Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-06-2009, 15:37   #11
 
adurell's Avatar
 
Reputacja: 1 adurell nie jest za bardzo znany
Okradziony, ośmieszony i oszukany!

Algalon rozejrzał się ueszcze raz po ogołoconej siedzibie, z mieszanką rozwścieczenia i niedowierzania. Taka sytuacja bardzo utrudniła mu jego plany. Choć brzydził się przemocą, Algalon wiedział że skrajne położenia wymagaja skrajnych rozwiązań.

Bardzie, dowódco, zostańcie tutaj i spróbujcie naprawic straty wyrzadzone przez tych szkodników. Ja musze lecieć.... odnowic zapasy skarbca. Simmanel, masz przy sobie mapy okolicznych terenów, czy one też.....

Nagle przerwał. Do głowy wpadł mu pomysł i to bardzo ,jego zdaniem, dobry. A nawet kilka pomysłów. Wiele można było o nim powiedziec, ale nie to ze nie miał głowy na karku.

Zanim polecę, muszę cos zrobic. Przy odrobinie szczęścia poznam tożsamość złodzieji....

Smok przymknął oczy, skupił w sobie moc. W głowie formowała się treść zaklecia, magiczna inkantacja majaca na celu wywołać wizję przeszłości, podobną do tej którą wytworzył przy kraterze. Gdy skupił w sobie dosć energii,
wyzwolił ją słowami w tajemnym jezyku, próbujac przywołać wizję momentu obrabowania skarbca. Ci głupcy popamietają jeszcze Algalona Błękitnego!

Oby Simmanel ciagle miała mapy terenu aby mógł cos zaplanować.... miał też nadzieje ze przynajmniej częściowo uda się przywrócić jego siedzibę do stanu uzywalności.
 
__________________
"Another tricky little gun
Giving solace to the one
That will never see the sunshine "
adurell jest offline  
Stary 17-06-2009, 20:07   #12
 
Kambion's Avatar
 
Reputacja: 1 Kambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwu
Nartheling po powrocie do swych jaskiń pełen zamyślenia i bogatszy o kufer złota zobaczył podekscytowane gnomy. Nim zdążył zapytać się choćby jednego z nich co jest grane, gnom radośnie mu zameldował:- trafiliśmy na złoże żelaza, będziemy mogli je wydobyć i dzięki niemu budować może golemy... albo wykuć jakieś pancerze bądź miecze albo wzmocnić odrzwia do jaskini i w ogóle je wstawić, albo... Radosnej paplaniny gnoma nie było końca.
Nartheling z zadowolenia kłapnął paszczą. - Widzę że sam z was pożytek, tak pracowite sługi mogą mnie jedynie napawać dumą. Zajmijcie się najprzód wrotami jako że to one będą zapewniać wam większe bezpieczeństwo pod moją nieobecność. Następnie rozbudujcie warsztaty, wykujcie komnaty i korytarze musicie działać szybko bo nasz nieprzyjaciel robi szybkie postępy. Każdy z was za swoje oddanie może wziąć po garści monet z których możecie wytopić se ozdoby a reszta monet z owej skrzyni niech posłuży jako ozdoba wrót, cóż jeszcze na temat wrót, mają być tak solidne by nawet smoki ich nie sforsował. Wracajcie do pracy jest jeszcze wiele do zrobienia. Pognił gnomy ponownie do roboty i ułożył się przy wejściu do jaskiń strzegąc go dopóki nie skończą wrót.
 
__________________
"Robimy naprawdę dużo... bardzo dużo... aż trudno wymienić."
Kambion jest offline  
Stary 17-06-2009, 21:34   #13
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Quaeelmyth nie tracił czasu. Zaraz po powrocie do sadyby ze swoimi sługami i nowo nabytym skarbem nakazał X'hozowi badanie skały. Nowiny o dodatkowej sali zbył machnięciem łapy, a kilkoro nieumarłych rozpuścił dwójkami po okolicy, aby zbadali teren. Gdy czarownik skończył przygotowania, nakazał Skelhinhin wspiąć się na swój grzbiet wraz z nieumarłym mającym dostarczyć przesyłkę i wzbił się w nocne niebo. Lot z maksymalną prędkością nie trwał długo i wkrótce wylądowali na strzelanie z łuku od granicznej strażnicy. Przymierający handel w regionie mocno odbił się na stanie fortyfikacji, ale drakolicz miał nadzieję że został tam jeszcze ktoś z głową na karku i przynajmniej jeden konny który zawiezie wieści do stolicy. Wysadził otulonego starym płaszczem nieumarłego i po chwili leciał już nad traktem w przeciwnym kierunku, wypatrując potencjalnych zagrożeń które mogłyby pokrzyżować jego plany...
 
MadWolf jest offline  
Stary 18-06-2009, 18:16   #14
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Ablastryx Biały nasłuchiwał z uwagą.

