Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2009, 18:34   #19
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przestronna ta kabina nie była, ale na bagaż i posłanie miejsca było dość.
Lęku przed małymi pomieszczeniami Peter nigdy nie miał, zaś nieprzyjemnych skojarzeń z chwilami z dzieciństwa zdołał się pozbyć. Nie mówiąc już o tym, że komórka, w której za karę lub profilaktycznie zamykała go ciotunia, o wiele była mniejsza i nawet w części nie tak jasna i wygodna.
Dodatkową zaletą był wykształcony współlokator...

Rzuciwszy do plecak do skrzynki, co szafkę udawała i starannie zamocowawszy muszkiet, by od kolebania jakiegoś na podłogę nie runął, Peter wyszedł na pokład.


Zimno było tak, że przez moment pomyślał o ciepłej pelerynie, którą wraz z resztą bagażu w kajucie zostawił. Za to resztki snu zniknęły natychmiast, całkiem jakby kubeł wody na łeb mu wylano. Chociaż, jak sięgał pamięcią, nigdy takiej metody na nim nie testowano. A te parę razy, gdy po zbyt późnym pójściu spać świt przegapić mu się zdarzyło, same kroki nadchodzącej Helgi-Heksy z najgłębszego snu go wyrywały.


Widok za burtą, dość ciekawy, do znajomych nie należał.
Raz tylko zdarzyło się Peterowi w Nuln być, a wtedy nie od strony wody miasto oglądał. Dlatego też, mimo zimnego wiatru, stał przy burcie, wraz paroma innymi osobami, które się miastu przyglądały.
Pożegnanie to było smutne, czy też ktoś z ulgą westchnąć miał zamiar, mury ciasne opuszczając. Trudno było to orzec, przynajmniej w tej chwili.
Okrzyków żalu ni radości nikt nie wydawał, a i łez niczyich na policzkach Peter nie zobaczył. Nie wypatrywał ich tez zbytnio, to fakt.
Miło tak siedzieć i nic nie robić - pomyślał. - "Czysta przyjemność, taka wyprawa."
Rzadko zdarzało się, by jako woźnica czy zwiadowca miał czas na coś takiego jak spokojne oglądanie przepływającego obok niego krajobrazu.


Godziny płynęły leniwie, tak samo jak leniwie płynęła ich barka.
Spokojnego rejsu nie zakłócały niezbyt wielkie kry, ani płynące z naprzeciwka inne barki, witane radosnymi okrzykami żeglarzy.
Cisza, spokój...
Gwałtowny wstrząs omal nie zwalił Petera z nóg. W ostatniej chwili oparł się o nadbudówkę.
"Mielizna?" - pomyślał zaskoczony. - "Wszak kapitan wspomniał o głębi..."
Na nieszczęście nie była to mielizna.

Peter w ostatniej chwili uniknął macki, która przemknęła obok niego z ogromną prędkością.
Przez moment stał, nie bardzo wierząc swoim oczom. O takich stworach opowiadali pijani żeglarze w Marienburgu, chcąc nabrać naiwnych lub naciągnąć ich na darmowy kufel. A tutaj, na środku stałego stałego lądu, potwór z tamtych bajań...
I raczej nie wyglądało to na sen.
Barka trzeszczała, jakby miała się za chwilę rozpaść, a okrzyki przerażenia mieszały się z wrzaskami bólu.
Przekleństwo jakieś ciążyło nad wyprawą, czy też czarodziej jakowyś w magiczny sposób potwora tego na ich drodze postawił? Czy w taki sposób zatonęła barka w Nuln?

Peter wreszcie otrząsnął się z zaskoczenia. Lepiej było coś robić, niż iść pozwolić się ściągnąć na dno.
- Podpalcie to bydlę! - wrzasnął, mając nadzieję, że słychać go na całej barce. Olej, spirytus, nafta... Co tam było w zapasie wylać na stwora i podpalić, zanim zdąży zatopić łódź.
Chwycił wiszącą przy nadbudówce lampę, co nocą oznaczała położenie barki, i rzucił nią w stwora. A potem wyciągnął miecz i ruszył w stronę najbliższej macki, by spróbować ją przerąbać.
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 24-06-2009 o 20:00.
Kerm jest offline