Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2009, 21:11   #2
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Wysoki, szczupły mężczyzna stał na niewielkim wzgórzu opierając się o wiekowy dąb i spoglądając w dal. Jego oczy zdawały się nieco rozmarzone i niecierpliwe, jakby już chciał pobiec w kierunku gdzie padał ich wzrok. Westchnął cicho nad nosem, ręką pogładził korę dębu i zamknął swoje niesforne oczy. Usłyszał szelest liści i wiatr, który między nimi tańczył. Na chwilę ogarnęła go nostalgia, czy dokonał właściwych wyborów? Teraz jednak nie miało to znaczenia, stał się tym kim zawsze marzył i miał dosłownie nieskończone możliwości.

Otworzył oczy. Na horyzoncie widział miejsce, gdzie kiedyś znajdowała się niewielka wioska. Teraz jednak było to miasto jeśli wierzyć ludziom, których spotkał po drodze.

-Wiele się zmieniło…-- spojrzał raz jeszcze na stary dąb i się uśmiechnął -No może nie aż tak wiele… ehhh… ta nostalgia do mnie nie pasuje, za długo przebywałem z tymi nudziarzami…- ostatnie spojrzenie na skąpane w czerwonych promieniach zachodu miasto Srebrny Szlak i Balius z młodzieńczą werwą pobiegł w stronę miasta.


Biegnąc polnymi i leśnymi ścieżkami Balius czuł podniecenie, tak bardzo chciał tu wrócić, tak bardzo chciał zakosztować tego co zostawił na tyle lat… Z wyglądu miał około 27 lat, ale gdy się uśmiechnął można by mu nawet dać 21 lat. Był przystojny, nawet bardzo co zresztą nie było tylko zasługą natury, ale i codziennych ćwiczeń i zabiegów. Włosy miał średnio krótkie o kolorze skorupy orzecha laskowego podkreślające wyrazistość jego błękitnych oczu. Ubrany był w strój podróżniczy ciemnoszaro-zielonego koloru, pod którym jednak znajdowała się kolcza koszulka, brzęcząca przy bardziej gwałtownych ruchach. Poruszał się zwinnie i z gracją zmierzając w kierunku bram miasta, jakby znał drogę na pamięć. W ręku trzymał drewniany drąg, lecz nie służył mu on tylko jako broń w razie potrzeby, ale jako podpora przy wędrówkach w odległe zakątki świata. Podsumowując wyglądał na zwykłego wędrowca, tylko odrobinę przystojniejszego.

Jakieś 10 minut przed miastem nieco zwolnił i ochłonął, po czym powolnym krokiem ruszył dalej. Bramy miasta robiły wrażenie, ale nie miał czasu ich teraz podziwiać, gdyż słońce już prawie zaszło i niedługo wrota zostaną zamknięte. Cały czas się uśmiechał, nie mógł ukryć swojego podekscytowania.

- Dzień dobry. Piękny wieczór mamy, czyż nie? – rzucił do strażników pragnąc choć trochę rozładować ekscytację. Na ich twarzy pojawił się jednak tylko grymas ledwie przypominający uśmiech i żadnej odpowiedzi Balius nie dostał na zadane pytanie.

Idąc do rynku coś go zdziwiło. Brak ludzi. Nie było to typowe dla miast. Po zmroku można było spotkać chociaż paru ludzi, zwykle młodzieńców pragnących wychędożyć jakieś chętne dziewki czy po prostu kupców przy straganach mających nadzieję, że wzrok straży miejskiej nieco stępieje po zmroku i mogą sprzedać parę mniej legalnych towarów. Balius poczuł się nieco nieswojo, spodziewał się… czegoś większego, impetu. W oddali usłyszał jednak muzykę i zobaczył jakąś gospodę, w której świeciły się kolorowe światła. Bez namysłu postanowił się tam udać.

-Błękitny Płomień? Gdzie się podziały tradycjonalne nazwy jak „Pod Biustem Sune” czy „Uda Czarownicy”? – zastanawiał się głośno trzymając klamkę drzwi. Wziął powietrze w płuca, uśmiechnął się szeroko i otworzył… powoli drzwi.

Gospoda była pełna ludzi, pełna zapachów, trunków i… kobiet. Tę ostatnią właściwość gospód Balius najbardziej lubił i cenił. Czuł się niemal zobowiązany, aby wyrazić swój podziw i oddanie tej właśnie cesze gospód. Barmanka i kelnerki były również niczego sobie. Szarmanckim krokiem ruszył do baru starając się omijać co bardziej podpitych jegomości. Będąc u celu swej podróży usiadł na wolnym krześle i złożył zamówienie.