Niestety, okrążenie miejsca zdarzenie zajęło mu trochę czasu. Mógł zostać przy smokach i wziąć udział w ich rozmowie, ale nie wiedział, czy było to bezpieczne. Ognisty smok z pewnością by mógł go pokonać w walce, a zdolności Drakolicza były dla niego niewiadomą. Pierwszy raz spotkał takiego smoka i sam nie wiedział, czego się po nim spodziewać. Podejrzewał, że miał nieszczęście być najsłabszym z całej trójki.

Dlatego się wycofał. Nie mógł zabrać kamienia, który najwyraźniej przypadł czerwonemu do gustu, a i nie miał ochoty na paktowanie z swymi braćmi. Jedne rzut oka pozwalał stwierdzić, że kierują się zupełnie innymi wartościami w życiu. Futrzak nie zamierzał spędzać w ich otoczeniu więcej czasu niż to było wskazane.

To działanie dawało mu trochę przewagi. Ukryty, mógł słuchać rozmowy obydwu smoków, nieświadomych jego obecności. To sprawiało, że w jego ręce wpadały ciekawe informacje, których nie miałby szans zdobyć w inny sposób. Wszystko by było pięknie, gdyby nie pewien szkopuł- zanim zajął odpowiednią pozycję, Drakolicz skończył przemawiać do czerwonego jaszczura.

Pięknie- pomyślał Ablastryx, wściekły na samego siebie. Może, gdyby szybciej machał skrzydłami, a mniej kłapał paszczą, usłyszałby choć kilka zdań wypowiedzianych przez nieumarłego.

Jednak, jak się okazało, nie wszystko było stracone. Z słów ognistego smoka wynikało wystarczająco wiele, by Biały mógł zrozumieć stracona część rozmowy. Z tego co usłyszał, wynikało, że sprawy nie wyglądały zbyt dobrze. Smoki postanowiły zawrzeć sojusz z jaszczuroludźmi zamieszkującymi Mgliste Bagna i wygonić ludzkich osadników z pobliskich terenów. Armia potworów i ożywieńców była realnym zagrożeniem, jednak to, co naprawdę zmroziło krew w żyłach Ablastryxa to fakt, że czerwony jaszczur miał zamiar w najbliższym czasie zaatakować ludzkie miasto leżące nieopodal jego jaskini.

Futrzak nawet nie słuchał tego, co ognisty mówił dalej. Odbiegł na bezpieczna odległość i szaleńczo wzbił się do lotu, okrążając ponownie miejsce, w którym meteor spadł na ziemię. Jego pierzaste skrzydła wściekle młóciły powietrze, gdy pędził czym prędzej do Barston, miasta, którą obiecał sobie chronić.

Nie mógł na to pozwolić, po prostu nie mógł. Dopiero teraz zrozumiał, o jak wielką stawkę chodziło w grze, której stał się mimowolnym uczestnikiem. Jeśli którykolwiek z jego przeciwników by wygrał, nowy bóg stałby się zagrożeniem dla świata. Era gadów pod jego kierownictwem stałaby się erą zniewolenia wszystkich ras malutkich. Płodni ludzie, piękne elfy, odważni krasnoludowi, pracowite gnomy i inne humanoid stałyby się niewolnikami wielkich jaszczurów, ich przekąskami i zabawkami. Jeśli Ablastryx pozwoliłby sobie na klęskę, razem z nim przegrałyby wszystkie mniejsze istoty.

W miarę zbliżania się do Barston smok zdążył sobie ułożyć na szybko plan działania. Po pierwsze, nie mógł pozwolić, by wiedza o tym, co stało się w górach była powszechna. Musiał dać ludziom iluzję bezpieczeństwa, tak długo, jak nie narażałoby to ich na zagrożenie. Jego obowiązkiem była ochrona kruchej, ludzkiej psychiki. Już sam meteor wywołał w ludziach panikę, a co dopiero świadomość, że dwójka potężnych smoków spiskuje przeciwko całej ludzkości?

Po drugie, należało zebrać wojska. Skoro drakolicz i czerwony jaszczur mieli mieć wielka armię potworów i nieumarłych, to on musiał mieć dwa razy większą. Jego obowiązkiem było zjednoczyć i zebrać wszystkich, którzy mogliby coś zrobić. Potrzebował każdego osobnika każdej rasy. Jego rywale stawiali na jednorodność i wyspecjalizowanie, jego siłą powinna więc być wszechstronność i unia kilku różnych ras. Tylko w ten sposób mógł się przeciwstawić swym oponentom.

Po trzecie, należało ochronić miasto, które ognisty miał zamiar spalić. I ten cel był na razie priorytetem.

Gdy Futrzak wylądował w Barston, uśmiechnął się zachęcająco do przestraszonych ludzi, nie dając im nic po sobie poznać. Choć jego serce waliło jak oszalałe wizją nadciągającej zagłady, przemówił spokojnie, doskonale panując nad swoim głosem, który nie zadrżał ani razu w czasie, gdy okłamywał swoich podopiecznych.

