Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2009, 11:54   #117
Kata
 
Kata's Avatar
 
Reputacja: 1 Kata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputacjęKata ma wspaniałą reputację
Nie tak planowała noc, chciała chwile zostać sama po czym wrócić do pokoju. Choć łamigłówki i problemy miasta także były męczące najbardziej kłopotliwa okazała się przeszłość, miłosne rozterki jak i kłótnie jej towarzyszy.
Otworzyła kocio oczy nie wierząc w to co widzi, a ta mieścina wydawała się taka spokojna.

Wstała powoli, opierając się o drzewo i spojrzała spode łba czując jak wzbiera w niej złość.

- Spadajcie zanim połamię wam kości... - syknęła i oparła dłoń na rękojeści sejmitara gotowa dobyć go błyskawicznie.

- Ooooo jaka ostra! - zaśmiał się ten największy - Czyli będę musiał nauczyć cię pokory, suko.

- Nie musi nikomu stać się krzywda... - Elfka wyciągneła broń nieco cofając się za drzewo i zmierzając w stronę karczmy.

Ej, panienko gdzie uciekasz - krzyknął szczurowaty i zaczął biec łukiem, tak by odciąć Rivi drogę ucieczki. Wieprz za to, zrobił to samo z drugiej strony.

Serce podskoczyło Rivielli do gardła, drgnęła czując jak wali z impetem w jej piersi. Zerwała się i pobiegła jak mogła szybko pędem w jedyną stronę, gdzie nie stał żaden z napastników. Szło jej nieźle, nagle jednak poczuła jak coś trafia ją w nogi i oplątuje się wokół nich. Runęła na ziemię niczym kłoda. Bolało, ale pod napływem adrenaliny zdawało się nie mieć to znaczenia odwróciła się i zobaczyła sznur z dwoma ciężkimi kulami, które boleśnie uderzyły ją po piszczelach. Ten z mordą wieprza dobiegł do niej w jednej chwili i zamachnął się tłukiem, dziewczyna jednak zgrabnie przeturlała się w bok.

Riviella jęknęła czując jak w plecy wbija się jej jakiś kamień, jednak zacisnęła zęby i zamachnęła się na uzbrojonego w tłuk napastnika ostrzem po nogach starając się go powalić, jednocześnie szarpiąc nogami by je rozluźnić.
Póki co miała dużo szczęścia. Szerszeń spełnił zadanie i dosłownie ściął napastnika z nóg, do tego dziewczynie udało się wyswobodzić nogi z bolasa. Wtem jednak nadbiegł ten zwany Renem i kopnął ją z całej siły w brzuch.
Bolesny kopniak bolał tak bardzo aż słabo krzyknęła. Zabierał też siły lecz spięła się i nie zamierzając poddawać.

Riviella dokładnie w momencie gdy łysol, chciał po raz kolejną ją kopnąć, chwyciła jego nogę i z impetem spróbowała przewrócić. Mężczyzna nie należał do osób zwinnych, wiec po chwili padł na ziemię, niczym ścięte drzewo.
Wszystko działo się bardzo szybko, gdzie poza chęcią przetrwania nie dało się słyszeć żadnej myśli.
Paldynka błyskawicznie podniosła się. Wtedy, ktoś złapał ją od tyłu, pociągnął za włosy odciągając do tyłu głowę i szybki gestem przyłożył jej nóż do gardła.

- Agresywna kocica - syknął jej do ucha szczurowaty.

- Wszystko na marne...to koniec.. a moze? - pomyślała gdy..

- Puść broń, kotku - powiedział mężczyzna i polizał ja w ucho. - Jak będziesz grzeczna, to może przeżyjesz.

Po chwili puściła broń i cała drżąc łapała spłoszony uciekający oddech. Język błądzący po jej uchu wcale nie pomagał trzymać fason. Spróbowała się powoli odwrócić by zobaczyć napastnika...

- Pieprznij mu z główki nim tamci leża... - pomyślała lecz wtedy usłyszała głos.

- Kaz, za to, że ciachnęła cię, po nogach bierz jej broń. - powiedział łysy mężczyzna podnosząc się z ziemi. Spojrzał na elfkę i mocnym ciosem z otwartej dłoni uderzył ją w twarz. Następnie spojrzał w jej oczy i rzekł

- Myślałaś suko, że będzie łatwo nam uciec?

- Ren pobawimy się z nią za chwilę. Teraz pomóż Kazowi. - mówił głos zza elfki - A Ty mój skarbie - szepnął do uszka. - Chodź ze mną. - i zaczął ją prowadzić głębiej w las, w stronę palisady. Trzymając ostrze przy gardle i ciągnąc za włosy.

Elfka spojrzała kątem oka na oprawcę i pomyślała tylko że mogła ciąć tak by zabić... żałując swoich decyzji teraz.

- Bogowie cię za to ukarają... - wyszeptała z trudem podążając pod presją posłusznie w las.

Zarówno łysy jak i ten, który ją prowadził parsknęli śmiechem.

- Bogowie, nam ciebie zesłali kotku - powiedział szczurowaty i znowu polizał ja tym razem po szyi.

Zamknęła oczy czując wodzący po jej szyi język i w duchu modliła się by coś jej pomogło.

- Puśćcie mnie...

