Upłynęły trzy dni zanim John Ribuad Weelton-Morris, w asyście gości i dwóch służących earla Ross, zdecydował się przeprowadzić rytuał przejścia. Trzy długie dnie w ciężkiej atmosferze, ponieważ goście Persona nie potrafili ukryć podziału na dwa obozy: wierzących w elfy i niewierzących w te magiczne stworzenia. Wszyscy, także ranni, którzy szybko dochodzili do siebie, spotykali się jedynie podczas posiłków, spędzając pozostały czas w swoich pokojach, lesie lub w ogrodzie.
Także służba zdawała się być podzielona. Część służących szeptała po kątach o potworach, elfach i magii, inni zaś naśmiewali się z nich twierdząc, że nie wypada by dorośli ludzie w epoce maszyn parowych wierzyli w takie bajki. Jedynie kucharka zdawała się nie przejmować całą sprawą, zajęta gotowaniem i utrzymaniem porządku w kuchni.
*
Pogoda w piątkowe popołudnie była zła. Prawie całe niebo było pokryte ciemnymi, ciężkimi chmurami, które zapowiadały burzę. Wiał silny, ciepły wiatr i było wyjątkowo duszno, jednak nikt nie skarżył się na pogodę. Wszyscy, włącznie z dwoma służącymi, którzy przynieśli krzesła dla Courtney i pana Sharpe, wpatrywali się w Weelton-Morrisa, gdy ten rozstawiał przyrządy: pięć kijów zakończonych świecami, które miały stworzyć pentagram; kredę do przeprowadzenia linii łączących kije z świecami i narysowania trzech symboli w ramionach pentagramu; elfickie artefakty, które zgromadziliście. Wszystko nie zajęło zbyt wiele czasu i po chwili Morris stał w pentagramie w prawej ręce trzymając pistolet Fellowa, zaś w lewej notatki.
Kiwnięciem głowy dał znać służącym by zapalili świece, a sam zaczął recytować formułkę czaru otwierającego, które brzmiały następująco:
Drzwi, które otworzyć może
tylko Mardian,
otworzyć spróbuję,
mając trzy klucze:
Eder – Matkę Rodzoną,
Ker – Świat Magii
i Abar – Przewodnika
Morris wypowiadając te nazwy dotknął trzech symboli: Eder po prawej, Ker po lewej i Abar wpisanego na górze pentagramu, następnie zaś podniósł jeden z kwiatów i powąchał go, po czym rzucił go przed siebie. Ten zamiast zostać porwanym przez wiatr zawisł ku zaskoczeniu wszystkich nad środkiem pentagramu, a po chwili znikł zmieniając się w światło, które pognało ku chmurom.
Na polanie zapanowała absolutna cisza, którą przerwały dopiero słowa jednego z służących „
My God!” po którym mężczyzna zemdlał. Powoli docierało do was czego byliście właśnie świadkami...