- Witajcie malutcy!- krzyknął radośnie- To nic takiego, po prostu zwykły meteor. Spadł z nieba i narobił sporo huku. Chyba nie mówicie mi, że boicie dużego kamienia? Spójrzcie, nie zrobił nic ani mi, ani wam! Nikomu nawet nie nabił siniaka. Nie ma wiec powodu do paniki, prawda?- spytał retorycznie, dalej się uśmiechając. Tylko jego oczy straciły barwę, gdy powiedział ostatnie parę słów. O ile reszta była względną prawdą, o tyle pytanie, jakie zadał mieszkańcom było zwykłym kłamstwem. Gad poczuł jeszcze większy niesmak do samego siebie, gdy zobaczył uszczęśliwionych ludzi, wychodzących na ulicę i cieszących się, nieświadomych zagrożenia, jakie nad nimi zawisło.

- To dla ich dobra- szepnął mu Darlen, choć przecież sam wielki jaszczur doskonale o tym wiedział. Świadomość, że nie tylko on uważa, iż należało tak postąpić wcale mu jednak nie pomogła…

Nie czekając na wyjaśnienia, ruszył do ratusza miejskiego. Nie zważając na nic, po prostu wyciągnął swą długą szyję przez okno do pomieszczenia, które zajmował burmistrz.

- Burmistrzu? Mogę na sekundkę? Muszę omówić pewną nie cierpiącą zwłoki sprawę- stwierdził radośnie, delikatnie chwytając w paszczę kołnierz mężczyzny i wyciągnął głowę z budynku. Wzbił się w powietrze i spokojnym, opanowanym lotem skierował się w stronę lasu.

Opowiedział tu burmistrzowi wszystko. O tym, co naprawdę oznacza meteoryt, o Bibliotekach i artefaktach, o tym, ze dwa smoki zawiązały sojusz, o ich planach stworzenia potężnej armii i ataku na inne miasto. Powiedział też, co sam zamierzał zrobić z tą sytuacją.

Gdy skończył, poczuł się bardzo zmęczony. Nie tylko dlatego, że nie robił żadnych przerw na zaczerpnięcie oddechu…
 
Kaworu jest offline  
Stary 19-06-2009, 08:02   #15
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Algalon siedział w bańce. Czasoprzestrzeń zagięta od obrazu przeszłości nabierała kształtów. Widział jak jakaś kobieta - cała zakapturzona z kuszą w ręce osłania wejście do skarbca. Tam jakiś pół ork ładował wszystko do skrzyń i te skrzynie do ciekawego artefaktu - kuli duszy, rzadkiego przedmiotu który był w stanie pomieścić wiele rzeczy, a był wielkości pięści. Nic ze sobą nie rozmawiali, w pewnym momencie wpadł człowiek ubrany jak mag i rzekł tylko:
- Szybciej Ashyllo bo nie zdążysz załadować złota nim smok wróci.
- Ty być spokojnie ja zrobić złoto w kamień, później wyciągnąć i się dzielić.
Mag tylko skinął głową i po kilku chwilach ruszyli z opróżnionego skarbca.

Algalon wiedział, że taka zdrada krwi wymaga i choć Tkacz Czarów niechętny był przemocy to jednak nie pozostawiło mu to wyjścia... Skądś znał tego maga, choć nie wiedział skąd...



Quaeelmyth Noikelaith leciał, choć krótko to jednak jego pojawienie się na niebie płoszyło wszystkie żywe istoty w okolicy... Żywe istoty, lecz nie martwe. Każdy trakt, niezależnie czy używany czy nie posiada nieopodal cmentarz. Jest to spowodowane albo głupotą budowniczych albo wysoką umieralnością. Później pojawia się w takich miejscach jakiś nekromanta albo wampir albo inny popapraniec i wszystko dookoła niszczy za pomocą swych nieumarłych sług. Gdy Quaeelmyth Noikelaith przelatywał nad takim cmentarzem wyczuł właśnie taką magię. Ktoś używał na dole pod nim mrocznych sztuk. Gdy spojrzał, zauważył, że na dole pali się, widoczny doskonale z góry, krąg przywołania. Nie byłe jaki, taki w którym można by było spętać bestię z samego dna piekieł. Niżej znajdował się jakiś osobnik i jego sługi. Nie ważne czy nieumarli czy żywi czy demonolodzy - wszyscy zagrażali jego planom i drogom. Trzeba było to ukrócić. Nim jednak Quaeelmyth Noikelaith zdążył zanurkować przecinając powietrze w kręgu przywołań pojawił się demon. Osiem rogów, wielkość małego wzgórza albo wielkiego kamienia, cały szary, koloru podchodzącego pod popioły i miecz z ognia żarzący się ciekła lawą. Obok niego pojawiły się istoty które były wielkości człowieka, poruszały się za pomocą skrzydeł na plecach lewitując lekko nad ziemią, były koloru czerwonego, posiadały zdobione szaty i nie wiadomo do końca jakiego oręża używały. Gdy drakolicz był już w połowie przebytej odległości zauważył, że istoty zostały spętane przez licza. Jednak nie zwykłą kupę kości ale ich króla, arcylicza. Był on obłożony złotem, bogato zdobionymi naszyjnikami i biżuterią. Kości były poczerniałe od zła które go przepełniało oraz od czasu jaki poświęcił naukom nekromancji i demonologii. Drakolicz musiał się wycofać. Nie znał siły arcylicza ani demonów, rozpoznał za to, że to wielkie bydle z ośmioma rogami jest Włodarzem Piekieł, istotą trzymającą w ryzach nawet najbardziej narowistych mieszkańców piekieł, z kolej ci dwaj skrzydlaci to byli Pandemoniuszowie, Drakolicz tylko słyszał, że Pandemoniusz może spalić całe miasto jednym pstryknięciem palca...
Pandemoniusz

