzucając twojego towarzysza do wody. Nie mniej jednak po trzech sekundach wynurzył się na owym wielkim kamieniu.
Niestety oznaczało to dla ciebie nic innego jak to, że uwaga kamiennego Elfa skupi się na tobie i... tak się stało.

Po wepchnięciu Alemira do jeziora, posąg odwrócił się ku tobie, zmierzając do ciebie wielkimi krokami, co oznaczało, iż za chwilę będzie przy tobie...

Półwysep:

Cień:

Kiedy zamierzaliście odejść, wiatr wzmógł się, wzbijając tumany kurzu, które całkowicie was przesłoniły. Spychało to was w kierunku drzew, chowając was w ich cieniu.

Chwilę później wszystko się skończyło, a wy zobaczyliście idealną kopię Cienia, wyjmującego sztylet z ciała upadającego Druida. Sztylet wyglądał tak, jakby pochodził z ludzkiej Gildii Zabójców i był tym samym sztyletem, który w ukryciu trzymał Cień.

Nagle głowa Druida przekrzywiła się tak, że mogliście zobaczyć jego na poły znudzone, na poły rozbawione oczy, które raz mrugnęły, a cała postać... wyparowała, nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu.

Sobowtór Cienia wkroczył spokojnie między drzewa, gdzie minął was, znikając jakby go nigdy nie było.

Nagle Armivir prychnął.

-Etap? Chyba inteligencja to twoja domena, nieprawdaż?-rzucił sarkastycznie, po czym dodał:

-Masz szczęście, że cię nie zabił. Masz szczęście, że z tobą rozmawiał, bo nigdy nie rozmawia z takimi, którzy przyszli się go pozbyć. I w końcu ja mam szczęście, że to przeżyłem. Drugi raz... Może trafiam na dni, w których ma względnie dobry humor... Tym razem ja spasuję. Nigdy więcej już do niego nie podejdę. Chcesz, idź sam, ja nie mam zamiaru kusić losu i niech sobie Salinar mówi co chce-powiedział ze zdenerwowaniem w głosie, a ognista gumka, którą związał włosy, zniknęła raptownie, uwalniając czerwone włosy.

-W każdym razie dał ci szansę i jeśli w swej ogromnej przebiegłości, chytrości i mądrości jeszcze raz do niego pójdziesz to złożę ci serdeczne gratulacje za ową mądrość i gigantyczny rozsądek. Tylko uświadomię ci, że najpierw musisz go znaleźć-sarknął, odzyskując swój spokój, po czym machnął ręką, zostawiając w powietrzu ognisty ślad, a następnie ruszył przed siebie.

Tym razem, podczas marszu, zwierzęta nie umykały przed wami. Patrzyły się na was, odprowadzając was wzrokiem.

W końcu doszliście do kamiennych gargulców, które dosiedliście. Tym razem podróż przebiegła szybciej, ponieważ kamienne stworzenia mogły lecieć na optymalnej wysokości, nie ukrywając się.

Skutkiem tego jeszcze przed wieczorem wylądowaliście na placu, z którego wyruszyliście, zaś Armivir poprowadził do pałacu, gdzie weszliście przez wielkie wrota, zmierzając ku mniejszym drzwiom. Po wyjściu skierowaliście się do diamentowych drzwi, gdzie stało dwóch strażników.

-Meldunek wykonania misji-warknął do strażników, wchodząc do środka i uważając by nie stanąć na dywanie. Kiedy stanął wraz z tobą przed monarchą, skłonił się nisko.

-Panie, misja została wykonana, a Druid nie żyje-powiedział, zaś Salinar uśmiechnął się triumfalnie.

-Zgodnie z obietnicą, nagrodą miało być darowanie życia. Dlatego też ci je daruję-powiedział do Cienia, po czym przyjrzał się wam dokładnie.

-Możecie odejść-stwierdził, po czym machnął ręką, jakby odpędzał natrętne muchy.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline