Wątek: Skrzydlaci
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2009, 03:00   #86
Diriad
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
Kurt siedział i „odtajał” po operacji i wpływie herbatki, a Ebriel była już w pokoju. Diriael rozglądał się po pomieszczeniu badawczo, szukając sam nie wiedział czego. Liczył, że rzuci mu się w oczy jakieś sensowne lustro, lecz nie znalazł nawet bezsensownego – cokolwiek by to oznaczało. Nie mógł natomiast przeszukać mieszkania bardziej gruntownie ze względu na właścicielu, pod którego okiem rozpoznawał teren.

Po chwili jednak zaprzestał poszukiwań, gdyż Aronax zaczął opowiadać o Pogromie. Wydarzeniu, którego próżno by szukać w jakimkolwiek podręczniku do historii na górze – z resztą historia jako taka stała tam na żałośnie niskim poziomie. Opinia publiczna nie mogła dowiedzieć się o tak radykalnej akcji Gabriela. Jeśli różne Greenpeace’y potrafią narobić szumu o prowadzenie trasy dla pojazdów wektorowych przez te istniejące jeszcze na górze lasy, to co dopiero masowa eksterminacja ludzi – i skrzydlatych. Czy może: skrzydlatych, a także ludzi.

Diriael nie siedział mocno w polityce – jego kontakt z nią ograniczał się do ogólnych wiadomości i widywania niektórych ważniejszych osobistości na imprezach, czy to organizowanych przez jego ojca, czy – nieoficjalnie – przez Quantum. Tak czy siak jego wyobrażenie o Gabrielu było raczej pozytywne – a w każdym razie miał go za uczciwego skrzydlatego. Prawicowego jeśli chodzi o ludzi i nie wynoszenie ich do rangi równej skrzydlatym, z naleciałościami wojskowymi co do dyscypliny i mocną hierarchizację, ale ogólnie porządnego. No i kolejna rzecz mówi przeciwko niemu – abstrahując nawet od skazania Ebriel i jego, które niefortunnym zbiegiem okoliczności (zakładając nawet, żeby był przypadkowy – a nie był) mogłoby być uznane przez ogół za dopuszczalne.

Dobrze, ale gdyby nawet założyć, że Gabriel nie jest odpowiednią osobą do rządzenia Pierwszym Miastem…

* * *

Do domu przyszli pozostali – Asael i Achrol w takim samym, a może nawet nieco gorszym stanie niż kiedy się rozstawali. Aronax jednak zajął się nimi dość sprawnie mimo ich braku specjalnej koopeacji. Mężczyzna nie ruszył ziół co skutki miało dokładnie takie jak można było to przewidzieć, kobieta z kolei chyba dostała porcję nieodpowiednio obliczoną jak na jej możliwości… Diriael uśmiechnął się pod nosem.

„Jest fajnie” – pomyślał.

Poszli do knajpy.

* * *

„Złote Jabłko” było w całości drewniane, ale to w niczym nie umniejszało jego zasług, biorąc pod uwagę kilka faktów: po pierwsze, deszcz na ulicy; po drugie, porównanie klasy jej wystroju ze średnią miasta; po trzecie, jakość jedzenia. Nie ma co, jeśli tu na dole się na czymś znali, to było to jedzenie. Palce lizać.

Bartel rozpoczął dyskusję na temat tutejszych rebeliantów – chyba można ich tak nazwać. Opowiedział czego dowiedział się od Karen, której towarzyszył Kevin… Tak, pokrywało się to z tym, co Diriael słyszał od samego ostatniego. Warto to uzupełnić tylko o tę warstwę emocjonalną…

- Czy miał ktoś z was kontakt z takimi osobnikami?

- Kontaktu? – odpowiedział Espello. – Nie. Ale wspominał o nich w lesie Kevin, kiedy go zatrzymałem. W sumie dowiedziałem się tego samego co ty, przy czym… Ugryzione z drugiej strony, że tak powiem. Ostrzegał przed tymi, którzy chcą obalić Gabriela i radził, żeby uważać w rozmowach z nimi, o ile nie unikać ich w ogóle.

…a Aronax był obok, choć współpracował z rebeliantami. Jeśli rzeczywiście byli tacy niebezpieczni, to pewnie zachował się nieostrożnie mówiąc to wszystko. Ale Aronax pomagał też im, poza tym kolejna okazja żeby powiedzieć to do wszystkich mogła się nie nadarzyć zanim nie byłoby już po fakcie. Ale Diriael kontynuował.

- Co nie zmienia faktu, że dobrze byłoby spotkać się z szefem tej organizacji. Zorientować się w sytuacji, czy coś. Co sądzicie?

Dobrze, ale gdyby nawet założyć, że Gabriel nie jest odpowiednią osobą do rządzenia Pierwszym Miastem - bo w rządy Pistis nie wierzyła już chyba nawet część babć z kółka różańcowego w Katedrze – kto stanowi alternatywę? Nader często bywa, że ci, którzy obalają władzę nie są w żadnym stopniu przygotowani do jej przejęcia i albo zaraz upadają, albo wprowadzają jeszcze większy zamęt niż był wcześniej.

Espello spodziewał się chyba bardziej kogoś zdeterminowanego do odegrania się na Gabrielu i całej górze niż skłonnego do przeprowadzenia słusznych reform. W końcu przynajmniej większość z tych, którzy się tu znajdują to chyba jednak kryminaliści. Tak by się przynajmniej wydawało…

„Pożyjemy, zobaczymy.” – podsumował Diriael w myślach starym powiedzeniem.

* * *

- Aronaxie, z tego co mówił Bartel,ty możesz zaaranżować spotkanie, tak?
 
__________________
Et tant pis si on me dit que c'est de la folie - a partir d'aujourd'hui, je veux une autre vie!
Et tant pis si on me dit que c'est une hérésie - pour moi, la vraie vie, c'est celle que l'on choisit!
Diriad jest offline