Włodarz Piekieł

Nartheling Warta przy drzwiach była raczej nudnawa, choć jako smok przyzwyczaiłeś się do tego, że czasem trzeba siedzieć nic nie robiąc. Wrota zostały wstawione dosyć szybko, nie był to może szczyt kunsztu i kowalstwa w ogóle ale na pewno gnolle czy inne istoty pomniejsze zatrzymają. Gdy tak leżałeś poczułeś ukłucie, poczułeś wyrwę, tak jak by coś się załamało i miało pozostać pęknięte. W odległości nie większej niż 50 kilometrów od Ciebie pojawiły się demony. Zrobiłeś szybki zwiad po drodze spotykając drakolicza... Teraz wiecie co to były za istoty...


Ablastryx Biały siedział w lesie dysząc. Burmistrz zamyślił się i rzekł:
- Tak się składa przyjacielu, ze mogę pomóc. Wiem gdzie można znaleźć elfy, one przeciw złu zawsze będą walczyć...no i ponoć gdzieś tutaj są honorowe krasnoludy. Warto popytać czy i one by nie chciały się ze złem zmierzyć. Na północy znajdziesz elfy, a na wschodzie krasnoludy. Teraz powiedz mi jeszcze, co my mamy zrobić? Zostać w mieście i zginąć czy uciekać? Jak tak to dokąd?
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.

Ostatnio edytowane przez one_worm : 19-06-2009 o 09:51.
one_worm jest offline  
Stary 19-06-2009, 08:47   #16
 
adurell's Avatar
 
Reputacja: 1 adurell nie jest za bardzo znany
Gdy wizja dobiegła końca, Algalon usiadł i zaczął się zastanawiać nad dalszymi działaniami. Sługi próbowały naprawić szkody a on siedział bezczynnie i musiał podjąć decyzję: czy gonić za magiem czy napaść na wioskę, czy może porozumieć się z pierzastym smokiem aby sprzymierzyć się z nim wobec nadchodzacych walk. Ten osobnik bardzo go interesował, bowiem pierzaste smoki to ogromna rzadkość i mógł już nigdy żadnego nie zobaczyć, a co dopiero mieć okazję do współpracy.

Wkrótce jednak Tkacz Czarów doszedł do wniosku że musi skorzystać z sytuacji tak jak może. Teoretycznie, nie posiadał siedziby co oznaczało że nie musiał sie martwić o kosztowności i nie musiał poswięcać czasu i uwagi na obronę. Wiedział też, że osoba która go okradła to nie mag, albo przynajmniej nieudacznik który nie korzystał z magii tak jak powinien. Gdyby był czarodziejem silnym, poprostu teleportowałby sie do siedziby, zapakował wszystko i uciekł w ten sam sposób a nie wynajmował pachołków w charakterze tragarzy.

Róbcie co się da aby wrócić tu namiastkę cywilizacji. Ja polecę gonić maga, tego głupca i jego pachołków. Przy okazji obejrzę okolicę. Majordomo, przyjmij jakichkolwiek gości w odpowiedni sposób.

Smok obrócił głowę w stronę Simmanel

Co do ciebie, po powrocie chcę widzieć mapę okolicy. Jeśli pojawi się któryś z moich ułomnych braci, to ty masz rozmawiać. Wrócę, miejmy nadzieję, niedługo.

To mówiąc, smok wyleciał z jaskini i wystrzelił w kierunku ucieczki czarodzieja. Po drodze rzucił na siebie pomniejszy czar zwodzący, który miał zakamuflowac go na tle nieba i chmur.
 
__________________
"Another tricky little gun
Giving solace to the one
That will never see the sunshine "
adurell jest offline  
Stary 21-06-2009, 22:17   #17
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Po wyżaleniu się burmistrzowi Barston, Ablastryx czuł się lepiej.

