Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2009, 01:10   #5
Cosm0
 
Cosm0's Avatar
 
Reputacja: 1 Cosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputacjęCosm0 ma wspaniałą reputację
Późna była już pora i zachodzące słońce wydłużało cień galopującego konia i jego jeźdźca do rozmiarów, które w niemy sposób wyrażały ponaglenie. Mimo, iż jeździec owego rumaka miał pojawić się w Srebrnym Szlaku dopiero dnia następnego to jednak bliskość boru Hullack niejako wymuszała na wszystkich podróżnych, aby zawitali w obrębie murów miasta przed zachodem słońca, a ten pędzący na końskim grzbiecie mężczyzna nie był tu żadnym wyjątkiem. Mgła podniosła się już znad morza Wyvernów, a niebo zaczęło już blednąć zwiastując rychłe nadejście zmierzchu.




Zostawił już daleko za sobą miasto o jakże poetyckiej nazwie Wzgórze Wschodzącego Słońca, a most Masonera przywitał go głębokim mrokiem towarzyszącym bardzo późnemu wieczorowi. Szczęściem miasto nie znajdowało się już zbyt daleko i nie minęło więcej niż kwadrans galopu, gdy samotny jeździec stanął pod zamkniętymi bramami tego młodego i nadzwyczaj prężnie rozwijającego się miasta. Smutnym był fakt, że w praworządnym kraju jakim był Cormyr niezbędne były takie środki bezpieczeństwa. Jayan, gdyż tak właśnie nazywał się owy samotny jeździec, zdawał sobie jednak sprawę, że to za sprawą pobliskiego lasu i gdyby to zależało od niego to solidny garnizon Wojennych Magów i Purpurowych Smoków zrobiłby z tym porządek. Póki co niestety nie leżało w jego kompetencjach decydować o takich sprawach to też siedział tak samotnie na grzbiecie wierzchowca pod zamkniętymi bramami miasta i mógł jedynie rozmyślać o pomysłach z serii 'co by było gdyby'. Jayan jednym zgrabnym, acz nie kryjącym zmęczenia susem zeskoczył z wierzchowca, który w mgnieniu oka rozpłynął się w powietrzu, jakby był tylko mgłą znad morza Wyvernów rozwianą przez mocniejszy podmuch wiatru. Owinięty szczelnie purpurowym płaszczem sięgającym mu kolan z zapiętą pod szyję stójką mającą osłaniać ciało przed wiatrem, podszedł do wielkiej miejskiej bramy i zaciśniętą w pięść dłonią zadudnił w nią odczuwając w kościach opór jaki stawiały miejskie mury. Zadudnił raz, drugi i trzeci, i czekał. Po dłuższej chwili samotności w bramie, mniej więcej na wysokości twarzy Jayana otworzyła się niewielka szpara o czym świadczył chwilowy błysk światła, przysłonięty jednak niemal natychmiast parą podejrzliwych oczu.

- Ktoś Ty?! Miasto na noc zamknięte - usłyszał głos dobiegający z tej samej szpary.

Jayan był dobrze zbydowanym mężczyzną i choć nie był muskularny to widać było, że nie należy do 'ułomków' i należytą parę w łapie ma. Miał długie ciemno-brązowe, prawie czarne włosy spięte obecnie w elegancki kucyk z tyłu głowy i duże inteligentne, ciemne oczy kontrastujące z dość jasną cerą. Ubrany był w sięgający kolan płaszcz, pod którym nosił balansującą na granicy fioletu i purpury tunikę, długą aż po pośladki i spiętą w pasie szerokim skórzanym pasem, na którym na obu biodrach zawieszone były sakiewki kryjące różne podręczne rzeczy, a przy jednym z boków przypięty był miecz ze zdobioną z umiarem rączką, który miał być raczej ozdobnym rekwizytem świadczącym o statusie, niźli faktycznie używaną bronią. Przez plecy przewieszoną miał krótką laskę z czarnego drewna, wzmacnianą stalowymi, pozłacanymi, choć być może po prostu pomalowanymi imitującym złoto barwnikiem, obręczami i podobną im głowicą na szczycie.

- Spokojnie dobry Panie. Jam jest Jayan Evenwood. Przybywam z Immersea z polecenia służbowego - rzekł grzecznie Jayan odsłaniając płaszcz by ukazać symbol widniejący na jego piersi.


