Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2009, 18:43   #10
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Para dłoni z niedowierzaniem przetarła zaspane, podkrążone oczy, kiedy grupa poszukiwaczy przygód zaczęła garnąć się do stolika, zajmując przy nim miejsca i zalewając urzędującego w lokalu strażnika salwami pytań odnośnie „sprawy najwyższej wagi”. Osobom, które to robiły mogło się wydawać, że mężczyzna wyraźnie się rozpromienił. Szczery uśmiech wykwitł na pokrytej zarostem twarzy, zaś ruchy ciała nabrały niedostrzegalnej wcześniej żywotności. Najwyraźniej wątpliwości co do słuszności obranego na wywieszenie plakatu miejsca zostały właśnie rozgonione i rozpierzchły się na cztery wiatry. Szczególnie pozytywne wrażenie (niewątpliwie przez piastowaną funkcję) zdawał się robić Jayan, którego ubiór i symbol przedstawiciel straży podziwiał jak święty obrazek.
- A niech mnie kule biją, już myślałem, że nikt się tu dzisiaj nie pojawi! Bogowie mi was zesłali wędrowcy, jak słowo daję!
Upewniwszy się, że wszystkie, zainteresowane głowy zwrócone są w jego stronę, oraz, że ofiarowana przez niebiosa pomoc nie jest jedynie wymysłem nader wybujałej wyobraźni, człowiek prawa zdecydował się zabrać głos w bardziej rzeczowy sposób.
- Problem z którym borykamy się ostatnimi czasy w Srebrnym Szlaku jest nader specyficzny. Jedyne co mogę zdradzić w obecnej sytuacji to fakt, że chodzi o wyjaśnienie serii morderstw, zaś oferowana stawka wynagrodzenia wynosi dziewięć tysięcy sztuk złota na głowę. Z określonych przyczyn obowiązuje mnie zachowanie dyskrecji. Nie mogę więc…
Mówił ściszonym głosem paranoika, mimo, że podczas swojego monologu nie wyjawił jakichkolwiek szczegółów. Jakby tego było mało, muzyka kreowana przez artystycznie uzdolnione elfy była tak głośna, że skutecznie zagłuszała dostępność tychże informacji dla kogokolwiek, kto nie siedział bezpośrednio przy odosobnionym stoliku. Działo się tak ku niemałemu rozdrażnieniu nasłuchującej Samanthy.


- Przepraszam, czy wszystko… w porządku? Jakieś niedogodności, sierżancie Dracen?
Słowa składające się na wyjaśnienie nietypowej sytuacji zostały ucięte w ułamku sekundy. Wypowiedź wycieńczonego strażnika przerwał mocny, męski głos, który dobiegł zza pleców gromady tłoczącej się przy do niedawna samotnej personie. Ci, którzy zdecydowali się skierować swoje ślepia na źródło dźwięku, ujrzeli ludzkiego mężczyznę. Odziany był w drogie, białe szaty o granatowych wykończeniach rękawów i kołnierza. Złote ozdoby na jego szyi sugerowały wszystkim iż raczej nie był szarym bywalcem lokalu. Starość nie stanowiła tematu, który by go dotyczył, choć długie, srebrne włosy mogły stwarzać mylne, pierwsze wrażenie. Jedyną rzeczą niszczącą obraz klasy i majestatu były oczy. Emanujące kolorem ciemnej żółci, skrzące czerwienią na końcu tęczówek, wydawały się stanowić zwierciadła zgniłej, robaczywej duszy. Zarówno Jayan, jak i Błysk, nie mieli żadnych złudzeń jeżeli chodziło o prawdziwą naturę owego przybysza. Przystojna, może nieco zbyt blada twarz wysiliła się na lekki uśmiech widząc obleganego przez grupę gości przedstawiciela prawa, nie siląc się jednak na komentarz tej komicznej sytuacji.
- Nie panie Leto, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jeszcze raz dziękuję za możliwość wywieszenia tutaj swojego ogłoszenia, okazało się to trafną decyzją.
Odziany w biel stanął naprzeciw Dracen’a, obok reszty poszukiwaczy przygód zajmujących obecnie miejsca siedzące. Sierżant zdecydowanie nie był kimś stojącym najniżej w miejskiej hierarchii. Stanowił w końcu obrońcę prawa i sprawiedliwości, miał pod sobą wielu ludzi. Jednak mimo to wstał i posłusznie przytaknął nowej postaci głową. Diego odnotował, że interakcja jaka zachodziła między tą dwójką sugerowała, iż mężczyzna w służbie słusznych wartości chciał pozostać po dobrej stronie (prawdopodobnego) właściciela lokalu.
- Miło mi to słyszeć. Cóż, nie będę dłużej przeszkadzał ramieniu prawa…
Słowa sugerowały, że zamierzał zaraz się oddalić, lecz zamiast to zrobić położył prawicę na barku Baliusa. Kiedy wzrok młodego mężczyzny zrównał się z tym należącym do srebrnowłosego, pan Leto odrobinę konspiracyjnie nachylił się nieco bliżej, skutecznie ograniczając liczbę wścibskich uszu, które mogłyby podsłuchiwać.
- Ach, byłbym zapomniał. Prosiłbym bym przy okazji, aby poskromił pan używanie swych… talentów, na terenie lokalu. Jest to sprzeczne z polityką firmy.
Chwyt zelżał, następnie puścił całkowicie. Charyzmatyczny młodzian nie okazał swego zdziwienia wobec powoli oddalającej się, białej sylwetki, choć rozwój wypadków z pewnością nieco go zaskoczył. Pytania same sztormowały bramy umysłu. Kim był ten dziwaczny osobnik? Czyżby tak samo jak on, posiadał dar? Być może należał do bractwa magów, które było świadome egzystencji innych mocy w Krainach, jednak kto o zdrowych zmysłach podejrzewałby szanowanego i obeznanego z zasadami świata maga o prowadzenie tawerny w pomniejszym mieście? Pan Leto miał już zniknąć, udając się schodami na wyższe piętro przybytku, jednak ponownie zatrzymał swój pochód, zaciskając prawicę na pięknie wygrawerowanej, drewnianej barierce i obserwując z nikłą dozą zdegustowania przedstawienie, którego kurtyna właśnie uniosła się do góry.