Rozmowa z innym człowiekiem nie tylko sprawiła, że problem wydał się mniejszy, ale też pomogła znaleźć jego rozwiązania. Sam Ablastryx był zbyt przejęty, by spojrzeć chłodno na sytuację, w której się znalazł. Choć starał się zapanować nad sobą, musiał niechętnie przyznać, że działał pod wpływem paniki.

Teraz, po podzieleniu się swoimi obawami z burmistrzem dostrzegł, że problem wcale nie był aż tak wielki. Owszem, istniało realne ryzyko powołania do życia nowego, złego bóstwa, ale wizja ta była daleka od realizacji. Nikt nie wiedział, gdzie znajdują się biblioteki, nikt też nie znał położenia artefaktów. Największe obecnie niebezpieczeństwo to armia jaszczuroludzi i atak czerwonego smoka na Enburk. I temu należało przeciwdziałać.

- Dziękuję burmistrzu. Na razie nie powinniśmy podejmować zbyt pochopnych działań. Możliwe, że elfy bądź krasnoludy zgodzą się ugościć zarówno obywateli Barston, jak i Enburka. Teraz jednak powinien pan zarządzić, by mieszkańcy się spakowali. Na razie nic nie wskazuje na to, by Barston było bezpośrednio zagrożone, ale powinny zostać podjęte wszelkie działania ochronne. Proponuję, by wszyscy przebywali w piwnicach, tudzież innych pomieszczeniach położonych pod ziemią, a straże powinny mieć do dyspozycji zapas wody. Nie radze atakować smoka, powinniście przeczekać atak w bezpiecznym miejscu. Powtarzam jednak, na razie jest to tylko ewentualność- poinformował, po czym wzbił się w powietrze. Nie miał czasu do stracenia.

~*~

Królowa elfów siedziała niespokojnie na swym tronie.

Przed godziną otrzymała niepokojące wieści, jakoby nieznany jej, wielki smok próbował dostać się do jej królestwa. Bestia była niecodzienna, porośnięta białym, gęstym futrem i piórami na skrzydłach, uparcie okrążała granice lasu, szukając najprawdopodobniej słabych punktów obrony. Jaszczur uciekał od strzał z łuków, wykonując zwinne uniki w powietrzu, samemu nie odpowiadając na ataki strażników, ukrytych w gęstej koronie drzew.

Alustriel mogłaby zignorować gada, gdyby nie jego dziwne zachowanie. Nie podjął żadnych agresywnych działań, można wiec było uznać, że ma pokojowe zamiary. Królowa żyła już długo i słyszała o dobrych, honorowych smokach, które walczyły ze swymi złymi braćmi w obronie ludzi i idei, które uznały za słuszne. Ten smok także mógł zostać za takiego uznany.

Pokręciła głową. Okrążył granice lasu, mógł szukać słabych miejsc w obronie lub określić wielkość królestwa. Teraz wiedział, gdzie są jakie posterunki graniczne, w jakiej ilości obsadzone i jak dobrymi żołnierzami. Ilość i celność strzał powiedziały mu to. Jeśli miał złe zamiary i jeśli postanowił zbadać siły graniczne…

- Pani!

Z ponurych rozważań Alustriel wyrwał młody elf, pędzący na swym śnieżnobiałym rumaku przez polanę, na której, pod pradawnym dębem znajdował się tron królowej. Młodzik pochylił się na grzbiecie swego wierzchowca, krzycząc z daleka do Pani Lasu. Polana była naprawdę wielka i mimo popędzania konia dotarłby do tronu po dłuższej chwili, a na to nie było czasu.

- Pani, tan smok… on właśnie… właśnie wzniósł się ponad zasięg… zasięg naszych strzał!- wykrzyczał zziajany posłaniec. Nim przebrzmiało ostatnie słowo, na niebie pojawił się wielki cień, szybko rosnąc i niebezpiecznie zbliżając się ku powierzchni. Po bokach polany pojawiły się tuziny łuczników, bezpiecznie skrytych w drzewach, gdy smok zapikował z niebios, gwałtownie lądując na środku polany, na wprost Alustriel.

- Bądź pozdrowiona!

Mała armia będąca osobistą ochronią królowej wystrzeliłaby w jednej chwili chmurę strzał w stronę potwora, gdyby nie gest władczyni, powstrzymującej ich od tego czynu. Jeden ruch jest białej, delikatnej dłoni wystarczył, by ocalić życie Ablastryxa.

- Ludzkie plemię i ja, Ablastryx Biały z rodu Północnych Wygnańców błagamy Cię o pomoc, Wasza Wysokość!- dokończył smok, kłaniając się w szczerym geście szacunku i pokory, nieświadomy zagrożenia, które nad nim zawisło. Nie dał jednak głosu władczyni, od razu przechodząc do meritum sprawy.

