Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-02-2006, 22:34   #100
Milly
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Po kilku minutach Door pojawiła się na szczycie schodów. Była ubrana w swoje potargane, kilkuwarstwowe ubrania. Tym razem wyglądała jednak schludniej i mimo przedziwnie nakładających się na siebie styli, nie przypominała brudnej uciekinierki. Stała chwilę na samej górze i patrzyła na was swoimi różnokolorowymi oczyma. Kiedy wszyscy zwróciliście na nią uwagę i byliście gotowi do drogi, uśmiechnęła się do Was promiennie i zeszła na dół tanecznym krokiem. Najwyraźniej miała dużo lepszy humor niż Wy i radość biła z jej oblicza.
- A zatem w drogę! Żegnaj domku - rzuciła w stronę salonu wychodząc już za próg drzwi - Hmm... Jak nazywa się to słowo, które oznacza, że później nie będzie już tak samo jak wcześniej? Jest takie słowo? Zawsze zapominam! Bardzo lubię podróże. Od kiedy tylko nauczyłam się chodzić ciągle jestem gdzieś w drodze. Ale bardzo rzadko zapędzam się Nad, znaczy do Neuropolis Nad. Ludzie tutaj są dziwni. Nawet nie macie pojęcia jak dawno nie byłam już w Domu Bez Drzwi! Stęskniłam się bardzo za rodzicami. Ostatniej nocy przyśniła mi się matka. Mówiła, że... że później nie będzie już tak samo jak wcześniej. Tak, właśnie to mówiła! Już nie mogę się doczekać, kiedy znowu ich zobaczę. Mam im tyle do opowiedzenia! A jak Was zobaczą, to pewnie nieźle się zdziwią. Zawsze jak wracam, to coś im przynoszę w prezencie. Ale zgubiłam swój plecak, gdy gonili mnie tamci dwaj. Więc to Wy będziecie moją niespodzianką dla nich! Ucieszą się, na pewno. ...
Door mówiła to i jeszcze wiele innych rzeczy przez całą drogę. Szczebiotała, często się śmiała, czasem wręcz mówiła bez sensu. Cały czas wierciła się i kręciła, podchodziła to do jednego z Was, to do drugiego, skakała przez kałuże i chodziła po krawężniku robiąc karykaturalne ruchy rękoma, aby utrzymać równowagę i nie spaść. Oczywiście potrafiła przejść tylko kilka kroków, po czym "spadała" na ziemię z takim okrzykiem, jak gdyby spadała w przepaść.
Ludzie, którzy mijali Was, najczęściej odwracali głowy, udawali, że nie widzą świetnie bawiącej się rudowłosej dziewczyny, a może rzeczywiście jej nie widzieli? Nikt nie zwracał uwagi na Door. A jej wcale to nie przeszkadzało, ona zdaje się też niewiele sobie robiła z obecności innych ludzi.
Patrząc na Door mieliście mieszane uczucia. Jej zachowanie nie należało do normalnie przyjętych zachowań na ulicy. Jednak było w tym coś rozbrajającego, niewinnego i uroczego. Zupełnie jak Wy, gdy byliście dziećmi. Z tą tylko różnicą, że rodzice karcili Was za wszystkie przejawy radości z podróży ulicą, którą chcieliście wyrazić skakaniem przez kałuże i kręceniem się w kółko z dzikim śmiechem. Wpojono Wam, że tak się po prostu nie robi. Jej chyba nikt nie wytłumaczył, że po ulicy należy iść normalnym krokiem, nie śmiać się na cały głos i nie rzucać się w oczy...
Kiedy doszliście do stacji metra, Door podeszła do torów i rozejrzała się w obu kierunkach. Po chwili nasłuchiwania odeszła od krawędzi i z uśmiechem oznajmiła, że za chwilę przyjedzie metro. I rzeczywiście, po minucie czy dwóch wagoniki podjechały, drzwi rozsunęły się, i ze środka wylał się tłum ludzi, który natychmiast rozpierzchł się we wszystkie strony. Podobny tłumek wszedł do wagoników wypełniając sobą całe wolne miejsce. Gdy chcieliście wejść do środka Door powstrzymała Was i mrugnęła porozumiewawczo. Metro odjechało w swoją stronę, na stacji zrobiło się dużo wolnego miejsca. Rudowłosa dziewczyna dopiero wtedy dała Wam znak, abyście szli za nią. Zeskoczyła na tory i ruszyła w kierunku, z którego przyjechał pociąg.
Zapewne po wielu wątpliwościach, nie mając innego wyjścia, zrobiliście to samo, co Door. W końcu poszliście za nią, zaufaliście jej i choć przynajmniej niektórzy z Was (mam tu na myśli szczególnie Marthę) utwierdzają się w opinii, że dziewczyna jest wariatką, podążyliście w mroczną czeluść tunelu w ślad za nią.