W końcu stanęli i zaczęli rechotać. Riviella musiała trzymać głowę bardzo wysoko, bo szczurowaty coraz mocniej wbijał ostrze noża w jej gardło. Nie widziała przez to, co robi łysol.

- Puścimy cię skarbie, jeśli nas zadowolisz, tak jak chcemy. A ren na te przykład, bardzo lubi łamać kość. Trochę się więc pobawimy.

Nie powiedziała nic, stała tylko jak posąg łapiąc zachłannie oddech. Bardzo się bała choć strach nie otępiał jej aż tak jak mógłby kogoś kto nie przeszedł szkolenia w klasztorze.
Nagle poczuła jak ktoś chwyta ją za ręce. Zimny metal spiął nadgarstki jej obu dłoni. Zamknęli jej ręce w kajdanki. Następnie jakaś brutalna łapa wcisnęła jej do ust szmatę. Po chwili poczuła na twarzy sznur.

Źrenice urosły jej, a ze strachu cała drżała. - Sunee.... - pomyślała gorzko, jakby błagając o pomoc.
Szczurowaty widząc, że mają ją w swej mocy schował nóż. Odwrócił ją do siebie i uśmiechnął się obleśnie. Jego ręka szybko powędrowała do miejsca, gdzie nie powinien mieć dostępu żaden nieproszony mężczyzna.

- Słodziutka jesteś - szepnął.

Zacisnęła uda mocno jakby chcąc się mu oprzeć choć było to i tak bezcelowe.
Jego ręka stała się bardziej nachalna, a gdy to nie skutkowało uszczypnął ją mocno, prawie do krwi.
Zacisnęła zęby na szmacie a oczy zalśniły się jej, nogi ugięły się jej w kolanach a ona sama upadła na nie, nie chcąc już walczyć.. po prostu przeczekać.

Mężczyźni wybuchnęli śmiechem i nagle poczuła tępy ból w okolicy potylicy, jakby miało rozsadzić jej czaszkę. Przez chwilę nic nie słyszała, widziała tylko buty swoich oprawców całując mimowolnie ściółkę lasu.

Wiła się na ziemi jak robak, szukając jakiejś nadziei bezradnie, a oni śmiali się z niej mając przednią zabawę. Zobaczyła jak największe buciory się do niej zbliżają. Poczuła nagłą eksplozję bólu i nastała ciemność. Ocknęła się po chwili, gdy przywiązywali kajdanki do gałęzi małego drzewa, w taki sposób, że za chwilę miała stać z rękami w gorze, będąc całkowicie już na ich pastwę.
Jej życie stało pod znakiem zapytania, jej godność została zgnieciona i zdeptana... spojrzała nie oczekując ujrzeć nic więcej niż znów tych parszywych uśmieszków. Czuła się bardzo słabo, zastanawiając czy nie lepiej gdyby spotkała ją śmierć.

I nie myliła się. Następne chwile były katorgą. Najpierw szczurowaty całował jej uda, a ona przeklinała się w myślach, że jest to nawet przyjemne. Choć atmosfera na pewno taka nie była. Później było tylko gorzej. Najpierw uszczypnął ją mocno, tak że gdyby mogła krzyczała by z bólu, że słychać by ją było w całej wiosce. Knebel jednak skutecznie to uniemożliwiał. Później zaczął lizać jej szyję. Gdy już mu się znudziło, uderzył ją w twarz z całej siły. Nie musieli się spieszyć. Mieli całą noc.

Zalała się łzami, była pierwszy raz od dawna naprawdę przestraszona.
Następny był Ren. Jego nie interesowały kobiecie atrybuty elfki. On miał zamiar ją skatować. Najpierw bił ją po twarzy, aż mu się znudziło. Po chwili założył na ręce kastety i pokazał je elfce. Karmił się jej przerażeniem. Wisiała bezsilnie, długo się chwilą oddechu nie ciesząc. Sadysta dalej bił ją, tym razem po brzuchu, nie mając większych oporów. Mógł jej i połamać żebra zapewne sprawiłoby mu to jeszcze więcej przyjemności lecz elfka nie czuła już bólu.. była cała obolała. Rozcięta warga krwawiła mocno, a smak krwi, strachu i ból zdawały się jedynymi uczuciami które jeszcze widzą zmysły. Gdy dziewczyna niemal straciła przytomność podszedł ostatni.

Ten który miał gębę wieprza, bez ceregieli zdjął spodnie. Na prawej nodze miał świeżą bliznę po ostrzu Szerszenia. Jego elektryczne właściwości, spowodowały, że rany od razu się przypaliła i nie krwawiła. Mimo to, na pewno była bardzo bolesna.

- Zobacz szmato! - wieprz chwycił ją za twarz - Nie będę miał dla ciebie litości. - w jego oczach dało się wyczytać, że nie blefuje. Jednak spojrzenie elfki było już dość odległe, obce. Przed oczami widziała swoich rodziców i jej elegancki pokoik... spróbowała delikatnie uśmiechnąć się do siebie pod nosem lecz wtem dostrzegła parszywą twarz.. twarz która wróżyła że to piekło jeszcze się nie skończy.
 
__________________
In the misty morning, on the edge of time
We've lost the rising sun

Ostatnio edytowane przez Kata : 22-06-2009 o 14:01.
Kata jest offline