- Wybacz mi to najście, Wasza Łaskawość, ale sprawa jest najwyższej wagi. Niedawno, chciałoby się rzec chwilę temu z nieboskłonu spadła jedna z gwiazd, boleśnie znacząc krainę blizną, w miejscu, gdzie trakt handlowy rozwidla się na dwie drogi. To znam od Wszechboga, iż jedno z bóstw zostało zabite. W Niebiosach zwolniło się miejsce, nadchodzi era smoków. Obok mnie, były tam dwa gady, Czerwony i Drakolicz. Mamy odwiedzić cztery prastare biblioteki naszej rasy i zdobyć cztery artefakty. Ten, kto posiądzie ich moc, stanie się bóstwem. Moi przeciwnicy zawarli sojusz, chcąc zyskać przewagę. Mają zamiar stworzyć armię jaszczuroludzi i nieumarłych, a potem, za jej pomocą, podbić ludzi. Enburk padnie pierwszą ofiarą gniewu ognistego, nie czyniąc mu żadnej szkody. Ludzie, elfy, krasnoludy, wszystkie rasy są zagrożone przez szaleństwo, które ogarnęło tych, których z przykrością nazywam mymi braćmi. Zwycięstwo żadnego z nich nie da światu pokoju, a nawet, jeśli boskość wymknie im się z łap, to mogą w swej rządzy mocy dokonać zniszczeń w tej krainie. Nikt nie jest bezpieczny- wyrzucił z siebie jednym tchem Ablastryx. Choć wiedział doskonale, że nie powinien panikować, to cały czas miał wrażenie, ze działa zbyt wolno. Nie wiedział, jak daleko w przygotowaniach są jego przeciwnicy, a w dodatku mieli oni samych siebie. Futrzak nie miał żadnych sprzymierzeńców, a był sam jeden. Wolał nie wiedzieć, ile złego może dokonać dwójka gadów w czasie, gdy on jednoczył rasy. Nie miał czasu do stracenia.

- Mądra Alustriel z elfich krain, spójrz przychylnym okiem na mą propozycję. Podzieleni, nie mamy szans na zwycięstwo. Naszą jedyną nadzieją, nadzieja nie tylko tej krainy, ale i naszego świata, jest jedność. Połącz swe siły z ludźmi i krasnoludami, a zapewnisz ochronę nie tylko swojemu ludowi, ale też wszystkim niewinnym istotom. Jestem gotów służyć Ci, o Pani, z całych sił, stać się Twym najwierniejszym poddanym, tylko błagam, zrób co w Twej mocy, by ocalić każdego, kogo konflikt smoków może zranić. Okaz łaskę i zgódź się przyjąć do swego domu mieszkańców Enburka i Barston, miasta, które poprzysiągłem chronić. O nic więcej Cię nie proszę- stwierdził pokornie, jeszcze niżej pochylając łeb.

Dopiero teraz zaaferowany gad dostrzegł katem oka napięte cięciwy łuków i strzały na nie naciągnięte, wycelowane prosto w niego.

- Jeszcze raz radź wybaczyć najście- szepnął zawstydzony, uświadomiwszy sobie, jak musiało wyglądać jego zachowanie dla elfów.
 
Kaworu jest offline  
Stary 22-06-2009, 11:18   #18
 
Kambion's Avatar
 
Reputacja: 1 Kambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwuKambion jest godny podziwu
Nartheling był już dzisiaj już dość wyjątkowo poirytowany tym smoczym osadnictwem w jego regionie, chciał zachować dziewiczy charakter tych gór a tu jak nie ludzie drzewa z jego lasów wycinają to ktoś z umarłymi kombinuje. W tej samej chwili doszło do niego to nieprzyjemne uczucie kiedy ktoś przywołuje mieszkańców planów niższych do pierwszej sfery materialnej, rozwścieczony wzbił się do lotu, do gnomów zawył by zamknęły wrota. Szybko udał się w stronę z której to wyczuł te piekielne pomioty, wzniósł wysoko i kryjąc się za chmurami uważnie przyjrzał - Lich, garstka umarlaków, jeden większy diabełek i dwa pomniejsze stosujące ogień cóż pora się z nimi zabawić... - Smok ruszył w stronę wierzchołka jednej z gór, w tym samym momencie ujrzał również drakolicza jednak go zignorował. Łapskami chwycił i wyłamał ogromnej wielkości wierzchołek jednej z gór warzący kilkaset ton, pochwycił go i uniósł go w powietrze.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=UUHjdq6SFkQ[/MEDIA]
Wzbił się ponownie w chmurną zasłonę i powli skierował w stronę tatałajstwa, z powietrza dokładnie wymierzył licha jako cel, i z całej siły cisnął ten piękny prezent aż się zakołysał w powietrzu. Skałka pomknęła w dół z ogromną prędkością, smok natomiast wzbił się znacznie wyżej, z dołu dało się słyszeć głośny dźwięk który oznaczał że skała spotkała się z ziemią. Nartheling z olbrzymią prędkością zaczął pikować w stronę demonów, kiedy był już nieco niżej zaczął zionąć ogniem. Tak że osobą które spoglądały na to całe widowisko wydawało się że to co leci to najprawdziwszy meteor, przy zetknięciu z ziemią spowił ją płomieniem następnie wykorzystując impet pikowania pochwycił jednego ze skrzydlatych diabłów z którym ogromną prędkością uderzył nim o zboczę jednej z pobliskich gór, to co z niego pozostało przegryzł na pół olbrzymią paszczą najeżoną potężnymi zębiskami, resztki zrzucił w dół, następnie wzbił się ponownie w chmarę chmur w który to się skrył, szykując się do kolejnego ataku, smoka przepełniało przepiękne uczucie furii i znacznego dopływu adrenaliny. Smok potężnie zaryczał, a ryk ten rozszedł się po całych górach powodując serie lawin...
 