W przedstawieniu tym, główne, choć niezbyt heroiczne role mieli grać Tordek i Samantha. Wraz z przybyciem nowych gości do karczmy, atmosfera lekkości i beztroski szybko zmieniła się w tą obrazującą muzeum osobliwości. Na niektóre rzeczy, takie jak kopanie w drzwi (autorstwa Tordeka), czy wprowadzanie do przybytku zwierzyńca (jak to miało miejsce w przypadku Różyczki i Diego), można było przymknąć oko. Istniał jednak limit ludzkiej tolerancji, zaś patrząc po bezkresnej ciszy jaka owładnęła całą salę, ten właśnie pękł niczym pusta, szklana fiolka. Bezkres dźwiękowej pustki zawładnął nawet pięknymi instrumentami elfiej kapeli, gdyż muzycy najwidoczniej zdali sobie sprawę, że zaraz wydarzy się coś bardzo niedobrego. Kobieta w zieleni powoli odwiązała swój biały, nieskalany plamami fartuch i starannie kładąc go na blacie, pewnym krokiem zaczęła zmierzać w stronę ugrupowania, które oblegało stół Dracen’a. Strażnik widząc to, zdecydował się nie kontynuować swojej enigmatycznej opowieści, miast tego zakrył skórzaną rękawicą twarz, siląc się na pojedyncze zdanie.
- To jednak nie jest mój dzień.
Faktycznie, nie był. Szynkarka o wschodnich rysach złapała niczego nie spodziewającego się krasnoluda za kołnierz i pociągnęła go gwałtownie do tyłu (!), co w połączeniu z masą ciała jaką posiadali przedstawiciele tej rasy było wystarczające aby niektórzy obserwatorzy otworzyli usta w niemym zdziwieniu. Jej zmarszczone brwi i mimika lodowej królowej dobrze dopełniały słowa, które przerwały ciszę.
- Przez krótki czas mogłam tolerować pańskie samochwalstwo, oraz grubiańskie i destrukcyjne zachowanie. Jeżeli jednak pan go nie zmieni, będę zmuszona usunąć pana z lokalu. Mam nadzieję, że wyraziłam się jasno?
Ktokolwiek był na tyle naiwny by pomyśleć, że jedna niewiasta zdecydowała się udzielić pomocy drugiej, szybko został naprowadzony na właściwy tok rozumowania.
- A pani? Co też pani sobie wyobraża?! Chamskie rozpychanie się pośród innych gości bez jakiegokolwiek słowa przeprosin? Traktowanie ich jak pachołków? To nie jest obora, ale porządny lokal i jeśli nie będziecie umieli się w nim zachować zostaniecie wyproszeni!
Zielone ślepia wręcz piorunowały władczością i prawością swojego spojrzenia. Twarz stojącego na podwyższeniu pana Leto ponownie rozłamała się w uśmiechu, jednak zdecydował się on ułagodzić negatywną sytuację. Bez słowa przytaknął odzianej w biel, długouchej kobiecie. Kapela znowu zaczęła grać, zaś bywalcy powrócili do swoich rozmów, udając, że nic się nie stało. Nie usunęło to jednak osoby barmanki, która wciąż stała na swoim miejscu z założonymi rękoma, domagając się reakcji ze strony upomnianych osób. Jak widać problem nowych, kłopotliwych gości, musiał zostać rozwiązany przed rozwikłaniem tajemnicy niezwykłego morderstwa. Różyczka z rozbawieniem zdała sobie sprawę, że nawet sam sierżant nie zabrał głosu, najwidoczniej subtelnie kryjąc lęk wobec szynkarki.
 
__________________
Beware he who would deny you access to information, for in his heart he dreams himself your master.
- Commisioner Pravin Lal, Alpha Centauri
Highlander jest offline