Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2009, 11:39   #18
Tom Atos
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Rossi i Richthofen już brali się do pojedynku, gdy niespokojna kara klacz zmusiła ich do odskoczenia. Rossi o mało nie wpadł do wody, co u Martina wywołało złośliwy uśmieszek. Mało tego kapitan straży, który cudem uniknął kąpieli, z niesmakiem patrzył jak nieopodal jakaś wcale niebrzydka niewiasta oddaje posiłek wodom Aver.
„Banda dziwaków” przemknęło mu przez myśl. Nie płacono mu aż tyle by się użerać z tymi ludźmi, gdy miał na głowie sprawę zaginionej barki. Tileańczyk zrobił w myślach szybki rachunek zysków i strat.
- Dobrze Richthofen. Płyńcie, ale na własną odpowiedzialność. – dodał z godnością.
- A do naszej rozmowy jeszcze wrócimy. – dodał patrząc nienawistnie w oczy Martina.
- Z wielką chęcią. – Martin nie miał dla adwersarza nic prócz pogardy.

Załadunek „Tęczy” przebiegał sprawnie. Kapitan Klaus Mauer był doświadczonym żeglarzem, a jego trzyosobowa załoga składająca się z Hansa, Olafa i Udo bez szemrania i sprawnie wykonywała wszystkie jego polecenia. W niewielkiej ładowni prócz zaopatrzenia pomieszczono też cztery konie należące do uczestników wyprawy. Barka była przystosowana głównie do przewozu pasażerów i była podzielona na dwuosobowe kabiny, co prawda ciasne, ale w miarę wygodne. Niejakiego zamieszania i dodatkowego bólu głowy przysporzyły kapitanowi Margot i Nastia. Ta pierwsza chciała mieszkać z Natem, a ta druga sama. Stanęło na tym, że Mauer oddał Kislewitce swoją kajutę przenosząc się na dziób do pomieszczeń załogi i tak Suil, śliczna asystentka profesora, która nie sprawiała żadnych kłopotów zamieszkała sama w kajucie.

Reszta nie kaprysiła i w miarę sprawnie dobrała sobie współtowarzyszy. I tak Snorri zamieszkał z Orim Magnarsonem krasnoludzkim kowalem i już wkrótce z ich kajuty słychać było siorbanie i stare krasnoludzkie przyśpiewki. Prócz znanych już osób na pokładzie byli oprócz tego Jurgen Craft woźnica, Jacob Fuchs i Oscar Moller dwaj stirlandzcy najemnicy, a także Wielebny Angus, młody dopiero co wyświęcony kapłan Sigmara. Uczestniczyli oni w spotkaniu dnia poprzedniego, lecz nie wyróżnili się niczym szczególnym.

Minęła ponad godzina od świtu, gdy wreszcie rzucono cumy, podniesiono kotwicę i postawiono żagiel. „Tęcza” odpychana od nabrzeża bosakami dostojnie popłynęła w górę rzeki Aver.
Większość pasażerów stała na pokładzie, by po raz ostatni pożegnać się z miastem. Nikt nie wiedział kiedy je znów zobaczy i czy jeszcze w ogóle zobaczy.

Dzień zapowiadał się pogodnie. Niebo zgubiło czerwień brzasku i przybrało zwykły błękitny odcień. Nie widać było chmur, a lekki wiatr wiejący od Szarych Gór sprzyjał żegludze. Wciąż było chłodno. Profesor Bauholz stwierdził, że jest dla niego za wcześnie i udał się do kajuty na drzemkę. Towarzyszył mu niczym cień Martin. Suil dzielnie się trzymała, ale wkrótce zaczęła ziewać i także zeszła pod pokład.


Rejs wlekł się leniwie i dopiero przygrywający na bandurze Fieofan ożywił atmosferę. Na rzece wciąż pływały resztki kry i Olaf – jeden z marynarzy stale siedział na dziobie z bosakiem, gotów do odepchnięcia jakiejś większej przeszkody. Po jakiś dwóch godzinach kapitan poprosił wszystkich na śniadanie. Nie było ono wprawdzie zbyt wyszukane, ale owsianka i chleb z serem były całkiem smaczne i co najważniejsze pożywne. Ruch na rzece był bardzo mały. Spotkali może trzy statki zmierzające z nurtem do Nuln.

