Wątek: Smoki[Autorski]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2009, 15:07   #20
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wicher wiał na długo po tym... Cmentarz został zasypany skałami. Nie pozostał ślad po demonach, nie pozostał ślad po liczu. Korony drzew gdzieniegdzie przebijały się przez skały tworząc jakby małe krzaczki. Tajemnice tego miejsca zostały pogrzebane na długo o ile nie na zawsze. Nartheling poczuł smak krwi, krwi demonów - chcąc, nie chcąc musiał jej także skosztować. Choć demon był potężny to jednak ciało Pandemoniusza na tyle wątłe by nie oprzeć się sile smoczej paszczy. Gdy Nartheling stanął na skale i zaryczał w geście tryumfu zobaczył wszystko w czerwonych barwach. Niebo przybrało barwę czerwieni na którym to przesuwały się leniwi czarne chmury, a z tych chmur padał deszcz siarki. Dookoła było czuć siarkę. Miejsce gdzie był cmentarz zajmowało wielkie jezioro lawy, miejsce gdzie była ścieżka prowadząca w cmentarz, niegdyś dość bezpieczna i pewna, obecnie była zdradliwa i sprawiała wrażenie niebezpiecznej. Góry urosły i były na nich ludzie, elfy, krasnoludy, gnomy, drowy, wężoludzie i inne istoty ponabijane na pale wijące się w wiecznej agonii. Nagle z lawy wynurzył się demon albo diabeł. Posiadał płonącą czaszkę kozła, wielkie rogi, ciało przypominało mięso ale było całkiem czarne, a na piersi miał pentagram, skomplikowany i niezwykle przekonywujący... Posiadał kopyta kozła i ciało człowiecze, posiadał osiem par rąk, a w każdej inny oręż. Był tak wielki, że Nartheling przy nim wyglądał jak mała jaszczurka...
- Jestem Baeltuzad. Książę piekieł, dowódca osiemdziesiątej ósmej kohorty piekielnej, zdobywca światów, piętno potępionych, orędownik wiedzy i mądrości, niewierny towarzysz,m zdradzony król, cudowny mag i wielki Inkwizytor, kat oraz sędzia. Zabiłeś mojego pułkownika, Gaerathelinga, był zbyt krnąbrny i pewny siebie. Dobrze zrobiłeś, jestem zadowolony. Umowa dzięki tobie się dopełniła. Za twą duszę mogę ofiarować wiele, lecz wyświadczyłeś mi przysługę. Jesteś teraz moim pułkownikiem. Niebawem zjawią się odpowiednie osoby w twym legowisku, od nich dostaniesz wspaniałe dary. Jednak uważaj, jeśliś głupi i je odrzucisz nędzne twe szanse na przeżycie. Wszechbóg ogłosił erę smoków i jesteś naznaczony. Wiem o tym jak i pozostali bogowie. Teraz wracaj do swego leża i uważaj na kościanego smoka - w jego naturze leży zdrada, tak jak w każdym z jego gatunku, wskrzeszonych po śmierci... Zdrajca jednak zostanie sam zdradzony...- Po tych słowach nastąpiła ciemność i powrót do świata żywych.

Quaeelmyth Noikelaith Wyczuł zmianę. Demon nie żyje, licz zapewne też. Mógłby być interesującą zdobyczą. Teraz jednak niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Drakolicz poleciał na miejsce i zobaczył jak czerwony jaszczur potrząsnął głową i wyglądał tak, jakby się przed chwilą przebudził... Coś chyba było nie tak... dało się widzieć za to, martwe ścierwo Pandemoniusza. Gdy smoki miały podjąć rozmowę nagle głazy na dole poruszyły się, powoli jeden głaz podnosił się za drugim tak jak podnoszą się głazy podczas gdy wulkan zaczyna erupcję. Ziemia zatrzęsła się nieznacznie i wypełzł z tamtą demon. Włodarz Piekieł. Miał tylko nadłamany róg. Nim rozpłynął się w powietrzu zdążył tylko rzec:
- Kae Oolem Vertis Uner... Nikt nie wiedział co to znaczyło, nikt poza osobą która zna język demonów.

