Kelen dziwił się trochę całej zaistniałej sytuacji. Myślał, że wprowadzi odrobinę spokoju do zachowania strażników, jednak się pomylił - traktowali go w miarę dobrze tylko dlatego, że ktoś potwierdził jego słowa. Źle się dzieje w tym mieście, skoro nikomu tu się nie ufa, nawet tym, którzy interesu w kłamstwie mieć nie mogą. Elf zwrócił uwagę na Godfryda - z jednej strony wydawało mu się, że zaczyna się zachowywać jak tak zwany "dumny pacan", patrz np. dowódca strażników, z drugiej strony zdążył już się opanować i Kelen już w końcu nie wiedział co to za typ. Wyglądał jakby wpadł pod sekator, miał huśtawki nastrojów, tyle na razie z obserwacji. -Kim ja jestem? Ach sam chciałbym wiedzieć, bo skoro z władzą trzeba być szczerym, to nie będę waści okłamywał. Szedłem na wojnę w oddziale, chyba wśród swoich, ostrzegam, to mi się dzisiaj śniło, więc nie jest to stuprocentowa informacja - oddaliłem się na chwilę, możliwe, że za potrzebą, a tam mnie ktoś obuchem popieścił... kilka ładnych razy. Dalej już pamiętam - wioskowa lekarka, podróż do Middenheim, nowe ubranie i sprzęt. Najbardziej mnie zdziwiło, że dorwałem się do elfiego łuku, ale mniejsza o to. Wiejska znachorka nazwała mnie Kelenem. Jeżeli Pan lub Graf jesteście w mocy dowiedzieć się kim ja jestem od elfów, bądź to z Lorien, bądź z Imperium, to chętnie pomogę. No i został jeszcze list - nie doczytałem co tam pan napisał, bo charakter pisma jakiś dziwny, zwolnił bym tego skrybę...
Kelen wyciągnął list i wręczył Ulrichowi. |