Na czarnym niemal w tym oświetleniu ubraniu na piersiach Jayana widniał dobrze znany w tym kraju symbol, który nosiły jedynie Purpurowe Smoki, straż miejsca w Suzail oraz Wojenni Magowie i sama regentka Alusair oraz jej nadworna magini Caladnei - mówiąc krótko - przedstawiciele władzy. Godło Purpurowego Smoka dumnie wypinającego pierś i unoszącego wysoko skrzydła wyhaftowane było w obrębie złotej obwoluty godła i wykonane było z niezwykłą starannością.

- Jestem od Wojennych Magów i przybywam w sprawach państwowych - dodał gwoli dalszych wyjaśnień.

Dał się słyszeć jakiś rozkaz po drugiej stronie i po kilku klekotach rygla i zamków, wielka brama nieznacznie się uchyliła i pojawił się w nich strażnik z nocnej zmiany.

- Zapraszamy do Srebrnego Szlaku - rzekł z uśmiechem - Proszę wybaczyć nieufność, ale las Hullack... sam Pan rozumie zapewne.
- Nie ma sprawy przyjacielu. Oby Cormyr miał więcej takich odźwiernych. Ostrożności nigdy za wiele. Dobrej nocy życzę - odpowiedział grzecznie po czym skłonił się lekko i poszedł wgłąb miasta słysząc za sobą ponownie kilka klekotów i skrzypnięć świadczących o tym, że brama ponownie została zamknięta.

Będąc zmęczonym do dość długiej jeździe Jayan nie zamierzał włóczyć się po mieście, więc nogi niezwłocznie poniosły go ku polecanej mu gospodzie zwanej 'Błękitny Płomień'. Miejsce to przekroczyło jednakże oczekiwania Jayana i choć w jego sercu nadal niezmiennie pierwsze miejsce zajmowała osławiona w całym Cormyrze gospoda 'Pod Pięcioma Pierwszorzędnymi Rybami' słynąca przede wszystkim z wybornego piwa własnej produkcji, to jednak musiał przyznać, że 'Błękitny Płomień' zdecydowanie pretendował do zajęcia miejsca drugiego. Mając niejakie doświadczenie z tego typu placówkami, owinął się szczelniej płaszczem nie chcąc psuć gościom przybytku dobrych humorów nagłym pojawieniem się 'władzy', nawet jeśli ta 'władza' była obecnie po godzinach. Podszedł, nie zwracając na siebie uwagi większej niż jedynie przypadkowej, do kontuaru aby doznać kolejnego miłego szoku. Wbrew oczekiwaniom zamiast grubego, przepasanego fartuchem gospodarza o wykrzywionej przez permanentny grymas twarzy i czujnym, smętnym spojrzeniu, wycierającego szmatką kufle wątpliwej czystości, zastał tam młodą kobietę o żywym, wesołym spojrzeniu i niepodważalnej urody.

- Poproszę piwo z pierwszorzędnych ryb - powiedział grzecznie, uśmiechając się nieznacznie do barmanki. Mogło to zabrzmieć dziwacznie jednak każdy cormyrczyk wiedział, o które piwo chodzi to też Jayan nie musiał czekać zbyt długo.
- Poproszę jeszcze jakąś ciepłą strawę, bo kiszki to mi marsza grają... hmm powiedzmy placek ziemniaczany z gulaszem i warzywami? - kiedy kobieta potwierdziła dostępność tego specjału Jayan z zadowoleniem wskazał palcem wysoki taboret pod ścianą, do której przybity był 'parapet' przy którym można było spokojnie zjeść, gdy wszelkie inne stoliki były zajęte.

Po parunastu minutach oczekiwania i rozglądania się nieobecnym, nieskupiającym się na niczym szczególnym wzrokiem po sali, Jayan otrzymał swoje zamówienie przyniesione przez sunącą przez tłum zgrabnie jak gazela kelnereczkę. Uśmiechnął się w podzięce i podał kobiecie monetę będącą napiwkiem po czym, gdy odeszła zabrał się do jedzenia. Rozglądał się po sali i otaczających go twarzach jedząc i popijając 'boski napój' jak miał w zwyczaju nazywać piwo ze swojej ulubionej tawerny.