__________________
"Robimy naprawdę dużo... bardzo dużo... aż trudno wymienić."

Ostatnio edytowane przez Kambion : 22-06-2009 o 11:20.
Kambion jest offline  
Stary 22-06-2009, 13:56   #19
 
MadWolf's Avatar
 
Reputacja: 1 MadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znanyMadWolf wkrótce będzie znany
Drakolicz z rosnącym niepokojem obserwował demony i ich nieumarłego pana, gdy na niebie dostrzegł swego 'sojusznika' z przymusu. Czerwony smok nie zastanawiając się ani chwili uderzył na zgromadzonych w dole wrogów. Zadowolony Quaeelmyth wzniósł się jeszcze wyżej aby uzyskać lepszy widok na rozgrywające się pod nim przedstawienie. Był gotów włączyć się do walki, ale może przynajmniej jeden z jego problemów rozwiąże się sam...
 
MadWolf jest offline  
Stary 22-06-2009, 15:07   #20
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wicher wiał na długo po tym... Cmentarz został zasypany skałami. Nie pozostał ślad po demonach, nie pozostał ślad po liczu. Korony drzew gdzieniegdzie przebijały się przez skały tworząc jakby małe krzaczki. Tajemnice tego miejsca zostały pogrzebane na długo o ile nie na zawsze. Nartheling poczuł smak krwi, krwi demonów - chcąc, nie chcąc musiał jej także skosztować. Choć demon był potężny to jednak ciało Pandemoniusza na tyle wątłe by nie oprzeć się sile smoczej paszczy. Gdy Nartheling stanął na skale i zaryczał w geście tryumfu zobaczył wszystko w czerwonych barwach. Niebo przybrało barwę czerwieni na którym to przesuwały się leniwi czarne chmury, a z tych chmur padał deszcz siarki. Dookoła było czuć siarkę. Miejsce gdzie był cmentarz zajmowało wielkie jezioro lawy, miejsce gdzie była ścieżka prowadząca w cmentarz, niegdyś dość bezpieczna i pewna, obecnie była zdradliwa i sprawiała wrażenie niebezpiecznej. Góry urosły i były na nich ludzie, elfy, krasnoludy, gnomy, drowy, wężoludzie i inne istoty ponabijane na pale wijące się w wiecznej agonii. Nagle z lawy wynurzył się demon albo diabeł. Posiadał płonącą czaszkę kozła, wielkie rogi, ciało przypominało mięso ale było całkiem czarne, a na piersi miał pentagram, skomplikowany i niezwykle przekonywujący... Posiadał kopyta kozła i ciało człowiecze, posiadał osiem par rąk, a w każdej inny oręż. Był tak wielki, że Nartheling przy nim wyglądał jak mała jaszczurka...
- Jestem Baeltuzad. Książę piekieł, dowódca osiemdziesiątej ósmej kohorty piekielnej, zdobywca światów, piętno potępionych, orędownik wiedzy i mądrości, niewierny towarzysz,m zdradzony król, cudowny mag i wielki Inkwizytor, kat oraz sędzia. Zabiłeś mojego pułkownika, Gaerathelinga, był zbyt krnąbrny i pewny siebie. Dobrze zrobiłeś, jestem zadowolony. Umowa dzięki tobie się dopełniła. Za twą duszę mogę ofiarować wiele, lecz wyświadczyłeś mi przysługę. Jesteś teraz moim pułkownikiem. Niebawem zjawią się odpowiednie osoby w twym legowisku, od nich dostaniesz wspaniałe dary. Jednak uważaj, jeśliś głupi i je odrzucisz nędzne twe szanse na przeżycie. Wszechbóg ogłosił erę smoków i jesteś naznaczony. Wiem o tym jak i pozostali bogowie. Teraz wracaj do swego leża i uważaj na kościanego smoka - w jego naturze leży zdrada, tak jak w każdym z jego gatunku, wskrzeszonych po śmierci... Zdrajca jednak zostanie sam zdradzony...- Po tych słowach nastąpiła ciemność i powrót do świata żywych.