Wczesnym popołudniem Mauer wskazał ręką na potężny, samotnie stojący przy brzegu granitowy głaz.
- Głowa Mnicha. – rzucił objaśniającym tonem – Wpływamy na głębie Wolfa. Rzeka jest tu tak głęboka, że …
- Kapitanie ! – przerwał mu Olaf.
Wszyscy spojrzeli w stronę dziobu. Marynarz trzymał w górze bosak, po którym ściekała lepka, śluzowata maź barwą przypominająca krochmal.
- Co u licha. – mruknął Mauer opuszczając swoje miejsce przy sterniku. Ruszył energicznie przed siebie i już był przy maszcie, gdy dno barki o coś się otarło. Pokład zakołysał się gwałtownie na boki. Wszyscy którzy byli na pokładzie musieli złapać równowagę, by nie upaść.
Przez chwilę zapanowała głucha cisza. Wszyscy nasłuchiwali …

Z wody wystrzeliły macki uderzając z obu stron burt. Kurt dostał prosto w głowę, zatoczył się aż pod burtę, gdzie upadł krwawiąc ze skroni.

Pecha miał jeden ze Stirlandczyków. Oscar dostał uderzenie w plecy, a gdy podał do przodu druga macka trafiła go w pierś. Obrócił się na pięcie i upadł. Wgłębienia na napierśniku świadczyło jedynie o sile ciosów. Moller był jednak twardy i nie stracił przytomności.

Woźnica Jurgen krzyknął z bólu uderzony w udo, by w następnej chwili opleciony za nogi zostać uniesiony z pokładu nad wodę.

Na dziobie już nie było Olafa został po prostu strącony do wody.

Uderzenia nie uniknął Niekrasow. Cokolwiek wstawiony Kislevita dostał w splot słoneczny i upadłszy na kolana z trudem łapał powietrze.

Tymczasem trzeźwy jak dziecko Dorr w ostatniej chwili zrobił unik, a macka przemknęła koło niego z dużą prędkością.

Nathaniel nie miał tyle szczęścia. Stwór otarł się o jego nogę i momentalnie, gdy tylko wyczuł ludzkie ciało oplótł je i uniósł w górę nad pokład, a potem nad wodę. Chłopak wisiał głową w dół nad zimną powierzchnią rzeki, choć jeszcze chwilę wcześniej stał spokojnie na pokładzie.

Nie on jeden. Inna macka pochwyciła Snorriego. W ostatniej chwili krasnoludowi udało się wyszarpnąć prawicę, ale macka chwyciła go w pasie przyciskając jego lewą rękę do tułowia i wetkniętej za pas broni. Po chwili krasnolud dyndał nad rzeką, na takiej wysokości na jakiej znajdował się szczyt masztu barki.

Niespodziewany i brutalny atak zaskoczył także Klausa Vogela. Pomimo próby uniku mężczyzna błyskawicznie została opleciona przez dwie macki. Jedna krępowała jego piersi zgniatając żebra, a druga oplotła dokładnie nogi. Na szczęście macki współdziałały i nie próbowały rozerwać nieszczęśnika. Porwany ze statku i uniesiona w górę próbował złapać powietrze patrząc w dół na bezdenną czeluść rzeki pod nogami.

Inni mieli więcej szczęścia. Jedni dlatego, że w chwili ataku zostali pod pokładem, inni że akurat nie znaleźli się na drodze uderzających na ślepo macek.



Ramiona stwora przypominały te ośmiornicy, ale było ich znacznie więcej. Białawe, wąskie na końcach, rozszerzały się do grubości zażywnego krasnoluda w pasie. Pokrywał je białawy śluz jaki wyłowił chwilę wcześniej Olaf. Macki, które nie trafiły w przeciwnika objęły statek od burty do burty. Trzynaście macek pochwyciło „Tęczę” i nacisnęło. Barka z jękiem i skrzypieniem desek zaczęła się zanurzać. Poziom wody gwałtownie rósł i już tylko brakowało chwili, by rzeka wlała się na pokład, a wtedy nic już nie uratuje barki przed zatonięciem.

Tymczasem pod pokładem, w ładowni było dziwnie cicho i spokojnie.
 
Tom Atos jest offline