- Witaj pani… echem… znaczy… - o ile kiedyś był w tym całkiem dobry, to obecnie nie był już tak uzdolnionym flirciarzem. Lata odosobnienia i życia wśród doskonalących siebie jednostek obdarły go z tej umiejętności i obecnie bardziej polegał na swoich specjalnych zdolnościach niż na dawnej charyzmie. - promyczku –Chyba niezłe pomyślał - Daj mi kufel lokalnego piwa, specjalności regionu! – odpowiedział spoglądając jej głęboko w oczy, w których głębi tlił się przyćmiony srebrny blask, bez odpowiednich zdolności jednak rzadko kto potrafił go dostrzec.

Barmanka uśmiechnęła się szeroko i nalała mu piwa. Balius nie miał jednak pewności czy się z niego śmieje, czy się jej spodobał czy to tylko mechaniczny uśmiech, wyuczony przez lata praktyki. Zresztą barmanka i tak nie będzie miała czasu z nim flirtować, zamiast tego postanowił się rozejrzeć po sali i porozglądać za jakaś sympatyczną dziewką o dużych… oczach. Bardzo podobały mu się kobiece oczy, najbardziej te drapieżne i namiętne. Sposób w jaki taka kobieta potrafiła spojrzeć na mężczyznę samo w sobie potrafiło sprawić, że czuł się jednocześnie spełniony i spragniony. Takiej kobiety szukał właśnie Balius, choć zadowoliłby się oczywiście i jakąś inną.

Z dziewek w gospodzie wybrał właśnie jedną jakąś inną. Delikatnie się skoncentrował, wokół panował dość spory hałas, więc raczej nikt nie usłyszy cichych szeptów wywołanych użyciem mocy lub pomyśli, że to ktoś obok. Dziewka na chwilę znieruchomiała i obróciła się w stronę Baliusa, który powitał jej uśmiech zawadiackim uśmiechem ze swojej strony. Kobieta podeszła do mężczyzny i zaczęła mówić.

-Nie wiem czemu nie zauważyłam ciebie wcześniej… masz piękne włosy… i te oczy… - Ona nie wiedziała, ale Balius wiedział jak używać swoich mocy - i te ręce.. – kontynuowała ku zadowoleniu Baliusa, wtedy jednak podszedł jakiś umięśniony mężczyzna z dwojgiem innych równie umięśnionych mężczyzn. Wszyscy troje spojrzeli nienawistnym wzrokiem na telepatę.

- Rastri, co ty do diabła robisz? Co ci się niby podoba w tym cherlaku? Jak tylko ojciec się dowie… - pokręcił głową i chwycił łyżeczkę, którą następnie zgiął na pół, czemu towarzyszyło głośnie przełknięcie śliny przez Baliusa.

-Zamknij się jełopie! Co ty sobie myślisz? Że ty sobie możesz pochędożyć, dziewki podrywać, szlajać się z tą zgrają idiotów, a ja nie mogę nawet porozmawiać sobie kulturalnie z przystojnym, miłym, inteligentnym, nieznanym mi przybyszem z odległych stron! – po chwili rozległa się kłótnia między rodzeństwem, szarpanki, i tak mniej więcej w połowie Balius przerwał działanie mocy zostawiając ich samym sobie. Kątem oka widząc jak brat Rastri bierze ją na plecy i wynosi z gospody.

Pierwszy raz niewypał, ale mamy jeszcze całą noc… pomyślał i zaczął rozglądać się za kolejną dziewką, z którą mógłby się dzisiaj zabawić.

Jednak zamiast tego jego wzrok przykuł stolik w rogu, z mężczyzną w czarnych szatach i ogłoszeniem tuż obok niego. Sprawa najwyższej wagi? Ciekawe… Wiele się zmieniło w Srebrnym Szlaku, lecz Balius czuł się w pewien sposób związany z tym miejscem, poza tym był ciekaw. Ciekaw co uległo zmianie, kto jest kim, jak wygląda życie w mieście… Z tego powodu też ruszył do owego pana w czarnym płaszczu z pytaniem: o co chodzi…? Kiedy już zaspokoi swoją ciekawość będzie mógł spokojnie zbałamucić jakąś dziewkę.

Z uśmiechem na twarzy, który być może nieco nie pasował do sytuacji, lecz Balius wciąż czuł ekscytację i podniecenie, szczególnie teraz gdy zaraz wejdzie w świat tajemnic i przygód. Sprawa najwyższej wagi! powtórzył w myślach.

- Witam pana… jak tam dzionek… znaczy wieczór? Wygląda pan na zmęczonego… przeczytałem ogłoszenie – wskazał je palcem - i muszę przyznać, że nieco mnie to zaciekawiło. Nie jestem jednak tutejszy, niedawno przybyłem i nie wiem… czy stanowiłoby to jakiś problem? W każdym razie jestem szczerze zainteresowany ową sprawą najwyżej wagi. –Zdecydowanie za długo był w z dala od ludzi…
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 22-06-2009 o 21:39.
Qumi jest offline