Quaeelmyth Noikelaith Wyczuł zmianę. Demon nie żyje, licz zapewne też. Mógłby być interesującą zdobyczą. Teraz jednak niebezpieczeństwo zostało zażegnane. Drakolicz poleciał na miejsce i zobaczył jak czerwony jaszczur potrząsnął głową i wyglądał tak, jakby się przed chwilą przebudził... Coś chyba było nie tak... dało się widzieć za to, martwe ścierwo Pandemoniusza. Gdy smoki miały podjąć rozmowę nagle głazy na dole poruszyły się, powoli jeden głaz podnosił się za drugim tak jak podnoszą się głazy podczas gdy wulkan zaczyna erupcję. Ziemia zatrzęsła się nieznacznie i wypełzł z tamtą demon. Włodarz Piekieł. Miał tylko nadłamany róg. Nim rozpłynął się w powietrzu zdążył tylko rzec:
- Kae Oolem Vertis Uner... Nikt nie wiedział co to znaczyło, nikt poza osobą która zna język demonów.

Ablastryx Biały klęczał przed królową, która rozmyślała nad jego słowami. Chodziła to w lewo to w prawo, jej suknia falowała delikatnie ukazując ponętne kształty. Pierś elfki była krągła, łono musiało być słodkie, przynajmniej tak musiał uważać Twój towarzysz, gdyż nagle na futrze poczułeś coś mokrego... masz nadzieje, że to tylko ślina...
- Smoku! Unikałeś walki, przybywasz w pokojowych... dyplomatycznych zamiarach. Wiadomym jest, że nie atakuje się dyplomatów ani nie dosyła bez odpowiedzi. Uważam, że elfów ten konflikt nie dotyczy. Co więcej uważam, że przyniosłeś tylko niepokój temu schronieniu elfów. Ludzie od dawna wycinają nasze lasy, enty ginął z ich powodu męczone rozpaczą. Valah, Veni. Nie przystąpimy do wojny, uciekinierzy nie zostaną przyjęci, gdyż sprowadzą gniew twych wrogów. - Elfka usiadła z powrotem na tronie i nadal spokojnym tonem rzekła- A co jeśli wojna nas ominie? Niestety smoku, nie mamy środków ani chęci do toczenia wojen... Udaj się do krasnoludów, może one będą chętne do toczenia kolejnej bezsensownej wojny. Rzekłam. Fathim. - Cóż było robić. Trzeba będzie udać się do krasnoludów. Gdy leciałeś mijając po drodze święte gaje i polany elfów, powietrze przyjemnie muskało Twe ciało. Gdy byłeś nieopodal Mglistej Rzeki zauważyłeś, że jaszczuroludzie pod Tobą giną zasztyletowane z najwyższą precyzją, taką na jaką stać tylko i wyłącznie elfy. Wylądowałeś. Zauważyłeś, że wszystkie jaszczury padły od strzał. Wyszli łucznicy. Czarni jak noc w zbrojach z dziwnego metalu który zdawał się absorbować światło. Wśród niech była kobieta, wszyscy elfy. Kobieta nosiła szatę z czerwonym wyobrażeniem smoka.
-Vendui smoku. Nie bój się, jesteś naznaczony. Wszechbóg przemówił, nie szanujesz się ale możesz zostać bogiem. Nie dowodzisz nędznymi istotami takimi jak gnomy, nie władasz słabą magią ani nie jesteś nieumarły niczym króla Liczy. Llolth została głucha na nasze wołania tak więc oto i jesteśmy, może nie jest nas za dużo ale potrafimy zniszczyć nie jedną armię... - po tych słowach odezwał się jeden z łuczników:
- Tak, o potężny chcemy... - w tym momencie kapłanka przerwała brutalnie łucznikowi:
- Zamilcz samcze albo dopilnuje byś cierpiał... Aczkolwiek ma rację, chcemy ci dopomóc, powiedz gdzie mamy się udać żeby przedyskutować wszystko. Zastrzegam, że to ja pragnę być najwyższą kapłanką gdy już boskość osiągniesz. Niebawem pełnia i weszchbóg, który umiłował jasny księżyc będzie przemawiał, co każesz czynić? Czy gotów jesteś do przyjęcia jego wizji? Nie mamy dużo czasu, słyszę innego smoka - Zarówno ty jak i Twój towarzysz siedzieliście zdziwieni...


Algalon leciał pośród przestworzy tropiąc złodziei. Gdy był nad rzeką, zobaczył białego smoka, jeźdźca oraz kogoś, jakby elfy ale... Tak to były Drowy, masz okazję nad przedyskutowaniem tego i owego z białym smokiem lecz złodzieje musieli udać się gdzieś dalej...albo paść z rąk Drowów co oznaczałoby, że to oni posiadają bogactwa które niegdyś należały do Ciebie...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172