Ablastryx Biały klęczał przed królową, która rozmyślała nad jego słowami. Chodziła to w lewo to w prawo, jej suknia falowała delikatnie ukazując ponętne kształty. Pierś elfki była krągła, łono musiało być słodkie, przynajmniej tak musiał uważać Twój towarzysz, gdyż nagle na futrze poczułeś coś mokrego... masz nadzieje, że to tylko ślina...
- Smoku! Unikałeś walki, przybywasz w pokojowych... dyplomatycznych zamiarach. Wiadomym jest, że nie atakuje się dyplomatów ani nie dosyła bez odpowiedzi. Uważam, że elfów ten konflikt nie dotyczy. Co więcej uważam, że przyniosłeś tylko niepokój temu schronieniu elfów. Ludzie od dawna wycinają nasze lasy, enty ginął z ich powodu męczone rozpaczą. Valah, Veni. Nie przystąpimy do wojny, uciekinierzy nie zostaną przyjęci, gdyż sprowadzą gniew twych wrogów. - Elfka usiadła z powrotem na tronie i nadal spokojnym tonem rzekła- A co jeśli wojna nas ominie? Niestety smoku, nie mamy środków ani chęci do toczenia wojen... Udaj się do krasnoludów, może one będą chętne do toczenia kolejnej bezsensownej wojny. Rzekłam. Fathim. - Cóż było robić. Trzeba będzie udać się do krasnoludów. Gdy leciałeś mijając po drodze święte gaje i polany elfów, powietrze przyjemnie muskało Twe ciało. Gdy byłeś nieopodal Mglistej Rzeki zauważyłeś, że jaszczuroludzie pod Tobą giną zasztyletowane z najwyższą precyzją, taką na jaką stać tylko i wyłącznie elfy. Wylądowałeś. Zauważyłeś, że wszystkie jaszczury padły od strzał. Wyszli łucznicy. Czarni jak noc w zbrojach z dziwnego metalu który zdawał się absorbować światło. Wśród niech była kobieta, wszyscy elfy. Kobieta nosiła szatę z czerwonym wyobrażeniem smoka.
-Vendui smoku. Nie bój się, jesteś naznaczony. Wszechbóg przemówił, nie szanujesz się ale możesz zostać bogiem. Nie dowodzisz nędznymi istotami takimi jak gnomy, nie władasz słabą magią ani nie jesteś nieumarły niczym króla Liczy. Llolth została głucha na nasze wołania tak więc oto i jesteśmy, może nie jest nas za dużo ale potrafimy zniszczyć nie jedną armię... - po tych słowach odezwał się jeden z łuczników:
- Tak, o potężny chcemy... - w tym momencie kapłanka przerwała brutalnie łucznikowi:
- Zamilcz samcze albo dopilnuje byś cierpiał... Aczkolwiek ma rację, chcemy ci dopomóc, powiedz gdzie mamy się udać żeby przedyskutować wszystko. Zastrzegam, że to ja pragnę być najwyższą kapłanką gdy już boskość osiągniesz. Niebawem pełnia i weszchbóg, który umiłował jasny księżyc będzie przemawiał, co każesz czynić? Czy gotów jesteś do przyjęcia jego wizji? Nie mamy dużo czasu, słyszę innego smoka - Zarówno ty jak i Twój towarzysz siedzieliście zdziwieni...


Algalon leciał pośród przestworzy tropiąc złodziei. Gdy był nad rzeką, zobaczył białego smoka, jeźdźca oraz kogoś, jakby elfy ale... Tak to były Drowy, masz okazję nad przedyskutowaniem tego i owego z białym smokiem lecz złodzieje musieli udać się gdzieś dalej...albo paść z rąk Drowów co oznaczałoby, że to oni posiadają bogactwa które niegdyś należały do Ciebie...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline