Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2009, 23:53   #14
Potwór
 
Potwór's Avatar
 
Reputacja: 1 Potwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłośćPotwór ma wspaniałą przyszłość
Czas kuć żelazo póki gorące, pomyślał Wilbur gdy nowo proklamowana pani prezydent ogłosiła swoje stanowisko w sprawie wiceprezydentury. Nie do wiary że zaledwie kilka dni temu zadowalał się stanowiskiem mało znaczącego senatora. Wprawdzie dawno już minął okres gdy stawiał pierwsze, nieporadne kroki w parlamencie ale taka szansa - wiceprezydentrua na wyciągnięcie ręki - to było nie do pomyślenia. Wystarczy że teraz zgłosi swoją...

Ale... Wydawało mu się że pani prezydent sama chce ogłosić go wiceprezydentem. Wpierw przygarnęła go pod skrzydła swojego gabinetu, a teraz ofiarowała mu taką okazję. Taylor zaczął odczuwać nowe uczucie w stosunku do Laury Reagan - na wpół szacunek, na wpół strach. W ciągu swojej kariery zapisał wiele notatników, notatników które teraz leżały schowane bezpiecznie zawinięte w brezent w szybie wentylacyjnym jego kajuty. W zeszytach tych wypisywał wszelkie haczyki, brudy, niewygodne fakty i plotki odnośnie życia innych polityków. I o ile świętej pamięci prezydentowi i jego dziwnym "upodobaniom" poświęcił kilkanaście stron to ona, Laura Reagan była aż za czysta, za doskonała.

Bo w końcu - dlaczego miała poświęcać tyle swojej uwagi niepozornemu, ambitnemu senatorowi pochodzącemu gdzieś z niewielkiego Salem w Oregonie. Czemu akurat mu skoro na bliźniaczym statku znajdowało się tyle sław polityki? Nie tak dawno cieszył się że może znajdować się tu, na Aurorze 2, gdzie ma wpływ na działania pani prezydent. Cieszył się tak bardzo że zapomniał że miecz jest bronią obosieczną - skoro on mógł kontrolować ją, to ona mogła tym bardziej kontrolować jego - niepozornego senatora, pijanego ze szczęścia niczym małpa na plantacji bananów, z racji uzyskanych możliwości. W końcu przejęcie przez nią władzy nie było w pełni legalne, nie doszło do żadnych wyborów, żaden przedstawiciel rządu czy parlamentu nie mianował Laury Reagan nową przywódczynią Stanów Zjednoczonych. Dlatego potrzebowała sojusznika, kogoś reprezentującego Kongres Stanów Zjednoczonych. Owszem miał pewne poparcie, jako weteran był lubiany przez żołnierzy, w przemówieniach przypominał swoje pochodzenie z biednej, robotniczej rodziny i trafiał do prostych ludzi. Amerykańskich Average Joe. Ale czy to tak naprawdę wystarczało...

No cóż, raz kozie śmierć.

Wilbur wstał z miękkiego fotela stając niemalże na baczność.

-Pani prezydent, jeżeli Pani pozwoli chciałbym zgłosić swoją kandydaturę.- Na chwilę oderwał wzrok od Laury i rozejrzał się po twarzach zebranych. Czy jego deklaracja nie zostanie odebrana jako zbytnia zuchwałość? Chyba nie. Dalej wpatrywał się prosto w oczy pani prezydent -Zdaję sobie sprawę że wielu innych polityków znajduje się na pokładzie Aurory 1 ale ustanowienie któregoś z nich wiceprezydentem byłoby... nierozważne. Lepiej nie rozpraszać aż tak łańcucha dowodzenie, co więcej im dalej odlecimy od Ziemi tym większe mogą być problemy z komunikacją. - I przede wszystkim gdyby wiceprezydent z Aurory 1 zrobił się zbyt ambitny nie miałabyś jak go kontrolować, nieprawdaż Lauro? Lepszy biedny Wilbur Taylor, marionetkowy król niż ambitny tymczasowy sojusznik. Lojalny, zaślepiony z wdzięczności Wilbur Taylor. Przynajmniej na razie. Kiedyś, nie dziś, nie jutro, ale po prostu kiedyś, ten gabinet, ten miękki, skórzany fotel na którym siedzisz, to prezydenckie biurko z dębowego drewna - kiedyś to wszystko będzie moje.

Senator dbał aby jego twarz nie wyrażała jego prawdziwych uczuć, jedynie spokój, opanowanie i być może niewielką nadzieję. Tak naprawdę serce biło mu jak oszalałe, od następnych słów Laury Reagan zależeć będzie jego przyszłość.
 
Potwór jest offline