Po kilku minutach podróży gęsiego tuż przy ścianie, z napiętymi nerwami i z sercem w gardle (mieliście wrazenie, że ochrona metra za chwilę zgarnie Was i wsadzi za kratki, a w najlepszym wypadku nadjeżdżający pociąg zrobi z Was nieprzyjemną papkę na torach), Door zatrzymała się przy dwóch niebieskich lampach rozmieszczonych po obu stronach torów. Wszystkie inne miały normalny kolor, tylko te dwie różniły się znacznie...

Door obmacała całą ścianę i nacisnęła coś. Rozległ się szczęk i zgrzyt, a potem dźwięk obracania się bardzo starego i zardzewiałego mechanizmu. Dziewczyna uśmiechnęła się do Was i zaprosiła do środka. Od czasu, gdy weszliście na stację metra stała się dziwnie milcząca i skupiona.
W środku panowała niesamowita ciemność. Door zamknęła mechanizm w ścianie i poprosiła, abyście wszyscy chwycili się za ręce. Przeprosiła za te ciemności, ale za to zapewniła, że to bardzo bezpieczne przejście. Pod nogami chlupała woda, wyczuwaliście bardzo błotniste podłoże. W powietrzu unosił się zapach zgnilizny i szczurów...
Szliście po omacku bardzo długo i bardzo powoli. Czasem zakręcaliście, mieliście wrażenie, że poruszacie się wciąż w dół i zataczacie duże koła. W końcu Door gwałtownie się zatrzymała, rozległ się kolejny zgrzyt i Wasze oczy ujrzały jaśniejszą przestrzeń. Pomieszczenie wyglądało jak piwnica o bardzo wysokim sklepieniu, panował tu półmrok. Być może to jakieś zapomniane kanały, a może nawet lochy? Na ziemi walały się śmieci, zapach nie należał do najprzyjemniejszych, ale Door znowu zaczęła głośno się śmiać. Odwróciła się do Was i powiedziała:
- Witajcie w Neuropolis Pod. Moim domu.

W odległości kilkunastu metrów, obok bardzo starych, zardzewiałych drzwi, stał wysoki, dobrze zbudowany, ciemnoskóry człowiek o dziwnym ubraniu. Kolejne kroki Door były skierowane właśnie do niego. Lekko podbiegła do mężczyzny i rzuciła mu się na szyję. Po krótkim przywitaniu z mnóstwem śmiechu ze strony Door i lekkim zniesmaczeniem ze strony ciemnoskórego, dziewczyna wreszcie zdecydowała się przedstawić Was sobie:

- To jest Markiz de Carabas, przyjaciel mojej rodziny od wieków!
- Nie przesadzaj, nie jestem aż tak stary - odpowiedział jej markiz otwarcie i bezczelnie przyglądając się intensywnie Marcie - A kim są Twoi nowi przyjaciele? I ta piękna dama?
- Gdyby nie oni, już nigdy nie dotarłabym do domu. Są jednymi z nas, ale chyba jeszcze o tym nie wiedzą. Przyprowadziłam ich do ojca, on będzie wiedział co dalej zrobić. To jest Martha, to Nathaniel, a to Konrad. Są fantastyczni!
Markiz de Carabas uniósł brwi w geście podziwu, cały czas patrząc na Marthę, po czym skłonił się przed nią dwornie, wywijając dłonią w powietrzu.
Nadszedł chyba wreszcie najlepszy moment na zadawanie pytań i dawanie upustu swoim wszelkim skrywanym przez całą drogę obawom i niedowierzaniom. A zapewne uzbierało się tego sporo...
 
Milly jest offline