Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2009, 21:38   #13
baltazar
 
baltazar's Avatar
 
Reputacja: 1 baltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znanybaltazar wkrótce będzie znany
Klaus Vogel nie był znawcą ludzkich charakterów i nigdy nie lubował się w próbach wywnioskowania po pierwszym spojrzeniu, kto kim jest, ile warte są jego usługi albo, do czego może się przydać. Prowadził zbyt wiele wypraw czy karawan by nie wiedzieć tego, iż wartość i pożyteczność jego członków będzie można ocenić po jej zakończeniu. Znał swoją wartość i póki, co liczył na siebie. Jedno wiedział na pewno, że już ma serdecznie dosyć tego miasta.

Po wyjściu ze spotkania udał się do dzielnicy kupieckiej. Wiedział, że przez długie tygodnie nie będzie miał możliwości zakupu dobrego ekwipunku. Tak naprawdę potrzebował już tylko paru drobiazgów. Nie marnował czasu przez ostatnie dni pod tym względem. Z racji faktu, iż drogę do każdego straganu, do każdego rzemieślnika musiał nieomalże wyrąbywać sobie łokciami jego chęć do odwiedzania coraz to nowych kramików malała z każdą chwilą. Nie zapomniał rzecz jasna o wizycie w stajni i doglądnięciu, jak co dzień czy z jego wierzchowcem wszystko w porządku. Na koniec, już „Pod Gruszą” zaopatrzył się w suchy prowiant i zadbał w szczególności o to, aby zabezpieczyć go przed wilgocią.

Po powrocie do zajazdu udał się od razu do swojego pokoju gdzie przeglądnął i sprawdził raz jeszcze ekwipunek i przygotował go na jutrzejszy wyjazd. Był gotowy. Teraz mógł pomyśleć o jakiejś kolacji i spokojnym dotrwaniu do jutrzejszego ranka.

***

Wstał wcześnie rano by zdążyć na nadbrzeże o wyznaczonej porze. W miarę jak zbliżał się do rzeki powietrze robiło się przyjemnie rześkie. Jego kara klacz wyczuwając, co się święci i niespokojnie strzygła uszami. Czarna nie lubiła wody i dawała to odczuć jeźdźcowi. Natomiast Klaus znał już na tyle swojego wierzchowca, że wiedział jak go uspokoić – raz jeszcze się upewnił czy ma kieszeń wypchaną smakołykami i ruszył w stronę barki. Nim wjechał na nadbrzeże zsiadł, poklepał klacz po karku i poczęstował ją na zachętę. Po chwili było słychać stukanie podków stąpającego wierzchowca po pomoście.

Nie był pierwszy. Widać było, iż w wprawie będzie kilku rannych ptaszków. To dobrze – uśmiechnął się do swoich myśli.

Przywitał się skinieniem głowy i lekkim uśmiechem.


Klaus czekał na swoją kolej, aby wsiąść na barkę, znaleźć jakieś miejsce dla Czarnej i dla siebie. Nim jednak parobcy i marynarze skończyli ładować jakieś kufry kolejni członkowie wyprawy zaczęli się schodzić, a i po chwili pokazali się jego mocodawcy. Nim się wszyscy zorientowali niewinnie wyglądający incydent przerodził się w zażartą kłótnię. Wszystko wskazywało na to, że może się to skończyć rozlewem krwi. Widząc jak elita nuleńskiej izby lekarskiej wzruszając ramionami i idzie poszukać najlepszego miejsca do spania i brania za to „jedynie” 3 złote koron pokiwał z dezaprobatą głową.

Dobrze wiedział jak kończy się wtrącanie w nie swoje sprawy. A już w szczególności w zatargi pomiędzy lepiej od siebie urodzonymi. Wiedział też, że jeżeli poleje się krew ich wyprawa nabierze solidnego opóźnienia.

- Cholera Klaus, czy ty zawsze musisz się wtrącać – powiedział sam do siebie. I już miał wejść pomiędzy wadzących się, gdy druga z osób dysponująca bardzo cennymi, dużo bardziej niż 3 sztuki złota na dzień umiejętnościami dała mu pretekst. Czarna widząc „sztuczkę” z kubkiem chrapnęła nerwowo i szarpnęła się. Nie ma się, co dziwić. Większości zwierząt czary nie specjalnie się podobają i powodują w nich spory niepokój. Klaus wykorzystując to gwizdnął w charakterystyczny sposób na wierzchowca i poluzował wodzy. Normalnie w takiej sytuacji uchwyciłby je mocniej i pogładził konia po chrapach i byłoby po sprawie. Ale teraz widok szarpiącego się i wyrywającego się konia mógł nieco ostudzić temperament, co poniektórych. Czarna zatańczyła, kilkukrotnie stanęła dęba szarpiąc się i głośno rżała. Podkowy dudniły o drewniany pomost, z jej pyska buchała para. Całe przedstawienie nie trwało dłużej jak minuta. Minuta, podczas której wprawne oko jeźdźca mogło zobaczyć, że Klaus nie stracił kontroli nad wierzchowcem. Ale była to chwila, w której rozsądek nakazywał wszystkim, aby odsunąć się kilka kroków.


- Do jasnej cholery chcesz nas wszystkich pozabijać?! Wrzasnął Tileańczyk. Powody do złości mógł mieć, bo gdy pośpiesznie wykonał parę kroków w tył mało, co nie spadł do wody.

- Wybacz Panie, koń mi się spłoszył. Głupie bydle czaru się przestraszyło. Mówiąc to pogładził klacz po karku i skierował się w stronę barki. Miał nadzieję, że to ich ostudziło. Chociaż z drugiej strony, kąpiel w zimnej rzece bardziej by podziałał. Raz jeszcze, przepraszam za moją nieuwagę. Skłonił się i powędrował na barkę, z dziwnie spokojną Czarną przegryzającą smakołyk.
 

Ostatnio edytowane przez baltazar : 22-06-2009 o 21:40.
baltazar jest offline