Nagle jego spojrzenie przyciągnął smętny, wyglądający na wyraźnie znudzonego mężczyzna, który prowadził niespieszną rozmowę z kilkoma innymi, wyglądającymi zdecydowanie NIE-zwyczajnie towarzyszami. Byłoby to zapewne spotkanie jakiejś przejeżdżającej przez Srebrny Szlak grupy poszukiwaczy przygód, jakich wielu było w tej okolicy, zważywszy na sąsiedztwo boru Hullack, jednak owy smętny jegomość był przedstawicielem lokalnej władzy o czym niewątpliwie świadczył jego ubiór i informacja wisząca nisko nad jego czarną, rozczochraną czupryną.

~ ~ Zawiadamia się wszystkich śmiałków ~ ~
Burmistrz miasta niniejszym wyznacza nagrodę
Za pomoc w rozwikłaniu sprawy najwyższej wagi.
Więcej informacji, uzyskać można u przedstawicieli straży miejskiej.


~ Iść czy nie iść - oto jest pytanie ~ zastanawiał się Jayan podejrzewając, że zapewne będzie miało to jakiś związek z rozkazem jaki dostał wczoraj od jednego ze swoich zwierzchników w Immersea - 'JEDŹ DO SREBRNEGO SZLAKU I POMÓŻ ROZWIĄZAĆ ICH KŁOPOT'.
~ Taa... wygląda na to, że sielankowy wieczór prysnął jak bańka mydlana ~

Jayan wiedział, że ma się w mieście pojawić dopiero nazajutrz i że nikt nie oczekuje go tutaj wcześniej to też mógłby nadal cieszyć się miłym wieczorem przy kufelku piwa, wiedział też jednak że ta sprawa nie da mu spokoju - niestety rozkaz nie podawał żadnych wyjaśnień co do natury tych problemów, a ciekawska natura Jayana wprawiłaby go w histeryczny nastrój.

Nie będąc zbyt szczęśliwym z powodu natrafienia jego wzroku na tą scenę i nie spiesząc się za bardzo, wstał z ponurą miną biorąc w jedną dłoń pełny jeszcze niemal kufel, a w drugą talerz z jadłem i pomaszerował w stronę owego zgromadzenia.

- Witam - powiedział ściągając tym samym wzrok grupki na siebie.

Postawił trzymane przez siebie rzeczy na stole i odsłonił wyhaftowany na piersiach symbol rozjaśniając tym samym twarz miejscowego strażnika.

- Zgaduję, że można się przysiąść tak? - zapytał i nie czekając na odpowiedź przysiadł się do reszty - Zgaduję, że to wasze zgromadzenie ma coś wspólnego z powodem mojego pobytu tutaj. Miałem tutaj być jutro, jednak sądzę, że to nie problem że dopytam się o szczegóły problemów wcześniej nieprawdaż? Zważywszy na to, że mam rzekomo pomóc w ich rozwiązaniu. Jutro i tak zamierzałem odwiedzić burmistrza i oficjalnie dowiedzieć się wszystkiego. - kontynuował Jayan, a gdy nie spotkał ani razu sprzeciwu ze strony miejskiego strażnika spojrzał po pozostałych z nieskrywaną ciekawością.

- Jestem Jayan Evenwood, Wojenny Mag Cormyru i sługa jej ekscelencji regentki Alusair - powiedział dumnie - a wy jesteście... - Jayan urwał w pół zdania licząc na to, że reszta sama podchwyci wątek. Spoglądał po zgromadzonych, a jego spojrzenie ani twarz nie dawały poznać czających się pod czaszką myśli ni to pogardy dla takiej różnobarwnej kompani, ni to podziwu dla błyszczących rycerzyków, ani też wypucowanych tropicieli. Srebrny Szlak był Cormyrem, a Cormyr radzi sobie z problemami za pomocą Purpurowych Smoków i Wojennych Magów, a myślenie to wynikało nie z uprzedzenia względem innych ras, choćby nie wiem jak fantazyjnych (wszak Jayan dorastał w kosmopolitycznym Highmoon), a raczej z niechęci do chaosu i kłopotów, jakie zawsze ściągali poszukiwacze przygód.
 

Ostatnio edytowane przez Cosm0 : 23-06-2009 o 01:46.
Cosm0 jest offline